W jednym z artykułów Bustle pojawiło się porównanie, że jeżeli TikTok to bufet, w którym każdy znajdzie coś dla siebie, to OnlyFans jest klubem dostępnym tylko dla członków ścisłej grupy. I jest tylko dla dorosłych. Ale to nie kolejna strona porno, a coś znacznie ciekawszego.
O co w tym chodzi?
OnlyFans to platforma treści cyfrowych, na której twórcy mogą pobierać od fanów opłaty (zwykle w wysokości od 5 do 20 USD miesięcznie) za wyłączny dostęp do ich filmów, zdjęć i transmisji na żywo. Choć o witrynie coraz więcej mówi się dopiero od kilku miesięcy, to została założona już w 2016 roku przez brytyjskiego przedsiębiorcę technologicznego, Timothy'ego Stokely’ego. Platforma ma obecnie ponad 60 milionów użytkowników i 750 000 twórców treści na całym świecie. Ci, którzy tworzą, otrzymują 80% zarobków, a pozostałe 20 trafia do OnlyFans (chociaż według Stokely’ego po opłatach handlowych zostaje około 12 procent).
Ponieważ większość treści, które trafiają na OnlyFans, są przeznaczone dla dorosłych, użytkownicy muszą mieć ukończone 18 lat. Wszystko, co ląduje na platformie, nie może być udostępniane poza paywallem, co uniemożliwia chociażby zrobienie screena lub nagranie ekranu z publikowanymi tam zdjęciami i filmami. Kiedy ktoś chce zachować któryś z postów, pokazuje mu się czarny ekran, a każda taka próba może skończyć się banem użytkownika. Tym samym twórcy mają gwarancję, że ich publikacje nie zostaną udostępnione w sieci za darmo. I nie będą czerpały dochodów z reklam.
W marcu i kwietniu, podczas lockdownu, witryna odnotowała 75% wzrost liczby nowych użytkowników, zwłaszcza wśród osób świadczących usługi seksualne, które momentalnie straciły możliwość pracy i musiały przenieść się do sieci. Największą zaletą sexworkingu na OnlyFans jest nie tyle sprzedaż interaktywnych i spersonalizowanych treści (które szybko zostałyby zablokowane w innych mediach społecznościowych), ile bezpośredni kontakt i intymna relacja z odbiorcami… albo przynajmniej wrażenie, jakie można tam odnieść. Po zaobserwowaniu użytkowników i zapłacie za miesięczny dostęp lub poszczególne posty, osoby świadczące usługi seksualne kontaktują się ze swoimi fanami za pośrednictwem bezpośrednich wiadomości w postaci zdjęć, filmów, nagrań głosowych lub chociażby głosowań dotyczących tego, co widzowie chcieliby zobaczyć na ich profilach. Odbiorcy mogą z kolei przekazać im napiwek z prośbą o treści zgodne z ich preferencjami i fantazjami seksualnymi. To już znacznie skraca dystans, obowiązkowy w tym czasie w realu.
OnlyFans jak tarcza antykryzysowa
Zamknięte stripcluby i pogłębiający się kryzys branży rozrywkowej dla dorosłych sprawiły, że OnlyFans zbierało coraz więcej zainteresowanych. Od startu serwis wypłacił swoim twórcom ponad sześćset milionów dolarów. Co istotne, fenomen platformy nie polega na publikowaniu i oglądaniu najbardziej ekstremalnych doświadczeń seksualnych, a właśnie na poczuciu bliskości i poszukiwaniu osobistych doświadczeń. Biorąc pod uwagę to, że już i tak cały internet jest wypełniony po brzegi darmowymi treściami o charakterze seksualnym, stosunkowo młoda platforma miała być odskocznią od zwykłej pornografii. Porno dostajesz za darmo. Mężczyźni nie chcą za to płacić - chcą mieć możliwość poznania osoby, którą widzieli w czasopiśmie lub w mediach społecznościowych. Jestem jak ich internetowa dziewczyna - tak w rozmowie z New York Timesem stwierdziła Dannii Harwood, pierwsza Brytyjka, która zarobiła na OnlyFans milion funtów.
Na fali popularności witryny, do OnlyFans szybko zaczęli dołączać influencerzy i youtuberzy, którzy wykorzystując już i tak spore grono fanów, znaleźli tam nowy sposób na zarabianie pieniędzy - także za pomocą treści dla dorosłych. To chociażby modelka Blac Chyna. Czy raperka Rubi Rose, która zarobiła ponad sto tysięcy dolarów w zaledwie dwa dni po tym, jak opublikowała zdjęcia, które i tak były już na jej koncie na Instagramie. Jednymi z najlepiej zarabiających na platformie są instagramerki dotychczas niezwiązane z branżą porno, które na Onlyfans są w stanie zebrać nawet 1000 dolarów w ciągu jednego dnia. To kolejna zmiana dokonana dzięki popularności platformy. Sex workerzy dostali nową możliwość zarabiania w sieci, ale - co równie istotne - dzięki stale rosnącej popularności OnlyFans zmienia się nastawienie, że przemysł ten dotyczy jedynie osób ze społecznego marginesu.
