Dzikie historie, o których pewnie nie słyszałeś. Najsłabsze drużyny na wiosnę w europejskich pucharach

Zobacz również:Bawarski obyczaj: nie ekscytuj się, człowieku. Dlaczego Bayern nie miał zamiaru walczyć o Leo Messiego
NK Maribor 1960 - SV Zulte Waregem - Europa League
Fot. Nico Vereecken/Photonews via Getty Images

Esbecy od Nicolae Ceaușescu, traktorzyści z Oslo, Fioletowi ze Styrii, sześćdziesiątki dziewiątki spod skoczni narciarskiej, kolejarze z Debreczyna czy koguty z Denizli. Oni wszyscy dokonali tego, co nie udało się Legii Warszawa w tej edycji Ligi Europy, czyli dotarli do wiosennego etapu rozgrywek w europejskich pucharach. Mimo wygranych dwóch pierwszych spotkań, Wojskowi zajęli ostatnie miejsce w grupie i pożegnali się z Europą. W gościnnym materiale u nas użytkownik twittera AbsurDB, będący statystycznym freakem, prześledził historię największych wiosennych sensacji. Oto zestawienie z cyklu: jak oni się tam znaleźli?

Autor: AbsurDB

Randers FC, Qarabağ, Maccabi Tel Awiw czy Sheriff Tyraspol zagrają wiosną 2022 roku w europejskich pucharach. Co prawda będzie to kalendarzowa zima, ale przyjęło się zaliczać mecze rozgrywane po przerwie zimowej do rundy wiosennej. Reforma europejskich pucharów – powstanie Ligi Konferencji i przebudowa Ligi Europy z dodatkowymi barażami dla trzecich miejsc w grupie – powoduje, że coraz łatwiej zagrać wiosną w Europie. Każdy ma na to szanse – najlepszym dowodem jest fakt, że gdyby nie porażka ze Spartakiem, mogła tego dokonać nawet Legia Warszawa przechodząca chyba największy kryzys w całej historii.

Czy występy w pucharach zespołów ze strefy spadkowej przestaną być czymś niezwykłym? Prawo gry wiosną przysługuje już 64 drużynom. Jeszcze w zeszłym sezonie tych miejsc było o 16 mniej, w sezonie 2002/03 dalej przechodziły 32 drużyny, a do 2000 roku 24 kluby. Zatem przez większość historii wiosna była zarezerwowana dla najlepszych na kontynencie. Nie było tam miejsca dla maluczkich, poza nielicznymi wyjątkami. No właśnie, jakimi?

Wbrew pozorom to nie w Pucharze Mistrzów najtrudniej było dobrnąć do wiosny słabszym. W najważniejszych europejskich rozgrywkach do upadku komunizmu (po którym do UEFA dołączyło kilkanaście krajów) brało udział około 30 drużyn. Oznacza to, że najczęściej wystarczyło wygrać 2 dwumecze, by grać dalej wiosną. Dodatkowo do 1990 roku obowiązywały dość osobliwe zasady rozstawień w pucharach. Otóż rozstawienia stosowano tylko w 1. rundzie, a otrzymywali je półfinaliści z ostatnich pięciu lat. Było ich tak niewielu, że w Pucharze Europy, czyli dawnej Lidze Mistrzów, rozstawiona była jedynie około 1/3 klubów. Pozostałe, często znacznie słabsze, dzięki losowaniu mogły trafić na siebie.

Było tak np. w 1986 roku, gdy pary 1. rundy Pucharu Europy stanowiły cypryjski APOEL z HJK Helsinki i PSV Eindhoven z… Bayernem! Do tego zwycięzca tej pierwszej pary miał grać w 2. rundzie z triumfatorem rywalizacji Besiktas - Dinamo Tirana, a było to jeszcze przed skokowym rozwojem tureckiej piłki. Miał grać, bo do meczu APOEL-u z Besiktasem nie doszło ze względów politycznych. Zatem jedynym rywalem, którego Besiktas musiał pokonać, by zagrać w 1987 roku w ćwierćfinale najważniejszych rozgrywek, było Dinamo Tirana. Dziś na trudniejszych przeciwników możesz trafić w pierwszej rundzie eliminacji. Wiosną doszło do pogromu Besiktasu przez Dynamo Kijów w meczu, w którym było wszystko: 86 cm śniegu na stadionie w Turcji podczas zimy stulecia, Turcy w skafandrach nawiązujących do katastrofy w Czernobylu, Igor Biełanow odbierający Złotą Piłkę.

