13 najlepszych polskich singli roku według redakcji newonce.net (RANKING)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
sokoltymczasem.jpg
fot.: Paula Patocka (PAPAYA_foto)

Były już single zagraniczne, czas na Polskę. Jak co roku - i pod koniec roku - redakcja newonce wybiera to, co najlepsze w krajowej i zagranicznej muzyce minionych 12 miesięcy.

1
13. Białas & Lanek - Cyka blyat

Ci dwaj żołnierze SB Maffiji wydali w tym roku krążek strasznie nierówny, na którym świetne, równie podwórkowe jak porywające numery (Karmamachanam!) mieszały się z wątpliwymi próbami tworzenia popowych szlagierów (Przestań się bać czy O). Idealny wręcz balans pomiędzy tymi dwoma, trudnymi do połączenia założeniami Białas z Lankiem złapali natomiast na pierwszym singlu z Hyper 2000, surowym i hardym, a jednocześnie przystępnym i modnym numerze Suka Bladź. Ten zepsuty, rozklekotany bit napędził bowiem Beezy’ego do wyłożenia na nim swego rodzaju manifestu tego, jak u schyłku drugiej dekady XXI wieku postrzega on trendy i prądy rządzące współczesnym rapem, showbizem czy w ogóle światem. I choć, podobnie jak w wielu innych numerach tego duetu, w tym również słychać szereg wschodnich i zachodnich inspiracji, to finalny efekt jest do szpiku rytmu i sedna słów ich własny - prawdziwy trap! Filip Kalinowski

2
12. Taconafide - Tamagotchi

Oto paradoks 2018 roku: projekt, który sprzedażowo zjadł minione 12 miesięcy, można uznać za trochę... niedoceniony. Bo i mocno niesprawiedliwa jest fala rzygu, jaka wylała się na ten krążek: SOMA 0.5 mg to szalenie interesujący, opakowany w sci-fi anturaż głosem na temat miejsca artysty we współczesnym obiegu popkultury. Jednym z jego ważniejszych momentów jest futurystyczne Tamagotchi - wzorcowy przykład tego, jak powinien wyglądać rapowy przebój schyłku dekady. To już nie jest przypadkowy, viralowy hicik, ale muzyczny Avatar, superprodukcja, w którą włożono ciężkie pieniądze (klip!), a efekt po prostu daje radę. Można nie lubić, nie wypada nie docenić. Jacek Sobczyński

3
11. Don Poldon feat. Szamz - Szklane domy / Papaua

Jedna z najbardziej stylowych załóg na mapie krajowego rapu nie szarżowała w tym roku z wrzucaniem nowych numerów, jednak te pojedyncze tracki, które ładowali do sieci na przestrzeni minionych 12 miesięcy ci stołeczni dywersanci, za każdym razem potwierdzały ich zupełnie osobną pozycję na scenie. Idealnym podsumowaniem 2018 roku na tym ulicznym uniwersytecie są natomiast te dwa numery Dona Poldona, z których pierwszy jest kolejnym w ich dyskografii flirtem z formą zimnofalowej piosenki, a drugi klasycznym dla nich kwaśnym, wolnostylowym trapem rodem z miejskiej dżungli. Oba są pełne nośnych wersów, chwytliwych refrenów i niedoścignionych patentów produkcyjnych, którymi stoi każdy ich następny tjun. I choć w szklanych domach ludzie boją się kamieni i nie palą zioła, to przynajmniej w niektórych z nich na pewno słuchają Hewry. Filip Kalinowski

4
10. Ten Typ Mes - Krzyczał na synka

Niesamowicie słucha się tego progresu Mesa - z płyty na płytę, niezmiennie mieszając ironię, dezynwolturę i trafne spostrzeżenia społeczne, warszawiak kreśli swoją historię życia. Ale nie jest to smętne koniobijstwo Karla Ove Knausgarda, raczej gawędziarska odyseja, w której czasem można, a czasem wręcz trzeba się przejrzeć. Jak choćby w doskonałym Krzyczał na synka, niesamowicie celnej satyrze na kryzys męskości, objawiający się w tym, że ojcowie rytualnie drą ryja na synów, a wraz z tym przenosząc swój prywatny bagaż frustracji i niepowodzeń. I tak będzie aż do grobowej deski. Jednych albo drugich. Jacek Sobczyński

