Jak wkopać się w zły kontrakt? Bardzo łatwo. Zebraliśmy kilka przypadków, które wskazują, że w rapie warto mieć za sobą dobrego producenta, ale jeszcze bardziej - dobrego prawnika.
Nie od dzisiaj wiadomo, że wielu wytwórniom chodzi o szybkie wyciśnięcie artystów i nabicie kabzy jak najmniejszym wysiłkiem. Od kiedy zaczęła spadać sprzedaż płyt CD, labele zaczęły szukać nowych form zarobku. Cyfrowa rewolucja tylko pogłębiła ten proces, stąd standardem w branży stały się tzw. 360 deals - umowy, które w zamian za zaliczki i finansowe wsparcie dają wytwórniom dostęp do przyszłych dochodów artysty. Nie tylko z muzyki, ale również z reklam, merchu czy tras koncertowych.
Kolejnym ważnym aspektem są prawa do własnej muzyki, jej licencjonowania, a także stopień kontroli wytwórni nad terminami i kształtem premier. Niestety, wielu artystów po prostu ładuje się w złe kontrakty, nie zdając sobie sprawy, że początkową kasę będą musieli spłacić (co może być trudne, kiedy muzyka okaże się komercyjnym niewypałem), podział zysków jest mocno niesprawiedliwy, a do tego wytwórnia ma pełne prawo blokowania wydawnictw, co czasami trwa nawet latami. Dlatego tak ważna jest świadomość - kiedy Benny the Butcher odwiedził Joe Buddena, by nagrać podcast, w rozmowie otwarcie mówił, że odmawiał wielomilionowych deali, które nie gwarantowały mu prawa do jego muzyki. Niestety, raperzy i raperki często podpisują kontrakty w młodym wieku, a nie pomaga też to, że najczęściej ich prawnikiem jest prawnik wytwórni. Głośno było wokół kontraktu Migos, którzy zarzucili Quality Control nieuczciwe praktyki, sporo narzekał także NBA YoungBoy. Zebraliśmy kilka innych głośnych spraw, w których artyści walczyli z labelami.
W tej samej sytuacji byli Tyga czy Blueface, ale najgłośniejszą ofiarą niecnych praktyk Birdmana i Cash Money stał się Lil Wayne. W styczniu 2015 roku złożył pozew przeciwko biznesmenowi (słowo raper w kontekście Birdmana nie przechodzi nam przez gardło) i wytwórni, żądając 51 milionów $, m.in. za opóźnienie wydania Tha Carter V. Zresztą Cash Money jest legendarne pod względem złego traktowania swoich artystów. Tyga powiedział w jednym z wywiadów, że nie dostaje od nich żadnych tantiem, a Mannie Fresh wielokrotnie opisywał sytuację, w których wytwórnia zabierała nawet 75% jego pieniędzy. Ostatecznie Weezy opuścił Cash Money w czerwcu 2018 roku - z workiem kasy, będącym efektem ugody sądowej. Tha Carter V ukazał się chwilę później.
O bezwzględności Birdmana niech świadczy fakt, że jest przybranym ojcem Wayne’a. Rodziny się tak nie oszukuje!
Meg swój kontrakt podpisała w 2015 roku, kiedy miała 20 lat. I od razu wkopała się w niekorzystną umowę. Pięć lat później postanowiła zmienić swoją sytuację i podała do sądu 1501 Entertainment wraz z jej szefem, dawną gwiazdą futbolu Carlem Crawfordem. Głównym zarzutem było blokowanie wydawania nowej muzyki, był również wniosek o zakaz zbliżania się Crawforda do Meg. Sąd stanął po stronie artystki, a my mogliśmy cieszyć się albumem Suga. Nie bez znaczenia jest też to, że management artystki to Roc Nation, które zawsze chętnie pomaga raperom i raperkom w potrzebie.
2015 to rok pechowych kontraktów, bo podobnie jak Megan z 1501, wtedy swoją umowę z Generation Now DJ Dramy podpisał Lil Uzi Vert. Później wielokrotnie narzekał na straszne opóźnienia i blokowanie swojej muzyki, aż do pamiętnego wyznania, że ma dość i znowu chce być normalny. DJ Drama odbijał ciosy, ale publika była po stronie Uziego. W 2020 roku w mediacje między wytwórnią a artystą wmieszało się Roc Nation. Chwilę później dostaliśmy Eternal Atake, album wydany przez Generation Now (które działa pod potężnym Atlantic Records), a Uzi podpisał managerski kontrakt z Roc Nation. Przypadek?
Dziś młodzi artyści narzekają na to, jak się ich traktuje, ale lata 90. to prawdziwa dżungla złych praktyk. Na czele artystycznych koszmarów stał Suge Knight, który uliczne zachowania przeniósł na ścieżki biznesowe. Zastraszał, wymuszał, a przede wszystkim podsuwał artystom niewłaściwie spisane umowy. Jedną z ofiar był Snoop Dogg, który po wielu słownych utarczkach po prostu nagrał numer Death Row Killa. Dopiero Master P uwolnił go z kiepskiego kontraktu. Dzisiaj Snoop skończył 50-tkę i cieszy się życiem, a Suge Knight gnije w pierdlu. To chyba jakaś forma sprawiedliwości?
Autor Kick, Push boleśnie przekonał się o tym, że podpisywanie kontraktów na długie lata, bądź dużą liczbę albumów, jest ryzykowną decyzją. Lupe Fiasco był zobowiązany do dostarczenia pięciu płyt. W 2008 roku zaczął myśleć o emeryturze od muzyki, więc postanowił nagrać trzypłytowy album LupEND, który miał wypełnić to zobowiązanie - po Food & Liquor i The Cool, potrójne wydawnictwo dobiłoby jego licznik do piątki. Atlantic nie mógł się na to zgodzić. Lupe przepychał się z wytwórnią jeszcze kilka lat, nagrywając trzy inne krążki, w tym rewelacyjny Tetsuo & Youth, który ukazał się m.in. dzięki presji fanów na wytwórnię. A potem nie podpisał nowego kontraktu z Atlantic. Ciekawe, czemu?
Komentarze 0