Trochę zaskoczył nas aż taki szum wokół Polskiego tanga - wydawało się, że gdzie jak gdzie, ale w polskiej muzyce politycznych, czy częściej - antypolitycznych treści było sporo.
Pamięć jednak potrafi być tak krótka, jak data ważności konkretnych tracków, zwłaszcza tych, w których jechano po konkretnych nazwiskach - kto dzisiaj pamięta Gabriela Janowskiego czy Danutę Hojarską z piosenki Pudelsów? Ale po 1989, kiedy w Polsce upadła komuna, tych, którzy buntowali się w tekstach przeciwko systemowi było wielu. Nie do nas należy rozważanie, czy treści polityczne powinny znajdować się w sztuce, czy przeciwnie - niech będzie to ta dziedzina, która stanie się od nich wolna. Tu skupimy się na najbardziej znanych antysystemowych kawałkach po polsku.
Oczywiście ta dycha to nie wszystko, bo wielu przedstawicieli miał też krajowy hip-hop, ze słynnym Panie prezydencie Hukosa na czele. Celowo wychodzimy poza ten obszar, żebyście mogli przypomnieć sobie - albo poznać po raz pierwszy - głośne polityczne tracki, reprezentujące inne gatunki. Które powstały właśnie po 1989.
Jego Twój ból jest lepszy niż mój to prawdopodobnie najmocniejszy polityczny protest song ostatnich lat. A przy tym utwór, który wywołał jedną z największych awantur w historii polskich mediów; kiedy piosenka dotarła do pierwszego miejsca Listy Przebojów Programu Trzeciego, dyrekcja uznała, że dopuszczono się manipulacji i odwołała notowanie. Efekt? Z pracy najpierw zwolnił się prowadzący Listę Marek Niedźwiecki, dziennikarz Trójki z blisko 40-letnim stażem, a za nim podążyło kilkudziesięciu innych pracowników.
Ale przecież Kazik ma w swoim dorobku szereg mocnych, politycznych statementów, o których pisaliśmy nie tak dawno temu w osobnym tekście. Spośród nich wybieramy Łysy jedzie do Moskwy, bo to potężny cios, wymierzony bez ogródek w konkretną osobę, ówczesnego premiera Józefa Oleksego. A poza tym Oleksy sam po latach odpowiedział Kazikowi na te zarzuty. Jak? I o co chodziło? Przypomnijcie sobie nasz tekst.
Nie jesteśmy zwolennikami estetyki kawałków Grabaża, obojętnie czy chodzi o Pidżamę Porno, czy Strachy Na Lachy, natomiast jednego nie można mu odmówić - facet ma ogromne audytorium słuchaczy, które się nie starzeje. W sensie: część się starzeje, ale cały czas dochodzą młodzi. Oczywiście to jeden z tych artystów, zresztą podobnie jak w przypadku Kazika, którym fanowanie przechodzi z ojca na syna, ale ma też Grabaż pisarskie flow, mieszające gęstą metaforykę z dosadnością. Żyję w kraju nie jest jedynym kawałkiem, w którym Grabowski bierze na ostrze politykę, ale na pewno jednym z szerzej kojarzonych. Jest o podsłuchach, o dewaluacji patriotyzmu, jest wreszcie czytelne nawiązanie do głośnej sprawy sprzed lat - samobójstwa byłej minister Barbary Blidy podczas zatrzymanie i przeszukania jej domu przez funkcjonariuszy ABW o 6 rano. A propos dosadności - refren.
Kawałek, który nie jest wymierzony bezpośrednio w konkretnego polityka czy frakcję (zwłaszcza że piosenka powstała za jednego rządu, ale wypuszczono ją już za innego). I może właśnie dlatego Jest super to numer na tyle uniwersalny, że regularnie przywołuje się go za każdym razem, kiedy Polacy czują masowe rozczarowanie politykami. Czyli... zawsze. Muniek prosto, ironicznie, chociaż to tylko pocisk wystrzelony w próżnię, bez żadnej głębszej diagnozy czy próby znalezienia rozwiązań. Wystarczyło, żeby być hitem o dość dużym zasięgu. A klip to pocztówka z Warszawy połowy lat 90. - zobaczcie, jak to kiedyś wyglądało.
To też nie jest numer, który zapętlamy w kółko. Właściwie to nie włączamy go wcale. Ale Wolność słowa może służyć za podręcznik do WOS-u przy temacie Polska scena polityczna pierwszej połowy 00's. Maciej Maleńczuk zabawił się w kabareciarza i obśmiał najważniejszych polityków w państwie, a wszystko to na melodię dziecięcej piosenki - to gdyby ktoś zarzucił mu infantylność. Odwrotnie niż w przypadku T.Love ten kawałek zdecydowanie nie jest uniwersalny. Z prostego powodu: jeśli dobrze liczymy, to pięciu bohaterów tekstu już nie żyje.
Bardzo świeży protest song - ledwie w połowie maja wybuchła afera w Programie Trzecim Polskiego Radia, a już parę dni później Fisz, przez wiele lat pracownik stacji, nagrał nawiązujący do tego numer. Czyli sytuacja powiedzielibyśmy interwencyjna. Na wiele interwencja się nie przydała, ale Mój kraj znika nie znikł, przede wszystkim jako zapis konkretnego momentu w historii. Następna pozycja na trackliście: Jeszcze będzie przepięknie...
Co poeta miał na myśli? Nie będziemy podsuwać, bo interpretacja jest aż za prosta. Na podobnym patencie swoje kawałki ograli m.in. Eldoka (Nie pytaj o nią), Grzegorz Ciechowski (Nie pytaj o Polskę) czy Maciej Maleńczuk (Czerwone tango). Nieprzypadkowo słowo Polska jest rodzaju żeńskiego.