Dyscyplina, elastyczność, kontrpressing. Co Bartosch Gaul wniesie do Górnika

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
Górnik Zabrze
Christof Koepsel/Bongarts/Getty Images

Papiery trenerskie zrobił jako 18-latek. Jako student pracował przy drużynach, w których grali Julian Draxler, Leroy Sane czy Thilo Kehrer. O nowym trenerze zabrzan można powiedzieć, że jest młody, ale nie można mu zarzucić braku doświadczenia. Bo przy linii bocznej spędził dosłownie pół życia.

Gdy Sebastian Tyrała usłyszał, że Bartosch Gaul ma zostać trenerem Górnika Zabrze, natychmiast chwycił za telefon, by wysłać mu gratulacje. - Napisałem też, że gdyby potrzebował asystenta, to jestem gotowy — półżartem mówi jednokrotny reprezentant Polski, który obecnie prowadzi jako trener TuS Boevinghausen, z którym właśnie awansował do V ligi. Doświadczenie w pracy z mistrzem świata już w końcu ma, bo gwiazdą jego drużyny jest Kevin Grosskreutz. Były zawodnik Borussii Dortmund i Greuthera Fuerth nie ma jednak wielkich nadziei na to, że wkrótce będzie trenował Lukasa Podolskiego. - Podejrzewam, że Bartosch zabierze ze sobą do Polski asystentów, których miał w Moguncji — uśmiecha się jego rówieśnik.

Tyrała miał w karierze wielu znanych trenerów. Grał w Bundeslidze u Berta Van Marwijka czy Thomasa Dolla. Prowadził go Heiko Herrlich. Raz na ławkę wziął go nawet Juergen Klopp. Ale mimo to jedno z najlepszych wspomnień zachował ze współpracy z tym, który był dla niego postacią kompletnie anonimową. Ostatnim zawodowym klubem, który chciał skorzystać z jego usług, było FSV Mainz, które poszukiwało doświadczonego zawodnika do IV-ligowej drużyny rezerw. Tyrała spędził w klubie z Nadrenii-Palatynatu dwa lata, a w ostatnim roku jego zespół objął 30-letni Gaul, który wcześniej pracował w akademii, prowadząc 16-latków. - To był dla niego duży przeskok. Pierwsza praca w seniorskim futbolu. Mimo to poradził sobie. Spośród wszystkich moich trenerów był jednym z tych, u których najbardziej lubiłem grać. U niego nie kopało się gdzieś do przodu, byle dalej. Rzeczywiście pozwalał grać w piłkę — zachwala Tyrała.

Choć praca z IV-ligowcami nie brzmi jak dobra rekomendacja do prowadzenia jednego z najbardziej utytułowanych klubów w historii polskiej piłki, w Moguncji do pracy z rezerwami nie zatrudniają byle kogo. Ten mały klub w ostatnich kilkunastu latach zaczął w Niemczech słynąć jako jedna z najbardziej wpływowych, obok tej Red Bulla, niemieckich kuźni talentów. W pięciu ostatnich finałach Ligi Mistrzów zawsze był jakiś były trener FSV Mainz. Juergen Klopp, który spędził w tym klubie najlepsze lata kariery piłkarskiej i zaczął szkoleniową oraz Thomas Tuchel, który najpierw prowadził z sukcesami zespół do lat 19., a potem przez lata budował nazwisko w pierwszej drużynie, stali się flagowymi trenerskimi wychowankami Moguncji. Ale nie jedynymi. Na Euro 2020 Duńczyków doprowadził do półfinału Kasper Hjulmand, również mający w CV FSV Mainz. Herthę Berlin, po udanej pracy w Dynamie Moskwa, prowadzi obecnie wychowany w klubie Sandro Schwarz. Marco Rose, były trener Borussii Dortmund, najpierw był zawodnikiem FSV Mainz, później asystentem jego trenerów. Przez rezerwy FSV do dużej piłki wybił się Szwajcar Martin Schmidt, który prowadził w Bundeslidze m.in. Wolfsburg i Augsburg, zanim wrócił do Moguncji, by zostać dyrektorem sportowym tamtejszego klubu. W Bundeslidze pracował też wywodzący się z akademii FSV Juergen Kramny. A Bo Svensson, obecny trener pierwszej drużyny, też jest szkoleniowym wychowankiem tego klubu i uznaje się go za jeden z największych talentów Bundesligi. W Moguncji nie zatrudnia się byle kogo.

