Po prawie trzech latach przerwy od premiery pierwszego sezonu serialu, muzyk, kompozytor i autor tekstów powrócił z soundtrackiem do drugiej odsłony produkcji. 22 kwietnia pojawił się na streamingach. Każda z piosenek, która trafiła na składankę cieszyła się dużą popularnością i wprowadzała w uniwersum Euforii.
Labrinth nie chciał komponować ścieżek dźwiękowych do seriali. Jednak wizja Sama Levinsona przekonała go i wszedł w ten świat, wykazując się ogromnym wyczuciem i zrozumieniem. Tworzenie jednocześnie soundtracku i trzeciego albumu, muzyk określa jako otwarcie puszki Pandory – przekonanie się do muzycznych rozwiązań, których do tej pory się obawiał. Żyjemy w czasach, w których muzyka jest nudna, ponieważ wszyscy zrobili wszystko, a tak łatwo jest zrobić coś, co jest generyczne, bo mamy tyle informacji. To wyzwanie, dla nas jako artystów, bo musimy zajść znacznie dalej niż kiedykolwiek. Ale myślę, że to ekscytujące dla muzyki i chcę być częścią tej podróży – przyznał w rozmowie z magazynem Billboard.
Przełomem był numer I’m Tired, który zadebiutował w czwartym odcinku drugiego sezonu w emocjonalnej scenie z udziałem Zendayi, która wpada w ramiona Labrintha podczas mszy kościelnej. Pod koniec lutego powstała druga wersja utworu z gościnnym udziałem aktorki. Utwór zaliczył ponad 11 milionów wyświetleń na YouTube i zadebiutował na 23. miejscu listy Billboard’s Streaming Songs.
Choć najbardziej znany jest ze ścieżki dźwiękowej do Euforii, ma na koncie także produkcje dla Malcolma i Marie. Otrzymał już propozycje od Disneya i Pixara, ale na razie nie planuje kolejnych filmowych czy serialowych współprac. Zdecyduje się na nie tylko wtedy, gdy scenariusz rzeczywiście zachwyci go tak, jak przy Euforii. A serial zapewne nie cieszyłby się aż taką popularnością gdyby nie wkład Labrintha – zaczynając od teledyskowego All For Us w finale pierwszego sezonu, kończąc na wspomnianej już scenie w kościele. Muzyk tworzy kinowy klimat i podbija emocjonujące sceny produkcji, opowiadającej o poszukiwaniu własnej tożsamości i uzależnieniach wśród nastolatków, dodając do nich perkusje, futurystyczne bity i gospelowe wokale. Czuję, że Euforia pozwoliła mi być tym, kim chcę. I chcę to zrobić i podzielić się tym z ludźmi poprzez serial i osobiście – przyznaje w rozmowie z portalem Consequence.
Jak przyznał w rozmowie z Billboardem, zarówno tworząc soundtrack do Euforii, jak i w swojej twórczości kierował się intuicją. Wśród inspiracji wskazuje takie zespoły Depeche Mode, The Human League i Joy Division. Choć stara się nie myśleć o przeszłości i przyszłości, w najbliższym czasie planuje wydać concept album o tematyce kosmicznej, który opowiada historię jego podróży z żoną oraz skupić się na muzycznym projekcie LSD, współtworzonym z Sią i Diplo.
Komentarze 0