Kwiat Polskiej Młodzieży: 5 rapowych płyt o dorastaniu w Polsce, które trzeba znać

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Bedoes.jpg

- Kiedy polskie kino ma spory problem z wiarygodnym relacjonowaniem młodości, najbardziej celnych jej zapisów należy szukać właśnie na tych rzadkich rapowych krążkach - pisał na naszych łamach Filip Kalinowski w materiale poświęconym ostatniej płycie Bedoesa, Kwiat Polskiej Młodzieży. To zjawisko nie jest niczym nowym. Znaczna część hip-hopowego kanonu wpisuje się przecież w nurt coming-of-age.

Potrzeba dokumentacji dojrzewania to jeden z motorów napędowych dla artystów w szczycie ich kreatywności. Definicja coming-of-age w związku z tym jest na tyle pojemna, że mieści zarówno Buszującego w zbożu J.D. Salingera, jak i serię filmów American Pie.

Według Nielsen Music już dwa lata temu hip-hop stał się najpopularniejszym gatunkiem w Stanach Zjednoczonych. Jak pokazują wyniki ostatnich badań Narodowego Centrum Kultury - jest również muzyką pierwszego wyboru wśród polskiej młodzieży (25 procent osób w wieku 12-17). Jasna sprawa, że chodzi tu m.in. o pamięć i tożsamość (jak u Papieża) oraz zapotrzebowanie na wiarygodny zapis doświadczeń, towarzyszących wejściu w dorosłość. A tak się składa, że polscy raperzy wspinali się na wyżyny możliwości właśnie w tym newralgicznym dla każdego człowieka momencie, gdy powoli przestaje być małolatem.

1
Bedoes & Kubi Producent - Kwiat Polskiej Młodzieży (2018)

- Jest na tym albumie kilka nośnych, hitowych numerów, które mają szansę stać się hymnami dzisiejszych bloków, ale najlepiej sprawdza się on w całej swojej rozciągłości. Tylko wtedy przywodzi na myśl jedne z ciekawszych filmowych produkcji z nurtu coming of age movies, które historie swoich dorastających bohaterów opowiadają w niesamowicie wiernie oddanych realiach codziennej rzeczywistości. A nawet jeśli bywają niekiedy ckliwe, infantylne czy zbyt mocno zapatrzone w aktualne trendy, to wszystko im wybaczamy, przytłoczeni skalą szczerości i emocjonalności, którymi buzuje każdy ich kadr - pisał Filip Kalinowski w przytoczonym wcześniej materiale. I trudno nie przyznać mu racji.

Kwiat Polskiej Młodzieży to coming-of-age na miarę naszych czasów i możliwości; próba stworzenia kompleksowego obrazu generacji przez dwudziestolatka, który jako jeden z niewielu na scenie nie boi się sam siebie nazwać głosem pokolenia. Ten materiał jest chaotyczny i inkluzywny, pełny introspekcji i generacyjnych kodów, ale stanowiący w dużej mierze opowieść o tym co tu dzieje się naprawdę.

2
Smarki Smark - Najebawszy EP (2005)

- Jeżeli kończyliście liceum albo studiowaliście, kiedy ukazywało się Najebawszy EP – nie było jak oprzeć się fali hype’u. Właściwie cały fenomen Smarka można streścić jego własnymi słowami: Nie jestem chuliganem, ani kur*a literatem. Jurek był normalsem, który łączył w sobie najlepsze cechy Tedego i Pezeta, zasłuchiwał się w Skandalu i w Łonie, sypał follow-upami jak z rękawa. Do tego posiadał nadzwyczajną everymańską charyzmę (oksymoron, wiadomo) i zmysł obserwacji, pozwalający mu w połowie ubiegłej dekady na sportretowanie całej generacji – podobnie jak zrobił to Balzak w Komedii ludzkiej - można było przeczytać w zapowiedzi Kawałka o miłości przed Rapowym Topem Wszech Czasów.

Ledwie opadł kurz po pluskwie milenijnej, a polska scena rapowa znalazła się w poważnej zapaści, czego symbolem był sukces wykonawców spod znaku hip-hopolo. Równocześnie jednak rozkwitło podziemie, przeżywające w tamtym czasie Złotą Erę, m.in. za sprawą Smarkiego. Na Najebawszy EP Jurek sportretował niepokoje towarzyszące dorastającym dzieciakom z wyższej klasy średniej; rozterki sercowe, presję ekonomiczną, młodzieńczą niepewność jutra.