LICENCJA 18-LATKA

W klubie przykłada się dużą wagę do rozwoju nie tylko zawodników, ale i trenerów. Dlatego, zanim zatrudniono go w akademii, dokładnie się mu przyglądano. - Pracował wcześniej jako asystent trenera w drużynie juniorów Schalke. Ludzie z Moguncji obserwowali, jak pracował, zbierali o nim opinie, zanim zatrudnili go do drużyny U-15 - mówi Torben Schroeder, dziennikarz “Allgemeine Zeitung”, zajmujący się klubem z Moguncji. To właśnie w Zagłębiu Ruhry Gaul stawiał pierwsze trenerskie kroki. Urodził się w Bytowie, ale jako dziecko przeprowadził się z rodzicami do Niemiec. - Mówi bez jakiegokolwiek zagranicznego akcentu — podkreśla Schroeder. Nowy trener zabrzańskiego klubu grał tylko na szczeblu amatorskim, w szóstej lidze w regionie Zagłębia Ruhry. Już jako 18-latek zrobił pierwszą licencję trenerską. A studia, jakie podjął na Uniwersytecie w Bochum, też jasno wskazywały, jaką drogę zawodową zamierzał podjąć. Zgłębiał sport, ze specjalizacją “Interwencja i diagnostyka”, jasno wskazujące na zainteresowania psychologiczne. To społeczny komponent pracy trenera zawsze interesował go najbardziej.

UCZEŃ LEGENDY

Jeszcze w trakcie studiów, jako 21-latek, Gaul dostał pracę w akademii Schalke, gdzie początkowo był asystentem w drużynie do lat 17. Z bliska mógł więc obserwować i wpływać na rozwój Juliana Draxlera czy Kaana Ayhana, dziś grającego w Sassuolo, którzy występowali w tamtej drużynie. Dwa lata później Gaul trafił pod skrzydła Norberta Elgerta, jednego z najbardziej cenionych specjalistów od wychowywania młodzieży w Niemczech. Razem z nim sięgnął po mistrzostwo kraju juniorów starszych, a do ich podopiecznych należeli m.in. Leroy Sane czy Thilo Kehrer, dzisiejsi reprezentanci Niemiec. Równolegle jako 23-latek młody trener dostał pod opiekę własne drużyny do lat 12. i 13. W 2015 roku, mając 28 lat, postanowił zmienić miejsce pracy, wybierając większą odpowiedzialność i samodzielność, którą zaoferowała mu akademia FSV Mainz.

WYZWANIE NA 30-TKĘ

W nowym klubie zaczął od prowadzenia drużyny 15-latków, by potem zająć się 16-latkami. W obu kategoriach wiekowych wygrał swoje ligi, więc gdy w klubie zastanawiali się, kim obsadzić pozycję trenera IV-ligowych rezerw, wyrósł na jednego z najpoważniejszych kandydatów. - W FSV starają się obserwować, który trener ma ambicję oraz potencjał, by iść w stronę bardziej profesjonalnej piłki. Niektórzy przeskakują między kategoriami, inni cały czas prowadzą te same roczniki – opisuje Schroeder. W wieku 30 lat Gaul objął drugą wśród najważniejszych drużyn w klubie. Dostał pod opiekę największe talenty akademii, które kończyły wiek juniora, zawodników z Bundesligi, którzy potrzebowali praktyki meczowej i doświadczonych graczy w rodzaju Tyrały, mających na koncie występy w najwyższej lidze. Jednocześnie musiał już rywalizować z byłymi klubami Bundesligi i sporymi markami jak FC Saarbruecken, Waldhof Mannheim, FC Homburg czy SSV Ulm. Spore wyzwanie jak na kompletnego żółtodzioba.

