Dlaczego Kourtrajmé to najważniejsza ekipa filmowa w historii rapu?

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
A-306568-1119463378.jpg.jpg

Żadna inna nie współpracowała tak blisko z szeregiem wielkich postaci tego światka - od Mafii K’1 Fry po Jaya z Kanye - i też żadna inna w swojej twórczości nie sięgała tak regularnie po bity, rymy, breakdance i graffiti; żadna inna bowiem nie kierowała swoich obiektywów tak często na bloki.

Na kilka dni po polskiej premierze filmu The World Is Yours, która odbyła się na festiwalu Nowe Horyzonty, przypominamy więc 7 obrazów, za których realizację odpowiedzialna jest ten francuski kolektyw audiowizualny. I choć to dobry wstęp do ich dorobku, to warto sprawdzić właściwie wszystkie noszące ich charakterystyczne, wyskreczowane na szybie logo produkcje.

1
Hommage au film La Haine

W 1995 roku swoją premierę miał kultowy film Matthieu Kassovitza - do dziś będąca najlepszym obrazem życia na blokach, po wielokroć cytowana i reinterpretowana przez twórców wizualnych i raperów Nienawiść. W 1995 roku swoje szeregi zwarł również francuski multidyscyplinarny kolektyw, skupiony wokół dwóch reżyserów - Romaina Gavrasa i Kima Champirona, a zrzeszający - bądź mocno powiązany - z takimi postaciami, jak choćby JR, Oxmo Puccino i Vincent Cassell, a także grupami Mafia K’1 Fry i TTC. Wszystkie krótkie metraże, klipy i filmy fabularne, w których maczali palce przedstawiciele Kourtrajmé, kipią wręcz osiedlowym sznytem, wykuwaną w getcie agresją i najlepiej pasującą do betonu, rapową ścieżką dźwiękową. A co miało decydujący wpływ na te właśnie środki wyrazu? (Pod)paryżanie tłumaczą w tym kilkuminutowym hołdzie dla swojego ulubionego filmu. Z charakterystycznym dla nich przymrużeniem oka, wyczuciem multikulturowego fermentu i słabością do prostych acz nośnych zabiegów dziękują Kassovitzowi za inspiracje i zaznaczają od razu, że w swojej twórczości będą jeszcze bardziej radykalni, ekspresyjni i jeszcze mocniej skupieni na obrazku.

2
Mafia K'1 Fry - Pour ceux

Równie dobrze jak do dziewcząt, które lubią w nocy: nosy posyp, cycki, fiuty i na żywo pornosy, Lubisz hardcore Sokoła i Pona mogłoby być skierowane do francuskiej sceny hip-hopowej. Bo kiedy oglądamy obrazki z podparyskich czy marsylskich gett, często dochodzimy do wniosku, że - z dwojga złego - wolelibyśmy już chyba znaleźć się na Queens czy w Compton, niż na tak zwanych banlieue. I choć historia francuskiego rapu obfituje w ostre klipy - od staroszkolnego Tandemu po nowofalowy 40.000 Gang - to po dziś dzień nikomu nie udało się całego tego osiedlowego wkurwu oddać w klipie wierniej niż Mafii K’1 Fry. Ten nadsekwański rapowy dream team - w którego skład wchodzili wówczas reprezentanci takich składów jak 113 i Intouchable, a także znany ze swych solowych dokonań Rohff - ma w tym spory udział, ale jest to głównie zasługa ekipy Kourtrajmé. Wydawałoby się niemożliwe do ogarnięcia przez ekipę filmową zbiorówki kręcone pod blokiem, nieustannie towarzyszący numerowi dźwięk z planu i szerokokątny obiektyw potęgujący jeszcze wrażenie bycia wewnątrz całego tego zamieszania to tylko formalne zabiegi, które składają się na niesamowitą intensywność tych 6 minut. O tym, że się tu pali gumy, bije, strzela i spuszcza psy na ludzi, nie ma natomiast co wspominać, trzeba to zobaczyć. Czy może tego doświadczyć - ze słuchawkami na uszach i na pełnym ekranie - byłoby tu bardziej odpowiednim określeniem.

3
Megalopolis

Fabuła tej 15-minutowej, niezależnej produkcji zdaje się być jedynie pretekstem do tego, by zreinterpretować w niej szereg ikonicznych obrazów kultury hip-hopowej. Przeprawa rumuńskiego, nielegalnie przedostającego się do Paryża imigranta ma spełnić się w formie breakdance’owej bitwy. Rozpoczynający się kradzieżą farb, a zakończony ucieczką przed policją segment writerski jest swoistą fabularyzacją klasycznej formuły filmu grafficiarskiego. A nowelka pokazująca Tekiego Latexa, który marzy o karierze Notoriousa B.I.G., pozwoliła ekipie Kourtrajmé stworzyć mocno surrealistyczną wariację na temat numeru Juicy, który krągły reprezentant wariackiego składu TTC rapuje w towarzystwie ubranych na różowo, ponętnych zakonnic. A towarzyszy mu przy tym jeden z najlepszych remixów twórczości Biggiego, czyli napędzany przesterowanymi syntezatorami, oldschoolowo-futurystyczny szlagier tragicznie zmarłego DJ-a Mehdi.

