Lata 90. zwykło określać się Złotą Erą hip-hopu, pewnego rodzaju rajem utraconym, kiedy bity były pełne duszy, a rapsy pełne treści. To oczywiście spore uproszczenie...
... bo każdą dekadę w historii gatunku – od pionierskich lat 80. po galaktykę różnorodnej współczesności – można określić złotą. Kariera tego terminu i jego ograniczenia (stosowanie głównie wobec specyficznie wyprodukowanego rapu z Nowego Jorku) przysłaniają fakt, że w latach 90. hip-hop wreszcie kończył dojrzewanie i rozglądał się za różnymi rzeczami: a to komercyjnym sukcesem, a to nowymi sposobami opowiadania swojej prawdy, a to innymi tematami na utwory, nie mówiąc o produkcyjnej rewolucji, jaka odbywała się dzięki technologicznym nowinkom (np. pojawienie się komputerów osobistych).
Wybraliśmy projekty, które pokazują inne – niż tradycyjnie rozumiany boom bap – oblicze rapu. Mieszają się tu artyści zapomniani i legendy, ale jedno jest pewne – każdy z nich dołożył sporą cegłę do rozwoju gatunku.
Divine Styler
To raper, który wydawał w wytwórni Ice’a-T, ale dzisiaj rzadko kto o nim pamięta (podobnie jak o wytwórni Ice’a-T). Szkoda, bo Styler eksplorował najróżniejsze brzmienia, a do swojego rapu dołączał ciekawe zabiegi narracyjne i stylistyczne. Zawieszony pomiędzy światem eksperymentalnego spoken wordu a miejscami nieprzystępnym rapem – nie dziwi, że nie odniósł dużego sukcesu. Warto o nim pamiętać, szczególnie w dobie artystów takich, jak Death Grips, JPEGMAFIA czy Earl Sweatshirt, którym Divine Styler przetarł szlaki.
od jakiej płyty zacząć? Spiral Walls Containing Autumns Of Light
Three Six Mafia
Mroczny rap na trapowych bitach to dziś normalka, ale Three Six Mafia byli w tym temacie pionierami. W latach 90. robili to, do czego aspiruje połowa raperów z Soundclouda. Numery grupy z Memphis były ciężkie, osadzone na bitach innowacyjnie wykorzystujących automat perkusyjny Roland TR-808. Ich atmosferę chyba najlepiej oddał dziennikarz muzyczny Roni Sarig, pisząc swego czasu, że: nawet jeśli jego autorzy nie podpisali nigdy cyrografu z diabłem, to na pewno imprezowali z nim dłuższą chwilę. I choć Lord Infamous i Koopsta Knica czasy tej balangi przypłacili życiem, to pozostawili po sobie zbiór nagrań, które miały ogromny wpływ na powstanie crunku, trapu i konkretnego stylu nawijania.
od jakiej płyty zacząć? Mystic Stylez
Company Flow
Wpływy Company Flow można usłyszeć na niezliczonej liczbie undergroundowych płyt hiphopowych. Bezkompromisowe brzmienie, eksperymentowanie z formą i treścią – El-P i ekipa wyznaczyli nowy standard dla rapowego podziemia. Byli zarówno futurystyczni, cyberpunkowi (El-P dłubał zresztą przy muzyce do Blade Runnera 2049), jak i funkowi czy psychodeliczni; to chyba Pitchfork odsyłał fanów Funcrusher Plus do wykręconych dokumentów o zażywaniu LSD, które powstawały w latach 60. Byli inni.
od jakiej płyty zacząć? Funcrusher Plus
Wu-Tang Clan
Klanu przedstawiać nie trzeba. Do hip-hopu wnieśli intrygujący pomysł na raperskie pojedynki w obrębie utworów i filmowy rozmach, a atonalna produkcja RZA rozpoczęła nową erę w tworzeniu bitów. Sam koncept, stworzenie odrębnej historii, która spajała całą ideę Wu-Tangów, był jak na tamte czasy innowacyjny, ale okazało się, że siadło bezbłędnie. I że wbrew pozorom droga ze Staten Island do klasztorów Shaolin nie jest tak daleka. Co jeszcze? Solowe kariery. Pomyślcie tylko, o ilu raperów byłby uboższy rap, gdyby ci ludzie nie skrzyknęli się i nie pracowali razem. No i sam pomysł rapowego kolektywu, który lata później kontynuowali m.in. Odd Future czy Brockhampton.