Maluczkim zdecydowanie najtrudniej było dotrzeć do wiosny w Pucharze UEFA, czyli dopiero trzecich co do wagi europejskich rozgrywkach. Przynajmniej w teorii Puchar Zdobywców Pucharów miał wyższy status. W klasycznym formacie sprzed 1989 roku, aby zagrać wiosną konieczne było pokonanie trzech rywali w dwumeczach. Silne kraje miały wielu uczestników, więc konieczne było sporo szczęścia, aby w kolejnych rundach unikać poważnych rywali.

Jak jednak zmierzyć, kto rzeczywiście był słaby i czy Górnik Zabrze z 1970 roku był silniejszy od dzisiejszego Randers z Danii? Z pomocą przychodzi ranking Elo (tu więcej), pozwala on na porównanie drużyn z wszystkich krajów dzięki ocenie ich siły wynikającej z osiąganych wyników, podobnie do szachowego rankingu Elo. Jego wielką zaletą jest możliwość porównywania oceny różnych drużyn w czasie. Dla przykładu dzisiejsza Legia ma ranking 1420 (oznacza to 295. miejsce w Europie). A jak inni? Randers FC – 1455, Sheriff – 1487, Qarabağ – 1499, a Maccabi Tel Awiw – 1504. Z rankingu wynika, że mistrzowie Polski byliby najsłabszym zespołem grającym w tym roku wiosną.

Wyszukałem wszystkie drużyny grające wiosną w historii Ligi Mistrzów, Pucharu Mistrzów, Ligi Europy oraz Pucharu Europy z rankingiem 1540 lub niższym. 24 takie kluby zagrały wiosną w Pucharze Mistrzów (żaden po 1989 roku), jeden w Lidze Mistrzów, a 28 w Lidze Europy. W Pucharze Zdobywców Pucharów, stworzonym dla takich właśnie historii, było aż 49 takich drużyn, ale najciekawsze z nich to temat na oddzielny artykuł. 15 takich przypadków było w Pucharze UEFA, jednak aż 14 z nich miało miejsce po 2003 roku, dzięki dwukrotnemu zwiększeniu dostępnych miejsc wiosną.

Kto był zatem jedynym prawdziwym wiosennym słabeuszem w pierwszych 30 latach istnienia Pucharu UEFA? To pewien nieznany bukaresztański rodzynek. Steaua? Dinamo? Rapid? Znawcy mogą podejrzewać nawet Sportul Studentesc Hagiego, a psychofani rumuńskiej piłki - National. Nie. Żaden z nich.

1
Victoria Bukareszt

Chodzi o Victorię Bukareszt. Klub, o którym nie ma nawet artykułu w polskiej Wikipedii, a znalazło się w niej miejsce dla 97 innych klubów z tego kraju, w tym 11 z Bukaresztu. Klub ten grał pod patronatem MSW Socjalistycznej Republiki Rumunii, był znienawidzonym milicyjnym klubem, odpowiednikiem polskiej Gwardii Warszawa. W 1982 awansował do II ligi. W 1985 do Divizii A. W pierwszym sezonie ledwo udało im się w niej utrzymać, jednak w 1987 roku wskoczyli na podium, wyprzedzeni tylko przez stołeczne potęgi Steauę i Dinamo. Swoją drogą – czwarte miejsce zdobył wówczas inny bukaresztański klub: Sportul Studențesc, z którego zimą do Steauy odszedł pewien niewysoki pomocnik. Dekadę później cały świat będzie go nazywał Maradoną Karpat. Dla milicyjnej Victorii oznaczało to debiut w Pucharze UEFA.

W pierwszej rundzie wyeliminowali cypryjskie EPA Larnaka, w drugiej lepsze okazało się Dynamo Tbilisi. Gruzini wystawili wtedy w Bukareszcie pokaźny młyn z sowieckimi flagami. W kolejnym sezonie podium ligi rumuńskiej się nie zmieniło, co oznaczało dla Victorii kolejny start w Pucharze UEFA. W pierwszej rundzie Victoria rozgromiła maltańskie Sliema Wanderers. W drugiej znów trafiła na drużynę radziecką – tym razem Dynamo Mińsk. Po porażce 1:2 na wyjeździe na oczach 23 tys. widzów udało się odnieść domowe zwycięstwo 1:0, więc gol na wyjeździe dał Rumunom awans. Tam czekał na nich zwycięzca pary First Vienna - TPS Turku. Domyślacie się pewnie dalszego ciągu. Otóż rywalem Victorii zostali Finowie.

