Nie mógłby jeszcze pójść na wybory ani legalnie kupić alkoholu, ale już napędza dorosłą reprezentację Hiszpanii. Ansu Fati stał się najmłodszym zdobywcą bramki w jej historii. Ma dopiero 17 lat, a nie widać w nim żadnego strachu. Łamie bariery i zdążył pokazać światu, że jest największym talentem Barcelony od dawna.
87. sekunda meczu Ligi Narodów z Ukrainą (4:0). Nastolatek odważnie na pełnej szybkości wbiega w pole karne, sprytnie przekłada piłkę piętką i zostaje powalony na ziemię. Nie ma wątpliwości – rzut karny. I to najszybciej podyktowany w dziejach reprezentacji Hiszpanii. Spotkanie ledwo się zaczęło, ale Ansu Fati nie zamierzał czekać, od razu rozkręcił zawody, a jeszcze chwilę wcześniej ośmieszył przeciwnika siatką.
Pierwsza połowa w jego wykonaniu była spektakularna. Takie rzeczy nie dzieją się zbyt często, a już tym bardziej kiedy masz 17 lat. Kręcił obrońcami, jakby to była najprostsza rzecz świata. Po przerwie nieco spuścił z tonu, co jest nagminne w przypadku nastolatków. Największym problemem tego wieku jest utrzymanie regularności. Ale do przerwy Fati zdążył zdobyć piękną, premierową bramkę dla drużyny narodowej, stając się jej najmłodszym strzelcem w dziejach. W swoim stylu zszedł do środka i zakręcił piłkę, a akurat w tym ma dużą łatwość. 17 lat i 311 dni przeszło do historii hiszpańskiej federacji.
Ansu stał się dzieciakiem wszelkich możliwych rekordów. Zmienia zasady gry. Chłopcy w jego wieku zazwyczaj grają w FIFĘ i wyobrażają sobie takie rzeczy, a on jako 17-latek jest najmłodszym strzelcem w historii reprezentacji, w historii Ligi Mistrzów oraz Barcelony w lidze hiszpańskiej. Łamie wszelkie bariery, dlatego nic dziwnego, że na Camp Nou chcą na niego chuchać i dmuchać. Wejście do pierwszej drużyny na stałe oznacza, że jego klauzula wzrasta do 400 milionów euro, a kontrakt przedłuża się z automatu do 2024 roku.
Przed Ronaldem Koemanem wymagające zadanie, aby odpowiednio rozdystrybuować minuty dla niego w przyszłym sezonie, mając jeszcze w odwodzie Dembele, Griezmanna, Pedriego czy Trincao. „To zaszczyt pracować z Luisem Enrique. Wszyscy przyjęli mnie z otwartymi rękoma. Teraz muszę jeszcze przekonać Koemana. Będą pracować pokornie, a wszystko inne przyjdzie” – zapowiada nastolatek.
Dla skromnej rodziny pochodzącej z Gwinei Bissau kariera Fatiego to jak dar z niebios. Przypłynęła do Hiszpanii łodzią, kiedy Ansu miał sześć lat, dopiero wtedy poznał lepiej ojca, który latami szukał lepszego życia w Europie. Zagwarantował mu je Juan Manuel Sánchez Gordillo, czyli burmistrz Marinaledy. To andaluzyjskie miasteczko, w którym podjęto próbę wprowadzenia komunizmu. Na przykład każdy mieszkaniec ma prawo do pracy w spółdzielni za 1128 euro miesięcznie. Znajdziemy tam sporo wizerunków Che Guevary, a idealistyczny zarządca miasta reklamuje je jako „komunistyczny raj” albo „utopię prowadzącą do pokoju”. Kiedy Bori Fati usłyszał, że rolnicza gmina oferuje pomoc imigrantom, nie zastanawiał się długo. Dostał pracę jako kierowca śmieciarki, dach nad głową oraz wyżywienie. Marinaledę zamieszkuje 2700 mieszkańców i była ona początkiem hiszpańskiej drogi rodziny Fatich. Co najlepsze – Ansu do dziś utrzymuje z burmistrzem Sanchezem Gordillo bliskie relacje.
Aż trudno uwierzyć, jak fenomenalnie i bez kompleksów wszedł do reprezentacji. Przecież kiedy Sergio Ramos debiutował w niej, Ansu miał dopiero dwa lata. Teraz wywalczył jedenastkę, którą kapitan wykorzystał. Jeszcze w juniorach Sevilli jako dzieciak Fati mocno inspirował się Jesusem Navasem. Zawsze prosił rodziców o identyczne buty w tych samych kolorach co jego idol. Rzecz jasna, w najtańszej możliwej wersji. Pewnie nie wyobrażał sobie wtedy, że spotkają się jeszcze razem w tej samej ekipie. To dwóch weteranów czuwa nad rozwojem nowej generacji hiszpańskich talentów na czele z Fatim, Reguilonem, Erikiem Garcią, Danim Olmo czy Rodrim.
