O czarnych filmach obrazujących brutalną codzienność amerykańskich gett pisaliśmy już nieraz. Nie tylko jednak Afroamerykanie mierzyli się z tematem życia na blokach. Najwyższy czas zajrzeć na polskie, francuskie czy brytyjskie osiedla, a przy okazji odwiedzić też grupkę białych, amerykańskich dzieciaków.
Poniedziałek (1998)
Specyficzne jest to małomiasteczkowe osiedle, na którym żyją bohaterowie filmu Witolda Adamka, jak i specyficzna jest całość tego dzieła. Będąca jednym z najjaskrawszych przykładów rozkochanego w Quentinie Tarantino polskiego kina gangsterskiego drugiej połowy lat 90., historia Dawida i Mańka daleka jest bowiem od statusu arcydzieła, ba, daleka nawet od miana dobrego kina. W którym innym polskim filmie gra jednak tak dziwna czereda odszczepieńców jak w Poniedziałku? Bolec z Kukizem odzyskują długi, które ludzie zaciągnęli u… Tomasza Stańki, AbradAb i Joka ujarani kradną fury, Nagły Atak Spawacza robi - co chyba nikogo nie dziwi - rozpierduchę, a bogini disco polo - Shazza… pracuje w nocnym. I choć film ten ma wiele wad polskiego, 90sowego kina, ociera się nieraz o tandetę i ogólnie sprawia wrażenie niedoprodukowanego, to jednocześnie ma swój niepowtarzalny sznyt, który jeszcze ciekawszy wydaje się być dziś, po latach. Bo choć wciąż czekamy na rodzimy film osiedlowy z prawdziwego zdarzenia, to kiedy widzimy Radoskóra rapującego za stołem w jakiejś podrzędnej spelunie, nie jesteśmy ani zażenowani ani nie parskamy śmiechem jak przy ogromie krajowych filmów mierzących się z jakimkolwiek właściwie młodzieżowym tematem.
365 jours à Clichy-Montfermeil (2005)
Wyreżyserowany przez reprezentanta kolektywu Kourtrajmé, Ladja Ly, 25 minutowy reportaż z podparyskiego blokowiska Clichy-Montfermeil, to jedyny film dokumentalny w tym zestawieniu. Nakręcono go w 2005 roku, w epicentrum zamieszek, które wybuchły we Francji po śmierci dwóch nastolatków ukrywających się przed policją w stacji transformatorowej. Relacja z frontu zdarzeń daje rzadki wgląd za gęste kordony funkcjonariuszy, gdzie żadne media nie miały wstępu. Ikoniczne już obrazy płonących samochodów znajdują tu więc szersze tło społeczne, a sprawcy tych podpaleń ludzką twarz, której żadna telewizja nie starała się nawet przedstawić. I choć autorzy tego dokumentu mieszkali drzwi w drzwi z inicjatorami wszystkich tych zadym, nie próbują oni usprawiedliwiać ich postępowania. I równie bezlitośnie obchodzą się z pogardliwymi politykami, widzącymi jedynie siłowe rozwiązanie problemu, co z niszczącymi głównie mienie swoich sąsiadów, wku****nymi nastolatkami, którym bardziej niż o sprawiedliwość chodzi o rozróbę.
Babylon (1980)
Choć ten kultowy obraz brytyjskiej sceny soundsystemowej w ogromnej części dzieje się pod głośnikiem, nie pod blokiem, to jego tłem wciąż pozostaje szary beton londyńskich osiedli Deptford i Brixton. Pulsująca ciężkim dubowym reggae historia chłopaka o ksywce Blue jak w soczewce skupia rasowe napięcia targające Wielką Brytanią lat 70. i 80. Największym problemem młodego emigranta - pracującego w dzień jako mechanik, a w nocy puszczającego płyty na undergroundowych imprezach - szybko przestaje być konkurująca z jego załogą druga ekipa didżejska. Bieda, brak (legalnych) perspektyw zarobkowych i policyjna opresja zmuszają go do ucieczki poza mury tytułowego Babilonu. A przygrywająca mu w tle - równie surowa jak potężna - ścieżka dźwiękowa skomponowana przez legendarnego Denisa Bovella, to do dzisiaj jeden z naszych ulubionych filmowych soundtracków.
