Alaska, strefa zbrodni. Widzieliśmy już pierwszy odcinek nowego „Detektywa”

Zobacz również:W dobie social mediów nikt nie potrzebuje „Plotkary” (RECENZJA)
detektyw.jpg
fot. HBO Max

Czwarty sezon Detektywa przypada na dziesiątą rocznicę premiery sezonu pierwszego, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się znamienne. Mija nie tylko dekada od powstania jednego z flagowych tytułów HBO, ale kultury streamingu jako takiej.

Przeżyjmy to jeszcze raz. Jest rok 2014. HBO zapowiada premierę nowego serialu Detektyw. Jego twórcą jest Nic Pizzolatto, wtedy nieznany jeszcze nikomu w Polsce autor powieści kryminalnych, który wkrótce stanie się jednym z najgłośniejszych nazwisk współczesnej telewizji. Bohaterowie pierwszego sezonu to para detektywów, która wraca do sprawy rytualnego morderstwa sprzed blisko dwóch dekad; zresztą cała akcja rozgrywa się na dwóch zmiksowanych ze sobą planach czasowych – współczesnym i retrospekcjach odsyłających do lat 90. Marty Hart i Rust Cohle, grani kolejno przez Woody’ego Harrelsona i Matthew McConaugheya, różnią się jak ogień i woda. Pierwszy jest tym względnie opanowanym gliniarzem, ma nerwy ze stali, drugi okazuje się w gorącej wodzie kąpany.

Wyjątkowość pierwszego Detektywa polegała nie tylko na tym rozdwojeniu narracji, ale również na tym, że jego akcja osadzona została na amerykańskim Południu, pośród mrocznych krajobrazów Luizjany. Być może to znamienne, że w tym samym czasie – po dekadzie emisji – z anteny schodziła seria CSI, gdzie kryminalne zagadki toczyły się w głównych ośrodkach miejskich USA: Las Vegas, Miami i Nowym Jorku. Detektyw upomniał się o peryferia, które są żywym symbolem obrazu amerykańskich miast i miasteczek. Wybrany na reżysera Cary Joji Fukunaga miał spędzić ponoć kilka miesięcy z detektywem z wydziału zabójstw w Luizjanie, by móc lepiej zrozumieć swoich bohaterów. Nawiasem mówiąc, pierwszy sezon pierwotnie miał powstać w Arkansas, ale produkcję skusił program zachęt podatkowych, przysługujący ekipom filmowym pracującym w tym stanie. Do Arkansas twórcy trafili dopiero w trzecim sezonie, miał być to – na poziomie dosłownym i symbolicznym – powrót do korzeni serii.

Kurs zmienił drugi – najgorzej oceniany na tle pozostałych – sezon, który przeniósł akcję serialu z lasów i bagien w scenerię miejską, na przedmieścia Los Angeles. Tym niemniej, antologia napisana przez Pizzolatto została okrzyknięta wydarzeniem bez precedensu, z miejsca stała się dziełem kultowym, co widać najlepiej z perspektywy czasu. Pół roku przed pierwszym sezonem flagowego tytułu HBO, Netflix wypuścił w świat House of Cards, który uznaje się dzisiaj za pierwszą produkcję ery streamingu. Detektyw stał się częścią serialowej rewolucji.

Detektyw przeszedł pełną zwrotów ewolucję, niektóre motywy uległy zmianie, każdy sezon różni się przecież pod względem narracji i tonacji, ale są też elementy stałe: przed kryminalną zagadkę zawsze wysuwa się studium obsesji bohaterów. Jednocześnie najnowszy, czwarty sezon, jest kolejnym punktem na mapie zmarginalizowanej Ameryki. Jego akcja rozgrywa się w Ennis, fikcyjnym górniczym miasteczku na Alasce, w którym ginie grupa naukowców z arktycznej stacji badawczej. Tydzień wcześniej kontaktowali się z miastem. Zaopatrzeniowiec zastał stację pustą, a na ziemi znalazł odcięty język. Tajemnicę zaginięcia bada Liv Danvers, grana przez Jodie Foster szefowa miejscowej policji.

Trudno po pierwszym odcinku wyrokować, w jakim kierunku pójdzie intryga, ale twórcy od samego początku podrzucają tropy widzowi, rozsiewają domysły i sugestie. Epizod pierwszy to klasyczna scenariuszowa ekspozycja – pojawiające się co chwila postaci pierwszo-, drugo- i trzecioplanowe zostają wprowadzone jak pionki na szachownicy, między kolejnymi scenami wyłaniają się ich wzajemne relacje, ale też zależności, które rządzą lokalną społecznością. Gdzieś między wierszami pojawia się konflikt, do jakiego dochodzi w miasteczku w sprawie kopalni, której – postulowana przez aktywistów klimatycznych – likwidacja, oznacza redukcję zatrudnienia i zamknięcie szkół. Panorama społeczna, do tego sam wątek śledztwa i pojawiający się w tle temat warunków życia rdzennych mieszkańców Alaski, nakładają się na jednostkowe doświadczenia i jednostkowe traumy, co jest silnie wpisane w genotyp Detektywa. A jednak dochodzi tu do znaczącego przesunięcia.

To pierwszy raz, kiedy w centrum opowieści znajduje się bohaterka. Premierze pierwszego sezonu serialu towarzyszyła szeroka dyskusja o osadzeniu akcji w brutalnie męskim świecie. Kobiety zawsze były w Detektywie jedynie ofiarami, albo odbiciem i wynikiem projekcji bohaterów, przez których oczy widzowie spoglądają na rzeczywistość dookoła. Sezon czwarty niesie zmianę nie tylko ze względu na casting Jodie Foster, która jakiś czas temu zniknęła z hollywoodzkiej ekstraklasy, poświęcając się – z różnym skutkiem – reżyserii, ale jest równie silnie związany z faktem, że na stanowisku reżysera i scenarzysty zastąpiła Issa López. Dwóch detektywów zastępują tym samym dwie detektywki, które muszą połączyć siły. Nie wiemy na razie, dokąd zaprowadzi je ta podróż, ale zapowiada się obiecująco.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Mateusz Demski – dziennikarz, krytyk, bywalec festiwali filmowych. Pisze dużo o kinie na papierze i w sieci, m.in. dla „Przekroju”, „Przeglądu”, „Czasu Kultury” i NOIZZ.pl. Ma na koncie masę wywiadów, w tym z Bong Joon-ho, Kristen Stewart, Gasparem Noé i swoją babcią.