W trzeciej rundzie Pucharu UEFA 1988/89 trafiły na siebie takie pary jak: Bayern - Inter, Sociedad - Köln czy Bordeaux - Napoli. Równolegle z nimi rozgrywany był dwumecz Victorii Bukareszt z TPS Turku, którego zwycięzca miał grać wiosną w ćwierćfinale. Finowie mieli wówczas dość bogatą historię występów w europejskich pucharach: w 6 dotychczasowych startach nie przegrali tylko trzech meczów. 1:0 na Malcie czy 2:0 z Admirą, ale obawy Rumunów musiał budzić wynik meczu TPS z Interem rok wcześniej wygrany 1:0 przez Finów. Mieli stroje, w których wyglądali jak Juventus i strzelili na Giuseppe Meazza gola, którego nie powstydziłby się Zbigniew Boniek.

Rumuni znów awansowali dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe. W poprzednich dwóch sezonach wyeliminowały ich z europejskich pucharów dwa kluby o nazwie „Dynamo”, zatem musieli w ćwierćfinale trafić na Dynamo Drezno. Niemcy mieli wtedy grupy kibicowskie na naprawdę wysokim poziomie. Zdecydowanie polecam tę relację z ich wyjazdu pociągiem na mecz do Rumunii. W 2. minucie pierwszego meczu ćwierćfinałowego w Bukareszcie pewien niewysoki niemiecki napastnik postanowił znokautować Rumuna, będąc 3 metry od sędziego. Dostał czerwoną kartkę. Napastnik ten nazywał się Ulf Kirsten i gdyby ktoś powiedział wtedy, że 13 lat później zagra w finale przyszłej Ligi Mistrzów i rozegra w reprezentacji zjednoczonych Niemiec więcej meczów, niż w reprezentacji NRD, pewnie nikt by nie uwierzył.

Dynamo wybroniło wyjazdowy remis 1:1. Nic w tym dziwnego, jeżeli obroną rządzi niejaki Matthias Sammer, późniejszy zdobywca Złotej Piłki. W rewanżu na stadionie Dynama zjawiło się 36 tys. widzów. W przerwie wniesiono na stadion kilkumetrowe salami dla strzelca pierwszej bramki i rozpoczęła się strzelanina ułatwiona przez rumuńskiego obrońcę Mireę, który przy stanie 1:0 postanowił przepiękną paradą w środku pola zatrzymać piłkę ręką, za co otrzymał czerwoną kartkę. Ostatecznie Victoria Bukareszt przegrała 0:4. Podium ligi rumuńskiej w sezonie 1988/89 wyglądało identycznie jak w poprzednich dwóch sezonach, więc otrzymała jeszcze jedną szansę gry w pucharach. Szczęście już im nie sprzyjało, bo zostali pożegnani przez Valencię z Quique Floresem w składzie 26 września 1989 roku.

To był koniec czegoś znacznie większego niż Victoria Bukareszt, która od tego dnia już tylko 12 razy wyszła na boisko. 2 tygodnie wcześniej bez jednego głosu sprzeciwu Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zatwierdził pierwszy niekomunistyczny rząd w bloku wschodnim, tydzień wcześniej węgierski parlament zezwolił na wielopartyjne wybory, kilka tygodni później runął Mur Berliński, a 10 grudnia Victoria Bukareszt rozegrała swój ostatni mecz. Nie minęły nawet 2 tygodnie, gdy jej opiekun i przywódca Rumunii, Nicolae Ceaușescu, został rozstrzelany z żoną przed kamerami telewizyjnymi. Jednak Victoria nie była jego ulubionym klubem. Zajmowała co najwyżej drugie miejsce w sercu rumuńskiego zbrodniarza. Jego oczkiem w głowie było Olt z niewielkiego Scornicești, w którym Ceaușescu żył do 11. roku życia. Oba kluby zostały wykluczone z rozgrywek. Victorii Bukareszt nikt już nie wskrzesił. CS Victoria Bukareszt, utworzona w 2009 roku, nie nawiązuje do niechlubnej przeszłości milicyjnego klubu.

Gracze Victorii nie zrobili wielkich karier w futbolu. Marian Damaschin zdobył w 1992 roku Puchar Holandii z Feyenoordem, Claudiu Vaişcovici zagrał 8 meczów w Bursasporze, Dumitru Moraru grał w Starcie Kristiansand, Marian Pană w Hapoelu Hajfa, Sorin Cigan w lidze węgierskiej. Największą karierę zrobił Ovidiu Hanganu, który zagrał nawet w eliminacjach do mundialu 1994, a później był graczem Samsunsporu i Cercle Brugge.

