Świat mediów zmienia się w takim tempie, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć kierunków, w jakich będzie podążać w najbliższych latach. Obserwować trendy trzeba nieustannie. Anglicy przyzwyczają się do tego, że narrację wokół najlepszej ligi świata nie będą pisać już tylko ci, którzy sami grali w piłkę.
To się dzieje mniej więcej od dwóch lat. Jednym z programów publicystycznych w Sky Sports jest „Saturday Special”, gdzie siada sobie czterech Youtuberów i rozmawiają o tym, co piszczy w trawie. Ostatni odcinek z prognozami na nowy rok wykręcił lepszą oglądalność niż krótka rozmowa z Juergenem Kloppem, gdzie Niemiec rozmyśla nad minionymi dwunastoma miesiącami. Jak widać refleksja nie sprzedaje się dobrze, a wielkie media – chcemy tego, czy nie – mają jeden cel: sprzedaż.
ZMIANA WARTY
Sky Sports jest idealnym przykładem, jak w ciągu dwóch lat można otworzyć się na nową publikę Youtube’a. Liczba abonamentów w ostatniej dekadzie spadła z 9.5 mln do 8 mln – ewidentnie lepiej już było, ale to nie znaczy, że coś się w firmie zwija. Sky w 2019 roku zaczął pokazywać w sieci fragmenty meczów plus zatrudnił armię ludzi, by tworzyć treści tylko w Internecie.
Efektem choćby ostatni wspaniały cykl, w którym Roy Keane jeździ z Micah Richardsem samochodem. W niedawnym odcinku kupowali nawet razem choinkę. Całość jest tak naturalna i zabawna, że szybko chwyciła publikę.
Nie ma wątpliwości, że to Sky pokazuje drogę. Stacja, która w 1992 roku budowała Premier League, bazuje na niebanalnych formatach i wielkich nazwiskach, które przyciągną, by te formaty oglądać. Jest Jamie Carragher, zgryźliwy Graeme Souness, są analizy Gary’ego Neville’a albo niewyparzony język Roya Keane’a. Bywał nawet Jose Mourinho za każdym razem, gdy pozostawał bez pracy.
Sky zawsze będzie bazował na ludziach, którzy zjedli na piłce zęby, ale w ostatnim czasie oddaje też własne poletkom Youtuberom. Ten mur został skruszony bezpowrotnie. Dzisiaj nikt w angielskiej telewizji nie powie, że publiczne gadanie o futbolu zarezerowane jest tylko dla tych, którzy znają zapach skarpetek w szatni. Nie powie, bo Internet to łatwo dostępne liczby. A tych się nie lekceważy.
WYBICIE SIĘ NA KRYTYCE
Robbie Lyle ma 49 lat. Kilka lat temu pracował jako geodeta. Próbował również sił w muzyce reggae, zyskał małą popularność, ale dopiero kanał AFTV, gdzie gadał ze sfrustrowanymi kibicami Arsenału, wyniósł go na szczyty. Dzisiaj ma prawie półtora miliona obserwujących. I doskonale pamięta głosy, które mówiły: „nigdy nie przekroczysz tysiąca” i że w ogóle nie ma to sensu, gdy wraca się z meczu w Newcastle o 6 rano, a o 7 trzeba już być w robocie.
Lyle pierwszą kamerę kupił w 2012 roku. Cztery lata później był już w stanie utrzymać się z Youtube’a, rzucając podstawową pracę. Niedawno zbudował profesjonalne studio w Islington, 10 minut od stadionu. Zatrudnia 15 osób. Plus rozwija inny kanał „DR Sports”. Czasami słyszy, że wybił się na krytyce Arsenalu – tak mówił chociażby Hector Bellerin. Śmieje się z tego, bo to normalne, że gdy drużyna przegrywa, gadasz o porażkach. Bellerinowi polecił zająć się graniem.
DOSTĘP DO KADRY
Przykład AFTV jest łatwy do skopiowania, gdy funkcjonuje się blisko Premier League. Skoro udało się w Arsenału, to tym bardziej musiało udać się w Manchesterze United. Kanał „United Stand” ma 1.3 mln obserwujących. Jego autor Brent Di Cesare, zanim zaczął kręcić, pracował w policji, zajmując się oszustwami finansowymi. Dzisiaj jego głos w sprawie przykładowego Ralfa Rangnicka jest tak samo ważny jak opinia Roya Keane’a. To pokazuje, że ci ludzie w pewnej określnej społeczności naprawdę zyskali respekt. I dlatego Sky coraz chętniej zaprasza ich na kanapy.
Wymieniać można długo: YouTuber Craig Mitch współpracuje z BBC i magazynem „Match of the Day”. Josh Denzel podczas Euro 2020 miał unikalny dostęp do kadry Garetha Southgate’a, mając własną strefę kibica zorganizowaną przez FA i robiąc wywiady m.in. z Masonem Mountem i Luke'iem Shawem. Jest jeszcze młody Kyle Walker (nie mylić z piłkarzem), który najpierw robił filmiki dla Manchesteru City, a dziś prowadzi główny show transferowy w Sky Sports. Ostatnio znalazł się nawet w notowaniach bukmacherów, którzy widzą w nim następcę legendarnego Jeffa Stellinga, gospodarza „Soccer Saturday”.
IMPERIUM CHUNKZA
Gdy w lipcu 2019 roku, angielskie media ujawniły, że Gary Lineker zarabia w BBC 1.75 mln euro rocznie, informacja ta szybko wywołała poruszenie w środowisku. Jimmy Hill, który też był prowadzącym „Match of the Day”, tyle że w latach 1973-1988 dostawał gażę trzynaście razy mniejszą. Dzisiaj Youtuberzy zaśmialiby się pod nosem, widząc te kwoty.
Przychody firmy Robbiego Lyle’a wynoszą ok. miliona funtów, choć on sam w wywiadach nie chce potwierdzić tej kwoty. Jeszcze większym fenomenem jest niejaki Chunkz. Ostatnio znowu pozbierał masę nagród pt. osobowość medialna roku. I oczywiście też wciela się w rolę eksperta w Sky.
Chunkz jest brytyjskim Somalijczykiem z pierwszego pokolenia. Niedawno wraz z czterema kolegami przeprowadził się do wilii wartej 5 milionów funtów, by tworzyć projekt Beta Squad. Dostał też w Sky program o sportach ekstremalnych. Jego kanał na Youtube zbliża się do 2 mln obserwujących, a konto na Instagramie przebiło 2.3 mln. Znajdziecie tam fotki z Ronaldinho i Beckhamem. Albo z planów zdjęciowych, gdzie kręci boiskowe zabawy z Heung-min Sonem i Harrym Kanem, uczy się strzelać karnego od Jorginho, ewentualnie strzela rzuty wolne Edersonowi.
To nie przypadek, że kilka miesięcy temu YouTuber wystąpił w meczu charytatywnym razem z innymi gwiazdami tradycyjnej telewizji. Każdy kolejny rok pokazuje, że te światy coraz mocniej idą ze sobą pod rękę.