Czy Griselda Records to label, który jest ostatnią ostoją prawdziwego ulicznego rapu?

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
griselda.jpg

Na polu hardej, podwórkowej nawijki nie sposób dziś w Stanach znaleźć drugi tak spójny, wiarygodny i porywający label jak Griselda Records. Właśnie wyszła płyta, skupiająca twórców tego kolektywu.

Kolumbijska baronka narkotykowa Kartelu z Medellín, pionierka kokainowego szlaku narkotykowego w Miami oraz podziemia lat 70. i wczesnych lat 80. XX wieku. Znana również jako La Madrina, Czarna Wdowa, Kokainowa Matka Chrzestna, Dama Mafii i Królowa Handlu Narkotykowego. Była istotną członkinią Kartelu z Medellín, jednakże później weszła z nim w relacje antagonistyczne, z powodu zamordowania Marty Saldarriagi Ochoi. Marta należała do rodziny Ochoa, która stanowiła część Kartelu z Medellín; została zabita przez Blanco, ponieważ przemycała dla niej kokainę, a Griselda ostatecznie wolała pozbawić ją życia niż wypłacić pieniądze za przemyt - czytamy na Wikipedii w opisie patronki wydawnictwa Griselda Records, powstałego nieco ponad 6 lat temu w Buffalo. Znana ze swojego okrucieństwa, zdecydowania i… kreatywności wychowanka brudnych, biednych ulic Kolumbii wydaje się wprost idealną opiekunką labelu, w którym ukazały się na przestrzeni połowy minionej dekady takie wydawnictwa i numery jak Rubber Bands & Weight, Stabbed or Shot czy Bullet Holez In My Neck. Sekwencje z rozrywanych seriami z broni automatycznej, napędzanych kilogramami kokainy, surowych i brutalnych filmów akcji, jakimi zdają się być żywoty raperów takich jak Westside Gunn, jego brat Conway the Machine, kuzyn B.E.N.N.Y the Butcher i koleżka z ośki El Camino.

Część naszej redakcji swoją przygodę z rapem zaczynała od wszelkiej maści sensacyjnych relacji z nowojorskich blokowisk, jakie serwowała im w latach 90. przepotężna reprezentacja osiedla Queensbridge, liczne zastępy Boot Camp Click czy szeregi innych podwórkowych nawijaczy z odmiennych cząstek Wielkiego Jabłka. Nic dziwnego więc, że gdy w 2015 roku w nasze roztrzęsione stanem ówczesnego rapu łapy trafiły dwie odsłony cyklu Hitler Wears Hermes Westside Gunna i dwie części The (Devil’s) Reject Conwaya, mordy cieszyły się jak wtedy, gdy w 1997 wyszedł The War Report Capone’a i Noreagi, w 2000 - Y2K ekipy Screwball, a dwa lata później pierwsza solówka Stylesa P. Ich autorzy bowiem nie dość, że są dziś pierwszymi reprezentantami Buffalo, którzy dorobili się kontraktu z majorsem - jako że Griselda jest aktualnie dystrybuowana przez Shady Records, czyli sublalbel Interscope - to jeszcze w swoim osiedlowym, kronikarskim zacięciu przywodzą na myśl takie osiedlowe talenty, jak Cormega, Ruck czy Jadakiss. Dwaj bracia Worthy - podobnie jak Benny i El Camino - nie dość bowiem, że mają w sobie sporo charakterystycznej, surowej, podwórkowej charyzmy, to jeszcze wszystkie te gangsterskie opowiastki z ulic wschodniego wybrzeża potrafią opowiadać równie obrazowo jak stylowo. I mają niesamowicie wyczulone ucho do beatów!