2
Vålerenga

Tylko 3 kluby z rankingiem Elo poniżej 1460 zagrały wiosną w Pucharze UEFA po 2003 roku. W 2001 roku do norweskiej Tippeligaen powróciła stołeczna Vålerenga. W lidze szło jej średnio, wygrała tylko 7 z 26 meczów, ale utrzymało ją aż 12 remisów. Miała wielkie szczęście w losowaniu rywali w Pucharze Norwegii, gdzie w 4. rundzie wyeliminowała po karnych spadkowicza Moss, a w ćwierćfinale Viking po golach w ostatnich minutach. Viking skończyli na 4. miejscu i byli najwyżej notowanym rywalem na drodze Valarengi do zdobycia Pucharu. W półfinale mieli drugoligowe Aalesund, a w finale średniaka Odd Grenland. Dzięki temu po raz pierwszy od 1987 roku zagrali w europejskich pucharach.

Norwescy kibice mieli pewne obawy, jak gra przeciętnej drużyny odbije się na współczynniku UEFA ich ligi. Tym bardziej, że wcześniej Valarenga wygrała 2 na 26 meczów w Europie. Eliminowały ją takie potęgi jak Linfield Belfast, irlandzkie Athlone, a w Pucharze Intertoto nawet łotewski Ventspils. Wylosowany w pierwszej rundzie Pucharu UEFA 2003/04 Grazer AK był znacznie silniejszy od dawnych pogromców Valerengi – miał w składzie reprezentantów Austrii jak Pogatezta, a także Chorwata Tokicia i Macedończyka Naumoskiego.

Większym zmartwieniem niż przeszłość była teraźniejszość. Do pierwszego wrześniowego meczu z Grazer AK stołeczny klub miał tylko 4 zwycięstwa w lidze. Pomyślicie: cóż w tym strasznego, 4 zwycięstwa od lipca do września, nie taki zły wynik. Tylko, że liga norweska gra w systemie wiosna-jesień, a Valerenga zanotowała 4 zwycięstwa przez ponad pół roku. Miała 3 punkty przewagi nad ostatnim w tabeli beniaminkiem Aalesund. Remis 1:1 w Grazu był zatem sukcesem, a bezbramkowy remis w rewanżu na Ullevaal pozwolił Norwegom awansować, dzięki golowi na wyjeździe.

Druga runda to Wisła Kraków. Valerendze nie udało się zapewnić sobie bezpiecznego miejsca w lidze i o utrzymanie z sukcesem walczyła w barażach. Norweski klub nazywany był w polskiej prasie „traktorzystami” (w rewanżu za takie same określenia wobec Wisły ze strony przedstawicieli Valerengi), a po pierwszym bezbramkowym meczu w Oslo pisano, że „wyeliminowanie przez Norwegów byłoby niespodzianką sporego kalibru”. Wisła miała za sobą fantastyczny sezon i pamiętne boje z Parmą, Schalke oraz Lazio.

27 listopada 2003 roku Dyskobolia wyeliminowała Manchester City i wydawało się, że polską piłkę czekają złote czasy. Niestety, Szymkowiakowi ani Frankowskiemu nie udało się pokonać norweskiego bramkarza nie tylko przez 210 minut, ale nawet w serii rzutów karnych, a gol Żurawskiego w ostatniej serii karnych nie wystarczył. Zespół walczący o utrzymanie w lidze norweskiej zagra wiosną w 3. rundzie Pucharu UEFA. Zremisował tam u siebie z Newcastle 1:1. W angielskiej drużynie grali Shay Given, Craig Bellamy, Shola Ameobi, Hugo Vianna, Kieron Dyer, Jonathan Woodgate, a w rewanżu musiał zagrać sam Alan Shearer. Najpierw przyjął piłkę ręką (bez reakcji sędziego), po czym prawie strzelił gola. Potem w 20. minucie sędzia błędnie uznał, że norweski bramkarz wykopując piłkę, trzymał ją w rękach poza polem karnym. Z podyktowanego w tej sytuacji rzutu wolnego Shearer strzelił gola. Valerenga jeszcze trafiła w poprzeczkę, a następnie wyrównała. W drugiej połowie Ameobi strzela na 2:1, a awans wisi na włosku do ostatniej minuty, gdy podwyższył na 3:1.

Valerenga miała wówczas jedną, za to wielką gwiazdę: Kjetila Rekdala. 83-krotnego reprezentanta Norwegii, który w drużynie narodowej strzelił 17 goli, w tym na dwóch mundialach – z Brazylią czy na Wembley. Mecz w Newcastle był jego ostatnim w europejskich pucharach. 3 miesiące później zakończył karierę.

3
Zulte Waregem

Beniaminkiem ligi belgijskiej sezonu 2005/06 było Zulte Waregem. W lidze wygrali 14 meczów, przegrali 13, ale to wystarczyło do zajęcia 6. miejsca. Nie gwarantowało ono pucharów, ale w Pucharze Belgii wyeliminowali Club Brugge, Standard, drugoligowy Geel oraz zespoły środka tabeli jak Westerlo oraz Mouscron z Marcinem Żewłakowem w finale. Dało to miejsce w Pucharze UEFA.

