Z pewnością ich stać, to tylko kokieteria. I choć Karl-Heinz Rummenigge, boss Bayernu Monachium, powiedział, że bawarski gigant nie może sobie pozwolić na płacenie takich sum, jakie zarabia Leo Messi, wcale nie chodzi o pieniądze, ale o zasady.
W szaleństwie, które ogarnia świat piłki w ostatnich dwóch dekadach, przy rosnących cenach piłkarzy i ich zarobkach, Bayern zdaje się być niewzruszony. Szefowie bawarskiego giganta od lat stoją na straży zdrowego rozsądku, co w pewnym momencie doprowadziło nawet do głośnego wywiadu Roberta Lewandowskiego na łamach „Der Spiegel”, gdzie Polak wyraźnie dał do zrozumienia, że do odnoszenia sukcesów w Europie potrzebny jest mocniejszy skład.
NIEWZRUSZONY KOLOS
Upłynęło trochę czasu zanim Bayern sięgnął po triumf w Lidze Mistrzów, ale polityka transferowa nie zmieniła się radykalnie. Zdanie wypowiedziane przez Rummenigge jest niemal sztandarem monachijczyków. Niech świat szaleje, my w tym nie bierzemy udziału, nie ekscytujemy się zbytnio. Jakby tego było mało, szef mistrzów Niemiec stwierdził, że jest mu szkoda, iż Messi opuszcza Barcelonę ze względu na zbudowaną tam legendę.
Bayern miałby oczywiście zdecydowanie większe szanse na pozyskanie Messiego, gdyby w Monachium wciąż pracował Pep Guardiola. Pisaliśmy na newonce.sport o zażyłych relacjach Katalończyka z argentyńską gwiazdą TUTAJ i TUTAJ. Z kolei Michał Trela tłumaczył, jak Bayern dokonywał odmłodzenia z myślą o tym, by w 2023 roku wygrać Ligę Mistrzów na własnym stadionie. Udało się to zrobić dużo wcześniej. Drużyna, która jak walec przeszła przez zakończoną edycję Champions League nie potrzebuje radykalnych wzmocnień, raczej kosmetyki i odpowiedniej stabilizacji. Obrona Pucharu Europy będzie oczywiście bardzo trudna, jednak w Bayernie nie zamierzają stosować zasady „cel uświęca środki” i koniecznie stawać w szranki z najmożniejszymi klubowego futbolu, z Manchesterem City, PSG i Juventusem na czele, by pozyskać geniusza.
Powód, dość logiczny, dla którego Bayern nie potrzebuje desperacko bić się o Messiego jest co najmniej jeden: sukces. Manchester City z Guardiolą za sterami nie potrafi wejść do półfinału LM, PSG było bardzo blisko zdobycia najważniejszego pucharu w klubowej piłce, ale nie dało rady właśnie Bayernowi. Kiedy jesteś o włos od czegoś wielkiego, musisz cały czas szukać nowych rozwiązań. Bawarczycy nie muszą.
Ten konserwatyzm nie daje im oczywiście gwarancji podboju Europy co roku, natomiast z pewnością są konsekwentni, co w dzisiejszej piłce należy docenić. Bayern to bogaty, stabilny klub, amerykański Forbes pisał o tym, że wahania wartości tego znakomicie prosperującego przedsiębiorstwa wahają się z roku na rok około 1%. Nic dziwnego, że na takim kolosie niewiele robi wrażenie.
CZAS WSKOCZYĆ NA PODIUM FINANSOWE
Kiedy w czerwcu tego roku opublikowano raport Deloitte’a dotyczący pieniędzy zarabianych przez największe europejskie kluby, w tej „Money League” Bayern był na czwartym miejscu, jako jedyny niemiecki klub w pierwszej dziesiątce. Uznano to za dobry wynik, choć przypuszczać należy, że w 2021 ich pozycja się zmieni, na wyższą rzecz jasna. Nawet tutaj Bawarczycy są ustabilizowani, bo to było czwarte z rzędu notowanie rankingu, w którym znaleźli się dokładnie oczko za podium. Dali się wyprzedzić Manchesterowi United, Realowi Madryt i, o ironio, Barcelonie. Przychody gigantów europejskiej piłki klubowej to kwoty rzędu kilkuset milionów euro. Barca, choć sportowo przegrała rywalizację z Realem, przeskoczyła go finansowo. 660 mln euro przychodu Bayernu za ubiegły rok to efekt wczesnego pożegnania się z Ligą Mistrzów.
Oczywiście Rummenigge może mówić z pozycji człowieka usatysfakcjonowanego, nasyconego zwycięstwem, na dodatek takiego, którego klub dość wydatnie przyczynił się do największego ruchu tektonicznego na piłkarskiej mapie Europy w tym stuleciu, bo przecież po porażce z Bayernem 2:8 w Barcelonie nastąpił prawdziwy wstrząs.
– Nie możemy tyle płacić, to nie jest część naszej filozofii i polityki – mówi Rummenigge na łamach Tuttosport. Zarobki Argentyńczyka są gigantyczne. Messi, wliczając pensję plus bonusy i reklamy, dostaje około stu milionów euro rocznie. Sześciokrotny zdobywca Złotej Piłki szuka teraz nowego wyzwania, a może to po prostu ruch, który ma być sygnałem alarmowym i pobudką dla zarządu? Luis Figo twierdzi, że Messi zagra w kolejnym sezonie na Camp Nou. Świat wstrzymuje oddech i odświeża ekrany.