„Jest bardzo zaangażowany”. Jak Mata został piłkarzem VIII-ligowej drużyny?

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
LKS Tajfun Ostrów Lubelski / Facebook
LKS Tajfun Ostrów Lubelski / Facebook

Podpisał deklarację gry podczas występu w Rzeszowie. Dwa tygodnie później wszedł na boisko z ławki i strzelił gola z rzutu karnego. Mata w spektakularny sposób zameldował się w szeregach VIII-ligowego LKS Tajfun Ostrów Lubelski, a jeden z prezesów klubu opowiada nam o najgłośniejszym krajowym transferze tego roku.

Ostrów Lubelski leży 40 kilometrów na północny wschód od Lublina. Według GUS-u pod koniec 2019 roku miasto liczyło 2100 mieszkańców. To miejscowość ze skomplikowaną i trudną historią. Prawa miejskie nadane jej przez króla Zygmunta Starego w 1548 roku odebrał w 1864 roku rząd rosyjski. Ostrów odzyskał je dopiero na początku 1919 roku, cztery lata wcześniej wycofująca się tamtędy armia rosyjska spaliła większość drewnianych budynków w mieście. Z 822 zaewidencjonowanych budowli przetrwało tylko 310. Od tego czasu zabytkowa architektura została odrestaurowana, a miasto opiera się przede wszystkim na produkcji rolno-spożywczej i turystyce. Ale niedługo być może kolejnym jego filarem stanie się sport.

Ludowy Klub Sportowy Tajfun Ostrów Lubelski – lokalna męska drużyna piłki nożnej, rozgrywa w tym sezonie mecze w Klasie B (grupa Lublin III), czyli na ósmym poziomie rozgrywkowym. Na tym szczeblu w grupach regionalnych rywalizują łącznie setki, przede wszystkim amatorskich, składów takich jak LKS. I wszystko wskazuje na to, że to właśnie ten klub dokonał jak na razie najgłośniejszego w tym roku transferu w krajowym futbolu. 25 września w rozgrywanym na Stadionie Leśnym, domowym obiekcie Tajfunu, meczu z KS Ciecierzyn swój debiut zanotował Mata. Nie, nie Juan, tylko Michał Matczak. Spotkanie rozpoczynał na ławce, ale ostatecznie postawił kropkę nad i – pojawił się na murawie i w udany sposób wyegzekwował rzut karny. Dzięki temu Tajfun wygrał u siebie 3:1 i zanotował drugie zwycięstwo w trzech meczach. Euforia licznie zgromadzonych kibiców była uzasadniona.

Dobra, jak w zasadzie Mata znalazł się w szeregach amatorskiego klubu z powiatu lubartowskiego? Żeby odpowiedzieć na to pytanie warto zrekonstruować ostatnie miesiące w annałach LKS-u. Na początku tego roku nastąpiła zmiana kierownictwa. Prezesurę przejęli wspólnie Maciej Czarnecki i Damian Maleszyk – młodzi ludzie, którzy reprezentują barwy Tajfunu od wielu lat i grają w nim także obecnie. Maleszyk ma 24 lata, w klubie trenuje od 8. roku życia, a na co dzień jest strażakiem. W ostatnim spotkaniu także zapisał się na liście strzelców.

Pod koniec stycznia postanowiliśmy zabrać się za prowadzenie klubu i przejęliśmy najwyższe funkcje w zarządzie. Za czasów naszych poprzedników, liczba zawodników stopniowo malała i nie było perspektyw na zmiany. Chcieliśmy jednak, żeby życie sportowe w Ostrowie odżyło – mówi Maleszyk i rekonstruuje też perspektywę historyczną: LKS powstał 30 lat temu jako klub tenisa stołowego. Dopiero po trzech latach została powołana do życia sekcja piłki nożnej. Sekcja tenisa stołowego została niestety rozwiązana. W lipcu obchodziliśmy 30-lecie klubu piłkarskiego i z tej okazji zorganizowaliśmy turniej, w którym wzięli udział byli zawodnicy oraz obecni juniorzy.

Jak tylko się o dowiedzieliśmy się o ich wizycie, skontaktowaliśmy się z nimi i zaprosiliśmy Michała z całą ekipą na trening. Zrobiliśmy z tej okazji pamiątkową koszulkę z numerem 2040. Dwa dni później dostaliśmy pytanie czy Michał nie mógłby z nami pograć. Zgodziliśmy się bez wahania.