W pierwszej rundzie Waregem w ostatniej minucie strzeliło gola na 1:2 Lokomotiwowi w Moskwie, by w rewanżu wygrać 2:0. W tym samym czasie w lidze szło im fatalnie. Od 11 marca do 9 grudnia 2006 roku wygrali 3 mecze! Po 15 kolejkach byli na 15. miejscu w lidze. Dlatego gdy trafili w fazie grupowej Pucharu UEFA na Ajax, Espanyol, Spartę Praga i Austrię Wiedeń, dawano im szanse na uciułanie pojedynczych punktów.

W pierwszym meczu wygrali jednak w Wiedniu 4:1, a w drugim pokonali Spartę 3:1, zupełnie tak jak Legia. Przy nietypowym systemie rozgrywek – tzn. jednym meczu z każdym rywalem i awansie aż 3 zespołów – mecze z faworytami tylko przy dużym zbiegu okoliczności mogły odebrać im awans. Odnieśli w nich wysokie porażki (2:6 w Barcelonie i 0:3 z Ajaxem), ale awansowali do wiosennej 1/16 finału, w której podobnie jak Valarenga trafili na Newcastle.

Zulte Waregem zajmowało wtedy 10. miejsce w lidze z 5 punktami przewagi nad przedostatnim zespołem. Ostatecznie skończyli w kraju na 14. miejscu. Newcastle z Babayaro, Milnerem, Dyerem, Duffem, Sibierskim czy Martinsem w składzie nie dało im większych szans. Sroki, dziś jeden z najbogatszych klubów świata, wygrały 3:1 oraz 1:0.

4
Debreceni VSC

Mimo wygrania zaledwie 13 z 32 meczów, klub Debreceni zajął w lidze węgierskiej 2002/03 trzecie miejsce dające awans do przedostatniej edycji Pucharu UEFA. Była to duża niespodzianka. Klub nigdy dotąd nie zajął w lidze miejsca gwarantującego puchary, 2 razy zagrał w Pucharze UEFA po zdobyciu Pucharu Węgier. O dziwo, wygrywali wszystkie mecze domowe, w tym z Wolfsburgiem i Bordeaux, a przegrywali wszystkie wyjazdowe.

Sezon 2003/04 miał być kolejną próbą w europejskich pucharach, ale „Kolejarzom” z Debreczyna w lidze szło bardzo źle. Po 6 kolejkach z siedmioma punktami mieli tylko dwa oczka przewagi nad przedostatnim Győrem. W rundzie kwalifikacyjnej Pucharu UEFA już pierwszy rywal – Ekranas Poniewież – sprawił im poważne problemy. Na Litwie było 1:1 po golu Lukšysa, który później zagra 7 minut w Ekstraklasie w barwach Polonii Bytom. W rewanżu padł ten sam wynik i potrzebna była dogrywka. „Srebrnego gola” strzelił w niej Péter Bajzát – strzelec wszystkich goli dla Węgrów w rundzie kwalifikacyjnej.

W pierwszej rundzie Pucharu UEFA rywalem Debreczyna był Varteks Varaždin. W Chorwacji Węgrzy wygrali 3:1, u siebie 3:2. W drugiej rundzie przyszło im grać z PAOK-iem Saloniki. Na wyjeździe remis 1:1 zapewnił ponownie Bajzát. Tu ciekawostka: zarówno Wikipedia, jak i oficjalna strona UEFA podaje, że gol dla Greków padł w 8. minucie. Na filmie z meczu wyraźnie widać, że padł w 17. minucie. Rezultat ten dawał Węgrom awans nawet przy bezbramkowym remisie w rewanżu i taki właśnie scenariusz miał miejsce. Co ciekawe, Debreczyn przeważał, a w końcówce meczu trafił w słupek. Dzięki temu mógł rozegrać wiosną mecz trzeciej rundy. Rywalem okazał się Club Brugge. W dwumeczu padł jednak tylko jeden gol. W tym przypadku dla faworyzowanych Belgów.

5
Denizlispor

W 2002 roku Denizlispor, mimo wygrania tylko 12 meczów i 10 porażek, zajął piąte miejsce w lidze dające awans do Pucharu UEFA. Z 48 punktami miał tylko 11 punktów przewagi nad zajmującym przedostatnie miejsce Antalyasporem. Nigdy wcześniej ani nigdy później ten klub, noszący przydomek „Koguty” przez symbol miasta stojący na jednym z placów, nie wywalczył awansu do pucharów.