5
9. Gedz - TJIMZ

Jarasz się nowymi brzmieniami ze Stanów Zjednoczonych, ale czujesz zażenowanie słuchając polskich raperów, próbujących na siłę modulować głos czy sprawnie płynąć na wielowątkowych podkładach? Szukasz osiedlowego hymnu dla siebie i swojej ekipy, ale Damy radę trąci myszką? Tym szybciej odpalaj Tylko ja i moje ziomy Gedziuli. Wywodzący się z Malborka artysta doskonale miesza śpiew i rap na cloudowym bicie Deemza, refren hipnotyzuje melodią, a zwrotki dostarczają energii oraz błyszczą wersami w stylu: Weź się nie produkuj/ W chuju mamy twoją podaż. Warto jeszcze zwrócić uwagę na remix w mocnej obsadzie (oprócz gospodarza pojawia się Paluch i Hades), który ukazał się na Aperitif EP Deemza. Bartek Strowski

6
8. Rasmentalism feat. Oskar, Sokół - Duch

Highlight albumu Tango, a równocześnie utwór, który jest z niego całkowicie wyabstrahowany. To już nie żadne Flirtini czy wielkomiejski rap konfekcyjny, tylko duszna i mollowa pocztówka z Gotham City, napędzanego MDMA i kokainą. Duch doprowadził do spotkania wyjątkowych osobowości, które w końcu musiało nastąpić i dla takiej chemii (he he) warto było czekać. Ten numer to trzygłowa Hydra: Ras ze zwrotkami stanowiącymi klamrę kompozycyjną piosenki, Sokół z wycyzelowanym mikrostorytellingiem i Oskar, który jest tutaj po prostu generycznym Oskarem... Było na czterech, a nas było trzech, wystarczyło na dwóch, ogarniemy, ogarniemy - chapeau bas. Aż chciałoby się napisać: jaka generacja, takie Aluminium! Marek Fall

7
7. Borixon - Nic

Cloudrapowy wrażliwiec Borygo? Czemu nie, w końcu ten zawodnik jak nikt inny dość wcześnie zaakceptował nowe bity. Nic to świetny kawałek, w którym snuta jest opowieść o skończonej miłości. Sposób, w jaki współgrają ze sobą obie zwrotki naprawdę robi wrażenie - Borixon nie jest efektowny, ale waży słowa jak utalentowany weteran pióra, którym jest bez wątpienia. Nic to również storytelling, jakiego chyba odrobinę brakuje w nowej fali rapu, a który jest solą rodzimego hip-hopu. A Borixon to jeden z tych weteranów, który nie boi się praktycznie niczego - od tematów po wybór bitów Rekin pływa dostojnie w wodach pełnych leszczy. Kiedy trzeba, szczerzy kły, a kiedy trzeba być wrażliwcem - jak w Nic - refleksyjnie snuje historie złamanych serc. Paweł Klimczak

8
6. Sokół - Chcemy być wyżej

Gary Lineker powiedział kiedyś, że piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy. Parafrazując: polski rap to taka gra, w której kawałki nagrywa w ch*j ludzi, a na końcu i tak wygrywa Sokół; twórca o ulicznym rodowodzie, który stał się wielkoformatowym autorem rapowych blockbusterów. Na potrzeby Chcemy być wyżej wskoczył na konia dumnie jak Piłsudski na kasztankę, sformułował artystyczne credo, opowiedział o społecznych i pokoleniowych zmianach, jakie zaszły w Polsce i nawrzucał szlagwortów, które wchodzą do powszechnego obiegu (żyć trzea umić). Zostawił przy tym daleko w tyle innych wykonawców, biorących udział w Projekcie Tymczasem. I nawet nie chodzi o to, że Pezet, Żabson czy Sitek zrobili coś nie tak. Po prostu Sokół to pan raper, tak jak Sebastian Mila był pan piłkarz. Marek Fall

9
5. Schafter - Good Will Hunting

Jestem retro jak Gothic - zauważa Schafter, być może największa muzyczna sensacja mijającego roku. Nastolatek ze Śląska pomimo młodego wieku (ma rzekomo piętnaście lat), brzmi bardzo dojrzale i świadomie miesza inspirację brzmieniami lo-fi, jazzem i popkulturą ostatnich dwóch dekad minionego wieku. Utwór Good Will Hunting jest przesiąknięty klimatem, który bardziej kojarzy się z zakurzoną kasetą VHS, a mniej z nowością na Spotify. Nie zdziwię się, jeśli 2019 rok będzie należał do schaftera. Szczególnie, że raper i producent jest już reprezentowany przez Janka Porębskiego, czyli managera Otsochodzi oraz Taco Hemingwaya. Bartek Strowski

