Człowiek, który krzyczy o żabach-gejach. Dokument o Alexie Jonesie to potężne kino (RECENZJA)

Zobacz również:„Fundacja” to epickie i obiecujące science-fiction, jakiego brakowało w streamingach
Alex Jones
fot. Gary Miller/Getty Images

Alex’s War to jeden z najlepszych i najbardziej anagażujących dokumentów tego roku. Reżyserka Alex Lee Moyer stawia wiele fundamentalnych pytań odnośnie motywacji jednej z najdziwniejszych postaci amerykańskiego życia publicznego.

Charyzmatyczny mężczyzna siedzi w profesjonalnie wyglądającym studiu i wrzeszczy, żywiołowo gestykulując. Rzuca teorią spiskową za teorią, cały czas nie tracąc opętańczego rytmu i doskonałej dykcji - pandemia to spisek Billa Gatesa i George’a Sorosa, Rząd Światowy zaraz wprowadzi w życie plan Wielkiego Resetu, a woda zmienia żaby w homoseksualistów. Ten głośny pohukiwacz to Alex Jones, do niedawna jedna z najbardziej wpływowych postaci na amerykańskiej scenie politycznej, właściciel platformy InfoWars, która od 1999 roku szerzy popularne konspiracje i radykalizuje Amerykanów daleko w prawą stronę. To również bohater jednego z najlepszych dokumentów, jaki można zobaczyć w tym roku - Alex’s War (w Polsce dostępny na AppleTV+). W 2022 roku Jones jest w ogromnych tarapatach, nie tylko finansowych - procesy o zniesławienie, jakie wytoczyły mu rodziny ofiar strzelaniny w szkole Sandy Hook, wydrenują jego kieszeń i mocno nadszarpną jego wiarygodność.

Alex’s War zaczyna się w innym momencie. Alex Jones pod koniec 2021 roku jest w szczycie popularności. Zbanowanie go z większości masowych platform i mediów społecznościowych (od YouTube po Twittera), tylko podkręciło jego pozycję jako męczennika za prawdę, rzekomo ukrywaną przez mainstreamowe media. Co prawda Donald Trump przegrał walkę o reelekecję, ale Jones, Ali Alexander i inni podżegacze ze skrajnej prawicy prowadzą kampanię Stop the Steal, głoszącą, że Joe Biden nie powinien być prezydentem, a wybory zostały sfałszowane. Ekstatyczny tłum, z Jonesem i Alexandrem na czele, wchodzi do budynku federalnego stanu Georgia.

Na sugestię, że akcja powinna zmienić się w pokojowy protest zasiedzenia w urzędzie, dziennikarz (prezenter? mąciwoda? określenie właściwego statusu Jonesa jest trudne, do czego wrócimy) robi znaczącą minę, zrzucając maskę pierwszy raz w trakcie trwania filmu. Zrobi to jeszcze wiele razy, cały czas prowokując pytania o to, kiedy korzysta ze swoich imponujących umiejętności aktorskich, a kiedy rzeczywiście się otwiera. Dokument wyreżyserowany przez Alex Lee Moyer, chociaż obfituje w wyborne ujęcia (serio, to jeden z najlepiej nakręconych filmów tego typu w ostatnich latach, z fenomenalną muzyką Eli Keszlera) i starania o obiektywną perspektywę, nie przybliża nas do prawdy o piewcy teorii spiskowych. Absolutnie nie mam o to pretensji do reżyserki, bo zrobiła wiele, żeby rzucić światło na osobowość i historię Jonesa. Natomiast jego natura jest przebiegła, wymykająca się łatwym ocenom, poza tymi, które wskazują na ewidentnie szkodliwy charakter jego działalności i toksyczny wpływ, jaki roztoczył nad amerykańską polityką i społeczeństwem. To tylko część prawdy, choć jak duża, trudno stwierdzić. Od samego początku Jones szlifuje wystudiowane pozy, modelowanie głosu, skuteczne kadencje retoryczne. I niemal od razu testuje granice tego, co można powiedzieć publicznie.

