Mija miesiąc, odkąd ukazało się Życie na parkingu, a wokół tego materiału i jego autora robi się coraz większe zamieszanie. - Dla mnie to jest absurdalne. Nad tą EP-ką pracowałem może dwa tygodnie, a tydzień po premierze Jan-rapowanie wrzuca ją do siebie na walla - mówi nam Młody Dzban w krótkiej rozmowie.
Młody Dzban wziął wszystkich z zaskoczenia. Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie miał pojęcia o jego istnieniu, ale za sprawą Życie na parkingu EP nagle zrobiło się o nim głośno, zbiera środowiskowe propsy i mówi się o nim jako jednym z najbardziej obiecujących rookies na scenie. Pogadaliśmy, żeby ustalić w czym rzecz.
Kiedy włączyłem twój minialbum po raz pierwszy, miałem wrażenie jakbym cofnął się w czasie do połowy ubiegłej dekady. Jak to się stało, że taki zestaw utworów powstał w 2019 roku?
Tak się mogło stać dlatego, że rapowo zatrzymałem się w 2005. Dużo z tego, co teraz wychodzi w ogóle mnie nie jara. Nie jestem na bieżąco z rapem. Staram się, ale większość do mnie nie trafia. Fajne rzeczy robią Schafter, LTE Boys Global czy Yung Adisz.
W takim razie - jakiego rapu najczęściej słuchasz rekreacyjnie?
Wracam do klasyki; Madvillain i takie sprawy. Lubię też polskie rzeczy - pierwszą płytkę Intoksynatora czy na przykład V.E.T.O. - Vetomania. To moi faworyci.
Życie na parkingu EP to konceptualne wydawnictwo, pełne cytatów z Trailer Park Boys. Skąd taki pomysł i dlaczego właśnie Chłopaki z baraków?
W kręgach, w których się obracam to jest kultowy serial. Często porównujemy różne sytuacje do tego, co tam się działo. Mam też dużo znajomych na dzielnicy, o których równie dobrze można by nakręcić Trailer Park Boys i też by wyszło.
Słyszałeś o tym, że w marcu na Netflix wjedzie trzynasty sezon Chłopaki z baraków i będzie... animowany?
O Jezu. O nie...
Nie bez powodu użyłem tych wstawek z lektorem Walentowiczem. Dla mnie on był genialny! Jak próbowałem oglądać Trailer Park Boysów z napisami, to w ogóle nie ma pier*olnięcia. Walentowicz zrobił robotę.
Twoją EP-kę wyróżnia też nietypowy dobór sampli. Nawijasz m.in. pod Ella Elle L'a z 1987 roku i Take on me z 1985 roku.
Sam poskładałem całą EP-kę. Głównie zajmuję się produkcją, a ostatnio znowu zacząłem rapować - robiłem to już wcześniej. Dobór sampli jest intuicyjny. Wybieram rzeczy, które siedzą mi w pamięci i lubię je nieraz puścić. Stwierdziłem, że zabawnie będzie, jak sobie pod to pocisnę.
Materiał wylądował na kanale Hashashins. Jakie są twoje związki z ekipą Deysa i Zero?
Spoko ziomki. Deys napisał do mnie po prostu, że fajnie by było wrzucić to do niego; że dobre promo i jara się materiałem. Nie mogłem się nie zgodzić, bo to okazja, żeby się rozpromować i poznać ludzi.
Zaczęły się już do ciebie odzywać wytwórnie?
Labele to niezbyt, ale ludzie ze środowiska słali dużo propsów i propozycje collabów. No, miło. Widziałem podcast w CGM, gdzie Proceente się jarał moimi tekstami. Dla mnie to jest absurdalne. Nad tą EP-ką pracowałem może dwa tygodnie, a tydzień po premierze Jan-rapowanie wrzuca ją do siebie na walla...
A do którego labelu byłoby ci najbliżej?
Mógłby to być Asfalt. Jako małolat byłem strasznym psychofanem Ostrego - szczególnie jego płyt Jazz w wolnych chwilach i Jazzurekcja. To są dla mnie albumy typu na pamięć.
Niedawno opublikowałeś Tryptyk Sobotni i
ogłosiłeś, że pracujesz nad kolejnym minialbumem.
Robię EP-kę koncepcyjną, ale nie chcę zdradzać szczegółów. Wolałbym, żeby ludzie mieli lekkie what the fuck?! Ponad połowa jest gotowa, więc pewnie ukaże się za miesiąc, dwa. Jak będzie szansa - to może we współpracy z jakimś labelem? Właśnie pod to staram się teraz robić produkcje autorskie, żeby nie było problemów ze streamingami i tak dalej.
Myślę, że w tym roku pojawi się ode mnie dużo rzeczy. Ten cały rozgłos dał mi kopa, żeby napier*alać. Nie mam słów.
Jesteś na scenie zupełnie nową postacią. Możesz się jakoś przedstawić?
Jestem Tomek z Wrocławia. Robię sobie muzyczkę, bo lubię. Nie wiem, co mógłbym więcej dodać.