4
365 jours à Clichy-Montfermeil

Wyreżyserowany przez reprezentanta Kourtrajmé, Ladja Ly, 25-minutowy reportaż z podparyskiego blokowiska Clichy-Montfermeil to jedyny film dokumentalny w tym zestawieniu. Nakręcona w 2005 roku, w epicentrum zamieszek, które wybuchły we Francji po śmierci dwóch nastolatków ukrywających się przed policją w stacji transformatorowej, relacja z frontu zdarzeń daje rzadki wgląd za gęste kordony funkcjonariuszy, za które żadne media nie miały wstępu. Ikoniczne już obrazy płonących samochodów znajdują tu więc szersze tło społeczne, a sprawcy tych podpaleń ludzką twarz, której żadna telewizja nie starała się nawet przedstawić. I choć autorzy tego dokumentu mieszkali drzwi w drzwi z inicjatorami wszystkich tych zadym, nie próbują oni usprawiedliwiać ich postępowania i równie bezlitośnie obchodzą się z pogardliwymi politykami widzącymi jedynie siłowe rozwiązanie problemu, co z niszczącymi głównie mienie swoich sąsiadów, wkurwionymi nastolatkami, którym bardziej niż o sprawiedliwość chodzi o rozróbę.

5
Batards de Barbares

Nie ma drugiego tak bardzo wkurwionego, kipiącego agresją i nienawiścią klipu, jak ta francuska, audiowizualna bomba. Tak jak i nie ma tej rapowej grupy terrorystycznej, która go nagrała. Bo choć wcielił się w jej rolę istniejący paryski zespół La Caution (znany głównie z numeru Thé à la Menthe, wykorzystanego lata później w filmie Ocean’s Twelve), to całość powstała na potrzeby promocji horroru Sheitan Kima Champirona. Zupełnie oderwany od tematyki tego obrazu, obłąkańczy teledysk jest realizacją założenia, które załoga Kourtrajmé zdaje się, że przyjęła w momencie swojego powstania - realizować obrazy uderzające w widza z siłą kopa na twarz. Temu służy płonący - wydawałoby się ciut za długo na filmowe normy BHP - wróg składu, totalna destrukcja samochodu z bogu ducha winnymi pasażerami wewnątrz i… podprogowo wmontowywane sceny z pornosów. I nie ma większego znaczenia nawet to, że całość balansuje na granicy parodii, bo robi to tak zgrabnie, że nigdy nie jest tylko śmiesznie, a cały czas jest mocno niebezpiecznie.

6
Jay-Z & Kanye West - No Church in the Wild

O ile filmografia Romaina Gavrasa pełna jest klipów, z których przeważająca większość należy do ścisłej czołówki naszych ulubionych teledysków wszechczasów, to ten równie brutalny jak poetycki obraz ulicznych zamieszek z nazwiskiem wychowanka Kourtrajmé utożsamiają jedynie nieliczni. Wszyscy bowiem świetnie pamiętają stuningowane fury z Signatune nieodżałowanego DJ’a Mehdi, uliczne awantury ze Stressu Justice i polowanie na rudych z Born Free M.I.A. A o tym, że wiecznie zbuntowany syn klasycznego twórcy kina politycznie zaangażowanego Costy-Gavrasa stworzył również ten 5-minutowy zapis krwawo tłumionej, desperackiej rebelii wielu zapomina (ale na pewno nie Krzysztof Skonieczny, który inspirował się nim zapewne przy pracy nad Hardkor Disko). Pojawia się w nim natomiast szereg charakterystycznych dla jego twórczości motywów przewodnich - napędzane buntem i wkurwieniem, dynamiczne zbiorówki, efekty pirotechniczne, których ofiarami padają stróże systemu i odrealniające opresyjnie naturalistyczny wydźwięk całości spowolnienia taśmy, laserowe błyski i… słoń.

7
Le monde est à toi

Poprzedzony wybuchowym filmem dokumentalnym relacjonującym trasę duetu Justice, pełnometrażowy debiut Romaina Gavrasa - nakręcony blisko 10 lat temu transowy obraz Notre jour viendra nie zawiódł naszych narastających od blisko dekady oczekiwań pokładanych w tym enfant terrible francuskiej kinematografii. Bo choć wielu zarzucało mu fabularne braki i epatowanie brutalnością, to jego warstwa wizualna (i dźwiękowa) była doprawdy spektakularna, a stopniować napięcia mógłby się na nim nauczyć niejeden reżyser. Jaki będzie natomiast jego drugi film? Jeszcze nie wiemy, a przekonamy się na trwającym do niedzieli wrocławskim festiwalu Nowe Horyzonty. Jego krótki opis zawarty w towarzyszącym przeglądowi katalogu pozwala nam natomiast polecać go nawet w ciemno, bo: Romain Gavras w swoim drugim filmie, uznanym już za jedno z największych odkryć tegorocznego festiwalu w Cannes, pozwala sobie na brawurę. Cytując „Człowieka z blizną” Briana de Palmy i wizualne rozpasanie „Spring Breakers”, reżyser znany dotychczas głównie dzięki niezapomnianym teledyskom do utworów M.I.A. czy Jaya-Z snuje żywiołową opowieść gangsterską.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.