Bande de filles (2014)
W przeważającej większości kinowych osiedlówek głównymi bohaterami są chłopaki, w których tle przewijają się tylko ich dziewczyny i kumpele. Francuska reżyserka Céline Sciamma postanowiła zaburzyć ten układ sił i pokazać, że panienki wychowujące się na blokach mają równie ciężki - jeśli nie cięższy - żywot. Historia nastoletniej Marieme, która ze swojego pozbawionego ciepła, rodzinnego domu postanawia uciec pod równie opiekuńcze jak wymagające skrzydła dziewczyńskiego gangu, została zrealizowana w formie, która łapie idealny balans pomiędzy barwnym, teledyskowym sznytem, a delikatną kobiecą intymnością. I fajnie wreszcie zobaczyć jak śledzona przez kamerę podwórkowa załoga w sklepie szuka butów, nie browarów, a zamiast bujać się do hip-hopowego beatu, robi mini playback show do Diamonds Rihanny.
Kidulthood (2006)
Debiutancki film Menhaja Hooda od podobnych mu, afroamerykańskich obrazów dorastania na blokach różni dokładnie to samo, co grime od amerykańskiego rapu - charakterystyczny brytyjski akcent, dużo bardziej zawiły miks rasowo-kulturowy, surowa energia dyktująca tempo angielskim MC's i - jak się okazuje również - reżyserom. Historia grupy nastolatków z londyńskiego West Endu wiruje wokół 15 letniego Trife’a, na którego barkach - jak kreskówkowy aniołek i diabełek - spoczywa odpowiedzialność za dziewczynę w ciąży i zobowiązania, jakie chce mu powierzyć wujek gangus. I choć Brytyjczycy mają długą kinową tradycję grzebania się w biedzie, przestępczości i wszelkich innych problemach społecznych, to bodajże po raz pierwszy w tym filmie zderzyła się ona z tak współczesnym kontekstem, w którego tle leci Dizzee Rascal, a jak się komuś obije ryj, to trzeba na koniec zrobić mu fotkę.
Kids (1995)
Obejrzałem ten film Kids, zamiast kwestii AIDS zobaczyłem deski w nim - nawijał swego czasu Pan Wankz z Dinala w numerze Jeśli jesteś skejtem, to słuchaj tylko tego. Pod tym wersem mogą się podpisać przynajmniej setki, jeśli nie tysiące 90'sowych nastolatków, którzy debiutancki film Larry’ego Clarka z pobliskiej wypożyczalni kaset brali przynajmniej raz na tydzień. I choć bohaterowie tego - doprawdy wybitnego - dramatu obyczajowego nie żyją na blokowisku - osiedle to przecież nie tylko wielka płyta i bezkresny, betonowy krajobraz, ale pewien stan umysłu; bezczynne wysiadywanie całymi dniami na winklu, podkradanie browarów ze spożywczaka i… czyny wyprzedzające myśli. Z tragicznymi konsekwencjami tych ostatnich mierzyć się muszą tytułowe dzieciaki pośród których pojawiają się między innymi młodziutkie Chloë Sevigny i Rosario Dawson, a także przedwcześnie zmarły, nowojorski skejter Harold Hunter, któremu hołd oddali Jetlagzi - w skicie z debiutanckiej płyty.
Nienawiść / La Haine (1995)
Nie sposób zliczyć wszystkich nawiązań do tego kultowego obrazu, przewijających się przez historię rapu od daty jego premiery. Od czerpiącego pełnymi garściami z jego estetyki teledysku IAM Petit Frère, przez odtworzenie klasycznej didżejskiej sceny w klipie Piha do utworu Schodowa klatka, aż po genialną reinterpretację debiutu Matthieu Kassovitza, o jaką pokusili się chłopaki z A$AP Mobu w etiudzie filmowej zrealizowanej do numerów Money Man i Put That On My Set. Nienawiść dała początek - nierozerwalnie związanemu z hip-hopem - multidyscyplinarnemu kolektywowi Kourtrajmé, zapoczątkowała całą falę francuskiego kina osiedlowego pokroju Ma 6-T va crack-er czy Comme un aimant i stanowi jeden z fundamentów naszej rodzimej, ulicznej szkoły rapu. Każda sekunda wchodząca w skład tych równych 24 godzin z życia Vinza, Saïd a i Huberta to już dzisiaj klasyka kina, a film ten, jak rzadko który obraz życia w getcie, jest nie tylko fajnym pomysłem na wieczorny seans, ale jest również… arcydziełem. I jeśli nie wiesz o co chodzi, to weź się k***a dowiedz.