W Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego Neymar zrzucił bombę krótką zajawką wywiadu dla DAZN. „Myślę, że Katar 2022 będzie moim ostatnim mundialem. Nie wiem, czy jestem wystarczająco silny psychicznie, aby dalej radzić sobie ze światem futbolu. Nie wiem, co musiałbym zrobić, aby ludzie zaczęli mnie szanować” – podkreślił gwiazdor Brazylii. Chociaż obserwujemy trend długowiecznych piłkarzy czarujących tuż przed czterdziestką, Neymar nie mając jeszcze 30 lat, już zastanawia się nad końcem kariery. Przed wypaleniem i przedwczesnym końcem już dawno temu ostrzegał go Juan Carlos Unzue – jeśli się nie zmienisz, jeśli lepiej nie umeblujesz głowy, skończysz jak Ronaldinho. I wiele wskazuje na to, że noszony emocjami Brazylijczyk pożegna się ze światową piłką szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.
Przyszłoroczny mundial w Katarze będzie bardzo wzniosłym momentem, bo prawdopodobnie mówimy o ostatnich mistrzostwach świata w wykonaniu Leo Messiego, Cristiano Ronaldo oraz Neymara. I każdy z nich marzy o wzniesieniu Pucharu Świata, który jest brakującym elementem w ich gablotach oraz największą nobilitacją dla piłkarza. O ile jest to dość naturalne pożegnanie w przypadku graczy po trzydziestce, tak wyznanie 29-letniego Brazylijczyka może szokować. Podczas kolejnego turnieju w Kanadzie, Meksyku i Stanach Zjednoczonych miałby dopiero 34 lata. Ale nawet nie chce myśleć o pozostaniu w piłce na tym poziomie na tak długo.
Przyciemniony kadr, atmosfera spowiedzi i poważnych wyznań, lekki uśmiech Neymara, bo przecież on do wszystkiego stara się podchodzić z przymrużeniem okiem. I w końcu uderzające słowa: „Wydaje mi się, że Katar będzie moim ostatnim mundialem. Myślę o nim jako ostatnim, bo nie wiem, czy będę miał wystarczająco siły psychicznej, aby dalej mierzyć się ze światem futbolu. Dlatego zrobię wszystko, co możliwe, aby spełnić dziecięce marzenie, aby wygrać dla mojego kraju i być na mistrzostwach w najlepszej formie”. To jednak bardzo alarmujący sygnał wysłany w świat przez chłopaka o wizerunku nietykalnego. Idol społeczeństwa, bogaty, wiecznie uśmiechnięty, imprezujący, bawiący się życiem, będący definicją rozrywki. A jednak też dotknięty tym, co niesie bycie na ustach świata.
Brazylijczyk pozuje na człowieka, po którym wszystko spływa i jest odporny na krytykę, ale to jedna z masek. W rzeczywistości jest bardzo wrażliwy i noszony emocjami. Zobaczyliśmy to, gdy w 2017 roku rozpłakał się na konferencji prasowej. „Wymyślacie o mnie niestworzone historie, tworzycie konflikty i afery, niszczycie relacje. Przestańcie wymyślać” – mówił rozklejony. W ojcowskiej obronie stawał wtedy selekcjoner Tite. Tłumaczył, że nikt nie zna jego prawdziwego oblicza i dobrego serca, a ludzie zbyt łatwo generalizują i przyklejają krzywdzące łatki.
To jasne, że Neymar żyje opiniami innych. Nawet ostatnio kiedy podniósł się lament o jego kilogramy, miał błyskawiczną chęć zamknięcia ust krytykom. Zaczęto powtarzać, że jest zapuszczony po wakacjach, że powinien dostać ksywę grubiutki i że trzyma piłkę pod koszulką. 29-latek robił, co mógł na siłowni, by wrzucić zdjęcie sześciopaka oraz ironiczny podpis o swojej sylwetce. Dotyka go wszystko, co się o nim mówi. Że jest symulantem, że ośmiesza innych, że jest arogancki i nieodpowiedzialny. Widzi to zupełnie inaczej, bo uważa się za jednego z ostatnich przedstawicieli joga bonito, którzy kiwają bez względu na rywala, rezultat oraz minutę meczu. Bardzo często zaciska zęby i chce się zrewanżować za nieprzychylne opinie. Ale jak widać zaczyna mu brakować sił, aby dalej się stawiać.