W pierwszej rundzie przeciwnikiem Turków mogły być Chelsea i Stuttgart, jednak los okazał się łaskawy i przydzielił im francuskie Lorient ze zbliżającym się już do zakończenia kariery byłym reprezentantem Francji Patricem Loko. Mustafa Özkan strzelił 2 gole i rewanż wydawał się formalnością, tym bardziej, że ze skrótu wychodzi, jakoby Francuzi nie mieli żadnej okazji bramkowej. Rewanż gospodarze co prawda wygrali 3:1, ale Denizli prowadziło po golu samobójczym, a nawet po strzeleniu dwóch goli Lorient potrzebowało kolejnych dwóch bramek do awansu. Zdobyli tylko jedną w 94. minucie.

W drugiej rundzie Turków czekał wyjazd do Pragi. Sparta z Grygerą, Jarosikiem, Hübschmanem i Poborskim wydawała się faworytem. Tym bardziej, że Denizlispor w lidze dołował. Miał tylko 4 punkty przewagi nad strefą spadkową. Obawy te potwierdziły się w pierwszym meczu przegranym 0:1. Rewanż przy 10 tysiącach kibiców był kolejnym popisem Özkana, który znów zaliczył dublet. W trzeciej rundzie, rozgrywanej jeszcze jesienią, konieczny okazał się kolejny wyjazd do Francji, tym razem jednak przeciwnikiem był znacznie silniejszy Lyon. W pierwszym meczu w Turcji padł bezbramkowy remis. U siebie grali Gregory Coupet, Edmilson, Juninho Pernambucano, Sonny Anderson, Tony Vairelles (co to była za ekipa!) i mój ulubieniec pochodzący z Mauritiusa Vikash Dhorasoo, później zawodowy pokerzysta. Gracze Lyonu strzelili 2 nieuznane gole i nie zdołali powstrzymać zdobywcy jedynej legalnej bramki. Tak, znów był nim Mustafa Özkan. Użyta przez niego technika to tak zwany farfocel.

Denizlispor zagrał zatem mecz wiosną w czwartej rundzie Pucharu UEFA. W dniu, w którym Wisła zremisowała w Rzymie z Lazio 3:3, Turcy pojechali do Porto. Oj, nie była to przyjemna wizyta. Do przerwy było skromne 0:1, ale potem Vitor Baia, Paulo Ferreira, Dmitrij Aleniczew, Maniche, Deco, Nuno Capucho, Derlei, Helder Postiga i Jankauskas pod wodzą Mourinho pokazali, gdzie jest miejsce drużyny ze środka tabeli ligi tureckiej. Skończyło się 1:6. Na rewanż przyszło zaledwie 4 tysiące widzów, a remis 2:2 był pożegnaniem Denizli z europejskimi pucharami. Clemante ładnie strzelił piętą, a szóstego już gola w rozgrywkach dołożył Özkan. Ostatecznie był piątym najlepszym strzelcem m.in. za Maciejem Żurawskim. Aż dziw bierze, że żaden gracz Denizlispor nie zrobił właściwie większej kariery międzynarodowej. Servet Çetin rozegrał 59 meczów w reprezentacji. A fakt, że nasz bohater Mustafa Özkan nie zaistniał w reprezentacji, zakrawa na skandal. Jego bilans to 13, ale nie meczów, a minut w drużynie narodowej.

Warto zauważyć, że sezon 2002/03 był ostatnim, w którym dopiero 1/8 finału Pucharu UEFA rozgrywana była wiosną. W kolejnych latach wiosną w tych rozgrywkach uczestniczyły zespoły nawet słabsze od Denizlisporu, jednak była to wówczas faza 1/16 finału. Kumulację takich zespołów mieliśmy wiosną 2017, gdy w 1/16 zagrały Crvena Zvezda, Astana czy Östersund. W 2012 roku w tej fazie grała też Wisła Kraków.

Jedziemy dalej. Jacy byli trzej najsłabsi wiosenni uczestnicy Ligi Europy?

6
NK Maribor

Fioletowa duma Styrii wygrała ligę słoweńską w 2013 roku. W eliminacjach Ligi Mistrzów poradziła sobie z maltańską Birkirkarą, a w trzeciej rundzie wyeliminowała APOEL dzięki golom strzelonym na wyjeździe. W ostatniej rundzie musiała uznać wyższość Viktorii Pilzno, ale mogła kontynuować europejską przygodę w Lidze Europy.

Maribor trafił tu na naszych starych znajomych Zulte Waregem, z którym trudno było mieć nadzieję na nawiązanie walki. Dwaj pozostali rywale Rubin Kazań i Wigan wydawali się jeszcze trudniejsi. W dwóch pierwszych meczach z faworytami Słoweńcy stracili 8 goli i wydawało się, że nic już nie jest w stanie uratować szans na wyjście z grupy. Tym bardziej, że pojawiły się problemy w lidze, gdzie przegrali 1:2 z ostatnim w tabeli Triglavem.

