FUTBOLOWA GORĄCZKA #108. Syn Putina walczy o przetrwanie. Gry planszowe Romana Abramowicza

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
chelsea abramowicz.jpg
fot. AMA/Corbis via Getty Images

Pudło Kepy Arrizabalagi, bramkarza Chelsea, w ekscytującej serii rzutów karnych na Wembley to tylko chwilowy problem kibiców ze Stamford Bridge. Ten największy nazywa się Roman Abramowicz. Multimiliarder, pod wodzą którego londyński klub odnosi od 2003 roku gigantyczne sukcesy, już jakiś czas temu odsunął się, i to dosłownie, bo do Izraela, od zarządzania futbolowym przedsiębiorstwem. Jednak wojna, którą Władimir Putin rozpętał na terytorium Ukrainy, wywlekła na główną scenę rosyjskich oligarchów. W związku z nakładanymi na Rosję sankcjami bogacze zaczęli tracić swoje majątki. Abramowicz zaczyna robić to, co w dużej mierze doprowadziło go do wielkiej fortuny. Lawiruje.

W weekend w świat poszła dziwna informacja. Wynikało z niej, że Roman Abramowicz oddaje klub z Londynu w ręce fundacji charytatywnej, a jednocześnie... pozostaje właścicielem. Serwis BBC napisał, że w niedzielę spotkali się ludzie z zarządu tejże fundacji, by omówić całą sytuację. Pytań jest na razie więcej niż odpowiedzi, a to najistotniejsze brzmi: czy z prawnego punktu widzenia można tak zrobić?

Wychodząc na mecz przeciwko Liverpoolowi w finale Pucharu Ligi, myśli zawodników Thomasa Tuchela miał prawo zaprzątać nie tylko towarzyszący nam wszystkim niepokój związany z okrutną napaścią Putina na Ukrainę, ale również przyszłość klubu, w którym występują.

Oświadczenie ich pracodawcy było niezrozumiałe, pełne okrągłych sformułowań o „najlepszym interesie klubu”, a także „wierności wartościom”.

Jeden z najbogatszych ludzi na świecie nie zażądał w nim zwrotu udzielonej klubowi pożyczki w wysokości 1,5 miliarda funtów, oświadczenie było raczej ruchem taktycznym, wyprzedzającym sankcję ze strony Wielkiej Brytanii, mając przy okazji pokazać, że Chelsea to nie Rosja, nie Putin. Nie zmieni jednak biegu historii, bo Abramowicz już zdecydowanie tak.

PRZYJACIEL PREZYDENTÓW

Nie trzeba być dziennikarzem śledczym, żeby wiedzieć jak mocne są związki oligarchy z kolejnymi przywódcami z Kremla. Począwszy od połowy lat 90., kiedy to Roman pojawił się w otoczeniu Borysa Jelcyna i znajomość z ówczesnym prezydentem wykorzystał do zbijania ogromnego kapitału. Był z głową państwa i jego rodziną w tak zażyłych relacjach, że... wprowadził się do jednego z kremlowskich apartamentów.

Czy zatem powinno nas dziwić, że w poniedziałek, piątego dnia nap[aści Rosji na Ukrainę, prasa z Izraela („Jerusalem Post”) poniformowała świat o roli, jaką RA ma odegrać w negocjacjach pokojowych pomiędzy Ukrainą a Rosją? Były gubernator Czukotki wie, jaka jest stawka – tutaj nie chodzi już tylko o jego reputację i majątek, o Chelsea, ale coś znacznie więcej. Kiedyś nieśmiały student, proszący kumpla z wydziału geologii, żeby zapytał dziewczynę, która mu się spodobała, czy z nim zatańczy. Dziś negocjator w sprawie, jaką żyje cała ludzkość. Posiadacz kilku miliardów na koncie, jachtów, nieruchomości.

putin abramowicz.jpg
fot. Mikhail Svetlov/Getty Images

To właśnie Abramowicz przekonywał przed laty Jelcyna, że Putin jest wymarzonym kandydatem na jego następcę. Z pewnością niewiele osób o tym pamięta bądź w ogóle zdaje sobie sprawę z takiego faktu, ale w końcówce lat 90., kiedy Putin konstruował swój gabinet jako premier, Roman odbywał rozmowy z kandydatami. Przez lata obecny prezydent Rosji nie miał w swoim otoczeniu osoby, której ufałby bardziej. „To była relacja ojciec-ulubiony syn” – pisał w biografii Putina Chris Hutchins.

