Krwawe porachunki i słabość do melodii: czy Chicago zostanie kolejną stolicą amerykańskiego rapu?

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
G Herbo Lil Durk
Prince Williams/Wireimage

W starciu Kanye'ego Westa z Chief Keefem to duch tego drugiego wyznacza brzmienie Wietrznego Miasta. Witamy w Chiraq.

Przez długie dekady rozmowa o amerykańskim rapie kręciła się wokół Nowego Jorku i Los Angeles. Od niedawna za trzecią stolicę uznaje się Atlantę. Tego rodzaju tryb debaty nie oddaje oczywiście charakteru gatunku, a nawet utrudnia przebicie się do mainstreamu wielu ekscytującym trendom. Południe we wszystkich swoich odcieniach wyróżnia się nie od wczoraj, a na koniec i tak w publicznej optyce dominuje jedna metropolia, Atlanta. U nas zresztą również zbyt często sytuowaliśmy Warszawę w centrum wydarzeń, co nie jest do końca zgodne z prawdą historyczną.

W tym momencie wróćmy jednak za ocean, gdzie jedno z miast - w cieniu tych dwóch największych - zwykło dostarczać wyśmienitej i różnorodnej muzyki, a ostatnio wypuszcza w świat szczególnie wiele wyjątkowych talentów. Windy City.

Nie ma dyskusji o współczesnym rapie bez drillu. Owszem, jego najmodniejsza obecnie forma została uformowana przez muzycznego ping-ponga między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią, ale kolebką pozostaje Chicago. Ta stylistyka reprezentuje mroczną stronę dualizmu Wietrznego Miasta, mieszczącego w sobie i gangsterski styl życia (stąd określenie Chiraq), i soulowy, artystyczny przelot. Najdobitniej tę dwoistość obrazuje zestawienie dwóch figur: Kanye'ego Westa i Chief Keefa. Kiedy ten pierwszy konstruował monumentalne My Beautiful Dark Twisted Fantasy, drugi harcował bez koszulki i nawijał Love Sosa. Obecnie kontrast jest równie widoczny. Mamy choćby Noname, jedną z najbardziej intrygujących postaci świadomego rapu. Mamy Chance the Rappera, który się pogubił, ale przez długi czas był jasnym promyczkiem hip-hopu. Nie można zapomnieć o zmarłym Juice WRLDzie, który za pomocą nademocjonalności przepracował uliczne doświadczenia. Ale są także G Herbo, Polo G czy weteran - Lil Durk...

Większość aglomeracji ma lepsze i gorsze dzielnice, co nie pozostaje bez wpływu na charakterystykę lokalnego brzmienia, ale dysonans w Chicago wydaje się szczególny, gdy wykręcane są kolejne rekordy w statystykach, dotyczących przestępczości. Po trzech latach postępu i spadku liczby morderstw - w 2020 roku wzrosła ona o 105 procent, a jednocześnie spadłą wykrywalność. Hip-hop reaguje na to po swojemu. Snuje historie o ulicy albo szuka ukojenia w artyzmie, intelektualizmie czy wrażliwości.

2013: Chance the Rapper wypuszcza Acid Rap, niesamowicie barwny i klasyczny mixtape. Tam - w utworze Everybody's Something - mówi o strachu przed latem, bo w Chicago właśnie o tej porze roku ginie najwięcej osób. W podobnym okresie Fat Trel wydaje smutny hymn Niggaz Dying. Oba utwory przekazują doświadczenie Wietrznego Miasta; każdy w diametralnie różny sposób na płaszczyźnie muzycznej. Tym, co je łączy jest melancholia, świadomość straty i nieuchronności śmierci; zawsze niesprawiedliwej.

Free Lil Durk nawija Trel, odnocząc się do - przebywającego w więzieniu - autora hitu This Ain’t What U Want, który również ukazał się w 2013 roku. Historia Durka jest bardzo ciekawa. Osiem lat temu miał przed sobą wielką karierę, pokrzyżowaną przez problemy z prawem. Ale wrócił triumfalnie i zajmuje teraz jedno z najważniejszych miejsc w ulicznym mainstreamie Stanów Zjednoczonych. Na przestrzeni ostatnich miesięcy dorzucił kolejne zwycięstwo do kolekcji, dogrywając się do Back In Blood Pooh Shiesty'ego. Shiesty to wschodząca gwiazda z Memphis, podpisana przez Gucci Mane’a; kronikarz gangsterskiego życia. Teledysk do Back In Blood nakręcono w Chicago, bo żadne inne miasto nie pasuje tak dobrze do nawijek o porachunkach między ekipami. Shiesty żyje życiem, o którym nawija i to życie zaprowadziło go za kratki. Zwolniony za kaucją czeka na rozprawę, a wyrok może stanowić poważną przeszkodę w jego dalszym rozwoju. Porównania z losami Lil Durka nasuwają się same. Ale mogło być gorzej, o czym przekonał się King Von, zjawiskowy newcomer z największego miasta w stanie Illinois, podpisany zresztą przez Durka. Von został zastrzelony u progu kariery, a przecież mógł razem ze swoim mentorem wynieść lokalną scenę na sam szczyt.

Przemoc co i rusz krzyżuje szyki artystom z Wietrznego Miasta. Nie pomagają przy tym wewnętrzne konflikty i atmosfera ciągłej eskalacji. Tylko w samym Back In Blood Lil Durk dissuje przecież MUBU Krumpa i Chief Keefa.

O rapie z Chicago można powiedzieć wiele, ale najlepiej po prostu wsłuchać się w unikalne głosy tej metropolii. Z betonowej dżungli Windy City napływają depesze opiewające człowieczeństwo jak u Noname, Commona, czy Chance’a, ale też dokumentujące jego brak - u Durka, Vona, Keefa, Polo G, czy G Herbo. Przyzwyczailiśmy się do tego, że przez ostatnią dekadę ton hip-hopowi nadaje Atlanta i Południe, ale popularność drillu i nowa fala gangsta rapu każą kierować wzrok na Chicago. W cieniu tragedii dyktowany jest tu kierunek ewolucji dla rymów i beatów...

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.