Chivas i „Młody Say10”: pluszowy szatan na nowe czasy (RECENZJA)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Chivas - Młody Say10
Chivas - Młody Say10

Mądre i rozważne emo? Mimo spodziewanej warstwy naiwności, reprezentant Gugu ma rozważne podejście do zwyczajowych tropów tego gatunku.

Pamiętam to jak dziś. Viva hulała na tiwiku i właśnie wleciał premierowy teledysk z tradycyjnym motywem królowej liceum, która przemierza wyłożony szafkami korytarz i robi tam porządny rumor. Tylko, że tą dziewczyną była Avril Lavigne, a numer nazywał się Girlfriend. Outsiderka stała się czirliderką, a szare i białe czaszki stały się różowe czy fioletowe. Prawdziwi punkowcy wyszczerzyli zęby (albo dziąsła jeśli nie ostały się im już żadne) i mogli perorować do młodych, że ten ich cały pop-punk od początku był tylko popem koniunkrutalnie przebranym za muzykę buntu (khy, khy, Pan Johnny Rotten nigdy by czegoś takiego nie zrobił, prawda?). I tak, sam miałem wątpliwości, co w zasadzie myśleć o tej wolcie. Teraz raczej twardo stoję na stanowisku, że każda muzyka jest dla kogoś, a terytorializm w muzyce to niepotrzebny przeżytek, który przynosi więcej krzywdy niż pożytku.

Młody Say10 Chivasa ukazał się już ponad dwa tygodnie temu i zdążył wjechać na drugie miejsce OLiS (a w następnym tygodniu spaść zaledwie o dwa miejsca w dół) i miał pecha, że wyszedł w tym samym czasie, co nowy Behemoth. Ochrzczony pierwszym członem nazwy popularnej szkockiej artysta całkiem niespodziewanie wyrósł w szeregach ekipy GUGU na kogoś, kto może zdetronizować popularnością jej (gu)guru, czyli Szpaka. Warto więc przyjrzeć się twórczości postaci, która będzie uchodzić za jednego z niekwestionowanych zwycięzców tego roku w polskim rapie.

Pozostaje więc pytanie, czemu tak długo zwlekaliśmy z ewaluacją longplaya Łodzianina? Całkiem szczerze, problemy poznawcze i wynikające z nich pytania, które prowokuje we mnie ten materiał, kazały mi głębiej się zastanowić nad tym, co w zasadzie w ewantualnej recenzji chciałbym przekazać. Nie bez powodu zresztą przywołałem na początku tego tekstu figurę obrońców panczurskiego etosu. Sam, co wywołuje we mnie skrajne emocje, czuję się bowiem całkiem podobnie. Mimo otwartości na różne koncepty, zamiłowania do wczuwania się w egzotyczne z pozoru lub odważne w swojej brawurze konwencje, nie mogę przeskoczyć tego, że znajduję się daleko poza bazowym targetem twórczości Chivasa. Że emocjonalnie jestem na tyle w innym punkcie, że jego przekaz trąci mi w dużej mierze naiwnością i płytkością.

Ale, ale, wiem też doskonale, że każdy na podobnym etapie życia zamiast czytać Ulissesa czy Moją walkę, słucha muzy o byciu wyrzutkiem i marzeniach o ucieczce z przeklętego miasta. Niemal wszystko w warstwie lirycznej, co znajdziemy na Młodym to poezja z tylnych stron szkolnego kajetu. I jakkolwiek nie wajbuje z wersami w stylu tulipany robią krwotok / tulipany są podobne / tulipany robią botoks, tak ciężko mi też zignorować core’owych odbiorców i odbiorczynie, dla których będzie to odkrywcze i rel. Pozostając w werbalnej strefie, trzeba jednak oddać Chivasowi, że dba też o to, by emo-kalki w rodzaju pętli i żyletek sąsiadowały z wersami o terapii czy farmakologii – skutecznych i potrzebnych metodach leczenia psychicznych zaburzeń. W całym tym vanitasie jest promyk światła, który artysta przekazuje swoim słuchaczkom i słuchaczom. Za akt odwagi warto też uważać słowa o akceptacji osób transpłciowych i deklaracja, że wbrew temu, co mogą myśleć inni na scenie, Chivas nie zmieni swojego zdania i będzie szanował płeć danej znajomej czy znajomego.

Chivas przenosi więc dobrze znajome motywy do 2022 roku w kwestii myślenia o problemach i świadomości społecznej. I to samo robi też muzycznie. Samoświadomość infantylności inkorporowanej stylistyki jest konieczna w kwestii ujarzmienia pop-punkowej materii. I Krystian robi to z dużą sprawnością. Gitarowe motywy dobrze kleją się z trapową bazą, co przekłada się na udany synkretyzm całości. Dobrze rozkminiona ornamentyka, np. w postaci pojedynczych fraz falsetem w otwierających anyżowych żelkach; wielkie refreny, jak np. ten w narcyzie; Ciekawych momentów jest tutaj sporo i – o ile nie przysłonią ich teksty – dają sporo nadziei odnośnie dalszego rozwoju Chivasa.

Ten album mnie boli. Boli, bo trzydziestkę skończę dopiero niedługo, a postrzegam tę płytę w kategorii no młodzi muszą się do czegoś wyszumieć. Więc mimo niemożliwości emocjonalnego dostrojenia się do tej twórczości, cieszy mnie, że w skupionym na materialnych dobrach polskim rapie są osoby, które szczerze rozmawiają o emocjach – tak jak ekipa Gugu i Chivas właśnie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0