Włoska mafia to idealny kinowy temat, który niesie ze sobą bardzo kłopotliwy bagaż
Kino od zawsze fascynowało się przestępczością. Nic dziwnego, najbardziej wpływowym ośrodkiem filmowym jest Hollywood, a Amerykanie zbirów darzą większą estymą niż naukowców. Filmy o mafiach to osobna kategoria, bo oprócz produkcji amerykańskich, mamy na podorędziu obrazy z niemal całego świata. Obrazów na swój temat doczekała się Yakuza, Triada, mafie polskie, rosyjskie i irlandzkie, ale nic tak nie elektryzuje kinomaniaków, jak mafia włoska. Być może dlatego, że została uwieczniona w wielu filmach, które uznawane są za klasyki, z Ojcem chrzestnym na czele, nie bez znaczenia jest też pewnie fakt bliskości kulturowej i tego, że swoimi mackami objęła spory obszar świata. Cosa Nostra, Camorra, 'Ndrangheta i Sacra Corona Unita mają około 25 000 podstawowych członków i 250 000 współpracowników na całym świecie. Czym bliżej naszych czasów, tym głębsze zaangażowanie tych organizacji w legalizowanie swoich biznesów. Owszem, mafie do dzisiaj bawią się w pobieranie haraczy i nie do końca zrezygnowały z drogi zbrodni (o czym za chwilę), ale ich działanie zbliża się coraz bardziej do korporacyjnej nudy, a oddala od widowiskowego wizerunku znanego z filmów.

Raczej wbrew intencjom twórców filmy o mafii mają nieoczekiwane skutki w postaci gloryfikowania przestępczości, a nawet rehabilitowania tych organizacji. Taka natura i magia kina - lubimy jeśli nie utożsamiać się, to przynajmniej czuć sympatię czy zrozumienie dla postaci na ekranie. Burmistrz Neapolu Luigi de Magistris w zeszłym roku postawił ciekawą tezę: za każdym razem, kiedy w telewizji leci Gomorra, przestępczość wzrasta. De Magistris twierdzi, że serial gloryfikuje przemoc, broń i narkotyki i zachęca młodych ludzi do zejścia na drogę przestępstwa. To może za daleko idąca opinia, ale coś jest na rzeczy - frustrację burmistrza tłumaczy to, że dla nas, czy Amerykanów, włoska mafia to interesująca ekranowa dekoracja. Dla Włochów to zaś realny i aktualny problem - owszem, organizacje tego typu sięgają swoimi wpływami w różne zakątki globu, ale najbardziej aktywne są w swoim mateczniku. Cosa Nostra zastraszyła innych kontrahentów i realizuje wiele programów unijnych na Sycylii (!), wymusza haracze w finansowanych przez państwo ośrodkach dla uchodźców (jednocześnie walcząc z gangami migrantów o prostytucję). Camorra skupia się na narkobiznesie, stosując brutalną siłę, wymusza też pieniądze od firm budowlanych i śmieciarskich, jej wpływy sięgają do Hiszpanii. 'Ndrangheta z Kalabrii specjalizuje się w przemycie kokainy dzięki bliskim kontaktom z kartelami Meksyku i Kolumbii. Sacra Corona Unita przemyca wszystko - od broni po papierosy, ma również bliskie związki z grupami z Europy Wschodniej.

Włoskie filmy jak Zdrajca, czy Romanzo Criminale są solą w oku lokalnych władz. Zdrajca idealizuje postać Tommaso Buscetty, figury co najmniej dwuznacznej - co prawda był pierwszym informatorem, który ze środka sycylijskiej mafii współpracował z władzami przeciwko mafii, ale film czyni z niego niemal bohatera, którym zdecydowanie nie był. Romanzo Criminale (Opowieść kryminalna) pokazuje rzymski gang Banda della Magliana niemal ponętnie, gloryfikując przestępczy świat na modłę amerykańską. Najnowszym kamyczkiem w tym kłopotliwym ogródku są ubiegłoroczne Piranie na podstawie książki Roberto Saviano. Zresztą Saviano, autor m.in. Gomorry bywa oskarżany o zły wpływ - szczególnie oglądając drugi sezon serialu nietrudno zgadnąć, dlaczego.
Oczywiście, nie brakuje filmów, w których ciężko o sympatię dla mafii - jak choćby Placido Rizzotto o zabójstwie działacza związkowego (w łamaniu praw pracowniczych i utrudnianiu działalności związkowej mafia i włoskie państwo szły ramię w ramię przez cały XX wiek), czy I cento passi (Sto kroków), który pokazuje historię Peppino Impastato, jednego z pierwszych ludzi, którzy zaczęli głośno mówić o szkodliwym wpływie sycylijskiej mafii. Nie da się jednak ukryć, że dominują filmy w rodzaju Anime nere (Ciemne dusze) z 2014, które w swojej ochocie na pokazywanie dramatycznych losów, niechcący generują sympatię do odrażających jednostek parających się niezbyt szlachetnymi zajęciami. W tym kontekście ciekawie ogląda się Mafioso z 1962 roku, który w jednym filmie łączy wątki satyryczne i tragiczne.

Nie da się ukryć, że produkcje o mafii są bardzo atrakcyjne, to często także po prostu dobre filmy - w zasadzie każdy tytuł z tego tekstu jest warty obejrzenia. Ale warto pamiętać, że ich istnienie to złożona kwestia. To, co dla amerykańskiego kina jest artystyczną pożywką, w dużo brzydszej odsłonie jest po prostu uciążliwą rzeczywistością dla Włochów. Zresztą to amerykańskie filmy zainspirowały nową falę włoskiego kina mafijnego, co jest problematyczne. Sergio Leone ze swoim Dawno temu w Ameryce na tle nowych włoskich produkcji prezentuje się niemal niewinnie. Cieszmy się dobrym kinem, ale nigdy nie zapominajmy o kontekście, w jakim funkcjonuje.