Dla części dzisiejszych trzydziestolatków - wówczas to nie były rapowe kawałeczki, tylko film dokumentalny.

3
Taco Hemingway - Umowa o dzieło (2015)

Kiedy Umowa o dzieło ujrzała światło dzienne, Taco Hemingway miał 25 lat, więc to żaden Kwiat Polskiej Młodzieży, tylko coming-of-age w schyłkowej, nadwiślańskiej wersji spod znaku umów śmieciowych, wynajętych mieszkań, marnowania czasu w spelunach typu semi-premium i wyciągania pieniędzy od starych.

To właśnie za sprawą takich wersów jak Mama pyta czy chcę jakiś przelew, mówię: bardzo proszę z piosenki 6 zer, Filipa zaczęto postrzegać w kategoriach skacowanego głosu pokolenia korpo. Czy słusznie? On sam raczej się od tego odżegnywał. - Nigdy nie poczuwałem się do bycia głosem kogokolwiek. Mogłem poruszać kwestie istotne dla danej grupy, ale to nie znaczyło, że od razu jestem jej ambasadorem. Podejrzewam, że początek mojej popularności wziął się stąd, że byłem everymanem dla słuchacza z konkretnego segmentu, który okazał się spragniony kogoś, kto mówi właśnie o nim - mówił w wywiadzie towarzyszącym płycie Café Belga.

4
Pezet/Noon - Muzyka Klasyczna (2002)

Pezet był wtedy po albumie Na zawsze będzie płonął Płomienia (wydanym w 1999 roku przez Asfalt). Z kolei Noon zrobił dwie płyty z  Grammatikiem, a następnie uznał, że formuła się wyczerpana. Kiedy powiedział o tym chłopakom, akurat zadzwonił do niego Pezet, który wcześniej wystąpił przecież gościnnie w Nie ma czasu pomyśleć...

Za sprawą Muzyki Klasycznej na scenie zaczął wiać wiatr odnowy (jak u Perfektu). Oto 22-letni blokers-wrażliwiec, który wydawał się tak samo odklejony od nurtu głównego społeczeństwa jak od swojego środowiska, nakręcił dokument o dorastaniu w blokach na przełomie wieków. Nie tylko jednak skoncentrował się na eksploracji własnej sfery uczuciowej i poetyce codzienności, ale zarejestrował ewolucję zachodzącą w obrębie subkultury hip-hopowej. Bo na tym przecież polegał fenomen utworu Ukryty w mieście krzyk. I to w pewnym sensie łączy Muzykę Klasyczną z Kwiatem Polskiej Młodzieży. Bedoes również zwraca uwagę na dynamikę w odbiorze gatunku, co podkreślał w wywiadzie udzielonym tuż po premierze KPM: rap jest obecnie na etapie leszcza ze szkoły, który jednak się wyrobił. Na początku był nielubiany, niszowy i nigdzie nie chcieli go puszczać, a nagle stał się atrakcyjny. To napędza zainteresowanie.

5
Adi Nowak - Nienajprawdziwsze (2016)

Adi na przestrzeni ostatnich lat stał się rapowym ekscentrykiem, ale szczególny sentyment mamy do czasów, gdy potrafił sam o sobie nawinąć Dresy mylą mnie z bananowcem/Bo chodzę se w buckecie i w Jordzie. Nie wiemy, czy pamiętacie, ale to właśnie my zrobiliśmy pierwszy wywiad z późniejszym reprezentantem Asfaltu.

Jego Nienajprawdziwsze to faktycznie był niemal definicyjny rap o charakterze coming-of-age; odświeżająco juwenilne wydawnictwo, które z jednej strony opowiadało o kultywowaniu beztroski, a równocześnie nacechowane było ambicją i potrzebą wybicia się ponad przeciętność. Gdzieś w tle pojawiały się natomiast rodzinne problemy Adiego czy po prostu zmagania z codziennością, jaką w tamtym okresie stanowiła dla niego praca w telemarketingu.

Ten minialbum w dość symptomatyczny sposób uchwycił dynamikę dorastania. Adi twierdził, że nie identyfikuje się z większością tekstów już w tym momencie, gdy EP-ka trafiła do sprzedaży.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.