25 lat temu Biggie wypuścił jeden z najlepszych debiutanckich albumów w historii rapu

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
notorious.jpg

Ta kartka z kalendarza nie dotyczy krążka, który kiedyś brzmiał świetnie, a teraz funkcjonuje jako ważne gatunkowo, ale jednak wyłącznie wspomnienie. Ready to Die się nie starzeje, tylko coraz bardziej szlachetnieje.

Mówienie o klasyczności tej czy innej płyty zawsze wiąże się z subiektywnością, przez co rodzą się akademickie wręcz dyskusje. Pewnie zresztą nieraz uczestniczyliście – z różnym skutkiem – w tego typu potyczce słownej. Są jednak na tym świecie materiały, których nie sposób kwestionować, o ile nie chce się wyjść na prowokującego atencjusza.

Tak właśnie jest z Ready to Die, które mimo 25 lat na karku nadal stanowi przykład perfekcyjnego rymowo-bitowego albumu. Mówimy w końcu o (nie bójmy się użyć tego słowa) dziele udowadniającym, że jak jesteś utalentowanym, świadomym swoich skilli i przeżyć gościem, to już pierwszą tak dużą rzeczą w karierze możesz od razu wjechać windą na sam szczyt.

Notorious nie miał zamiaru się patyczkować i aklimatyzować – z miejsca zaserwował słuchaczom złożony z kilkunastu utworów spójny, niesamowicie hitowy storytelling, którego największą zaletą pozostaje graniczny autobiografizm siłą rzeczy wymuszający na autorze poruszanie się po pełnej gamie emocji. To nie była prosta opowieść o gościu, który w młodym wieku zrobił doktorat Harvardu ulicznego i teraz czuje się automatycznie niezniszczalny łamane na kuloodporny. Nie – braggowa charyzma i stroszenie piórek stanowią tu ogromną MC-wartość, ale całość gangsta-lifestyle'u podszyta jest mniej lub bardziej dosłownie wyrażoną wątpliwością i dylematem środowiskowym.

To zaś sprawia, że mamy do czynienia z uniwersalną historią, która niby jest ściśle skupiona na raporcie z życia w opcji nielegal, lecz równie dobrze może funkcjonować jako wyzbyte z kontekstu zapiski z czasów młodzieńczego niepokoju, brania na siebie odpowiedzialności i tego momentu w życiu, w którym chęć zaistnienia zaczyna zbliżać się do punktu krytycznego. Czas pokazał, że był to tylko wstęp do jeszcze większych rzeczy (nie będzie grubą przesadą stwierdzenie, że Life After Death jeszcze podniosło poprzeczkę), ale już zawsze rozmowom o Notoriousie będzie towarzyszyć niedokończone zdanie: co by było, gdyby...

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.