TWARDSZY OD RÓWIEŚNIKÓW

W Niemczech istnieje określony stereotyp trenera o życiorysie Gaula, nigdy niegrającego zawodowo w piłkę i przebijającego się z najniższych szczebli. To zazwyczaj świetny spec od taktyki, doskonale znający teorię sportu, nowe koncepcje treningowe i technologie, ale niekoniecznie umiejący w prosty sposób przekazać wiedzę zawodników. Trener Górnika w ten model się jednak nie wpisuje.

Jak na trenera tego pokolenia jest dość surowy, ale zawsze udawało mu się zaszczepić dobrego ducha w drużynie. To nie jest łatwy etap, bo miał u siebie wielu młodych zawodników, którzy rywalizowali między sobą o karierę i chcieli przebić się do Bundesligi. Było ryzyko, że będą się wzajemnie podgryzać. Gaulowi udawało się jednak osiągnąć, że wszyscy ciągnęli wózek w jedną stronę

— chwali Schroeder. Zgadza się z nim Tyrała. - Dyscyplina jest dla niego ważna. Pilnuje, by ustalone reguły były dotrzymywane. Na boisku trzeba przecież trzymać się jakiegoś planu. Oczekuje od zawodników wiele, ale jednocześnie ma z nimi dobry kontakt. Troszczy się o nich jako o ludzi, rozmawia z nimi. Dba o ich indywidualny rozwój — zachwala były reprezentant Polski.

KANDYDAT DO SCHALKE

Wyniki nie zawsze broniły Gaula. W pierwszym sezonie zajął 14. miejsce, w trzecim omal nie spadł z ligi, kończąc ją na 17. pozycji. - Spodziewano się, że klub może go zmienić, ale dano mu kolejną szansę, wykazując się sporym zaufaniem – twierdzi Schroeder. Opłaciło się, bo w poprzednim sezonie rezerwy Moguncji były rewelacją rozgrywek. Po jesieni zajmowały pierwsze miejsce, a ostatecznie skończyły ligę na świetnej piątej pozycji, co sprawiło, że o Gaulu zrobiło się głośno. Przymierzano go do klubów II i III-ligowych, a gdy w marcu Schalke 04 szukało trenera, wśród kandydatów pojawiło się właśnie nazwisko trenera rezerw FSV. Miało to sens, bo Rouven Schroeder, dyrektor sportowy klubu z Gelsenkirchen, wcześniej pracował w Moguncji. - Ma przeszłość w Schalke i od lat wykonuje znakomitą robotę w Moguncji. Nie będę dementował zainteresowania, ale inni kandydaci są przed nim — mówił wiosną dyrektor sportowy beniaminka Bundesligi.

SONDOWANIE RYNKU

Gaul został więc w klubie, ale dla tych, którzy byli blisko niego, już od jakiegoś czasu było jasne, że ma zamiar zacząć karierę na własne konto. - Już od jakiegoś czasu chętniej udzielał wywiadów i starał się, by dobrze w nich wypaść. Nie ukrywał, że interesowałaby go praca w którejś z zawodowych lig – opowiada Torben Schroeder. W klubie też istniała dżentelmeńska umowa, że mimo obowiązującego do 2023 roku kontraktu nie będą mu robić przeszkód w razie napłynięcia ciekawej oferty. Dziennikarz “Allgemeine Zeitung” nie jest zaskoczony, że Gaul zdecydował się objąć Górnik. - Pierwsza drużyna w osobie Svenssona ma optymalnego trenera, który szybko nie zwolni stanowiska. Mógł liczyć, że kiedyś przyjdzie oferta z II ligi, ale jednak praca w najwyższej lidze, prowadzenie Lukasa Podolskiego, to ciekawa opcja – zaznacza. Podobnie sprawę widzi Tyrała. - Byłem zaskoczony, że idzie do Polski, ale myślę, że to dla niego bardziej szansa niż ryzyko — uważa.

KONTRPRESSING I WYSOKA LINIA

Sądząc po tym, jaki styl prezentowała jego drużyna, nie należy się w Zabrzu spodziewać radykalnej zmiany stylu. - Praktycznie zawsze grał trójką z tyłu, czasem 3-4-3, czasem 3-5-2, ale drużyna była elastyczna i płynnie zmieniała ustawienie w trakcie gry — mówi Schroeder. Tyrała podkreśla znaczenie, które przykładał ten trener do gry bez piłki, w czym może przypominać Marcina Brosza. - Ważny jest dla niego pressing. Chce natychmiast odzyskiwać piłkę, grać wysoko ustawioną linią obrony i prowadzić grę. Przywiązuje dużą wagę do faz przejściowych — po zdobyciu i po stracie piłki. Kibice Górnika mogą się nastawiać na ciekawą, ofensywną piłkę — jest przekonany jego były zawodnik.

