Pokazuje się z plecakiem wartym tyle, co nowy Volkswagen Golf. Ma dwójkę dzieci ze starszą o osiem lat amerykańską piosenkarką. Córce dał na imię Rio Stella. Jego menedżerem był David Beckham. Nowa gwiazda Bundesligi wniesie do niej rzadko widywaną w Niemczech otoczkę.
„Co za gówniany tatuaż. Jestem Leroy Sane i jestem zakochany w sobie” - skomentował Raheem Sterling, gdy zobaczył, co jego kumpel z Manchesteru City kazał sobie wytatuować na całych plecach. Samego siebie, cieszącego się z gola w meczu z AS Monaco (5:3). Wpis wkrótce zniknął z instagramowego konta Anglika, ale że w internecie nic nie ginie, pozostał dowodem, że nawet w świecie piłkarskich milionerów niektóre zachowania niemieckiego skrzydłowego postrzegane są jako przesada. Na Wyspach nowy gracz Bayernu Monachium i tak miał pod tym względem spokój. W Niemczech już kilka razy huczało po jego pokazach ekstrawagancji. A to wystąpił publicznie w plecaku Louis Vuitton za osiemnaście tysięcy euro. A to pierwszy samochód, jaki kupił tuż po zrobieniu prawa jazdy, był wartym 150 tysięcy euro Mercedesem, którym krótko potem staranował Opla Corsę. A to rozbił na autostradzie Audi R8. Ma dwójkę nieślubnych dzieci ze starszą o osiem lat amerykańską piosenkarką. Jedną z córek nazwał Rio Stella, zamiast jakoś bardziej tradycyjnie. Odmówił wyjazdu na Puchar Konfederacji, bo wolał wtedy wyprostować sobie przegrodę nosową.
SUROWY RECENZENT KROOS
Rzeczy, do których w Premier League są przyzwyczajeni, w Niemczech były szeroko dyskutowane. Zwłaszcza że nieufne spojrzenie na Sane podsycali czasem sami piłkarze. Jego naczelnym recenzentem w barwach narodowych został Toni Kroos. Raz pomocnik Realu Madryt stwierdził, że Sane to taki typ, u którego na podstawie mowy ciała ciągle ma się wrażenie, że jest mu obojętne, czy wygra, czy przegra. Innym razem ocenił, że Sane ma absolutnie wszystko, by wejść na światowy poziom, ale wymaga ciągłego przypominania, że powinien to zrobić. W świecie ułożonych, dbających o wizerunek i społecznie wrażliwych niemieckich piłkarzy z jego pokolenia, nowy nabytek Bayernu Monachium zdecydowanie się wyróżnia. I kłuje w oczy.
ODROBINA SZALEŃSTWA
Mistrzowie Niemiec tego jednak potrzebują. To klub od dekad starający się balansować pomiędzy bawarskością a globalnością. Między twardym stąpaniem po ziemi a pokazywaniem bogactwa. W ostatnich latach udało mu się skompletować grono nienagannych profesjonalistów, podporządkowujących całe życie temu, co dzieje się na boisku, świadomych własnej wartości, lecz w gruncie rzeczy skromnych. Ludzi w typie Roberta Lewandowskiego, Manuela Neuera, ale też z młodszego pokolenia Joshui Kimmicha i Leona Goretzki. Bayern dostarczał jednak zawsze nie tylko sportowych nagłówków. W ostatnich latach trochę tego brakowało. Lifestylowe magazyny i designerskie okulary Jerome'a Boatenga to już wyeksploatowany temat. Pozyskanie Sane to nie tylko zakup dobrego skrzydłowego, który będzie poważnym rywalem dla Kingsleya Comana albo ewentualnie Serge'a Gnabry'ego. To zakup twarzy nowego pokolenia w niemieckiej piłce. Zawodnika, który na pewno zostanie idolem młodych kibiców, którego koszulki na pewno będą się świetnie sprzedawać i który na pewno będzie wykorzystywany w licznych kampaniach marketingowych. Thomas Mueller jest fajny, ale trafia do innego typu odbiorców. Nastolatkowie biegający po niemieckich boiskach raczej będą woleli być jak Sane.