Anglicy nie mają wątpliwości. Abramowicz zaczął klasyczne manewry lobbysty, w końcu z tego słynął przez lata. Widząc, jak mocno sankcje dotykają oligarchów, postanowił działać. Dziennikarz Oliver Holt napisał, całkiem celnie zresztą, że powinniśmy się skupić na tym, czego Rosjanin nie wyartykułował. A nie potępił on wyraźnie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. „Nie zdystansował się od Putina” – twierdzi Holt. Ale to przecież było do przewidzenia.

ULUBIENIEC TABLOIDÓW

Wszystkie gry planszowe, jakie prowadził przez lata oligarcha, wszystkie jego grzeszki – zarówno te, które ujrzały światło dzienne, jak i te, które być może nigdy nie wyjdą na jaw – to nic w porównaniu z obecną sytuacją.

Kiedy obejmował Chelsea blisko dwie dekady temu, tworząc zupełnie nowy trend w Premier League, zmieniając na zawsze zasady funkcjonowania rynku transferowego, był postacią, jakiej potrzebowały tabloidy. Dzięki niemu dziennikarze mogli niemal każdego dnia pisać o kolejnych milionach wydanych na zakup nowych graczy, setkach tysięcy funtów tygodniówek płaconych jego gwiazdom, a potem o olbrzymich odprawach dla zwalnianych menedżerów.

john terry roman abramowicz.jpg
fot. Mike Egerton - PA Images via Getty Images

Odnoszę wrażenie, że Abramowicz naprawdę pokochał piłkę nożną. W niej – jak my wszyscy zresztą – potrafił znaleźć odskocznię od pracy, a jako że zdobywanie kolejnych miliardów robiąc interesy, o jakich przeciętnemu człowiekowi się nie śni, może bywać stresujące, Rosjanin często zasiadał w loży VIP na Stamford Bridge, by tam, w zwycięskich meczach swojej drużyny, poszukać innych emocji, tych lepszych, pozytywnych. Piłka stała się zarazem parasolem ochronnym do wszystkich działań poza nią, imperium do budowania sobie wizerunku miłego gościa.

WRÓG BIEREZOWSKIEGO

Od kilku lat obserwuje jednak poczynania klubu z dystansu. Bezpośrednie interesy w Londynie przejęła Marina Granowskaja. Dziennikarze, którzy działaniom Abramowicza przyglądali się nieco głębiej niż do poziomu polityki transferowej i kalendarza gier Chelsea, często nazywali rzeczy po imieniu. Jak była korespondentka „Financial Times’a” w Moskwie, Catherine Belton. W „Ludziach Putina”, która napisała wprost, że kupił on Chelsea na życzenie rosyjskiego prezydenta. Prawnicy Abramowicza wytoczyli proces wydawnictwu HarperCollins. Sąd uznał zaś, że nie ma realnych podstaw, by ta informacja zamieszczona była w kolejnych wydaniach tej pozycji.

Przez lata obecny prezydent Rosji nie miał w swoim otoczeniu osoby, której ufałby bardziej. „To była relacja ojciec-ulubiony syn” – pisał w biografii Putina Chris Hutchins.

W oczach kibiców The Blues Abramowicz z pewnością stracił dużo, kiedy postanowił razem z kilkoma innymi potężnymi właścicielami klubów wejść do Super Ligi, tworu mającego funkcjonować poza strukturami UEFA. Idea upadła tak samo szybko jak powstała, ale niesmak, dość oczywisty, pozostał.

W tym roku „Forbes” poinformował, że Abramowicz pożyczył Chelsea 1,5 mld funtów, co miało być jego gwarancją na wypadek, gdyby brytyjski rząd chciał na niego nakładać sankcje w związku z bliskimi relacjami z Putinem. Trudno stwierdzić, czy oligarcha wiedział, jak szalone plany ma wielki przyjaciel sprzed lat, jego kremlowski „ojciec”.

