Premier League poinformowała, że blokada transmisji popołudniowych meczów piłkarskich w sobotę zostanie zniesiona. W porozumieniu z UEFA zniknie zapis, który obowiązywał lat 60. i był elementem tradycji.
Liga angielska nadal czeka z możliwością wznowienia rozgrywek i jakiekolwiek typowanie terminu to dzisiaj zabawa we wróżkę, jednak już szykowane są zmiany. Wiele wskazuje na to, że nawet jeśli uda się wznowić sezon, to kibic o przyjściu na stadion będzie musiał zapomnieć. Premier League uznała więc, że skoro fani muszą pozostać w domach, nie można blokować im możliwości do śledzenia swojej ulubionej drużyny. To dlatego poinformowała o tym, że nie będzie już embarga na transmisję sobotnich meczów o godzinie 15 czasu lokalnego.
60 LAT TRADYCJI
To bardzo istotna i przełomowa zmiana, choć na razie tylko na ostatnią część rozgrywek 2019/20. Początki takiej blokady sięgają bowiem lat 60. i są jednym z powodów, dla których kultura piłkarska w Anglii mogła trwać w dawnym kształcie.
Prawdziwy boom transmisji meczów nastąpił tam w drugiej połowie lat 50., gdy nowo powstała stacja ITV uznała, że futbol to dobry motor napędowy do rozwoju. Wówczas jedyne transmisje oferowała BBC, ale nowy gracz na rynku szybko zaczął się rozpychać. Już w 1960 roku ITV podpisała pierwszy kontrakt z Football League na pokazanie 26 meczów w rozgrywkach 60/61. Wartość umowy wynosiła wtedy 150 tysięcy funtów.
Wielu kibicom pomysł się spodobał, ale władzom klubów niekoniecznie. Kilka z nich zabraniało kamerom wstępu na stadiony. Piłkarze prosili też szefów o podwyżki. W końcu w obawach przed tym, że powszechna dostępność transmisji spotkań w telewizji zaszkodzi klubom wypowiedział się prezes Burnley John Lord. Argumentował, że bez blokady telewizyjnej na spotkania, które rozpoczynają się tam o godzinie 15, frekwencja na trybunach zacznie spadać.
Dla wielu angielskich kibiców to klasyczna pora, o której chodzi się na stadion. Ustanowioną ją jeszcze na początku XX wieku. Wówczas często pracowano przez sześć dni w w tygodniu, przy czym w sobotę tylko przez połowę czasu. Pracownik fabryki tydzień pracy kończył więc około 13-14 w sobotę, mógł pójść na piwo, a z pubu prosto na mecz. Wystarczy zresztą zwrócić uwagę, że o godzinie 15 w sobotę rozgrywane są jednocześnie mecze we wszystkich ligach od Premier League po League Two. Lord przekonał władze ligi do tego, by wprowadzić taki zapis. Znalazł się on nawet w regulacji UEFA, a poza Anglią obowiązywał dziś w Szkocji i Czarnogórze.
PROBLEMY Z INNYMI ROZGRYWKAMI
Temat transmisji i ich braku z meczów sobotnich o godz. 15 czasu brytyjskiego (godz. 16 u nas) podnoszony był wiele razy przez kibiców również w Polsce. Zagraniczne stacje mają bowiem możliwość puszczenia na żywo tylko jednego takiego spotkania, co i tak jest ukłonem ze strony władz Premier League, i nieraz muszą dokonywać trudnych wyborów.
Liga broni się jednak jak może przed pokazywaniem takich spotkań i sztywno przywiązuje się do ich pierwotnych terminów, nawet jeśli te mecze są przenoszone. Przykład? Czasami jakieś spotkanie z soboty o godz. 16 (pozostańmy przy czasie polskim dla ułatwienia) przenoszone jest na niedzielę na godz. 15 i odbywa się równolegle z planowanym już wcześniej o tej porze spotkaniem. Wówczas broadcasterzy nadal mają możliwość transmisji tylko tego meczu, który od początku planowany był na niedzielę, a przekładany sobotni nie może zostać pokazany. No, chyba że z puli na dany weekend nie wykorzystali jeszcze opcji transmitowania żadnego spotkania spośród sobotnich meczów o 16.

