Nie lecimy w ognisko wirusa. Nie będę ryzykował ani wypełniał specjalnych pozwoleń, skoro nie chcę się tam znaleźć. Najwyżej odpadniemy, zdrowie ważniejsze – powiedział prezydent Getafe Ángel Torres przed meczem z Interem Mediolan. I niesamowicie mi zaimponował, że kluby jako pierwsze mogą reagować rozsądkiem.
Hiszpanie dość długo nie zdawali sobie sprawy ze skali problemu. Czy aktualnie sobie zdają? Powoli zaczynają. W każdym razie, klasycznie działają spóźnieni. Wcześniej żartowali, że kiedy Chińczycy awaryjnie w dziesięć dni budowali szpitale, oni będą musieli postawić w tydzień dwie Mercadony, czyli gigantyczne supermarkety. Rzeczywiście w ostatnich dniach zmieniło się nastawienie z „to tylko kaszel, przecież umierają jedynie starzy” do wykupowania masowo środków higieny i zapasów żywieniowych. Mechanizmy zasadniczo powtarzają się we wszystkich krajach – czy to Polacy, czy Włosi, instynkty działają tak samo. Podobnie jak sposób ewolucji informacji oraz świadomości. Przy 36 ofiarach śmiertelnych i 1736 przypadkach koronawirusa żarty się jednak skończyły.
Zaczęły się jakiekolwiek decyzje, ale żadne stanowcze. Na początek w części kraju jak Madrycie, Riosze czy Kraju Basków zamknięto szkoły, przedszkola i uniwersytety. Władze LaLiga na razie podjęły decyzję o rozegraniu dwóch najbliższych kolejek bez udziału publiczności i to tyle. Oczywiście pojawiają się sygnały, że pozostałych jedenastu nie będzie można dokończyć. Przynajmniej Związek Piłkarzy, ponoć w imieniu większości, apeluje o całkowite zawieszenie rozgrywek.
Jednak decyzja rządu przy takim podejściu Hiszpanów nie ma większego sensu. Kilka tysięcy kibiców zgromadziło się pod Mestalla, mimo że nie mogli wejść na pożegnalny mecz z Atalantą w Lidze Mistrzów. Przeżywali go pod stadionem w wielkim tłumie. Zapewne identycznie będzie przy okazji niedzielnych derbów Sewilli, gdzie każda strona chce pokazać swoją przewagę pod Estadio Ramón Sanchez Pizjuan, a władze już musiały oddelegować większą liczbę policjantów do rywalizacji bez udziału publiczności.
To jest „sport bez duszy”, jak pisze AS, skoro słyszymy każde przekleństwo na obiekcie i „głuche” kopnięcia futbolówki. Intensywność tych meczów i ich zawziętość nie będzie taka sama. Ale jakakolwiek inna opcja w ogóle nie wchodzi w grę. Piłkarze chcieliby przełożenia meczów, a to będzie tożsame z odwołaniem rozgrywek. Identycznie jak w Italii. Trudno, na liście priorytetów igrzyska nie mogą być wyżej od zdrowia i bezpieczeństwa. Nie dziwię się, że zawodnicy chcą się poczuć jak inne grupy społeczne. Podróżują, trenują, mają większą styczność z ludźmi niż pozostali, nawet jeżeli zakażesz wejść na obiekt dziennikarzom oraz kibicom czy odwołasz aktywności przedmeczowe. Przecież to właśnie lotniska i pociągi straszą przekazywaniem wirusa.
Związek Hiszpańskich Piłkarzy poprosił o zawieszenie rozgrywek ligowych oraz podniósł identyczny apel do UEFA w kontekście europejskich pucharów. Na pierwsze miejsce wyszło jednak Getafe, które nie zamierza lecieć na spotkanie z Interem w Mediolanie. Szefowie podmadryckiego klubu wzięli sprawy w swoje ręce. To dla nich wymarzone rozgrywki, przygoda życia, bo na tym etapie byli tylko raz w historii. Dwanaście lat temu w Pucharze UEFA. Ale pokazali idealnie, jak należy wartościować życie.
Hiszpanie już zawiesili loty do Włoch, a tu Napoli ma przylecieć do Barcelony, Atalanta wrócić z Walencji, Sevilla udać się do Rzymu, a Getafe miało do Mediolanu. Miało, bo nie poleci dzięki mądrości prezydenta Ángela Sáncheza. „Nie będę ryzykował, nie lecimy w ognisko wirusa. Prosiłem UEFA i federację o znalezienie innych rozwiązań. Nie będę wypełniał specjalnych pozwoleń, aby tam polecieć. Najwyżej odpadniemy, zdrowie ważniejsze. Rozmawialiśmy z ludźmi z Interu. Oni wiedzą, że ta podróż byłaby niezrozumiała. Ja nie wezmę za to odpowiedzialności. Nie złożę wniosku o lot w miejsce, w którym nie chcę się znaleźć. Marzymy o tych rozgrywkach, ale trudno. Są pewne zasady" – powiedział na antenie Onda Cero w programie „El Transistor”. I to on daje przykład, robi więcej niż niektórzy rządzący, dając sygnał, jak powinniśmy się zachowywać w obliczu sytuacji z koronawirusem. Nie pakować kilkudziesięciu osób w zagrożenie. Nie wysterylizujesz nagle stadionów, hoteli, lotnisk.
W rzeczywistości dziś bardziej skupiamy się nie na tym, aby zapobiec zarażaniu ludzi, co zapobiec zbyt szybkiemu i masowemu zarażaniu ludzi. Dlatego dumny jestem z większości działań w naszym kraju, gdzie nie chcemy być mądrzy po szkodzie. Wolimy reagować wcześniej niż przed totalnym kryzysem. Jeszcze potrzeba większej, pełnej konsekwencji, ale wykonywane ruchy zasługują na pochwałę. W przeciwieństwie do Hiszpanii, gdzie mają potencjał, aby stać się kolejną Italią. Patrząc na ignorancję społeczeństwa, błyskawiczny wzrost zarażonych i opieszałość rządzących. Na razie zamknięto kilka szkół i zarządzono dwie kolejki ligowe bez kibiców. Jakby to rozwiązywało problem.