Dwa światy Lukasa Podolskiego. Jak piłkarz Górnika zbudował biznesowe imperium w Kolonii

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
Lukas Podolski w Górniku Zabrze
Mesut Zeyrek/Anadolu Agency via Getty Images

Lukas Podolski zbudował w Kolonii imperium. Ma jedenaście kebabów, dwie lodziarnie, browar i halę piłkarską przypominającą Koszyki w Warszawie. Ma również kontrakt ze stacją RTL, dzięki której w weekend mogliśmy zobaczyć jak spaceruje gołymi stopami po klockach lego. Niemcy kochają Poldiego, ale nawet oni zauważają, że czar pryska. Program „Das Supertalent” zanotował najgorszą oglądalność w historii.

To był jeden dzień, ale dwa różne światy. Podolski w sobotę z trudem powstrzymywał złość po porażce z Radomiakiem. Znowu nie strzelił gola, ale wystarczyło odczekać trzy godziny, by zobaczyć go w innym, weselszym anturażu stacji RTL.

Program został nagrany kilka tygodni wcześniej w kolońskim MMC Studio wraz z całą maścią akrobatów i facetem znikającym w drewnianej skrzyni. Debiutujący Podolski był jednym z czterech jurorów. W pewnej chwili sam wszedł na scenę i zaczął chodzić po klockach jakby były to rozżarzone węgle. Niestety nie przełożyło się to na oglądalność. Ta wyniosła raptem 780 tysięcy.

Podolski Mam Talent

– To katastrofa. Nie ma ostatnio dobrej passy – mówią mi niemieccy dziennikarze. Od kiedy Podolski trafił do Polski, z uwagą obserwują każdy mecz Górnika. Doskonale orientują się, w których meczach był bliski gola i w których brutalnie faulował rywali. Wiedzą nawet, że w Niecieczy sprokurował karnego.

Występ w „Das Supertalent” jest kontynuacją nieszczęść. Program w przedziale wiekowym 14-49 miał zaledwie 3 procent udziału w rynku. Tak źle nie było od 15 lat, czyli od początku emisji. W tym samym czasie odcinek specjalny legendarnego „Wetten Dass…?” przyciągnął 14 milionów widzów. Oczywiście nie ma w tym winy Podolskiego. Bardziej chodzi o fakt, że nawet jego osoba nie była w stanie dźwignąć upadającego formatu.

SZEŚĆ MILIONÓW

Napastnik Górnika z RTL związał się minionego lata. Umowę negocjował mniej więcej w tym samym czasie, gdy rozważał powrót do Polski. Dużą rolę odegrał w tym Markus Krampe, agent niemieckich gwiazd pop, z którym Poldi kupił kiedyś browar na Alter Markt, zaraz przy moście Moście Hohenzollernów, jednym z najbardziej charakterystycznych punktów miasta.

RTL już cztery lata temu chciał go mieć u siebie, ale Podolski uparł się na transfer do Turcji. Dopiero niedawno uznał, że pojawiły się sprzyjające okoliczności. Dobre kontakty ze stacją utrzymuje od ponad dekady, gdy jako młody, obiecujący chłopak dostawał od niej bilety na wyścigi Michaela Schumachera. Nie bez znaczenia była też pensja 6 mln euro za trzy lata kontraktu.

Lukas Podolski 2.jpg

Niewielu byłych piłkarzy mogłoby wynegocjować takie warunki. Ale też niewielu potrafi roztaczać wokół siebie taki czar. To, jak Kolonia żyje Podolskim, jest fenomenem. Anton Polster nieprzypadkowo powiedział kiedyś, że wyżej w tym mieście unosi się tylko słynna katedra z XIII wieku.

Trzeba to sobie powiedzieć wprost: były mistrz świata bardziej niż piłkarzem jest dziś wytrawnym biznesmenem. Nie jest to ani łatwe, ani oczywiste, co pokazuje choćby przykład Philippa Lahma i problemów finansowych jego firmy Sixtus produkującej środki do higieny sportowców.

