Menedżer idealny. Bierzemy cechy królów futbolu i lepimy perfekcyjnego trenera, który w Premier League byłby hegemonem

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
trener-idealny-artykul-1.png

Zmysł taktyczny. Charyzma. Kontakt z zespołem. Szczęście. Wybitny menedżer musi łączyć kilka lub kilkanaście cech, by odnieść sukces, zresztą nie tylko w piłce nożnej. Zaraz wraca Premier League, to dobry moment na zabawę – dziś ulepimy menedżera doskonałego.

Nic nie odmieniło w ostatnich latach Premier League tak bardzo jak napływ obcej myśli trenerskiej. Kluby przez lata ściągały zagranicznych piłkarzy, by ci nauczyli Brytyjczyków czym jest futbol kontynentalny, ale dopiero ostatnich kilka lat to prawdziwy skok jakościowy. To efekt zatrudnienia klasowych menedżerów. A gdyby tak stworzyć z nich jednego? Kim by był?

CHARYZMA

Czym jest charyzma trenera? Jest to częściowo wyjaśnione w biografii Zlatana Ibrahimovicia „Ja, Ibra”, gdzie Szwed wspomina negocjacje z Ajaksem, gdzie Leo Beenhakker nachyla się do niego i mówi: „Pamiętaj, że jeśli mnie wydymasz, ja wydymam cię dwa razy mocniej”. Ibrze podoba się taki język, bo takim samym mówiono u niego w domu. Beenhakker umiał się dostosować do warunków. W Polsce potrafił natchnąć do pięknej gry piłkarzy przeciętnych. Podziwiali go i zarazem się bali. Pracowali dla niego ciężej niż dla innych trenerów. To dar.

Charyzma. Zdecydowanie wziąłbym ją od Alexa Fergusona. Charyzma jest czymś, czego trudno się nauczyć. To pierwiastek, z którym się rodzisz, a niekiedy nabywasz go dość wcześnie – w szkolnych latach, albo na początku pracy, gdy próbujesz wywalczyć sobie pozycję. Ferguson jako młody chłopak bił się o podwyżki w imieniu związków zawodowych, zawsze stawiał na ciężką pracę, pochodził z Glasgow, gdzie musisz być twardy. – Matka myślała wtedy, że zostałem komunistą – śmiał się po dekadach, wspominając swoje wyczyny w skórze 19-latka.

Przez całą trenerską karierę zmagał się z silnymi charakterami, ale i zmiennymi trendami. Zawodnicy stawali się celebrytami, zaczynał, gdy byli rozpici, kończył niańcząc ikony mody. Nie da się być przez ponad ćwierć wieku na tak eksponowanym stanowisku, pod taką presją, nie mając charyzmy. Bardzo szybko pokazały to przykłady następców. David Moyes był za krótki, nie pasował do tego miejsca, dla Ryana Giggsa było za wcześnie, Louis van Gaal i Jose Mourinho to świetne umysły taktyczne, ale więcej w nich jednak ego niż charyzmy.

Ta Fergusona była wręcz namacalna. Przywódca może bywać cichy, taki rodzaj charyzmy ma Carlo Ancelotti, ale Fergie był jednoosobowym gatunkiem, nie do podrobienia. David Beckham powiedział kiedyś, że Ferguson budził strach, ale jednocześnie wcielał się w rolę surowego ojca dla swoich piłkarzy. – Przede wszystkim jednak darzyłeś go szacunkiem – kwitował Becks. Oczywiście rywale próbowali często podkopywać jego autorytet, czego żywym dowodem jest Arsene Wenger. Francuz wyznał pewnego dnia: – Jego słabością jest to, że myśli: nie mam żadnych słabości. Myślę, że to menedżer, u którego piłkarze tak samo chcieli grać, jak się go bali, dokładnie ten typ: budzący uczucia zawieszone pomiędzy strachem a podziwem.

Szukałem odpowiedniego argumentu, który pokazałby charyzmę Fergusona w oczach innych. Bo wszyscy wiemy, że zastał Manchester United drewniany, a zostawił murowany, że „zrzucił z pieprzonej grzędy Liverpool”, co napędzało go przez lata do działania, albo że radził sobie z Royem Keanem i nie przerażał go indywidualizm Erica Cantony. Ale siła płynąca z wnętrza Fergiego była dużo większa, wykraczała poza świat piłki. – Mogę spotykać się z ministrami czy monarchami i to nie robi wrażenia na moich dzieciach. Stało się tak dopiero, kiedy spotkaliśmy Alexa Fergusona – powiedział w latach 90. Tony Blair.