Jedno jest jednak pewne – Mr A., jak mówiono na niego w korytarzach najważniejszej budowli w Moskwie, ma dzisiaj problem. Kilka dni temu Chris Bryant z Partii Pracy powiedział, że Rosjanin powinien zostać zdjęty z funkcji właściciela klubu ze Stamford Bridge. Był to jeden z sygnałów, że pętla wokół oligarchy zaczyna się zaciskać. Jego finałem, przynajmniej na razie, jest weekendowe oświadczenie o oddaniu Chelsea. W „Daily Mail” napisano, że samo oświadczenie „to sprawny ruch PR-owy, ale niewiele z niego wynika”. Taki ruch na planszy to dość czytelny zabieg. Kiedy przyjdziecie po mój majątek, to tak naprawdę on nie jest mój – tyle to oznacza.

fot. Alex Caparros - UEFA/UEFA via Getty Images

Czy kiedykolwiek poznamy całą prawdę na temat relacji Putina z Abramowiczem? Być może, na przykład wtedy, gdy grupa hakerska Anonymous upubliczni informacje, z których będzie się dało ułożyć puzzle. Jedno jest pewne – choć Roman stara się odcinać od zażyłej znajomości z moskiewskim tyranem, który dokonuje obecnie ludobójstwa na terytorium Ukrainy, zbyt wiele ich połączyło, by dało się to wszystko ot tak wymazać.

Dziesięć lat temu brytyjski sąd uznał nawet, że wpływy Abramowicza na Kremlu nie były na tyle duże, by właściciel Chelsea mógł manipulować Putinem, a także wykorzystywać jego siłę sprawczą do swoich celów handlowych.

To była puenta do sprawy pomiędzy Abramowiczem a Borysem Bierezowskim, innym oligarchą z Rosji. Z całą pewnością nie miał znaczenia fakt, że pasierb Elizabeth Gloster, sędzi w tej rozprawie, otrzymał od Romana pół miliona funtów wynagrodzenia, by w początkowej fazie go reprezentować. Bierezowski wyśmiał wyrok. – Kiedy go odczytano, czułem się tak, jakby napisał go Putin – wyznał. Rok później, w wieku 67 lat, zmarł na emigracji. Od Abramowicza domagał się trzech miliardów funtów. Zarzuty były bardzo poważne, m.in. szantaż, złamanie kontraktu.

KŁOPOT DLA KIBICÓW

Liczące 110 słów oświadczenie w sprawie oddania klubu w ręce fundacji, bez zawartych w nim fraz o napaści Rosji na Ukrainę, sporo powiedziało nam o tym, jak Abramowiczowi idzie odklejanie się od Putina. To że dopiero po reakcji z zewnątrz, zażenowania tym faktem, londyński klub wypuścił informację o wsparciu dla Ukrainy i modlitwach o pokój, pokazuje dokładnie, że Roman działa podobnie jak FIFA.

terry-abramowicz-lampard.jpg
fot. Darren Walsh/Chelsea FC Via Getty Images

Oczywiście, że dzisiaj przyznawanie się do potwora z Moskwy jest wstydliwe, dlatego każdy kto nie krytykuje otwarcie jego poczynań, traktowany jest jak człowiek mający coś za uszami. Abramowicz jest zbyt wytrawnym graczem, by tego nie wiedzieć. Kibice Chelsea oglądają w telewizji obrazki ze wschodu Europy i mają świadomość, że właściciel ich klubu przez lata żył w bardzo bliskich kontaktach z kimś, kto dopszcza się każdego dnia tak bestialskich czynów.

Czy kiedykolwiek poznamy całą prawdę na temat relacji Putina z Abramowiczem? Być może, na przykład wtedy, gdy grupa hakerska Anonymous upubliczni informacje, z których będzie się dało ułożyć puzzle.

Jedno z najpotężniejszych piłkarskich przedsiębiorstw stoi dzisiaj na rozdrożu i od razu rozczaruję fanów The Blues – trudno będzie im znaleźć kogoś, kto ich pożałuje, gdy to wszystko runie jak domek z kart, a takiej ewentualności nie można wykluczyć. Ludzie często mówią, żeby nie mieszać sportu z polityką. Tak? No to spróbujmy w tym konkretnym przypadku.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.