Dean Smith się denerwuje, a społeczność Fantasy Premier League wyciąga popcorn i dobrze się bawi. Menedżer Aston Villi starał się chronić tajemnicy o kontuzji Jacka Grealisha jak oka w głowie, a tymczasem twitterowy szpieg trafił na właściwy trop.
Oficjalnie dowiedzieliśmy się o tym we wczesne niedzielne popołudnie, jednak ci z ponad 8 mln graczy popularnego FPL, którzy wnikliwie śledzą aktywność twitterowej społeczności tej gry, wiedzieli już w piątek – Jack Grealish z powodu kontuzji nie zagrał w meczu z Leicester City. Jego status na sobotni mecz z Leeds jest niepewny, zawodnik przejdzie badania i w najlepszym wypadku będzie gotowy na Sheffield United 3 marca.
Po meczu menedżer Dean Smith grzmiał, bo wiedział, że informacja, którą próbował ukryć aż do ogłoszenia składów ujrzała światło dzienne. – Dowiedziałem się, że plotki, że Jack nie zagra pojawiły się w mediach społecznościowych. Jeśli takie informacje wychodzą z naszego treningu, to dowiem się, od kogo one wychodzą i upomnę tę osobę. Nie byłbym z tego zadowolony i dojdę do sedna – mówił Anglik. Jego zdaniem taka wiedza faworyzowała Lisy, które swoją drogą wygrały 2:1, a ich menedżer Brendan Rodgers stwierdził, że plotki o Grealishu faktycznie usłyszał jeszcze dzień wcześniej.
SZPIEG Z TWITTERA
Za całe zamieszanie odpowiedzialny jest kilku fanatyków FPL z Twittera. Przed deadlinem minionej kolejki, który wypadał w piątek o 19:30, jeden z aktywnych graczy, który w przeszłości m.in. trafnie przewidywał składy (głównie specjalizuje się w Leicester City) napisał, że z obozu niedzielnego rywala Lisów, Aston Villi właśnie, usłyszał, że Jack Grealish doznał poważnego urazu na treningu i może czekać go długa przerwa. Wśród niektórych graczy na ostatniej prostej przed zablokowaniem składów zrobiło się niepewnie. Część na pewno na podstawie tych informacji sprzedała rozgrywającego The Villans.
Gdy klamki w składach zapadły, temat podłapał profil FPL Insider. Prowadzony od niedawna profil pozwala obserwującym na przesyłanie linków do drużyn w tej grze, które prowadzą ludzie bezpośrednio związani z Premier League – piłkarze wszystkich 20 klubów, członkowie sztabów czy inni pracownicy. Tuż po deadlinie zmian w danej kolejce (90 minut przed rozpoczęciem pierwszego spotkania danej serii gier) publikuje informacje o tym, jakie ruchy wykonali ci gracze, a obserwujący próbują na tej podstawie wyciągnąć wnioski albo dorobić teorię.
Dzięki temu wiemy m.in., że zawiedziony może być Conor Coventry, głęboki rezerwowy West Hamu, który sprzedał przed meczem z Tottenhamem Michaila Antonio, swojego kumpla z drużyny.
Liam Cooper sprzedał z kolei Ezgjana Alioskiego, kolegę z Leeds, po czym okazało się, że Macedończyk po 17 meczach z rzędu w wyjściowym składzie nagle wylądował na ławce przeciwko Wolves. Parę tygodni temu Andy Robertson sprzedał Sadio Mane i faktycznie w następnym meczu Liverpoolu Senegalczyk siedział na ławce. Przed minioną kolejką nosa, choć pewnie popartego możliwością wnikliwej analizy na własne oczy, mieli trener przygotowania fizycznego Leicester City Mitch Willis i Thomas Tacker, skaut tego klubu. Obaj kupili przed meczem z Aston Villą Harveya Barnesa, który zdobył 13 punktów. Na tej podstawie udaje się też znaleźć prywatne ligi danych klubów. Ot, lekkie szpiegostwo.
GAME OVER
W piątek jednak Insider zbił ruch na tym, że dowiedzieliśmy się, iż zawodnicy The Villans Matt Targett i Neil Taylor, wypożyczony aktualnie z tego klubu do Swansea Conor Hourihane oraz fizjoterapeuta i analityk AV sprzedali Grealisha. Plotki zaczęły mieć coraz mocniejsze podłoże.
W niedzielę mieliśmy już pełne potwierdzenie i Smith faktycznie wyciągnął konsekwencje. W poniedziałek wieczorem okazało się, że menedżer zabronił w klubie grania w Fantasy Premier League. Trudno powiedzieć, czy dotarł do sedna, bo wśród potencjalnych podejrzanych było... kilkadziesiąt osób, które były świadkami treningu, ale menedżer Villi stwierdził, że to koniec zabawy w FPL.
– Kilku młodszych chłopaków gra w FPL i powiedziano im, by przestali z uwagi na wyniesienie w ten sposób wewnętrznych informacji – mówił klubowe źródło z Villa Park w relacji „The Times”. Ponoć w innych klubach Premier League zawodnikom sugeruje się, by nie kupowali do FPL swoich kolegów z zespołu, ale Aston Villa poszło o krok dalej.
Zapaleni gracze mogą się czuć zawiedzeni, bo tak naprawdę te wszystkie informacje są publiczne, jednak kiedy idzie o dobro klubu, czyli w tym wypadku pracodawcy, to trzeba zaakceptować nakaz. A cała historia pokazuje, że Fantasy Premier League potrafi być rozrywką frustrującą nie tylko dla milionów graczy po każdym weekendzie z ligą angielską, ale również aktorów tego spektaklu.