Poldi postawił na przyziemniejsze rzeczy i zbudował z tego twierdzę. Mimo, że ostatni mecz w 1. FC Koeln rozegrał prawie dziesięć lat temu, do dziś wlepki „LP10” można spotkać na sygnalizacji świetlnej, w sklepie odzieżowym albo w jednym z jedenastu kebabów, gdzie marka piłkarza zerka nawet z serwetek. Ostatni lokal został otwarty w czerwcu w Bergheim pod Kolonią. Podolski zna tam każdy kąt: to stamtąd ruszał na podbój świata piłki, dziś zresztą ma tam park nazwany swoim imieniem.

POLDI NA SŁONIU

Latem, realizując reportaż dla Canal+, miałem okazję przyjrzeć się temu z bliska. Christian Gaier, wspólnik Poldiego, opowiedział mi historię, jak młody Lukas w juniorach Kolonii co dwa tygodnie dostawał z klubu darmowe dwa bilety, a następnie sprzedawał je pod stadionem, wracając do Bergheim z kieszeniami wypchanymi pieniędzmi. Już wtedy był przedsiębiorczy. Zdarzało się też, że zbierał stadionowe kubki i wymieniał je na 2 marki od sztuki. Jeden taki dzień potrafił przynieść zastrzyk 80 marek. Dziś też umie liczyć, tyle że na większą skalę.

Lukas Podolski 7.jpg

W Niemczech od lat są pod wrażeniem tego jak monetyzuje swoją markę osobistą. Nie potrzebował do tego specjalnych seminariów i podręczników, wystarczył instynkt i otwartość na ludzi. – Kiedyś pięć dni przed zamknięciem numeru, naczelny powiedział, że chce inną okładkę. Potrzebował gościa, którego lubi cały kraj. Powiedziałem mu: „Daj mi dzień, zadzwonię do Lukasa Podolskiego”. To był strzał w dziesiątkę, bo gazeta świetnie się sprzedała – opowiada Uli Hesse, dziennikarz „11 Freunde”.

Wielu niemieckich graczy przez lata stroniło od gazet i kolorowych sesji, a Poldi, gdy było trzeba, potrafił przebrać się w strój bawarski albo wsiąść na słonia w reklamie firmy bukmacherskiej. Od lat jest jednym z najlepiej opłacanych ambasadorów w Niemczech – nieważne, czy reklamuje dezodorant, konto bankowe albo chipsy ziemniaczane. Zawsze wie, w jakie struny uderzyć.

MANCHESTER NA LODACH

Mówi o sobie, że nie jest typem z trzygwiazdkowej restauracji Michelin. Jedni po karierze grają w golfa, a on staje za ladą i kroi mięso do kebaba. Ta prostota i uśmiech zawsze otwierała mu drzwi. Wizerunek chłopaka z ulicy nie był kalkulacją, on po prostu był sobą i wokół tego rozwijał biznes. Jego marka odzieżowa Strassenkicker celebruje boiskowych zawadiaków z wypiętymi klatami. W dzielnicy Mulheim, na północy miasta tuż przed pandemią stworzył miejsce, które idealnie oddaje ten charakter.

Lukas Podolski 5.jpg

Strassenkicker Base kosztował ponad 4 mln euro. Pod względem powierzchni jest cztery razy większy niż Hala Gwardii w Warszawie. Boisk jest w sumie siedem, do tego przestrzeń biurowa, trybuna na 400 osób i sala e-sportu. Kilka sklepów, wiadomo. No i kebab. Wszystko w ciekawej, industrialnej estetyce i z wielkim zdjęciem na wejściu jak mistrz świata z 2014 roku całuje puchar.

– Jest energetyczną bombą. Cały czas wymyśla nowe rzeczy i sprawdza, czy mu się uda wygrać. Podchodzi do biznesu jak do sportu – mówi Gaier. Wspólnik Podolskiego z pochodzenia jest Włochem. Jego rodzina latami budowała małe imperium lodowe w Mediolanie. To stąd pomysł, by razem otworzyć w Kolonii lodziarnię.

