Zwroty akcji w walce o utrzymanie i o Ligę Mistrzów. Scena gotowa na epilog sezonu (FIVE-A-SIDE)

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
GettyImages-1257462959.jpg
Fot. Shaun Botterill/Getty Images

Trwającą od soboty przedostatnią kolejkę sezonu w Premier League zamknął środowy mecz Liverpoolu z Chelsea. Czego dowiedzieliśmy się tuż przed końcem rozgrywek 2019/20?

W Premier League została nam w tym sezonie tylko jedna kolejka. W niedzielę o godzinie 17:00 wszystkie dwadzieścia ekip wyjdzie na boiska i zapadną ostateczne rozstrzygnięcia. Na szali jest jeszcze wiele. Nadal nie wiemy, kto zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów i kto - poza Norwich City - spadnie z Premier League. Wiemy jednak, że witamy w niej kolejnego Polaka. W środę wieczorem awans przypieczętował West Bromwich Albion Kamila Grosickiego.

Dla postronnych fanów otwarte zakończenie sezonu to dobra wiadomość. W ostatnich latach zdarzyły się multiligi w ostatniej kolejce, w których walka nie toczyła się praktycznie o nic albo różnice były tak duże, że liczyliśmy scenariusze jak kibice reprezentacji Polski w nieudanych eliminacjach. Ktoś musi przegrać dziesięcioma golami, inny wygrać, a wtedy coś jeszcze się zmieni.

W 37. kolejce dowiedzieliśmy się jednak, kto do końcowej walki podchodził będzie z bardziej komfortowej pozycji. W obu punktach zapalnych, czyli w okolicach TOP 4 i strefy spadkowej, działy się w tej serii spotkań najciekawsze rzeczy.

1
Szarża Aston Villi za pięć dwunasta

Wreszcie w tym sezonie Aston Villa dowiozła do końca meczu trzy punkty z silnym rywalem. Ekipa Deana Smitha prowadziła m.in. z Liverpoolem, by przegrać 1:2, w obu meczach z Tottenhamem pierwsza strzelała gola, a mimo to kończyła oba bez punktów (1:3 i 2:3), prowadziła na Old Trafford, by ostatecznie zremisować 2:2 i już po restarcie miała do przerwy wynik 1:0 z Chelsea, a przegrała ten mecz 1:2.

Tym razem jednak Trezeguet trafił z Arsenalem na 1:0 po ładnie rozegranym rzucie rożnym, a później The Villans umiejętnie się bronili. To dla nich trzeci z rzędu mecz bez porażki, a byłaby trzecia kolejna wygrana, gdyby Anwar El Ghazi trafił z Evertonem z trzech metrów do pustej bramki. Wcześniej w obecnych rozgrywkach taka seria przytrafiła im się wcześniej tylko między siódmą a dziewiątą kolejką. Może się więc okazać, że beniaminek utrzyma się rzutem na taśmę, bo w ostatnią niedzielę ma wszystko w swoich rękach.

Aston Villi pomogła wysoka porażka Watfordu z Manchesterem City. Szerszenie po kuriozalnym zwolnieniu Nigela Pearsona przegrały 0:4 i wypadło bardzo blado. Trudno tutaj tłumaczyć słabą grę zwolnieniem menedżera, być może z Pearsonem ten mecz wyglądałby podobnie, ale ono na tym etapie sezonu na pewno nie pomaga. Porażka z City sprawia, że Watford jest w strefie spadkowej po raz pierwszy od końcówki lutego.

Różnice na dole tabeli nadal są jednak nieduże. W ostatniej kolejce Aston Villi do utrzymania wystarczy osiągnięcie w meczu z West Hamem takiego samego wyniku, jaki Szerszenie ugrają z Arsenalem. Wierzy jeszcze Bournemouth, ale ono potrzebuje porażek i Watfordu, i The Villans przy jednoczesnej wygranej z Evertonem. Tak czy inaczej walka w okolicach strefy spadkowej będzie w 38. kolejce bardzo ciekawa.

2
Manchester United gubi punkty, ale sobie pomaga
GettyImages-1254241562-1.jpg

Dla Manchesteru United mecz z West Hamem nie był do końca udany, o czym świadczy wynik 1:1, jednak to i tak wystarczyło, by przejąć kontrolę nad swoim losem w ostatniej kolejce. Wszystko dlatego, że Lisy kontynuują kiepską formę w drugiej części sezonu i przegrały z Tottenhamem (o czym później).

Z Młotami najpierw MU głupio straciło bramkę z rzutu karnego, który podyktowany został za zagranie piłki ręką przez Paula Pogbę. Francuz przyjął mocny strzał Declana Rice'a i miał mało czasu na reakcję, ale i tak dziwne było jego zachowanie, kiedy uniósł dłonie podczas kucania. Jedenastkę wykorzystał Michail Antonio. Później jednak gracze Ole Gunnara Solskjaera przycisnęli, dziesiątego gola w sezonie ligowym zdobył Mason Greenwood i na tym się zakończyło.

Po Manchesterze United widać lekki spadek formy fizycznej, w środę nie potrafił już dłuższymi fragmentami dominować, niemniej przedłużył serię bez porażki. Jeszcze jeden krok i powrót do Ligi Mistrzów się ziści. Scenariusz jest prosty - wystarczy im remis z Leicester City.