Alex Jones przez całą karierę korzystał z szerokiej ochrony, jaką nad mediami roztacza amerykańska konstytucja. Trudno idealizować jakiekolwiek aspekty porządku prawnego tego kraju, ale akurat wolność słowa ma tam mniej granic (chociaż mocno ograniczają ją korporacyjne interesy). Szczególnie na tle Polski, gdzie pozwy o zniesławienie, czy o obrazę uczuć religijnych, często służą za skutecznie kneblujące narzędzie. Jones przebojem podbił lokalne media w teksańskim Austin. Zorientował się dosyć szybko, że ewidentny talent showmana i luźne podejście do prawdy, miażdżą mniej charyzmatycznych prezenterów i nabijają słupki popularności. W sierpniu 2001 roku jego audycje emitowano w ponad stu lokalnych stacjach na terenie całych Stanów Zjednoczonych, a odpalona w 1999 roku strona InfoWars powoli stawiała podwaliny jego imperium.

Ale Alex, pompowany bezkarnością, z jaką mógł szerzyć teorie spiskowe, podleciał zbyt blisko słońca. Już 12 września 2001 sugerował, że za największą tragedią w historii współczesnej Ameryki stał rząd federalny i prezydent Bush. Bardzo szybko zleciał z radiowych ramówek i stał się medialnym pariasem. To był pierwszy lot Ikara, ale nie ostatni. Kiedy opadło patriotyczne wzmożenie, a wojny w Iraku i Afganistanie stały się jawnym obciążeniem dla amerykańskiego społeczeństwa, Jones powoli zaczął odbudowywać swoją pozycję. Ekonomiczny kryzys z lat 2007-2009 wywołał antyestablishmentową falę, która trwa do dzisiaj. Prezenter, jako wytrawny surfer amerykańskich lęków, został przez nią wyniesiony na szczyt. Był tak wysoko, że nie zauważył, że znowu znalazł się niebezpiecznie blisko słońca.

Amerykańska polityka, przesunięta przez internetowe trolle, republikańskie wampiry i zwolenników teorii spiskowych daleko poza horyzont racjonalnej dyskusji, sprzyjała karierze Jonesa. W trakcie kampanii wyborczej jego program odwiedził Donald Trump, który później wielokrotnie publicznie chwalił kontrowersyjnego prezentera, cementując jego pozycję jako poważnej osoby mediów. Pandemia, żyzny grunt dla wszelkich teorii spiskowych, dostarczyła kolejnych wyznawców InfoWars. Imperium Jonesa rosło, a sprzedaż różnych witamin i suplementów - w zasadzie główne źródło dochodu przedsięwzięcia - regularnie powiększała stan jego konta. Jeśli jest jakaś słaba strona Alex’s War, to właśnie brak tego wątku. Być może to cena za zbliżenie się z kamerą do Jonesa, ale pominięcie biznesowych wyczynów twórcy InfoWars jest pozbawieniem publiki dostępu do ważnej części kontekstu tej historii.

Prezenter zarobił krocie na magicznych środkach wspierających męskość i mistycznych witaminach, także dzięki temu, że to jeden z najgorzej uregulowanych rynków w Ameryce. Pod płaszczykiem suplementu diety można tam sprzedać niemal wszystko, z czego Jones chętnie korzystał. Ale nad imperium autora słynnych słów o żabach zgejonych przez wodę zaczęły zbierać się czarne humory. 6 stycznia 2021 roku rozjuszony przez Donalda Trumpa, Alexa Jonesa, Ali Alexandra i innych podżegaczy tłum ruszył na Kapitol. Kiedy prezenter zobaczył, co się dzieje, próbował studzić nastroje, bezskutecznie. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, a Jones wyhodował prawdziwe tornado. Próba puczu, przeprowadzona przez fanów InfoWars, QAnon i innych środowisk protrumpowskich, zakończyła się tragicznie. Jones umył ręce, podobnie jak Trump i inni prominentni republikańscy politycy. Przez chwilę się wydawało, że i tym razem charyzmatyczny krzykacz przejdzie przez burzę suchą stopą. Ale po niemal dekadzie od tragedii, na wokandę wróciła sprawa rodziców ofiar masakry w Sandy Hook, którzy przez kłamstwa prezentera przechodzili prawdziwe piekło. Jedna osoba popełniła samobójstwo, inni musieli cierpieć groźby śmierci, ostrzelanie samochodu, czy nachodzenie w domu. Ikar po raz kolejny poleciał zbyt wysoko.