Damian Maleszyk

prezes oraz napastnik LKS Tajfun Ostrów Lubelski

Wspomniane wydarzenie już samo w sobie było oznaką zmian. Nikt nie mógł się spodziewać jednak sejsmicznego wstrząsu, który miał miejsce w pierwszej połowie września: To jest fajna i niespotykana historia – opowiada napastnik i jeden z dwóch prezesów klubu – Mata i Gombao 33 grali koncert w Lublinie. Po afterze jeden z chłopaków zaproponował wyjazd na działkę – właśnie w Ostrowie. Znaliśmy się zresztą z widzenia od dawna. Jak tylko się o dowiedzieliśmy się o ich wizycie, skontaktowaliśmy się z nimi i zaprosiliśmy Michała z całą ekipą na trening. Zrobiliśmy z tej okazji pamiątkową koszulkę z numerem 2040. Dwa dni później dostaliśmy pytanie czy Michał nie mógłby z nami pograć. Zgodziliśmy się bez wahania. Mata zaprosił nas na koncert w Rzeszowie, żeby podpisać na scenie deklarację chęci gry [na szczeblu amatorskim nie podpisuje się kontraktów, wystarcza jedynie wspomniana deklaracja – red].

Tryb kariery w Fifie – w którym przechodzimy przez Torino, Real Sociedad, by ostatecznie dostać się do Barcelony lub Manchesteru City – to jedno. Ale jak wygląda życie po odłożeniu pada i założeniu korków w sytuacji, w której trzeba pogodzić grę na poziomie amatorskim z codziennymi obowiązkami? Na tę chwilę wszyscy grający są młodzi. Wielu z nich się uczy. Tylko kilku z nas ma stałą pracę. Nie ma więc problemu ze spotykaniem się na treningi. Trenujemy trzy razy w tygodniu – opisuje sytuację klubu Maleszyk i dostrzega wyraźny progres w ostatnich miesiącach: Frekwencja dopisuje. Po tym jak przejęliśmy klub, ogólne zaangażowanie zdecydowanie wzrosło. Przede wszystkim przyciągnęliśmy młodzież.

Optymalna forma fizyczna oraz plan taktyczny to jedno. LKS Tajfun, jak wiele organizacji na tym poziomie, musi stawiać czoło wyzwaniom logistycznym, z którymi w ogóle nie powinien się mierzyć. Na kilkanaście godzin przed meczem, w którym zadebiutował Matczak, na spotkanie z KS Ciecierzyn nie został nawet przydzielony sędzia, a mecz stał przez moment pod znakiem zapytania. Jako klub wpłacamy pieniądze na Lubelski Związek Piłki Nożnej, który deleguje sędziów. Dla mnie to nieporozumienie. Gramy mecz o 15:00. W gminie obok też grają o tej samej porze i mają tam trzech sędziów. A u nas nie ma ani jednego. Zależało nam na rozegraniu tego meczu. W porozumieniu z Ciecierzynem odezwaliśmy się do znajomej osoby, która kiedyś sędziowała i ostatecznie zgodziła się, by być arbitrem w tym spotkaniu – mówi wyraźnie wzburzony Maleszyk.

Mimo wspomnianych przeszkód, zawodnik z numerem 33 (identyfikatory powyżej 99 są nieregularminowe, więc 2040 trzeba było zastąpić inną liczbą) finalnie zanotował swój debiut w ostatni weekend września. Bardzo dobrze nam się grało. Michał skutecznie próbował ciągnąć piłkę do przodu; szukaliśmy się razem. Trafił karnego. Przymierzanie się do takiego strzału potrafi być stresujące. Trzeba dodać, że ciśnienie było spore z racji liczby kibiców. Na oko pojawiło się około 400-500 osób. Jak na te warunki piłkarskie to imponująca liczba – ocenia grający na szpicy prezes LKS Tajfun i chwali też entuzjazm Maty. Wszystko rozwija się dynamicznie i jak na razie Michał jest bardzo zaangażowany w życie naszego klubu.

Jedziemy tam, żeby wygrać. I ostatecznie chcemy powrócić do Klasy A. Wydaje mi się, że na nasze możliwości ta liga jest do zjedzenia.

Damian Maleszyk

prezes i napastnik LKS Tajfun Ostrów Lubelski

Najbliższy mecz drużyna z Ostrowa Lubelskiego zagra na wyjeździe. Czeka ją starcie z Zawiszą Garbów – liderem tabeli, który ledwie w trzech spotkaniach wbił rywalom łącznie 21 bramek i stracił ledwie 4. Na papierze jest się czego obawiać. Maleszyk zna wspomniane statystyki, ale jest stanowczy w swoich postanowieniach: Jedziemy tam, żeby wygrać. I ostatecznie chcemy powrócić do Klasy A. Wydaje mi się, że na nasze możliwości ta liga jest do zjedzenia. Niezależnie od tego czy Mata pojawi się w składzie na ten mecz, LKS Tajfun może w tej chwili liczyć na dużo liczniejsze wsparcie kibiców niż kiedykolwiek wcześniej. W ostatnich dniach pojawiły się nawet propozycje wzmocnienia szeregów drużyny. Już po dołączeniu Michała pisały do nas osoby chętne, by zagrać. Ale nie przyjmujemy tych, którzy chcą po prostu znaleźć się u boku Maty. Ta motywacja musi być głębsza – podsumowuje Maleszyk.

Dziękuję Panu Antoniemu Kamińskiemu, radnemu Ostrowa Lubelskiego, za pomoc w realizacji materiału.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0