3
Liverpool pokonał dawną wersję siebie
GettyImages-1251956527-1.jpg

Chelsea jeszcze przed wyjściem na murawę Anfield była w dość komfortowym położeniu. Po remisie Manchesteru United wiedziała, że w dwóch ostatnich kolejkach potrzebny jest jej zaledwie punkt do przyklepania miejsca gwarantującego grę w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.

Być może to psychicznie rozprężenie spowodowało, że już po 45 minutach The Blues przegrywali aż 0:3. Do pewnego momentu kontrowali wydarzenia, aż nagle stracili dwie bramki po strzałach z dystansu i wszystko się posypało. Trzecią gospodarze dorzucili po rzucie rożnym i dla Chelsea był to już dziesiąty gol stracony po tym rodzaju stałego fragmentu gry. Jedynie Norwich City z dwunastoma jest gorsze.

Piłkarzy Franka Lamparda stać było jednak na zryw, dlatego hit na zamknięcie kolejki był naprawdę emocjonujący. Dużo wniósł Christian Pulisic, który wszedł z ławki w drugiej połowie i zupełnie rozbujał ataki Chelsea. To obecnie jej najlepszy piłkarz. Do remisu jednak zabrakło i skończyło się wygraną Liverpoolu 5:3.

To spotkanie dało kolejne potwierdzenie tego, że Lampard zmaga się na Stamford Bridge z podobnymi problemami, co Jürgen Klopp w początkowej fazie pracy z Liverpoolem. To wersja The Reds z przełomu rozgrywek 2015/16 i 2016/17. Chelsea jest w stanie grać porywająco w ofensywie i czasem w ten sposób pokonać wysoko notowanego rywala (patrz - półfinałowe 3:1 z Manchesterem United w FA Cup), ale za często zawodzi ją defensywa. To wymowne, że straciła więcej bramek niż chociażby szesnasty w tabeli Brighton.

Mimo porażki The Blues wciąż są zależni wyłącznie od siebie w ostatniej kolejce. Punkt z Wolverhampton sprawi, że krzywda się im już nie stanie i znajdą się w TOP 4. Pewność gry w LM może dać nawet porażka, ale tu haczyk polega na tym, że Manchester United musiałby wtedy pokonać Leicester City.

4
To jeszcze nie musi być stracony sezon Spurs
Tottenham-e1594397347960.jpg

Jeden powie, że w meczu Tottenhamu z Leicester City to Lisy grały w piłkę, a gracze Jose Mourinho zdobywali bramki. Pragmatyk odpowie, że przecież o to w futbolu chodzi. Fakty są jednak takie, że Spurs notują ostatnio naprawdę udaną serię. Nie przegrali pięciu ostatnich spotkań. Pokonanie Leicester City pieczętuje czwarty z rzędu sezon ponad Arsenalem w ligowej tabeli. Po restarcie ich bilans to pięć zwycięstw, dwa remisy i porażka 1:3 z Sheffield United. Po niej wydawało się już, że ten sezon będzie stracony, bo Tottenham spadł aż na dziewiąte miejsce.

Od tego czasu wróciły jednak na siódmą pozycję i mogą jeszcze przeskoczyć Wolverhampton na szóstej. TOP 6 na pewno da Ligę Europy. Miejsce nr 7 może to zrobić, o ile finał FA Cup wygra Chelsea, która będzie od Tottenhamu wyżej, a nie Arsenal. Europejskie puchary, które w momencie zwalniania Mauricio Pochettino brzmiały jak mało realny scenariusz, są koniec końców bardzo blisko.

Na to uwaga zwraca zresztą Jose Mourinho. Mimo że po każdej wpadce skupia się na nim krytyka, to od momentu zatrudnienia go Spurs zdobyli czwartą największą liczbę punktów. Nie jest to jakiś powalający dorobek - 44 oczka w 25 meczach - ale jeśli londyńczycy zagrają za rok w Lidze Europy, będzie to zasługa Portugalczyka.

5
Europa nie dla rewelacyjnego beniaminka

W najlepszych momentach tego sezonu Sheffield United znajdowało się już nawet na piątej pozycji. Sezon zakończy jednak na co najwyżej ósmej. To znaczy, że nie będzie awansu do europejskich pucharów, o których już śpiewali na trybunach fani (oczywiście w czasach, gdy mogli jeszcze na nie wejść). Brak Ligi Europy przypieczętowała porażka z Evertonem poniesiona w dość słabym stylu. To była już czwarta w ośmiu meczach po restarcie.

Żeby jednak nie brzmieć przesadnie dramatycznie - to wciąż znakomity sezon w wykonaniu The Blades. Mało kto dawał im szanse na utrzymanie, a ci skończą w górnej połowie tabeli. Po 37 kolejkach mają 54 punkty, tyle samo, ile wystarczyło Burnley do pucharów w sezonie 2017/18. Wciąż mogą wyrównać chociażby dorobek Wolverhampton z poprzedniego sezonu, kiedy te jako beniaminek zajęły siódmą pozycję (57 pkt).

Ostatecznie Sheffield United pozbawiły Ligi Europy porażki z silniejszymi od siebie. Z jedenastu przegranych siedem przyszło z ekipami, które obecnie zajmują miejsca w pierwszej piątce. To naprawdę nie jest żaden powód do wstydu dla beniaminka z Bramall Lane.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.