Mija 18 lat od premiery "Original Pirate Material", debiutanckiego albumu The Streets

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
thestreets.jpg

Najmocniejszy głos brytyjskich przedmieść. Tak o Mike'u Skinnerze i jego zachwycającym debiucie mówili w 2002 roku krytycy. Nic dziwnego, bo nikt inny nie nawijał jak on.

Na szerszy tekst dotyczący fenomenu Original Pirate Material będzie jeszcze czas - a konkretnie: czas będzie w najbliższy weekend. Póki co wznieśmy toast, bo jedna z najważniejszych płyt początku XXI wieku obchodzi dzisiaj 18-tkę. Ona miała wejść w dorosłość dziś, a jej autor miał chwilę później odwiedzić Polskę, grając w ramach World Wide Warsaw swój DJ set (i rozmawiając z dziennikarzami newonce, co planowaliśmy jako niespodziankę). Dzisiaj już wiemy, że Mike Skinner nie pojawi się w stolicy 28 marca, nowa data przyjazdu Brytyjczyka jest jeszcze nieznana.

Dlatego zostańmy przy albumie. Czasem mówi się w przenośni, że jakaś płyta została nagrana w chałupniczych warunkach; czyli w prymitywnym studiu, przy pracy małej liczby osób etc. Ale w tym przypadku wszystko naprawdę wydarzyło się w domu. A konkretnie w małym mieszkanku, jakie Mike Skinner wynajmował w 2001 roku w londyńskim Brixton. To było do tego stopnia lo-fi, że beaty Skinner nagrywał w uprzednio opróżnionej szafie, żeby nadać im lepszy dźwięk. Dlatego Original Pirate Material już wtedy brzmiała tak surowo. Co zresztą było ogromnym atutem tego wydawnictwa.

Pierwsze wrażenia? Chwytliwe, ale bardzo proste beaty, wyraźna inspiracja UK garage i niepowtarzalne flow, z którego właściwie nie wynika, czy typ umie rapować. Bo na pewno umie wypadać z beatu. I to też było atutem The Streets. Mike Skinner kupił ludzi swoją autentycznością, bo kiedy słuchało się jego albumu, naprawdę czuło się obcowanie ze zwykłym gościem z przedmieść, który prostym językiem opowiada o tym, co widzi dookoła. Nie bez poczucia humoru (komiczny dialog pijaka i stonera w The Irony Of It All), nie bez nostalgii. A potem były już świetne recenzje, pierwsze nagrody, pierwsza międzynarodowa trasa i...

OK, więcej się nie rozpisujemy, zostawiamy sobie paliwo na weekend. Ale dziś jest idealny dzień, żeby przypomnieć sobie ten album z blokiem na okładce. Przecież i tak jesteście w domu.

the-streets.jpg

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.