KOMUNIKATYWNY TRENER

Jest oczywiście wielką zagadką, jak Gaul poradzi sobie jako frontmen w najwyższej lidze, ale trudno go uznawać za trenera bez doświadczenia. W zawodzie pracuje już od 13 lat. Funkcjonował w dużych klubach Bundesligi, w których miał okazję podpatrywać bardzo dobrych trenerów i uczestniczyć w rozwoju zawodników wysokiej klasy. W jego rezerwach grało już kilku uznanych piłkarzy bundesligowych jak ocierający się o reprezentację Jonatan Burkardt, Ridle Baku czy Leandro Barreiro, mający na koncie prawie 80 występów w Bundeslidze. Gaul ocierał się o naprawdę dużą piłkę, więc nie powinien przeżyć szoku, trafiając do Ekstraklasy. Zwłaszcza że otoczka nie powinna go przytłoczyć. - To komunikatywny trener, który nie odpowiada tylko krótkimi zdaniami i frazesami, lecz potrafi powiedzieć coś ciekawego – zapewnia Schroeder. Zresztą jako wychowanek niemieckiej szkoły trenerów, od 2019 roku mający licencję UEFA Pro, jest dobrze przygotowany na to, co czeka go w zawodowej piłce. Biegła znajomość języków niemieckiego, polskiego oraz angielskiego i komunikatywna języka francuskiego powinna pozwolić bez problemów dogadać się ze wszystkimi zawodnikami, jakich spotka w szatni.

JASNA KOMUNIKACJA

- To trener, którego trzeba promować — mówił o nim Manfred Lorenz, koordynator drużyny U-23 FSV Mainz. - Roztacza wokół siebie spokój, ma wiedzę teoretyczną i jest bardzo ambitny, co służy rozwojowi drużyny — dodawał. Volker Kersting, szef akademii, podkreślał, że po Gaulu widać, iż wiele wyciągnął ze współpracy z Elgertem w Schalke. - Cenię jego jasny sposób komunikacji, ale jednocześnie dobry kontakt z zawodnikami. Ma dobrze wymierzone proporcje między dosadnością a empatycznym podejściem — twierdził. Najlepsze i zarazem najgorsze w zatrudnieniu Gaula na stanowisku trenera Górnika jest to, że wszystkie te pochlebne opinie oraz odważne tezy nie zostały jeszcze zweryfikowane.

CZYSTA KARTA

Każdy z dotychczasowych trenerów, którzy trafiali do Polski z rynku niemieckiego, miał już na koncie wyraźną plamę na CV, sprawiającą, że na dobrą posadę w Niemczech nie mieli szans. Kosta Runjaić przyjeżdżał poharatany niepowodzeniami w Kaiserslautern i w TSV 1860 Monachium, za Gino Lettierim ciągnęły się kiepskie wrażenia z Duisburga czy FSV Frankfurt, Peter Hyballa wysyłał wiele różnych sygnałów alarmowych, a nawet młody Tomasz Kaczmarek miał już na koncie niepowodzenia w Stuttgarter Kickers i Fortunie Kolonia. Gaul jeszcze może się okazać prawdziwym trenerskim talentem. Wprawdzie dość wątpliwe, by FSV Mainz świadomie wypuściło perłę, ale nie można tego wykluczyć: w 2019 roku pozwolono Bo Svenssonowi zostawić drużynę do lat 19. i przeprowadzić się do FC Liefering, by po półtora roku zapłacić za niego półtora miliona i zrobić z niego trenera pierwszej drużyny. Dlatego można być pewnym, że w FSV Mainz będą wnikliwie śledzić, jak Bartosch Gaul poradzi sobie w Zabrzu. Jeśli pójdzie mu dobrze, kariera na miarę innych wychowanków trenerskiej kuźni talentów stoi otworem.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.
Komentarze 0