Z Neymarem tak już jest, że połowa go kocha i robi wszystko na jego podobieństwo, a połowa go nie znosi. Nic dziwnego, że gwiazdor Paris Saint-Germain zdążył się zmęczyć powszechną narracją wokół niego. Gdy jest najczęściej faulowanym piłkarzem świata, słyszy, że to jego wina, bo gra prowokująco. I zamiast słuchać o pięknej grze oraz artyzmie, musi się tłumaczyć. Jasne, że nie ma etosu pracu Cristiano Ronaldo czy Roberta Lewandowskiego. Bawi się, imprezuje, otacza przyjaciółmi i pojawia w modnych miejscach. Ale nie można powiedzieć, że nie podchodzi poważnie do piłki czy nie jest pracowity. Przecież same powroty po kontuzjach, a tych było dość sporo, to tytaniczna praca nad organizmem, aby w ogóle wrócić do formy. Co ważne i często pomijane w kwestii Neymara, sporo jego kontuzji to urazy mechaniczne wynikające z kopnięć czy starć z rywalami, a nie problemy mięśniowe. Często wiąże się jego zdrowie z prowadzeniem się, podczas gdy spora część tych urazów to wprost efekt bycia kopanym.
Trudno dziś powiedzieć, jaki plan na siebie ma Neymar. Czy chce zrezygnować jedynie z drużyny narodowej, czy w ogóle odejść od piłki albo przenieść się w jakieś spokojniejsze i mniej medialne miejsce. Jego przekleństwem z pewnością jest to, że będzie niewolnikiem sukcesu. Albo wygra coś znaczącego pokroju Puchar Świata czy Ligę Mistrzów, albo znów zostanie sprowadzony do roli ciekawostki. Problemem powierzchownego oceniania Brazylijczyka jest fakt, że świat interesuje jego 5-7 meczów w sezonie, czyli faza pucharowa Champions League. Poza tym jest urojeniem kibicowskich wyobrażeń, bo nawet po transferze Leo Messiego do Paryża, świat nie ogląda wicemistrzów Francji tak często jak Premier League czy chociażby LaLiga. W jego przypadku łatwo zawsze coś dopowiedzieć, nawet jeśli ma to niewiele wspólnego z prawdą. Neymar stał się jednym z większych piłkarskich stereotypów.
Jak na razie historia mundiali w wykonaniu Neymara nie jest najlepsza. W 2014 Juan Camilo Zuniga powalił go ciosem w plecy. Cały świat oglądał łzy Brazylijczyka w ćwierćfinale, a lekarze powiedzieli mu: masz szczęście, gdyby uderzenie było 2 centymetry dalej, nie wróciłbyś nawet do chodzenia. Cztery lata później nie sprostał Belgii w ćwierćfinale, co Brazylia wypominała mu boleśnie przez długi czas. I w sumie wypomina do dzisiaj. Neymar stał się niewolnikiem sukcesu: albo będziesz złoty, albo żaden.
W świecie piłki obserwujemy przesunięcie granicy wieku. Najlepsi grają i czarują do czterdziestki jak Zlatan Ibrahimović. Robert Lewandowski ma 33 lata, a widać, że dopiero nabiera tempa. Ci, którzy pielęgnują i konserwują się właściwie, będą grać o kilka lat dłużej, niż ich poprzednicy z wcześniejszych epok. Pozwalają na to większe możliwości oraz upór tytanów pracy. Brazylijski piłkarz zawsze był inny. Nie każdy jest Danim Alvesem, to absolutny wyjątek, że 38-latek sięga po olimpijskie złoto. Raczej więcej wyznawców ma Ronaldinho, który kocha piłkę, kocha czarować, ale też kocha żyć. Podobnie jak Neymar. Nie ma przypadku w tym, że tacy gracze jak Ronaldo, Ronaldinho, Kaka, Rivaldo czy Romario rozgrywali swoje ostatnie mundiale przed trzydziestką. Z Neymarem może być podobnie, bo do Kataru pojedzie właśnie jako trzydziestolatek.
Ciągle ma trochę do zrobienia, bo brakuje mu 8 trafień, aby pobić historyczny rekord Pele i zostać najskuteczniejszym Brazylijczykiem w historii reprezentacji. Teraz jednak ciągle będziemy mieć w głowie, że każdy jego mecz w drużynie narodowej może być jednym z ostatnich. Pewnie z czasem Neymar rzuci jaśniejsze światło na swoje deklaracje i skonkretyzuje, co najbardziej boli go we współczesnej piłce, w świecie niewyobrażalnej presji, oceny i wiecznych sądów bez pokrycia. To jednak wymowne, że najbardziej uśmiechnięty piłkarz świata myśli o tym, aby zejść ze świecznika i nie męczyć więcej głowy tym, co daje piłka na najwyższym poziomie.