Niespodziewanie jednak wygrali 3:1 na wyjeździe z Zulte Waregem, by u siebie przegrać 0:1 po golu Thorgana Hazarda. Wyrównanie na 1:1 w końcówce wyjazdowego meczu w Kazaniu wydawało się nie mieć większego znaczenia. Przed ostatnią kolejką Maribor był ostatni w grupie, musiał wygrać z Wigan i liczyć na porażkę Zulte z Rubinem. Gdy w 41. minucie Wigan wyszło na prowadzenie, wydawało się, że jest po wszystkim, jednak Maribor ostatecznie wygrał 2:1 po bombie Filipovica, a dzięki porażce Zulte z Rubinem, Maribor z zaledwie 7 punktami i 12 straconymi golami awansował dalej.

Już w 2014 roku zagrał w 1/16 finału z Sewillą. U siebie udało im się osiągnąć cenny remis 2:2. Na wyjeździe co prawda przegrali zaledwie 1:2, ale Sevilla miała dużą przewagę, a Maribor gola strzelił dopiero w doliczonym czasie gry.

7
Esbjerg fB

W tej samej edycji Ligi Europy grał też Esbjerg, beniaminek ligi duńskiej sezonu 2012/13. Trafił też na stosunkowo łatwą drabinkę w Pucharze Danii, gdzie po pokonaniu Aalborga, drugoligowego Lyngby, broniącego się przed spadkiem Brondby, a w finale Randers wywalczył miejsce w play-offach o fazę grupową Ligi Europy.

Esbjerg od wielu lat nie był potentatem duńskiej piłki. Od 1981 do 2013 roku wyeliminował w Pucharze UEFA jedynie drużyny z Andory i Estonii. Nie miał też szczęścia w losowaniu, trafiając na Saint-Etienne. Francuzi niespodziewanie przegrali oba mecze i Duńczycy zameldowali się w fazie grupowej. Mimo że losowanie było dość udane (Standard, Salzburg, Elfsborg), to trudno było oczekiwać awansu. Tylko 4 zespoły w fazie grupowej miały niższy ranking UEFA od Esbjergu.

Salzburg był poza zasięgiem, ale Esbjerg wygrał wszystkie mecze z pozostałymi rywalami i już na dwie kolejki przed końcem fazy grupowej był pewny awansu. Wiosną 2014 zagrał w 1/16 finału z Fiorentiną. Pierwszy mecz u siebie przegrali 1:3, w rewanżu gola na 1:1 strzelili w doliczonym czasie gry. Rok później do tej samej fazy dotarł ich ligowy rywal Aalborg.

8
IFK Göteborg

Najsłabsza drużyna wiosną w Champions League? Kandydatów jest wielu: Hajduk, Legia, Glasgow Rangers, APOEL. Zwracam uwagę, jaki klub w pierwszej edycji Ligi Mistrzów zajął właściwie trzecie miejsce w Europie.

Wiosną 1992 roku IFK Goteborg przegrał 9 z 18 meczów i tylko bilansem bramek uniknął gry o utrzymanie w Kvalsvenskan. Jesienią przegrał 5 z 10 meczów. Jednak ze względu na to, że rok wcześniej wygrał ligę szwedzką, przystąpił do nowych rozgrywek pod nazwą „Liga Mistrzów”. W pierwszej rundzie eliminacji męczył się z Besiktasem. W drugiej trafił szczęśliwie na Lecha Poznań z Kazimierzem Sidorczukiem, Jackiem Bąkiem, Kazimierzem Moskalem, Jerzym Podbrożnym i Mirosławem Trzeciakiem w składzie. Po dość kuriozalnym golu wygrali u siebie 1:0. Przed rewanżem nadzieje w Poznaniu były duże, ale skończyło się na 0:3.

W ten sposób Szwedzi zapewnili sobie grę w fazie grupowej pierwszej Ligi Mistrzów, liczącej zaledwie 8 drużyn i trwającej do… kwietnia 1993 roku. Zajęli w niej drugie, niedające awansu do finału, miejsce za Milanem, a przed Porto i PSV.

9
Kuusysi Lahti

W niespodziankach w dawnym Pucharze Europejskich Mistrzów Krajowych chyba nic nie przebije sezonu 1985/86. W 1984 roku tytuł mistrza Finlandii przyznawano zwycięzcy fazy play-off. Wygrał ją startujący z trzeciego miejsca po sezonie zasadniczym zespół Kuusysi Lahti. Nazwa klubu oznacza po fińsku „sześćdziesiąt dziewięć” i upamiętnia rok, w którym zmieniono nazwę klubu.