Sprawa Sandy Hook, chociaż oburzająca sama w sobie, pokazała publiczności inne oblicze Jonesa. Profesjonalnego showmana, który doskonale zna potrzeby swojej publiczności i wybiera przekaz, które z nią rezonuje, a nie prawdę, czy to, w co sam wierzy. Do czego otwarcie się przyznał w jednym z zeznań. Prezenter miał wyjątkowego pecha do prawników, ponieważ każdy z nich popełniał karygodne błędy. Największym było pomyłkowe wysłanie całej zawartości telefonu Jonesa (!) do prokuratury. Wśród gigabajtów danych były również rozmowy o 6 stycznia 2021 - zarówno przed, jak i po pamiętnym wydarzeniu - po które od razu zgłosiła się specjalna komisja, powołana do zbadania próby puczu.

Jones okazał się kolejnym szwindlerem, co w oczach wielu pozbawiło go pozycji męczennika za prawdę. Nie tylko mainstreamowe media kłamią, ale także InfoWars, a wszystko w służbie mamony, generowanej przez podżeganie społecznego ognia. Alex’s War kończy się zanim procesy przeciwko prezenterowi wkroczyły w decydującą fazę, więc po finał tej historii warto udać się do innych źródeł. Pierwszy wyrok już zapadł: to 45 milionów dolarów rekompensaty dla rodzin ofiar masakry w Sandy Hook. Jones twierdzi, że nie ma takich pieniędzy. Nie byłby sobą, gdyby przy okazji nie obraził sędziny, nazywając ją tyrantką i sugerując, że jest pedofilką, co oczywiście skończyło się na zarzutach o zniesławienie. To kolejny lot Ikara, wybornego aktora, który poczuł się zbyt pewnie. Pokorny ton z początku pierwszego procesu zniknął, Alex Jones znowu ruszył na wojnę. W niedawnej rozmowie z Andrew Callaghanem z Channel 5, prezenter nie okazuje skruchy, za to pajacuje z pełną mocą.

To desperacka szarża, która najpewniej skończy się osobistym bankructwem. Ale, jak uczy dotychczasowa historia Alexa Jonesa, nie możemy go skreślić do końca. To człowiek, który podniósł się z hańby podważania największej tragedii w historii Stanów Zjednoczonych, wciąż dysponujący całkiem pokażną liczbą zwolenników. Nie można mu odmówić charyzmy, ogromnego talentu aktorskiego i nieprzeciętnej inteligencji. Ale wszystkie zalety zaprzągł do toksycznego powozu z politycznym szambem, po drodze wychowując tak koszmarne postaci amerykańskich mediów, jak Tuckera Carlsona, który w primie timie powtarza nienawistne głupoty, nie tak odległe od zgejonych żab.

W necie krąży wiele teorii, które sugerują, że Jones jest operatorem jednej z amerykańskich agencji wywiadowczych, najpewniej CIA, z którą łączą go rodzinne więzi. Prezenter miałby kompromitować wiele prawdziwych opinii o działaniach amerykańskiego rządu (tajne operacje w i poza krajem, inwigilacja obywateli, dzikie programy badawcze w rodzaju MKUltra), wrzucając je między szalone opowieści o spiskach Sorosa, Rządzie Światowym, czy satanistycznych rytuałach Obamy. To trochę zbyt naciągana teoria, powodowana po części pragnieniem podobnie charyzmatycznej postaci, która rzeczywiście stanie naprzeciw zgniłemu establishmentowi. Niestety, Alex Jones to po prostu szwindler, który przeliczył się o jeden raz za dużo. Taka jest cena za lot zbyt blisko słońca.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.
Komentarze 0