Przede wszystkim autorskie produkcje sygnowane logosami Disney i Marvel. Te filmy i seriale będą głównym magnesem, który przyciągnie chętnych do wykupu subskrypcji. Ale w przepastnej ofercie Disney+ trafią się też tytuły dużo mniej znane.
Nie znamy miesięcznej ceny subskrypcji (faktycznie 39,99 zł?), nie znamy daty premiery, wiemy natomiast, że na sto procent długo wyczekiwana platforma Disney+ będzie latem dostępna dla polskich użytkowników. I jest to, obok rychłej premiery HBO Max, największe wydarzenie roku na rynku streamingowym.
Tylko czy Disney+ będzie w Polsce hitem, czy klapą? No właśnie...
Grosza daj Disneyowi
Przede wszystkim aspekt finansowy. Inflacja nie sprzyja przesadnemu inwestowaniu pieniędzy w kulturę. I nawet jeśli za oglądanie filmów i seriali płacimy w Polsce chętniej niż za słuchanie muzyki, o czytaniu książek nawet nie wspominając, to wybór na rynku jest ogromny. Netflix idzie jak burza, inwestuje krocie w oryginalne produkcje, dbając przy tym o rynki lokalne – na ten moment najgłośniejszą premierą 2022 roku w Polsce jest Jak pokochałam gangstera, dostępne przecież tylko na tej platformie. Oferta amerykańskiego giganta jest wyjątkowo obszerna i zróżnicowana – czasem nawet można odnieść wrażenie, że zbyt obszerna, i wie o tym każdy, komu zdarzyło się spędzić pół godziny na szukaniu odpowiedniego wieczornego seansu. Poza tym liczby. Według danych Mediapanelu z początku bieżącego roku, na Netflixa miesięcznie przynajmniej raz wchodzi około 13 milionów Polaków.
Mamy szereg serwisów VOD, w których gustują zwłaszcza niedzielni fani kina i seriali. Ci, którzy niekoniecznie potrzebują bycia na bieżąco z nowościami, ale co jakiś czas chcą obejrzeć konkretny film czy odcinek i nie muszą wiązać się przy tym umową z operatorami platformy. Być może to segment niedoceniony, za to bardzo liczny. Mamy HBO GO, które za moment zmieni się w HBO Max, powiększy bibliotekę i – czego można się spodziewać – za sprawą samej kampanii reklamowej zyska sporo nowych użytkowników, zwłaszcza że, jak przewiduje się w branży, cena miesięcznej subskrypcji może być niewygórowana i oscylować w okolicach 24,99 zł. Jest jeszcze niezbyt popularna w Polsce platforma Amazon Prime Video, która atakuje ceną – w jednej z opcji roczny dostęp wynosi zaledwie 49 złotych, a warto pamiętać, że to dopiero początek ekspansji marki, która ma ambicje konkurowania z Netfliksem; zapowiadane na ten rok premiery z serialowym Władcą Pierścieni na czele tylko to potwierdzają.
Disney+, czyli Rodzina+?
Mało? Nie zapominajmy o kinach, a to ten element rynku, który jest szczególnie przyjazny filmowym flagowcom Disney+. Wbrew niektórym przewidywaniom ekspertów, którzy zastanawiali się, czy pandemia nie pogrzebie tradycyjnych kin, te żyją i mają się coraz lepiej. O ile w wakacje 2021 roku można było jeszcze mieć wątpliwości, patrząc na wyniki konkretnych tytułów w box office, o tyle jesień i zima pokazały, że – pomimo wciąż szalejącego koronawirusa – Polacy powrócili do kin. Ponad półtora miliona widzów na Nie czas umierać oraz ostatnim Spider-Manie, który, na co wiele wskazuje, za moment stanie się najbardziej kasowym filmem komiksowym w historii polskiego box office'u, przekraczając barierę dwóch milionów widzów. A przecież blockbustery i filmy familijne, na które stawia Disney+, praktycznie zawsze będą chętniej oglądane na wielkim ekranie. Zwłaszcza że polskie kina spełniają oczekiwania widzów i obniżają ceny biletów; wiele stratne i tak nie są, skoro, co nie jest w branży tajemnicą, ich głównym źródłem przychodów są napoje i przekąski, a w tym segmencie ceny akurat nie ulegają zmianom. Poza tym komu by się chciało oglądać rzeczy od Marvela w domu, skoro takie kino idealnie smakuje na dużym ekranie? Zresztą fani filmów komiksowych nie znoszą czekać i zwykle okupują sale kinowe w pierwszych dniach wyświetlania konkretnego tytułu.
