Liga starszych panów. Jedyne miejsce, gdzie derby Krakowa czuć także na boisku

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
Wisła Kraków
Jakub Gruca/400mm

Siadają obok siebie w jednej szatni. Reprezentanci Polski, mistrzowie kraju, znani ligowcy. Tych z drugiej strony znają doskonale. Wiedzą, że oni czują to samo. Napięcie. Jedyne i niepowtarzalne towarzyszące meczowi derbowemu. Nikt im nie musi tłumaczyć znaczenia tego starcia. W końcu w tym mieście żyją od lat. Oldboje Wisły i Cracovii zeszli już z pierwszych stron gazet, ale wciąż nie przestali walczyć o prymat w Krakowie.

W innych miastach piłkarz kończący karierę musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości i dopiero zastanowić się, co dalej robić. Gdy orientuje się, że organizm odcięty od codziennego reżimu treningowego zaczyna się niebezpiecznie rozrastać, zaczyna szukać jakiejś aktywności. Biega w pobliskim lesie. Jeździ na rowerze. Albo znajduje ligę szóstek, w której na orliku grają jacyś kumple. Piłkarz kończący karierę w Krakowie nie ma czasu, by zbyt długo myśleć. Jego telefon nie przestaje nagle dzwonić. Dzwoni dalej. To drużyna oldbojów potrzebuje wsparcia. Bo sytuacja w Krakowskiej Lidze Oldbojów zaczyna się robić niebezpieczna, a do tego zbliżają się derby. Czas więc poderwać się z kanapy i pomóc kolegom.

GWIAZDY DAWNYCH LAT

Struktura rozgrywek jest dobrze rozwinięta. Do tego stopnia, że są dwa poziomy ligowe z awansami i spadkami. W I lidze gra dziesięć drużyn, z wielkimi firmami, jak Wisła, Cracovia, Hutnik czy Garbarnia. W drugiej biją się ekipy o raczej lokalnej sławie, choć wśród wszystkich Clepardii i Prądniczanek wprawne oko dostrzeże także Wieczystą. Tej jesieni pierwsza jest Cracovia, minimalnie wyprzedzając Wisłę. “Pasy” wygrały też derby. Mistrzostwa nikt im już nie odbierze. Lecz przyjdzie kolejna edycja, w której wszystko znów zacznie się od nowa. Gwiazdy ligi? Różne, bo w składach występuje mocna rotacja. Ale to jedyne miejsce, w którym można jeszcze czasem zobaczyć Marcina Cabaja broniącego rzut karny Pawła Brożka, Arkadiusza Głowackiego liderującego obronie Wisły, Łukasza Surmę, któremu nikt tu nie odmawia prawa gry w koszulce “Białej Gwiazdy”, czy braci Kubików występujących w barwach “Pasów”.

Cracovia
Marcin Cabaj - Jakub Gruca/400mm

TELE-FONIKA I BABCIA MALINA

Klimat retro zapewniają nie tylko słynne nazwiska z dawnych lat. Na koszulkach wiślaków wciąż można tu znaleźć Tele-Fonikę, z którą wielu z nich kojarzyło się przez całą karierę. Inni reklamują Restauracje u Babci Maliny, co też ma swój urok pasujący do tych rozgrywek. Liga starszych panów ma bowiem także swoich partnerów. I długą tradycję. W oldbojach spotykają się pokolenia piłkarzy. W poprzednich latach w barwach Wisły grywali Marek Motyka czy Kazimierz Kmiecik, ale też gwiazdy z czasów wielkiej “Białej Gwiazdy” z pierwszej dekady XXI wieku. W poprzednich latach grali m.in. Mirosław Szymkowiak, Maciej Stolarczyk, Damian Gorawski, Marcin Kuźba, Ryszard Czerwiec, Konrad Gołoś, Bogdan Zając, Dariusz Marzec czy - gościnnie - Marek Koźmiński.

LUDZIE DAWNEJ CRACOVII

Cracovia wielkich nazwisk ma mniej, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. - Ostatnio, gdy graliśmy z Wisłą, stwierdziliśmy, że rywale razem mają parę tysięcy występów w Ekstraklasie. Grali przecież bracia Brożkowie, “Wasyl”, czy Radosław Sobolewski. Jednak im lepszy mają skład, tym lepiej nam się gra. Patrząc na nazwiska, powinniśmy przegrywać, ale jednak dajemy radę — mówi z dumą Piotr Bagnicki, były napastnik “Pasów”, który w Ekstraklasie grał w barwach Korony Kielce, Zagłębia Sosnowiec i Odry Wodzisław. Cracovia ma problem ze świeżymi wzmocnieniami. Trzon ekipy stanowią piłkarze, którzy grali przy Kałuży jeszcze przed erą Comarchu albo na jej początku. Pamiętają garbatą dolę i grę w niższych ligach. - W pierwszej drużynie na tę chwilę nie widzę wielu kandydatów do naszego zespołu — śmieje się Bagnicki. - Polaków jest niewielu, a jeśli już jacyś są, to dopiero młodzieżowcy. Minie więc trochę czasu, zanim do nas dołączą — podkreśla.