Celebryci przyszli i wszystko zepsuli
Z drugiej strony... Świadczenie usług przez celebrytów sprawia, że wirtualny rynek sex workingowy jest już w znacznym stopniu zdestabilizowany, a platforma, która miała wspierać finansowo małych twórców, zaczyna być dominowana przez gwiazdy. Najlepszym przykładem tego zjawiska jest ostatnia afera z Bellą Thorne. Aktorka oferowała na swoim profilu zdjęcia dostępne po wpłaceniu 200 dolarów, które, ku zaskoczeniu użytkowników, okazały się... nie być nudesami. Przez to tysiące jej subskrybentów domagały się zwrotu pieniędzy od platformy.
Thorne pobiła rekord na OnlyFans, zdobywając ponad 50 000 obserwujących i zarabiając 2 miliony dolarów w ciągu tygodnia. Krótko po jej działaniach platforma ustaliła limity transakcji, ograniczając cenę PPV do 50 USD za post i do 100 dolarów za napiwek. OnlyFans zmieniło także częstotliwość wypłat z tygodnia na 21 dni, choć podobno ruchy te były zaplanowane od dłuższego czasu. Gwiazda Disneya przeprosiła twórców, którzy ucierpią na zmianie regulaminu i stwierdziła, że jej działalność na platformie miała na celu walkę z piętnowaniem sex workingu. Swoją cegiełkę w promowaniu OnlyFans dołożyła też Beyoncé, która wspomniała o witrynie w tekście do Savage, co poskutkowało 15-procentowym wzrostem ruchu na stronie.
Dziś koncert na Fortnite czy OnlyFans?
Ze względu na brak ograniczeń dotyczących treści OnlyFans w znacznym stopniu oferuje rozrywkę dla dorosłych. Ale platforma jest używana także przez dietetyków, sportowców czy… muzyków. Tu też kluczowa jest relacja pomiędzy wykonawcami a widzami. Koncerty musiały przenieść się do przestrzeni cyfrowej, a OnlyFans to kolejna strona umożliwiająca streamowanie występów na żywo. Muzycy mogą dawać koncerty na platformie za pomocą funkcji Go Live, a narzędzie umożliwia bezpośredni kontakt wykonawcy z fanami - wszystko to dzięki czatowi. OnlyFans pozwala artystom na odzyskanie części dochodów utraconych z powodu odwołanych koncertów podczas pandemii lub zbieranie funduszy na cele charytatywne.
Pod koniec czerwca witryna ogłosiła OnlyFans Friday. Nowa inicjatywa ma na celu podniesienie poziomu contentu i zaangażowanie znanych artystów. Jako pierwszy w projekcie, powstałym przy współpracy z agencją koncertową Splash Life Booking, udział wziął Yung Bleu, który poprowadził bezpłatną transmisję na żywo.
Swae Lee dołączył do serwisu w czerwcu. Zrobił to tylko po to, aby promować swój najnowszy singiel Reality Check, podobnie jak Rico Nasty - współpracę z Kali Uchis. W sierpniu społeczność OnlyFans zasiliła Cardi B, która uruchomiła subskrypcję w wysokości 5 dolarów miesięcznie, by zbliżyć się do swoich fanów (no, nie tak dosłownie, jak mogłoby się wydawać). Raperka ogłosiła, że oprócz codziennych update’ów będzie udostępniać zakulisowe materiały z realizacji teledysku do WAP. Innym muzykiem, który wykorzystał potencjał OnlyFans, jest The-Dream (współautor Umbrella Rihanny), którego profil posłużył jako cyfrowe doświadczenie odsłuchowe jego najnowszego albumu Sextape 4. W ramach promocji wydawnictwa piosenkarz umożliwił swoim fanom zatańczenie do nowych kawałków.
Szybko rozrastająca się społeczność OnlyFans powoduje coraz większą rywalizację między twórcami, a to w przyszłości zdaje się tylko pogorszyć odbiór całości. Założyciel platformy przyznał, że chce zmienić charakter OnlyFans z przestrzeni dla sex workerów na serwis dla wpływowych osób i ich fanów. Jedną z przeszkód online’owych koncertów na witrynie jest fakt, że OnlyFans nie jest dostępne jako aplikacja na iPhone'y; prawdopodobnie dlatego, że publikowane tam treści naruszają zasady Apple. Nie zmienia to jednak faktu, że platforma szybko dogania takie mainstreamowe giganty, jak Instagram czy TikTok, choć odpłatne treści pozornie zawężają grupę odbiorców.
To co, jakie plany na wieczór?