Tu od razu warto zwrócić uwagę na specyfikę filmowo-serialowej oferty Disney+, która jest zdominowana, czy wręcz zawłaszczona, przez produkcje dla całej rodziny. Wystarczy przejrzeć bibliotekę, by przekonać się, że nie ma tam tytułów, których nie można byłoby pokazać dzieciom i młodzieży; nawet w zakładce crime movies można znaleźć rzeczy pokroju Zwierzogrodu i Zakonnicy w przebraniu. Tak małe zróżnicowanie może zwyczajnie nie zachęcić części odbiorców. Na tym polu zdecydowanie wygrywa konkurencja; taki Netflix oferuje w zasadzie każdy gatunek kina. Na pewno chętnych i tak znajdzie się sporo, ale nie jest powiedziane, czy część z nich nie zasili grono subskrybentów tylko na jakiś czas, kiedy obejrzy wszystkie tytuły z prywatnej listy – na przykład animowane klasyki Disneya – po czym odepnie kartę i wróci do konkurencji.
Obsuwa piątym elementem hip-hopu. I nie tylko
Disney+ pojawił się na amerykańskim rynku jesienią 2019 roku. W Polsce – niespełna trzy lata później. Może i parę dekad temu takie obsuwy zdarzały się nawet w kinach (kto nie wierzy, niech spyta rodziców), ale dziś taka opieszałość jest niespotykana, a niespodziewana pandemia koronawirusa średnio obchodzi widzów, którzy chcieli obejrzeć WandaVision czy The Mandalorian. To sprawiło, że część osób przeprosiła się z torrentami i sprawdziła tytuły Disney+ na piratach. Wydaje się, że wielu spośród tych widzów i tak zapłaci – przynajmniej na początku – za dostęp do Disney+ z prostego względu; skoro w 2021 roku chciało im się bawić w torrenty, to znaczy, że są po prostu fanami disneyowskich produkcji, czyli można na nich liczyć także przy ofercie w pełni legalnej. Ale już mniej zagorzali kino i serialomaniacy są grupą, o którą Disney będzie musiał powalczyć.
To tylko kilka kwestii, a przecież trzeba zadać sobie więcej pytań. Czy Disney+ zainwestuje w produkcje lokalne, chętnie przyciągające widzów przed ekrany? Czy wielu polskich widzów nie pozostanie przy piractwie, które dziś jest dużo łatwiejsze niż lata temu, w erze ściągania filmów po nocach i żmudnego bawienia się w dopasowywanie właściwych napisów (które, jak na złość, nigdy nie współgrały idealnie z obrazem)? Czy wreszcie alarmem nie są fatalne wyniki Disney+ z ostatniego kwartału 2021 roku, gdy na całym świecie platforma zanotowała tylko 2,1 miliona nowych subskrybentów? Być może, gdyby planowana na lato ekspansja Disney+ na nowa rynki (jednocześnie ma pojawić się w 42 nowych krajach – wśród nich jest Polska), odbyła się szybciej, liczby byłyby inne. Tymczasem, co trzeba powiedzieć otwarcie, mieszkańcy Europy Centralnej, ale i części krajów azjatyckich i afrykańskich, zostali potraktowani jak klienci drugiej kategorii.
Oczywiście to tylko przypuszczenia, może bowiem być i tak, że Disney+ z czasem okaże się w Polsce platformą bardzo popularną. Na razie trzeba jednak rozważać wszystkie scenariusze, a wizje błyskawicznego podboju naszego rynku przez tę markę są niezbyt realne. Specyfika gustu polskiego widza, popularność nielegalnego dostępu do dóbr kultury, duże nasycenia rynku, ogromne opóźnienie względem innych państw – wszystko to sprawia, że ta przygoda będzie dla Myszki Miki i jej przyjaciół jedną z najtrudniejszych w karierze. Co nie znaczy, że nie do wykonania.
Komentarze 0