SYMBOL NOWEGO GRACZA
Odkąd pięć lat temu w barwach Schalke zrobił furorę na Santiago Bernabeu, Sane wywołał wokół siebie szaleństwo. Grał zupełnie inaczej niż nawet ci dobrze wyszkoleni piłkarze. Nie przypominał Niemca, lecz Brazylijczyka. Jego falujące w dryblingu długie włosy rodziły skojarzenia z Ronaldinho, który był zresztą jego idolem. Rozwój wychowanka klubu z Gelsenkirchen nastąpił błyskawicznie. W 2012 roku był jeszcze rezerwowym w drużynie U-17 Schalke prowadzonej przez Tomasza Wałdocha. Trzy lata później miał za sobą debiut w reprezentacji Niemiec. Pozostawienie go w domu przez Joachima Loewa na mundialu 2018 roku szybko urosło w niemieckiej piłce do rangi symbolu. Pokazało, że tamtejszy futbol wystawia poza nawias to, co nie pasuje do systemu, wyłamuje się schematom, zachowuje się inaczej niż wszyscy. Klęska w Rosji zadziałała na korzyść skrzydłowego. Nagle Sane został wzorem zawodnika, jakiego Niemcy chcieli zacząć wychowywać. Odważnych, efektownych, pozytywnie bezczelnych. Dla Bayernu pozyskanie go to więc jak dodanie do dobrej potrawy pikantnej przyprawy.
SYN MULTIMEDALISTKI
Odbieganie od schematów to coś, czego niemiecki futbol nie nauczył Sane. Raczej coś, czego zdołał w nim nie zabić. - To nie jest tak, że my go w Schalke jakoś wielce stworzyliśmy – mówił mi kiedyś Wałdoch. - My jesteśmy też od tego, żeby nie przeszkadzać. Oczywiście, przekazujemy pewne wartości, główne założenia, ale trener jest też od tego, by zawodnika nie stłamsić, nie przeszkadzać mu w rozwoju naturalnego talentu, dbać, by nie skręcił z dobrej drogi – opowiadał. W przypadku Sane nie ma zgody, czy jego predyspozycje to bardziej kwestia genów, czy wychowania. Ale prawdopodobnie jednego i drugiego. Jego matka Regina Weber 32 razy (!) była mistrzynią Niemiec w gimnastyce sportowej. Na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles w 1984 roku zdobyła jedyny dla tego kraju medal (brązowy) w tej dyscyplinie. Całej tej historii nie byłoby też jednak, gdyby jego ojciec Souleyman nie musiał odbyć obowiązkowej służby wojskowej we francuskiej bazie w Donaueschingen w Schwarzwaldzie.
„NIE WYTRZYMAM TAM”
Souleyman Sane miał cztery lata, gdy w 1965 roku jako członek dziewięcioosobowej rodziny wyemigrował z Dakaru do Tuluzy. We Francji cała rodzina miała mieć znacznie lepsze perspektywy. Wkrótce jego ojciec otrzymał posadę w ambasadzie Senegalu i cała rodzina przeprowadziła się do Paryża. Souleyman starał się tam zrobić karierę piłkarską. Krótko po tym, gdy podpisał pierwszy kontrakt w trzeciej lidze, przyszło powołanie do wojska. Donaueschingen, gdzie stacjonowały francuskie wojska. „Gdy dowiedziałem się, że w zimie jest tam minus dziesięć stopni, powiedziałem: pocałujcie mnie w d... Nie wytrzymam tam” - wspominał w „11Freunde”. Ale nie tak łatwo powiedzieć armii: pocałujcie mnie w d... Więc pojechał do obcego kraju i został w nim na całe życie.