Najważniejszym punktem będzie zadbanie o głowę Ansu, aby nie odleciał w tak młodym wieku. Chociaż kiedy strzelał w lidze hiszpańskiej, miał 16 lat i 304 dni. Jego ojciec Bori sam marzył o karierze piłkarza, nawet próbował swoich sił w niższych ligach w Portugalii. Teraz korzysta z kariery syna – odbiera mnóstwo telefonów i chętnie wypowiada się w mediach. Lubi ten blichtr, do tego stopnia, że Barcelona poprosiła go o większą wstrzemięźliwość i zaprzestanie takiej działalności. Jak syn miał nie odlatywać, skoro ojciec latał z głową w chmurach. Kiedy Ansu trafił dla reprezentacji, Bori wywiadu udzielał już w przerwie. Emocje wzięły górę. „Jak świętowałem? Wrzeszczałem z radości i wskoczyłem do basenu jak Gaspart. Ansu wie, że musi być pokorny i szanować ludzi. Dziękuję Bogu za jego matkę, która go tego wszystkiego nauczyła” – zachwycał się senior.
Patrząc na karierę tego nastolatka, widać, że żyje w surrealistycznym świecie. To wszystko dzieje się za szybko, aż trudno w to uwierzyć. W grudniu 2015 roku podczas derbów z Espanyolem doznał poważnej kontuzji. Złamano mu kość strzałkową i piszczelową. Do ośrodka treningowego Gampera musiała przyjeżdżać karetka. Dochodził do siebie przez cały sezon, a jednak wrócił na niesamowity poziom. Nawet nie powąchał murawy w rezerwach Blaugrany, ale od razu Ernesto Valverde dał mu szansę w pierwszej ekipie.
„W takim wieku łatwo o to, aby uderzyło Ci do głowy, ale Ansu Fati jest na tyle dojrzały, aby wiedzieć jaką ścieżką podążyć i co jest najlepsze, aby osiągnąć sukces. Jest bardzo spokojny i pokorny. Wiemy, do czego jest zdolny, ale nie pamiętam chłopca w jego wieku, który wykonuje takie ruchy zaraz po rozpoczęciu meczu. Musimy zrozumieć, że w przyszłości będą zdarzały mu się słabe spotkania. Ale to, co jest naprawdę nienormalne, to że w takim wieku gra z taką pewnością siebie” – analizował selekcjoner Luis Enrique.
Jego trenerów z juniorów Barcelony, Marc Serra, wspomina, że już w La Masii miewał spore problemy z regularnością. To jednak nadal dzieciak mający dużą chęć odegrania się po niepowodzeniach. Było takie spotkanie lata temu, gdy Ansu wyszedł na murawę totalnie rozkojarzony. Był niewidoczny i zagrał najgorzej, jak tylko pamięta. Wtedy w drodze do domu wysłał wiadomość na Whatsappie do Serry: „Trenerze, jestem już w AVE. Przepraszam za to, jaki mecz rozegrałem. To się już nigdy nie powtórzy”. Po tym jego drużyna nie przegrała ani razu do końca sezonu.
Podobnie było swego czasu, kiedy podszedł lekceważąco do rzutu karnego. Wykonał go bardzo źle, prawie bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Wtedy usłyszał od Serry, że jeśli to się powtórzy, zostanie odesłany do Sevilli, gdzie dostrzeżono jego talent. W odpowiedzi następne spotkanie zakończył z ośmioma bramkami. Ansu Fati bywa nieregularny, ale kiedy już się rozkręca, daje światu namiastkę geniuszu. Bo to nienormalne, jak bezczelnie i jak odważnie wszedł do dorosłej piłki. Gdziekolwiek nie zagrał, tam został rekordzistą. Najmłodszym, który zapisywał się w annałach.
„Kiedy tworzę listę powołanych, nie patrzę w metrykę. Nie obchodzi mnie, czy ktoś ma 35, czy 17 lat. Ansu ma przed sobą wiele złych meczów, ale to też jest częścią rozwoju piłkarza. Bardziej urzeka mnie ten szalony poziom jego pewności siebie” – przyznaje Luis Enrique. Na rozwój tego dzieciaka trzeba patrzeć bardzo uważnie. Nie dziwi, że już rok temu Leo Messi pobłogosławił go, przewidując mu wielką karierę. On w międzyczasie rozstał się z jego bratem Rodrigo, który odpowiadał za interesy Fatiego. Wybrał współpracę z Jorgem Mendesem, mając w głowie, że pisane mu są tylko największe kontrakty. Przekonamy się, na ile głowa pójdzie w parze z umiejętnościami. Na razie wiemy, że takiego 17-letniego fenomenu jak Ansu jeszcze na hiszpańskiej ziemi nie było.