Kiedy David Fincher pokazał swój film na festiwalu w Wenecji, widownia była... zdezorientowana? To chyba dobre określenie.
Co więcej, Fight Club na początku miał bardzo złe recenzje. To ekscytująca filmowa jazda na rollercoasterze, która tylko udaje filozofię. Niektórzy wymiotują, niektórzy chcą tam wrócić - krytykował słynny Roger Ebert. Najbardziej niepokojące w tym bezmyślnym miszmaszu dziecięcej filozofii i brutalnej przemocy jest to, że tak naprawdę myśli, iż mówi coś znaczącego - dodał Kenneth Turan z Los Angeles Times. Widzowie też nie przemówili jednym głosem: część faktycznie była zachwycona, część zobaczyła w nim jedynie mordobicie.
Ale... Im dalej od premiery (która odbyła się w roku 1999), tym mocniej wszyscy zaczęli rozumieć drugą część filmu, wykrzywiającą jak w zwierciadle dystopijną wizję klubów walki. I w ogóle dystopijną, opartą na anarchistycznych fundamentach ideę społeczeństwa. Okej, pewnie są wśród was tacy, którzy Fight Clubu jeszcze nie widzieli, chociaż trudno jest w to uwierzyć. Dlatego zamiast streszczać fabułę - wyjaśnijmy na kilku przykładach, dlaczego ten film jest dziś bardzo na czasie.
1
1. W 1999 lekko pogrążaliśmy się w konsumpcjonizmie. Dziś nawet nie wystajemy czubkiem głowy ponad jego powierzchnię
Tylko pomyślcie: 22 lata temu Chuck Palahniuk (autor książkowego pierwowzoru) i reżyser David Fincher szydzili z yuppies, których jedynym celem jest umeblowanie mieszkania w ten sam identyczny komplet z IKEA. A jak Fight Club wyglądałby teraz, gdy członkowie klubów walki na spotkania umawialiby się przez Messengera? Palahniuk mówił otwarcie: jako społeczeństwo idziemy w złym kierunku, bo definiują nas posiadane przedmioty, a powinno być na odwrót. Dziś definiuje nas kreacja na instagramie. Która kreuje przepuszczone przez odpowiedni filtr przedmioty. Które kreują nas. Tu naprawdę przydałaby się tzw. plomba na odmułę.
2
2. W 1999 oglądaliśmy świat pogrążony w chaosie w kinie. Dziś widzimy go wszędzie poza kinem
Ledwie dwa miesiące po premierze Fight Clubu na świecie zaczęto masowo organizować protesty przeciwko globalizacji. Najpierw w Seattle (słynne Battle in Seattle), potem w Davos - fenomenem protestów było to, że dzięki rosnącemu w siłę internetowi tak wiele osób z różnych grup społecznych jednoczyło się przeciwko temu samemu. 2001 to World Trade Center i przerażające urzeczywistnienie kilku-wiadomo-jakich-scen z filmu Finchera. A potem wojna na Bliskim Wschodzie, krach finansowy, postępujące sieciowa inwigilacja, pandemia... Cały czas w masowym dyskursie przewijają się słowa o tym, żeby oddać władzę w ręce ludu, który i tak nie ufa politykom. Tak, ale... Po prostu obejrzyjcie Fight Club. Tu jest parę wniosków do wyciągnięcia.
3
3. W 1999 bohaterowie Fight Clubu tłukli się, by pokazać swój nihilizm. Dziś robią o nim memy
Bo i umówmy się, że ten film i ta książka ociekają nihilizmem, autodestrukcją, chęcią zniszczenia świata na drobne kawałeczki. Ci, którzy chcą to zrobić, czują, że są dymani przez korporacje, które sterują ich i tak już zaprogramowanym życiem: kredyt, mieszkanie i dokończenie żywota w smutnych czterech ścianach. Dlatego organizują kluby walki, które przeradzają się w rewolucję. Dziś ta sama rewolucja dokonuje się w sieci. I jeśli sądzicie, że memiczna działalność stałych bywalców chanów to tylko ciche ujadanie sieciowych lamusów - przeczytajcie ten tekst o prawicowym rapie w USA, w którym dokładnie wytłumaczyliśmy, dlaczego to w jakimś stopniu dzięki memom i chanom amerykańska polityka skręciła w stronę bardziej konserwatywną, a Donald Trump został przywódcą kraju.
4
4. W 1999 roku wpływ szarego człowieka na rzeczywistość był mniejszy niż w 2021
Nawet tak szara postać jak Narrator ma szansę stanąć na czele wielkiego ruchu. Dziwne? Może w 1999. Teraz, dzięki sieci, wiemy już, że przy odpowiedniej mieszance zaangażowania, bezczelności i desperacji świat może zmienić każdy wariat. Niestety.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.