PERSPEKTYWY WZMOCNIEŃ

Krzysztof Bukalski z Wisły zwraca jednak uwagę, że do zespołu mogą dołączać nie tylko gracze z pierwszej drużyny. - W Cracovii też jest trochę chłopaków, którzy niedawno pokończyli kariery. Grali na niższym poziomie, ale są powiązani z Cracovią. Byli bardziej wybiegani, więc musimy nadrabiać innymi cechami - zaznacza. Ale Wisła ma na horyzoncie kolejne wzmocnienia kadrowe. 37-letni Rafał Boguski kryterium wiekowe już spełnia - by grać w tej lidze trzeba mieć skończone 35 lat - ale jeszcze nie zakończył zawodowej kariery, bo gra w I lidze w Puszczy Niepołomice. Kiedy usiądzie w domu, pewnie będzie mógł się spodziewać telefonu z drużyny oldbojów. Maciej Sadlok, choć przyjezdny, też na tyle związał się z Wisłą, że jeśli tylko zostanie w Krakowie po karierze, może się szykować do dalszej gry z białą gwiazdą na koszulce. Ale to dopiero za kilka lat. Na razie gra jeszcze przecież w ekstraklasowych derbach.

NIESPEŁNIONE AMBICJE

Choć rywalizujące nazwiska są znane, kibice, którzy pojawiliby się na meczu oldbojów, niektórych zawodników mogliby nie poznać. Nie tylko dlatego, że po karierze się zmienili, lecz także dlatego, że realizują czasem niespełnione ambicje z przeszłości. Maciej Stolarczyk, gdy grywał w oldbojach Wisły, podkreślał, że w obronie to on się już dość nagrał i wspomagał zespół w ataku, parę razy popisując się ukrytym talentem snajperskim. Wasilewski grał niedawno w środku pomocy. Mariuszowi Jopowi też zdarza się biegać z przodu. - Szczególnie w meczach z zespołami z niższej półki zawodnicy z obrony chcą grać gdzieś wyżej i skład faktycznie mocno się miesza. Jednak w meczach z Cracovią czy Hutnikiem wszyscy są raczej na pozycjach, na których grywali – opowiada Kazimierz Moskal.

POWRÓT DO DZIECIŃSTWA

Atmosferę meczów oldbojów bardzo lubił Łukasz Surma, dla którego było to jak powrót do przeszłości. Ale nie z czasów kariery zawodniczej, lecz jeszcze wcześniejszej. - Spotykałem tam ludzi, z którymi jako młody chłopak wychowywałem się na krakowskich boiskach. Gdy zaczęliśmy grać w Ekstraklasie, rozjechaliśmy się po całym świecie. Część nie funkcjonowała na zawodowym poziomie. To było jak mecze dawnych krakowskich trampkarzy — podkreśla. Oczywiście takie mecze to okazja do powspominania dawnych czasów i zintegrowania całego środowiska piłkarskiego Krakowa. - Po derbach zawsze siadamy na grillu. Jest kiełbasa i piwko. Kto miał możliwość, ten spędzał chwilę w większym gronie na takich posiadówkach. Wspominamy, rozmawiamy o tym, co kto robi – zdradza Grzegorz Pater.