Poldi przekonania nabrał zaraz po Euro 2016, gdy firma Gaiera obsługiwała reprezentację Niemiec. Rok później otworzyli pierwszy lokal pod szyldem „Ice Cream United”. Już na samym wejściu uwagę zwraca różowe menu wzorowane na włoskiej „La Gazetta dello Sport”. Gaier pokazuje zdjęcia w telefonie, że rok temu byli tu nawet piłkarze Manchesteru United z Harrym Maguierem i Marcusem Rashfordem.

Lukas Podolski lody

– Nikt ich wtedy nie rozpoznał, bo mieli maski – mówi jeden z ekspedientów. – Zdziwili się, że nie można płacić kartą, ale poszli do bankomatu i wrócili. Dopiero wtedy zobaczyłem, że wyglądają jakoś dziwnie. Wszyscy mieli wystawne zegarki i ekstrawaganckie ciuchy – dodaje.

150 OSÓB W KEBABIE

Lodziarnia przy Brüsseler Strasse jest jedną z dwóch, w jakich Podolski ma udziały. Cztery lata temu na otwarcie przyszło dwa tysiące osób – w końcu za ladą stał sam piłkarz, a każda osoba, której udało się odczekać w kolejce, dostawała tego dnia porcję za darmo. Lody szybko trafiły do supermarketów REWE, zresztą w Polsce można je dostać w Lidlu.

To też jest ciekawa sprawa, bo do sprzedaży weszły już cztery dni po podpisaniu umowy z Górnikiem. Widać było, że nie jest to robione po omacku. Na Instagramie Podolskiego, który zbliża się do 5 mln obserwujących, co chwilę obserwujemy nowe produkty. Herbatki, shoty witaminowe, ostatnio hitem w marketach jest też mrożony kebab, który Poldi prowadzi razem z przyjacielem Metinem Dagiem.

Lukas Podolski 6.jpg

Siły połączyli cztery lata temu, gdy Podolski grał w Galatasaray. Dag razem z bratem Salihem mieli już wtedy pięć oddziałów. W tej chwili rozrastają się w takim tempie, że ich danie można zjeść nie tylko w Kolonii, ale też w Bonnie i Düsseldorfie. W sumie zatrudniają 150 osób, a lokale są tak zaprojektowane, że Podolski może obserwować wnętrza przez specjalne kamery, siedząc w domu przy laptopie. Na bieżąco widzi też wyniki sprzedaży. Nie potrzebuje biura z 20 osobami. Często kieruje się sportową intuicją i, tak jak dawniej na boisku, co chwilę odhacza sukces.

W przyszłym roku kebab z napisem „LP10” ma pojawić się w Berlinie. Nie wyszło mu jedynie ze sklepem odzieżowym „Standart Space”, który otworzył z przyjacielem z Japonii. Interes zwinął się latem 2020 roku zaledwie sześć miesięcy po hucznym otwarciu.

STAŻ U BAUMGARTA

W Polsce na razie specjalnie nie słychać o ruchach biznesowych Poldiego. Najpierw musiałby powstać fundament sportowy, a ten lepiej w tym momencie przemilczeć. Steffen Baumgart, trener 1. FC Koeln niedawno powiedział na łamach „Bildu”, że chętnie zobaczyłby Podolskiego z powrotem w Kolonii, najchętniej jako stażystę.

Piłkarz Górnika na razie nie zawraca sobie tym głowy, bo walczy z brutalną materią polskiej Ekstraklasy. Już za niecałe dwa tygodnie czeka go prestiżowy mecz z Legią. Wcześniej, 20 listopada, oczywiście znowu będzie można zobaczyć go w stacji RTL. Tym razem chodzi o program „Czy jestem mądrzejszy od…”, w którym Podolski wypełni quiz wiedzowy, a przeciętny Juergen przed telewizorem będzie mógł się do niego porównać.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.