FUTBOLOWA GORĄCZKA #96. Manchester City – na zawsze w głowie Gerrarda. Tytuł, który był na wyciągnięcie ręki

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
steven gerrard.jpg
fot. Laurence Griffiths/Getty Images

Ta scena przeszła do historii Premier League. Liverpool wygrał najważniejszy mec w sezonie, z bezpośrednim rywalem do tytułu mistrzowskiego, Manchesterem City. Anfield wrzało z podniecenia, a kapitan gospodarzy, Steven Gerrard, zebrał kolegów na murawie i w męskich słowach tłumaczył im, że nie mogą teraz wypuścić z rąk danej szansy. Resztę tej historii najpewniej znacie. Zwycięstwo 3:2 nad City w ostatecznym rozrachunku niczego nie dało The Reds. Dziś Stevie G., już w innej roli, staje do batalii z City, przeciwnikiem, który – ze względu na wydarzenia z 2014 roku, zawsze będzie już dla niego wyjątkowy. Nigdy bowiem nie był tak blisko mistrzostwa Anglii, jak właśnie wtedy.

Gerrard zawsze lubił grać przeciwko Man City. Jako piłkarz stoczył z nimi wiele wygranych bitew, strzelił im aż sześć goli. Anfield po jego trafieniach trzy razy szczególnie eksplodowało z radości, bowiem tyle razy jego bramki dawały Liverpoolowi komplet punktów.

Teraz jednak zadanie będzie dużo trudniejsze. Po pierwsze dlatego, że Gerrard nie zagra. Po drugie – jako menedżer Aston Villi dysponuje jednak dużo słabszym składem, niż którakolwiek z drużyn LFC, jakiej miał zaszczyt dowodzić na boisku.

PRZEJŚĆ DO HISTORII

41-latek znakomicie zaczął pracę w Birmingham. Jeśli ktoś zastanawiał się, czy zatrudnienie Gerrarda to dobre posunięcie, może o tym na moment zapomnieć. The Villans wygrali dwa spotkania, mocno poprawili swoją sytuację w tabeli ligowej i mają ochotę na więcej.

Taki start nowego menedżera mogą pamiętać tylko starsi fani AV. Gerrard nawiązał do tradycji Johna Gregory’ego, który w latach 90. także zaczął pracę na Villa Park od dwóch zwycięstw. Jeszcze nigdy w historii występów AV w najwyższej klasie rozgrywkowej nie było menedżera, który zdołałby zacząć pracę od trzech wygranych meczów. Gerrard może w środowy wieczór przejść do historii.

Jak tego dokonać i czy faktycznie istnieje sposób na zatrzymanie dobrze funkcjonującej maszynki Pepa Guardioli. W weekendowym starciu z mocnym West Hamem United The Citizens udowodnili, że siła ich rażenia jest ogromna. I choć nie było to zwycięstwo z fajerwerkami, dało się wyczuć, że zespół z Etihad jest gotowy na poważną batalię o tytuł.

GORSI, A JEDNAK LEPSI

Gerrard i jego piłkarze mają zupełnie inny cel. Jest nim stworzenie silnego kolektywu. Villa ma ambicje, z pewnością nie sięgają one w tej chwili Ligi Mistrzów, ale na pewno tego, by umieć postraszyć największych mocarzy ligi.

Wygrane z Crystal Palace, a wcześniej w meczu przeciwko Brighton and Hove Albion pokazują, że zespół zareagował pozytywnie na zmianę i nikt nie patrzy przed pierwszym gwizdkiem na tabelę. Obaj przeciwnicy są bowiem wyżej od Villi. Znamienny jest również fakt, że piłkarze grają do samego końca, pokazując wielki charakter. Trzy z czterech zdobytych przez ekipę Gerrarda bramek padły w ostatnich dziesięciu minutach.

Jeśli ktoś spodziewał się, że chwilę po przyjściu byłego kapitana Liverpoolu na stanowisko menedżera AV ten zespół zacznie dominować, grać efektownie, widowiskowo, pięknie dla oka, to na razie musi powstrzymać wodze fantazji. Villa oddaje piłkę, ale potrafi wyprowadzać ciosy. Gerrard chce wygrywać mecze, bo to da mu spokój w pracy. Dwie kolejki z najniższą średnią posiadania piłki w Premier League? Nie szkodzi. Chyba żaden z kibiców nie powie wyciągnie nagle liczb z kadencji Deana Smitha – zarówno czas spędzony przy piłce, jak i liczba strzałów, stały na wyższym poziomie, co z tego, skoro nie było punktów. Nowy menedżer chce zbudować atmosferę na wynikach.

BŁĄD GRAFIKA

Dla Gerrarda ważniejsze jest więc to, że rywale już nie oddają z taką łatwością strzałów na bramkę Emiliano Martineza. To wzmocnienie tyłów jest ważnym sygnałem, że od 11 listopada, czyli dnia, w którym nowy menedżer podpisał trzyletni kontrakt, liczy się tylko postęp. A ten zaczyna się w defensywie. Jeśli chcesz mieć poważną i poważaną drużynę na poziomie Premier League, musisz stanowić monolit w obronie.

W ostatnich dziesięciu meczach ligowych aż sześć razy zespół wychodził trójką obrońców, ale w spotkaniu z Brighton Gerrard ustawił piłkarzy w systemie 1-4-3-3. Po pięciu z rzędu porażkach najważniejsze było zgarnięcie trzech punktów. Czyste konto stanowiło miły bonus.

W środowy wieczór przed Gerrardem najtrudniejszy z dotychczasowych testów. Na jakikolwiek wariant by się zdecydował, przeciwnik będzie potrafił go złamać. City to początek tryptyku – w pierwszych dniach grudnia na Aston Ville czekają Leicester City (ostatnio znów dobra forma) i Liverpool (niczego nie trzeba dodawać). Ostatnio stacja BBC błędnie podpisała na tzw. „belce” Gerrarda, mianując go menedżerem Liverpoolu. Im częściej Anglik będzie w stanie ogrywać takie drużyny jak City, tym częściej będziemy świadkami podobnych błędów grafików.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.