Zacząłem specjalnie od charyzmy, wszak ona jest bardzo istotna na pozycji menedżera. Dla kogoś, kto w ogóle nie interesuje się piłką, pojęcia agent i menedżer mogą być tożsame. Przyznaję, że na początku sam miałem z tym problem, kiedy mocniej zainteresowałem się angielską piłką. Ale to słowo idealnie oddaje pracę człowieka otoczonego sztabem szkoleniowym, toczącego słowne batalie na konferencjach czy gaszącego pożary wywoływane przez młodych graczy, zarabiających miliony. Menedżer, ktoś kto zarządza zasobami ludzkimi. Jeśli nie masz charyzmy, inni za tobą nie pójdą. Niczego razem nie wygracie. Pragnę zaznaczyć, że Pep Guardiola czy Jurgen Klopp, Jose Mourinho i Marcelo Bielsa, wspomniany Ancelotti – wszyscy oni moim zdaniem dysponują potężną charyzmą. Zabawa polega jednak na tym, że można wybrać jednego trenera do jednej cechy. Tutaj stawiam bez namysłu na Fergusona.

Alex-ferguson-e1590055532603.jpg
fot. Alex Livesey/Getty Images

GENIUSZ TAKTYCZNY

Guardiola. Nie mam wątpliwości co do tego, że mówimy o Gaudim futbolu. Niektóre z jego dzieł mogą być dziś niezrozumiane, ale piłka będzie mu wdzięczna. Piękny umysł. – Steve Jobs piłki nożnej – jak określił go niegdyś Jorge Valdano. – Przekształcił w Barcelonie futbol w odłam kultury. Eksperymentuje, jest odważny, kocha piękno i innowacje – wymienił jego zalety. W zasadzie można na tym skończyć, prawda? Nowoczesny menedżer z oldschoolową duszą. Rzadkie połączenie świetnego piłkarza, który został znakomitym trenerem. Oddajmy głos Xaviemu po zatrudnieniu Pepa w roli pierwszego szkoleniowca Barcy: – Madre mia, będziemy teraz fruwać!

Taktyczny zmysł, a właściwie opętanie strategią, opartą najczęściej na ponoszeniu ryzyka – woli przegrać atakując niż wygrać czekając biernie na ruch rywala – rzadko miesza z ludzkimi czynnikami, choć zdarzyło mu się przyznać, że kiedy w Barcelonie zespołowi nie szło do przerwy, opowiadał w szatni kawał.

LewandowskiGuardiola-453122556-300x223.jpeg
Fot. Lars Baron/Bongarts/Getty Images

Na pewno żartem był wygląd większości rywali na tle prowadzonej przez niego Dumy Katalonii. Stworzył artystyczne ujęcie futbolu, niekiedy męczące oczy innych, ale to właśnie ornamenty, niczym w katedrze Sagrada Familia, mogły powodować oczopląs u obserwatorów. Szukał idealnych akcji, idealnych goli, idealnych występów w defensywie. Rzadko chwali drużynę, wiecznie jest z czegoś niezadowolony, a jego komputer pokładowy analizuje w każdej sekundzie wydarzenia boiskowe. Potrzebuje mieć u boku asystenta, z którym niczym w pit-stopie Formuły 1 na bieżąco oceni osiągi prowadzonej maszyny. Piłkarze dostają od niego tak dużo informacji, że niektórym z nich przegrzewają się komputery pokładowe. Ale to właśnie Guardiola czyni zawodników lepszymi, u jego boku wchodzą na inny poziom, czego przykładem jest Robert Lewandowski. Z bardzo dobrego napastnika stał się wybitnym, trenując i grając pod okiem Pepa w Bayernie. Wysoko stawiam też Rafę Beniteza. Na swój sposób jest on podobny do Guardioli. Czystej wody analityk, jednak trochę bezpłciowy. Kiedyś wyznał, że częściej sypia z laptopem niż z żoną.

PSYCHOLOGIA i KONTAKT Z ZESPOŁEM

Nie ma trenera, który budowałby tak znakomite relacje z piłkarzami jak Juergen Klopp. Jego sposób myślenia o drużynie jak o rodzinie bardzo mi się podoba. Nadał futbolowi ludzką twarz. Oczywiście jest świetny w kwestiach taktycznych, wymaga, ale to właśnie błyskotliwość i inteligencja emocjonalna sprawiają, że Niemca kochają piłkarze. I skaczą za nim w ogień. Nie wiem jaki żart opowiadał w szatni Guardiola, ale Klopp, który występował w szkolnych kabaretach, zdecydowanie skraca dystans. Do dziennikarzy, do piłkarzy. A jednocześnie to on ustala reguły gry. To bardzo trudne i wymaga wysokich umiejętności z zakresu psychologii. Balansowania.