W kolejnym sezonie rozgrywanym systemem wiosna-jesień nie zdołał już wejść nawet do play-offów, jednak jesienią przystąpili do Pucharu Mistrzów ze względu na bycie mistrzem za rok 1984. W pierwszej rundzie trafili na mistrza Jugosławii FK Sarajewo. Liczyli na to, że po raz pierwszy w historii uda im się zremisować chociażby jeden mecz w europejskich pucharach. U siebie odnieśli jednak sensacyjne zwycięstwo 2:1, a mecz rozgrywany był na stadionie położonym na zeskoku skoczni narciarskiej Salpausselkä. Jeszcze większą niespodzianką była ich wyjazdowa wygrana tych samych rozmiarów.

W drugiej rundzie trafili najbliższego rywala z możliwych: Zenit z leżącego 350 km od Lahti Leningradu. Ismo Lius strzelił gola na 1:0 już w 7. minucie wyjazdowego meczu i aż do 76. minuty wydawało się, że nastąpi kolejna sensacja. Jednak po dwóch golach Żeludkowa z karnych Rosjanie wygrali. W rewanżu sędziowanym przez Suchanka, Listkiewicza i Eksztajna na dramatycznie zrytym, bagnistym boisku Zenit miał olbrzymią przewagę. Nie zamienił jej do przerwy na gola. Strzelili go za to Finowie, jednak Zenit po chwili wyrównał. Po 10 minutach Kuusysi strzeliło na 2:1. Napór Rosjan trwał, Finowie wybijali piłkę z linii bramkowej, tylko w ostatnich 20 minutach Zenit mógł bez problemu strzelić 4 gole, jednak doszło do dogrywki. W niej Finowie na 10 minut przed końcem znów strzelili gola głową. Nagrodą był ćwierćfinał najważniejszych europejskich rozgrywek w marcu 1986 roku.

Kuusysi mogło trafić na Bayern, Barcelonę lub Juventus, jednak wylosowało Steauę. W Bukareszcie kolejna sensacja: 0:0. Polecam cały skrót z tego meczu, a szczególnie wybicie piłki bebechem z linii bramkowej przez fińskiego gracza. Rewanż na Stadionie Olimpijskim w Helsinkach jest dostępny w całości dla koneserów. Na trybunach ludzie rzeźbili sobie w piramidach ze śniegu miejsca siedzące. W 80. minucie późniejszy bohater finału Pucharu Mistrzów – Duckadam – wybija piłkę z linii bramkowej Steauy, a 6 minut później w zamieszaniu po akcji Balinta i Lacatusa, Piturca strzela jedynego gola. 1,5 miesiąca później Rumuni będą na ustach całej Europy po zatrzymaniu Barcelony w finale w Sewilli.

10
Linfield F.C.

W 1966 roku mistrz Irlandii Północnej Linfield trafił w 1. rundzie Pucharu Mistrzów na luksemburski Aris Bonnevoie. Na wyjeździe był remis 3:3, w Belfaście wygrali 6:1. Do tej pory północnoirlandzkie kluby na 18 prób wygrały jeden dwumecz. W dodatku dokonało tego Derry City, które wkrótce po The Troubles przeniesie się do ligi irlandzkiej. Awans był zatem wielkim sukcesem.

W drugiej rundzie los uśmiechnął się do Linfield. Pozostałe pary tworzyli m.in.: mistrz Jugosławii i Hiszpanii, mistrz Francji i Szkocji, mistrz Czechosłowacji i Belgii, mistrz Węgier i Włoch, a także Ajax i Liverpool. Tymczasem przedstawiciele dwóch najsłabszych krajów pozostających w stawce trafili na siebie: Linfield zagrał z naszą starą znajomą Valerengą. W Oslo Irlandczycy z północy wygrali 4:1, w rewanżu skończyło się 1:1. W ten sposób Linfield zagrał wiosną 1967 roku w ćwierćfinale najważniejszego europejskiego pucharu. Rywalem nie był Ajax, Real, ani Inter, a… CSKA Sofia, która wyeliminowała Górnika Zabrze. Nie był to rywal z najwyższej półki, a w Belfaście padł remis 2:2. W Sofii CSKA wygrało skromnie 1:0 i to Bułgarzy zagrali w półfinale Pucharu Mistrzów. Widzicie jednak, jak drastycznie zmieniły się europejskie puchary i jak dziwne historie pisał los. Jeżeli chodzi o skalę niespodzianek i zaskoczenia, powyższe przypadki najbardziej zapisały się na kartach historii.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz