Na jednym z beatów napędzanych słoneczną nostalgią przez Soulpete'a – Bonson przewija zmęczonym głosem o tym, że te nagrania to droga ewakuacyjna od myśli, żeby chlasnąć kable. Znam tą bajkę aż za dobrze; wiesz, bo przecież masz to w każdej mojej zwrotce. Niezmiennie pisze więc ten sam list pożegnalny na przemian z dissem na scenę.
Jest na TikToku taki gość, który kręci beczkę z podrygów do numerów o treści zupełnie tych podrygów nieuprawniających. Typu leci Pumped Up Kicks, czyli piosenka ze school shootingiem w tle, a tu panie proszą panów. Zachowując proporcje – podobnie sprawy miewają się z Refluksem, gdy Soulpete układa z sampli pogodnie melancholijne produkcje, do których Bonson daje z wątroby, że czuje się jak małpa na smyczy (Wariacie). Albo tak jak w Drive – Piotrek pociął tam na własną modłę utwór I Forgot to be Your Lover (Dilated Peoples zrobili z niego wcześniej Worst Comes To Worst), ale Damian tę soulfulową oprawę traktuje jako ścieżkę dźwiękową do remake'u Upadku Joela Schumachera, gdzie grozi podczas kłótni: Już mnie możesz nie zobaczyć, kurwa, jutro z rana w sumie, bo przypadkiem zaparkuję gdzieś na drzewie, a mam stówę na budziku, więc uważaj czego sobie życzysz...
To kolejny materiał, który zastaje Bonsona w ślepej uliczce. I on ponownie pisze stamtąd depesze o tym, że rap to bardziej wstyd niż duma i żeby wyprawić mu bal, jakby umarł (Bilet w jedną stronę). Choć chyba nigdy dotąd nie brzmiał na aż tak steranego. Nie ma się co czarować – jest w tym pułapka, że za każdym razem papier płonie mu od tych samych, obsesyjnie powracających motywów. I aż chciałoby się, żeby postawił przed sobą wyzwanie; przełamał konwencję. Na Refluksie taka sytuacja ma miejsce jedynie w kawałku Kendyrk, gdzie wraz z IzabelKą odgrywa Kendricka Lamara i Taylour Paige z We Cry Together, co brzmi jak przepis na katastrofę, a jednak wcale się nią nie okazuje.
A może z tą monotematycznością to ostatecznie jest tak, jak mówił Pusha T? Nie oczekujesz od Martin Scorsese, że zrobi love story. Bonsonowi wiele idzie wybaczyć również ze względu na to, że nawet w ciemnej dolinie zachowuje chuligański urok i dezynwolturę. Składając przy tym po prostu świetne linijki. Jak ta z otwarcia Wariacie: Wszyscy moi kumple grają festiwale i bym skłamał mówić ci, że nie przejmuję się tym wcale. Albo ta z zamknięcia Zdartych łokci i kolan: Kogoś tu pojebało znów od nadmiaru pieniędzy, a mi się pojebało od ciągłego życia w nędzy. Taki follow-up – głupi jak rap. W kurwę szkoda, że HST strzelił z dupy na psach.
Soulpete w te wiwisekcje stara się najczęściej wpuścić trochę światła i wychodzi mu z tego choćby jeden z najładniejszych beatów w karierze. Właśnie do Zdartych łokci i kolan, gdzie kontruje to trochę cheesy arpeggio – czujnym niuansem w postaci fałszywej nuty przed refrenem. Inna sprawa, że potrafi też nabrać gęstego i dać złowróżbnie jak w Światłowstręcie czy na Noir Fiction. Tak dzieje się w Kendyrk sensownie przechodzącym w Tango.
Bonson i Soulpete wrócili razem pod wspólnym szyldem po czterech latach, jakie upłynęły od Restartu wydanego nakładem Asfaltu. Wrócili też do undergroundowej macierzy i ten materiał rzeczywiście ma wpisaną w siebie pewną podziemną szorstkość. To znowu BonSoul; jeden powie – przewidywalny, drugi powie – zgodny ze stylem, natomiast pewne jest, że ci co mają, będą w chuj doceniać.
Oficjalna premiera albumu Refluks już 22 września. Nieoficjalna – 21 września (czwartek, 21:00) w newonce.barze podczas listening party z udziałem zespołu. Wszystkie szczegóły znajdziecie tutaj.
Komentarze 0