Nie ma też w Anglii menedżera, który miałby taki kontakt z kibicami. Zachowuje się, jakby sam był jednym z nich. Skacze, gestykuluje, cieszy się po golach i dziękuje drużynie po zwycięstwach, a po porażkach pierwszy pociesza. To człowiek, z którym chciałbyś pójść na piwo, obejrzeć mecz, ruszyć na dyskotekę i spływ kajakowy. Gdybym miał wybrać sobie jednego trenera, z którym mógłbym bez ograniczeń pogadać na różne tematy, byłby nim właśnie Klopp. Ponieważ trudno postrzegać go jako człowieka zamkniętego w futbolowej bańce.

Klopp-Atletico-e1584002464708.jpg
fot. Andrew Powell/Liverpool FC via Getty Images

O ile Guardiola zdaje się być maniakiem, to Klopp... też nim jest, choć temu obłędowi dodaje więcej pierwiastka człowieczeństwa. Obstawiam w ciemno, że piłkarz prędzej zmęczy się pracą z takim trenerem jak Guardiola czy Bielsa, niż harując dla Niemca. Klopp nie jest jednowymiarowy. Powagę miesza z żartem, fantazję z dyscypliną, przywiązuje się do barw klubowych i łatwo odczuwa kibicowską tożsamość. I w całym tym szaleństwie jest znakomitym menedżerem. To co zrobił z Liverpoolem zasługuje już dzisiaj na pomnik przed Anfield.

MIND GAMES

Bardzo ważny atrybut. Jeśli menedżer pozwoli sobie wejść dziennikarzom na głowę, jest po nim. Szczególnie, kiedy na początku pracy nie może podeprzeć się autorytetem zdobytym na boisku, jak Zinedine Zidane. Wie o tym Jose Mourinho, który był marnym piłkarzem, ale na bazie sukcesu z FC Porto zbudował dalsze powodzenie w świecie europejskiej piłki jako trener.

mourinho-e1581177748973.jpg
fot. Clive Brunskill/Getty Images

W dużej mierze dzięki nieustającej batalii z mediami. Kilka razy zdarzyło mi się być na konferencjach prasowych Portugalczyka i widziałem jego różne twarze. Kiedyś w Brukseli był tak ostry, że dziennikarze dosłownie bali się zadać kolejnego pytania. Nie ma nic gorszego niż Mourinho nie w sosie, gdy wstał lewą noga czy przegrał mecz. Wtedy przedstawiciele mediów nie są chętni do wchodzenia z nim w interakcję. Sam przyznał, że mecz rozpoczyna się dla niego na konferencji prasowej, dzień przed pierwszym gwizdkiem. Innym razem, w Leicester, na King Power Stadium, po wygranej 3:0, rozparł się wygodnie w fotelu i sypał żartami.

Jasne że się w tym całym napieprzaniu z mediami zagalopował. Niekiedy zdecydowanie nadużywał oręża i chyba lepszą opcją jest rozładowanie atmosfery, tak jak robi to Klopp, ale ona sprawdza się w czasach zwycięstw i pokoju. Mourinho nigdy nie pozwoli dziennikarzowi pomyśleć, że ten ma nad nim kontrolę. Jest mistrzem w kreowaniu konfliktu, ma czarny pas w mind games. Wie, że te gierki psychologiczne zbudowały go tak samo jak puchary i mistrzostwa.

INTELIGENCJA

Chelsea FC v Tottenham Hotspur - Premier League
Fot. Chloe Knott - Danehouse/Getty Images

Tutaj postawiłbym na Franka Lamparda. Sądzę, że w ciągu kilku lat to może być jeden z najciekawszych menedżerów w Europie. Umiejętnie wykorzystuje pracę na kilku polach – łączy wykorzystanie własnego intelektu z wchodzeniem w rolę idola dla młodych piłkarzy, nabywa cały czas coraz bardziej wyrazistego zmysłu taktycznego. Pracował z wybitnymi menedżerami. Czerpał garściami charyzmę Ancelottiego, czy obserwował z bliska wojenki Mourinho. Ten gość ma pojemny dysk twardy i szybki procesor, a jako że w czasach gry w piłkę zawieszał się pomiędzy strefą ataku i obrony, tak samo doceni sztukę ofensywną, jak dobry wślizg. Ma trochę z Zidane’a – w Chelsea zbudował sobie status legendy jeszcze w spodenkach, trochę z Kloppa – świetny kontakt z piłkarzami i poczucie humoru, trochę z Guardioli – inteligencja pozwala mu analizować szybko bieg boiskowych zdarzeń i trochę z Fergusona – wie, że musisz „pompować” młodych, bo oni, na silnych ramionach, mogą cię wysoko ponieść.

A jaki jest wasz idealny trener? Z kogo byście go ulepili?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.