WIZYTA PLATINIEGO
W gierkach w koszarach ojciec gracza Bayernu radził sobie na tyle dobrze, że zaprowadzono go na trening miejscowego FV Donaueschingen. Biegający 10,7 na setkę zawodnik robił furorę w lokalnych ligach. Miejscowi znaleźli sponsora, by zatrzymać Senegalczyka także po odbyciu przez niego służby. O rewelacyjnym napastniku grającym gdzieś w górach dowiedział się II-ligowy SC Freiburg i ściągnął go do siebie. A stamtąd Sane trafił do Norymbergi, która nie tylko grała w Bundeslidze, ale nawet w europejskich pucharach. Do tego miasta przyjeżdżał sam Michel Platini, by namawiać go do gry dla Francji. Sane wybrał jednak kraj, z którego pochodził. Choć zachował obywatelstwo francuskie i przekazał je wszystkim dzieciom, łącznie z Leroyem, wybrał mieszkanie w Wattenscheid. Prawdopodobnie po wsze czasy pozostanie najlepszym strzelcem w historii występów tego klubu w Bundeslidze. Z okazji jubileuszu istnienia klubu, wybrano go zawodnikiem stulecia.
SZEŚCIOPAK DZIEWIĘCIOLATKA
Ci, którzy pamiętają szybkość Souleymana, mówią, że Leroy odziedziczył ją po ojcu. Ci, którzy widzieli w akcji jego matkę, zwracają uwagę na jego kocią zwinność. A ci, którzy trenowali go jako dziecko w SG Wattenscheid, podkreślają, że to może być kwestia wychowania w sportowym duchu. Jego pierwsi trenerzy wspominają, że już jako dziewięciolatek miał na brzuchu sześciopak i wyraźnie zarysowane mięśnie pleców, o czym u jego rówieśników nie mogło być mowy. Jego talent błyskawicznie wychwycono w Schalke i jeszcze przed dziewiątymi urodzinami ściągnięto go do ich akademii. Krótko grał w Bayerze Leverkusen. By go zatrzymać, klub proponował matce posadę trenerki, a ojcu skauta. Wrócił jednak do Gelsenkirchen, gdzie najważniejszy wpływ na niego miał Norbert Elgert, słynny tamtejszy wychowawca młodzieży. W autobiografii wspominał, że musiał z Sane odbywać wiele rozmów wychowawczych. - Albo będziesz piosenkarzem, albo modelem, albo piłkarzem. Musisz wybrać jedno – opowiadał.
MOŻE JESZCZE WIĘCEJ
Choć Sane ma 24 lata i siedem trofeów na koncie, wciąż można odnieść wrażenie, że jeszcze nie pokazał pełni potencjału, który wszyscy w nim widzą. W Schalke niby był objawieniem, ale wyjechał z Bundesligi, nie rozegrawszy w niej nawet pięćdziesięciu meczów. Trudno więc powiedzieć, by kiedykolwiek został jej prawdziwą gwiazdą. W Anglii wybrano go najlepszym młodym zawodnikiem sezonu i dwa razy z rzędu zaliczał dwucyfrową liczbę bramek i asyst, a jednak Pep Guardiola często w najważniejszych meczach sadzał go na ławce rezerwowych. W reprezentacji ma na koncie 22 mecze, ale niewiele naprawdę dobrych. Piłkarza, który podkreśla w wywiadzie dla „Kickera”, że w kwestiach taktycznych Guardiola zaprogramował go na nowo, czeka teraz kolejne programowanie: mentalne. Do wykształcania mentalności wielkich zwycięzców, wykorzystywania pełni potencjału zawodników i zamieniania dobrych piłkarzy w prawdziwych mistrzów Bayern Monachium jest idealnym miejscem. Gdy Bawarczycy pierwszy raz się nim interesowali, mieli jeszcze Arjena Robbena i Francka Ribery'ego, a samego Niemca bardziej kręcił wyjazd za granicę. Teraz dla wszystkich stron nastał idealny moment. Wygląda na to, że Monachium doczeka się wreszcie pełnoprawnego następcy Ribery'ego. Nie tylko w kwestii złotych steków.