od jakiej płyty zacząć? Enter The Wu-Tang (36 Chambers)
DJ Screw
Manipulacje głosem, kodeinowe tempo ućpanego ślimaka i mocno pocięty dźwięk. Nie byłoby tego, gdyby nie amator syropu z Houston. DJ Screw wyznaczył szlak, po którym do dzisiaj wędrują producenci i producentki. Jego technika chopped and screwed nie tylko spowalniała utwory (tylko po to, by słuchacz nawet na trzeźwo czuł się jak po kodeinie), ale i wykorzystywała nieoczywiste sample, przerabiała wokale tak, by było je trudno rozpoznać. Szkoda, że jego historia skończyła się tak szybko i w tak smutny sposób.
od jakiej płyty zacząć? All Screwed Up vol. 2
ESHAM
Niesłusznie zapomniany raper, którego wyróżnia upiorna atmosfera kreowana na każdym poziomie, nie tylko tekstów. Zapomnijcie o łagodnych samplach z jazzu czy soulu, które wciąż można znaleźć choćby u Gravediggaz. ESHAM uwielbia demoniczne dźwięki, co słychać także w jego głosie, sączącym psychopatyczną narrację wprost do naszej podświadomości.
od jakiej płyty zacząć? Judgement Day
UGK
Bun B i Pimp C to jedne z najbardziej wpływowych postaci w historii rapu i ambasadorzy muzyki z południa USA. Od albumu Ridin’ Dirty z 1996 miłość do cykających bitów z automatu rozlewa się na cały świat, podobnie jak hedonistyczne teksty stojące w jawnym kontraście do nowojorskiego liryzmu. To, że nie są wymieniani jednym tchem razem z innymi klasykami lat 90., którzy mieli to szczęście, że pochodzili ze wschodu czy zachodu, świadczy tylko o tym, jak niesłusznie postrzegano przez lata najntisowe południe. Tymczasem kolejne dekady pokazały, że tam też hartowała się stal.
od jakiej płyty zacząć? Ridin' Dirty
Lootpack
Madlib i ekipa stworzyli wzór, do którego później dążyła spora część podziemnego rapu spod znaku Stones Throw. Hip-hop w psychodelicznym sosie, liryczny kogel-mogel, oryginalne podejście do dynamiki między raperami. Szczerze? Zastanawialiśmy się też, czy w tym miejscu nie lepiej wstawić MF DOOM-a – jego Operation: Doomsday ukazał się w tym samym roku, co Soundpieces: Da Antidote Lootpack. Uznajcie tę pozycję za podwójną, bo oba te krążki stworzyły dwie niezwykle ważne w późniejszych latach persony amerykańskiego rapu.
od jakiej płyty zacząć? Soundpieces: Da Antidote
Outkast
Trudno wyobrazić sobie, jak brzmiałby dzisiaj hip-hop, gdyby nie duet z Atlanty. Oryginalne podejście do flow, wpływy z najróżniejszych gatunków, powolny dryf w stronę melodii... Ale przecież to wszystko już wiecie. To anegdota: rok 1995, rozdanie prestiżowych Source Awards. Kolejne przemówienia wyłącznie podgrzewały konflikt pomiędzy dwoma obozami. Suge Knight naganiał artystów do Death Row Records. Biggie pozdrawiał swoją dzielnicę (gala miała miejsce w Nowym Jorku). Owacje jednej frakcji próbowały zagłuszyć buczenie drugiej – i odwrotnie. Ale sytuacja znacząco odmieniła się w momencie, w którym nagrodę dla najlepszej nowej grupy zgarnęli właśnie Outkast. W tym jednym momencie wschód i zachód połączyły siły, by wybuczeć reprezentantów marginalizowanego nadal południa. I wyprzedzając a lamusy dupa cicho Bonusa RPK o kilkanaście lat, André miał do powiedzenia wyłącznie to: Więc tak to jest. Mam już dość kolesi, którzy mają wąskie horyzonty. Jak mamy demówkę, to nikt nie chce jej posłuchać. Ale Południe ma coś do powiedzenia. To wszystko, co mam do przekazania.
Południe miało coś do powiedzenia. Oj, jak bardzo miało.
od jakiej płyty zacząć? ATLiens
Jedi Mind Tricks
Jedi Mind Tricks to nie tylko mroczny mistycyzm bitów, skomplikowane słowa umieszczone nie dla popisu, a sensownie i z pożytkiem dla treści (a nie pustego nabijania sylab), ale także uczucie, że obcujemy z czymś więcej niż tylko muzyką. Ile tam było u nich różnorakich inspiracji praktycznie wszystkimi gatunkami świata! Jeśli przy Outkast wspominaliśmy o poszerzaniu horyzontów, to Stoupe i Vinnie Paz stworzyli nowe uniwersum. Za trudne do opisania słowami; po prostu to sprawdźcie.
od jakiej płyty zacząć? The Psycho-Social, Chemical, Biological and Electro-Magnetic Manipulation of Human Consciousness
Komentarze 0