10
4. Żabson - DMT

Żabson to ziomal jest tak wykręconym produktem kultury, że nie wymyśliłby go nawet Baudrillard piszący Symulakry i symulację. Oto Żaba staje przed krzywym zwierciadłem up-to-date rapu i ponowoczesności, a jego absurdalne odbicie okazuje się niespodziewanie stokroć bardziej ekscytujące niż rzeczywistość – pisaliśmy po premierze debiutanckiego albumu Żabsona. W DMT 24-letni raper wjeżdża na beat Wrotasa jak postać z kreskówki, pieprzony Scott Pilgrim i rozkręca istny festiwal przebodźcowania, którego finałem jest ćpuński bridge i patologiczna, słowiańska sieczka jako outro. Tak właśnie wyobrażalibyśmy sobie upadek Cesarstwa Rzymskiego w 2018 roku. Marek Fall

11
3. Paluch feat. Słoń - Balans

Przy tylu ludziach, którzy deklarują, że są prawdziwi (i sprzedają inne takie głodne kawałki), najbardziej wierzę Paluchowi. Balans to hymn zrzucenia kompleksów klasowych, słowo autentyczności przeciw hipokryzji, dulszczyźnie i społecznej grze pozorów. Nie sposób się nie uśmiechnąć, kiedy mówi, że dzieci korpoludków rzucają mięsem, a jego są dobrze wychowane, czy kiedy opisuje wizyty w salonie samochodowym. To jest rap przez duże R - przekazuje własną historię na społecznym tle, a dodatkowo można się nieźle ubawić z użycia języka. Zwrotka Słonia to też wyraz klasowej emancypacji, zjebanie z góry na dół mieszczańskiej pogardy, która szybko zmienia się w uwielbienie, jeśli tylko pod dresiarskim pozorem kryje się ktoś znany. Balans to lekcja życia, ale bez taniego moralizatorstwa i pierdololo pseudoulicznego kodeksu. Paweł Klimczak

12
2. mlodyskiny feat. Schafter - DVD

Schafter wbił na scenę na pełnym luzie, znajdując poklask zarówno u wybrzydzających na stan polskiego rapu, jak i młodzieży uzależnionej od auto-tune'a. Na hooku DVD swobodnie żongluje angielskimi wtrąceniami i nie wypada to nienaturalnie bądź pretensjonalnie. Sam numer buja niesamowicie, w czym spory udział ma luzacki bit Schaftera, w równym stopniu zainspirowany soulfulowymi samplami starej szkoły, co wesołym trapem zza Oceanu. Zresztą mlodyskiny też dodaje smaku, sypiąc trafnymi nawiązaniami. Ten duet brzmi jak młodość, luźna, lecz nie pozbawiona ponowoczesnej melancholii. Jest wożonko, ale nie pajacowanie. Uaktywnienie LTE Boys to jedna z fajniejszych rzeczy, jakie wydarzyły się w zeszłym roku w polskim hip-hopie. Paweł Klimczak

13
1. PRO8L3M - Flary

Heartbreak songs nagrywano na przełomie lat 50. i 60. (np. The Platters - Smoke Gets In Your Eyes), i na przestrzeni ostatnich miesięcy (np. The Weeknd - Call Out My Name), a jednak nadal w obrębie tej formuły można zaproponować coś poruszającego i nowatorskiego. Weźmy Flary. Steez przygotował beat, który brzmi jak zaginione nagranie Vangelisa z sesji do ścieżki dźwiękowej Blade Runnera, z kolei Oskar niby pozostaje w roli ulicznika i zakapiora, ale w refrenie całkowicie wychodzi ze swojej strefy komfortu. Tutaj PRO8L3M spotyka klasykę rockowej liryki miłosnej spod znaku Andrzeja Mogielnickiego, a rozpad związku pokazany jest z dojmującą precyzją jak w Blue Valentine – tyle że w ponurym, środkowoeuropejskim anturażu. Co ważne, Flary mogą być głęboko humanistyczne, uniwersalne i Insta Stories – friendly, ale nie ma mowy o tym, żeby PRO8L3M dał się wykastrować. Marek Fall

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.