Za sukcesem cieszącego się już w pewnych kręgach wręcz kultowym statusem katalogu wytwórni Griselda Records obok samych MC's stoją również producenci. Panującą w amerykańskich gettach atmosferę zagrożenia raperzy odmalowują nie tylko słowami, ale również ocierającymi się niekiedy o parodię potokami onomatopei oddających wystrzały i wybuchy (swoją drogą ciekawe, czy Kanye inspirował się Gunnem i Conwayem pisząc swoje pamiętne wersy Ba-ba-ba-ba / Brrrat-dat-da-da-da, da / Ga-ga-ga-ga). A ich reporterskie zacięcie robiłoby nieporównywalnie mniejsze wrażenie, gdyby nie towarzyszyły im w tym procederze wszystkie te surowe acz chwytliwe, filmowe bity nadwornego producenta GxFR - Daringera i szeregu innych beatmakerów, pośród których pojawiają się takie tuzy jak Alchemist, Statik Selektah, Apollo Brown czy Pete Rock.

Pełnymi garściami czerpią z kanonu złotej ery. Czułym okiem zerkają w stronę trueschoolowego podziemia (kolaboracje z DOOM-em czy opisywanym przez nas swego czasu Mach-Hommym). I wciąż operują w granicach nihilistycznej wręcz, bezlitosnej, osiedlowej rzeczywistości. Podwładni Griseldy tworzą właśnie jedną z najbardziej spójnych i namacalnych, ulicznych narracji XXI wieku. Obok Roca Marciano, Dave’a Easta czy Freddiego Gibbsa zdają się być dzisiaj jednymi z nielicznych w pełni wiarygodnych, klasycznych w swoim podejściu, a jednocześnie dalekich od bycia anachronicznymi wychowanków starej szkoły. Czyli handlowania towarem, strzelania do frajerów i zdawania z tego wszystkiego relacji na beatach.

I jeśli chodzi o podobną estetykę w 2018 roku nie mieli zbyt wielu konkurentów w walce o tytuł najmocniej angażującego ulicznego labelu. Westside Gunn nie dość bowiem, że kontynuował serię swoich porywających tejpów noszących intrygujący tytuł Hitler Wears Hermes, to wypuścił jeszcze ocierający się o wybitność album Supreme Blientele. Conway zaprezentował trzy potężne krążki - Everybody is F.O.O.D., EIF 2. Eat What U Kill i - bodajże najlepszy z nich - Blakk Tape. Benny natomiast zmiótł sporą część sceny swoim debiutanckim longplayem Tana Talk 3. Zawrotne tempo, z jakim przedstawicielstwo kartelu Griseldy atakuje scenę nie ma natomiast żadnego wpływu na jakość tych wydawnictw; wręcz wydaje się, że w tym modelu pracy wychowankowie Buffalo znaleźli metodę na to, by ich ksywki były kiedyś wymieniane pośród najprawdziwszych osiedlowych królów drugiej dekady XXI wieku. W swoim konfrontacyjnym, zadziornym nastawieniu Gunn i Con’ wyrastają bowiem powoli na MC’s, którym tytuły ulicznych GOATów należą się bardziej niż wielu 90'sowym klasykom. Formę równie ascetycznego jak kinematograficznego, naturalistycznego opisu realiów getta doprowadzili oni w przeciągu minionych 5 lat w okolice perfekcji, a 2019 rok przyniesie im zapewne kolejne belki na generalskich pagonach, które przyznała im zza grobu La Madrina. Belki, które należą się za każdy równie mocny wers, jak choćby te trzy autobiograficzne linijki człowieka-maszyny Conwaya: Bullet holes on my neck, I just threw ice around / Don't need you to hold my hand, fuck a hand out / I do what I wanna do, that's why I stand out; I do me, nigga!

I niech dalej to będzie jedna z naczelnych zasad, której trzymają się reprezentanci bandery zdobionej przez te dwie szalki Temidy, na których podwładni Griseldy ważą towar. A album WWCD, na którym gościnnie udzielili się m.in. Raekwon, 50 Cent i Eminem, jest już do złapania na streamingach.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.