Zapis wprowadzał przeróżne komplikacje. Dotyczył w Wielkiej Brytanii bowiem nie tylko spotkań ligi angielskiej. Oficjalnie godziny, w trakcie których nie można pokazywać meczów w telewizji, to czas od 14:45 do 17:15 czasu brytyjskiego. Prowadzi to do małych absurdów, jak choćby brak transmisji pierwszych 15 minut meczów Serie A, które rozpoczynają się o 17. W Bundeslidze za to pierwszy kwadrans to jedyne, co uda się obejrzeć w tym sobotnim oknie. Swego czasu nad tymczasowym zniesieniem tego zapisu debatowano kilka sezonów temu, kiedy El Clasico odbywało się o godzinie 16 w Hiszpanii, czyli o 15 w Wielkiej Brytanii. Ze strony LaLiga był to ukłon w stronę rosnącej widowni w Azji, jednak dla Anglików oznaczało brak transmisji najważniejszego piłkarskiego meczu sezonu.
ZMIANY BYŁY DO PRZEWIDZENIA
Zniesienie embarga nastąpiło dopiero w obliczu pandemii, jednak od kilku lat było proponowane. Przerwany sezon 2019/20 jest pierwszym, w którym ponad połowa meczów i tak miała zostać pokazana w telewizji m.in. ze względu na coraz większe rozdrobnienie weekendu z Premier League. Mieliśmy bowiem więcej meczów w piątkowe wieczory, osiem sobotnich o godz. 20:45 czasu polskiego, a jeszcze wcześniej w niedzielę spotkania odbywały się nieraz o trzech różnych porach. Do tego w Anglii gra się jeszcze w poniedziałki. Skoro tak dużo meczów i tak można zobaczyć w TV, to co miałoby czynić te o 15 wyjątkowymi?
W 2011 roku głośna była sprawa, w której Premier League sądziła się z właścicielami pubów, którzy mając zagraniczne dekodery pokazywali zablokowane mecze w sobotę. Znów górą była tradycja. Zapis bardziej służył klubom z niższych lig niż tym z elity. Wielkie drużyny mają fanów rozsianych po całej Anglii i jeśli spotkanie którejś z nich nie mogło być pokazywane w sobotnie popołudnie, ktoś taki chętniej w tym czasie wybrałby się na trybuny lokalnego klubu. Tak przynajmniej miało być w teorii.
Kiedy w 1960 roku John Lord argumentował za wprowadzeniem takiej blokady, miał dużo racji. Początkowe transmisje w ITV zachęcały widzów do pozostania w domach i podczas pierwszych meczów nie brakowało pustych miejsc na widowni. Wtedy kick-off o godzinie 15 był świętością, a sobotnie wyjście na stadion tradycją. Dziś futbol to rozrywka przez siedem dni w tygodniu. Sobotni mecz stracił swoją wyjątkowość. Przepis wiele razy nazywano niedzisiejszym.
Teraz Premier League go znosi, bo kluby obawiają się strat finansowych. Transmisja oznacza przelew z tytułu praw i pozostanie na powierzchni w trudnej sytuacji gospodarczej. Brak kibica na trybunach uda się przeboleć, jeśli tylko spotkania będą w telewizji. Mówiło się, że niedokończenie sezonu oznacza, że transza od TV w wysokości 762 milionów funtów przepadnie.
Na razie zapis ma przestać obowiązywać na mecze, które pozostały do końca sezonu 19/20. Ciekawy będzie jednak wpływ takiej decyzji na przyszłe lata. W końcu od lat zyskiwał przeciwników, a kibic przed telewizorem stał się dla klubów Premier League cenniejszy od tego na stadionie.