Wisła Kraków oldboje
Jakub Gruca/400mm

DELIKATNE RĘKOCZYNY

Sielankowo jest jednak dopiero po meczu. Inaczej niż w ekstraklasowych derbach, w których rodowitych krakowian bardzo trudno znaleźć, tutaj każdy czuje klimat tych meczów. Albo wyrastał w tej rywalizacji, albo wsiąknął w nią jako przyjezdny, mieszkając w mieście od wielu lat. - Ani Wisła, ani Cracovia w XXI wieku nie mogą pochwalić się stawianiem na swoich ludzi. Ich wygodnictwo i realia rynkowe sprawiają, że wolą kupić gotowy produkt. Dlatego derbowy klimat na boisku bardziej czuć w oldbojach — mówi Surma. Moskala na początku nawet zaskoczyła zajadłość tych meczów. - Kiedy pierwszy raz przychodziłem zagrać w oldbojach, wydawało mi się, że to zwykła zabawa. Od razu się jednak przekonałem, że tak nie jest i to normalna rywalizacja, jak w ligowych meczach. Każdy podchodził do tego serio, nawet gdy grał ze Zwierzynieckim czy Dąbskim KS-em. Kiedy jednak przychodziły mecze z Cracovią albo Hutnikiem pojawiała się dodatkowa motywacja. Angażowało się wszystkich, którzy tylko byli w stanie grać. Niektórzy nawet pracę ustawiali tak, by móc wystąpić — opowiada Moskal. Podobnie jest po drugiej stronie. - Widać po chłopakach, że gdy gramy, są różne spięcia. Parę razy dochodziło do delikatnych rękoczynów. Inaczej wyglądamy, gdy gramy z Wisłą, a inaczej kiedy z Armaturą — uśmiecha się Bagnicki.

AWANTURA NA CAŁE BŁONIA

Nie ma w tym jednak plemiennej nienawiści, lecz sportowa chęć pokazania tym drugim kto jest lepszy. - Niby się bawimy, niby mamy swoje lata, ale dalej każdy z nas lubi wygrywać — podkreśla Pater. A Surmie przypomina to atmosferę meczów klasa na klasę. - Czuć tam napięcie znane z podwórek i osiedli. Gdy się gra na przeciwną klasę, zawsze daje się z siebie maksa. Trener jest niepotrzebny, a i tak toczy się bitwa do ostatniego kopnięcia. Taka jest właśnie atmosfera tych derbów. Ja grałem w nich chyba tylko dwa razy. Pamiętam, że gdy sędzia zrobił jakiś błąd, awantura była na całe Błonia — podkreśla Surma.

Wisła Kraków oldboje
Jakub Gruca/400mm

ZESPÓŁ BEZ TRENINGÓW

Liga oldbojów od zwykłej seniorskiej różni się jednak tym, że zawodnicy odpuszczają sobie treningi. Nawet przed derbami. Spotykają się jedynie na meczach. - Grono chłopaków na co dzień jest trenerami albo, tak jak ja, kopie jeszcze w niższych ligach, więc mamy okazję się gdzieś poruszać. Ze sobą tylko gramy — mówi Bagnicki. W Cracovii są jednak ludzie, którzy dbają o to, by drużyna miała ręce i nogi. - Są trenerzy, którzy patrzą na wszystko z boku i ustalają skład. Nie jest tak, że mamy żelazną jedenastkę. Czasem ciężko było zebrać dwunastu-trzynastu ludzi do grania i trzeba było gonić cały mecz, czyli 70 minut. Ta runda była fajna, bo mieliśmy zmiany rotacyjne. I graliśmy raczej na znanych sobie pozycjach. Tomek Siemieniec trzyma wszystko z tyłu razem z Łukaszem Kubikiem, ja przeważnie kopię gdzieś z przodu – opowiada napastnik Cracovii.

NA DERBY JAK NAJMŁODSI

W Wiśle za organizację drużyny przez lata odpowiadał głównie Dariusz Marzec. - Teraz, gdy był trenerem w Arce, przejął to po nim Zdzisiu Janik, który obdzwaniał całą ekipę. Staramy się tak robić, żeby każdy wszedł zawsze na boisko. Dlatego też pilnujemy raczej, żeby na mecz nie przyszło 30 zawodników, bo trudno byłoby wszystkich obdzielić minutami — wyjaśnia Pater. Mecze toczą się zwykle w poniedziałki lub piątki, by nie pokrywały się z rozgrywkami ligowymi tych, którzy prowadzą jakieś drużyny. Cracovia podejmuje rywali na sztucznym boisku ośrodka treningowego przy ulicy Wielickiej. Wiślacy przez lata grali na bocznym boisku stadionu przy Reymonta, ale gdy kilka lat temu zostali z niego wyproszeni, zaczęli wynajmować obiekt Zwierzynieckiego KS-u, czyli trzeciego klubu położonego na Błoniach. To też pasuje do klimatu dawnej krakowskiej piłki, w której Błonia były centralnym punktem futbolu w mieście. - Na mecze z Cracovią staramy się zazwyczaj zorganizować jak najmłodszą ekipę - mówi Pater. Bo choć futbol oldbojów różni się od zawodowego, oba mają jedną żelazną zasadę: derbów Krakowa nie można przegrać.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.