Nikogo nie zdziwi, jeśli Hiszpanie pojadą na mistrzostwa świata grać o medale z 17-latkiem na kierownicy w wyjściowym składzie. Pablo Páez Gavira, czyli po prostu Gavi jest największym wygranym czerwcowego zgrupowania – to wulkan energii, który nie boi się zakładać rywalowi sombrero we własnym polu karnym. Dzisiaj wypada wyjść i przeprosić Luisa Enrique, bo znów wiedział szybciej, niż inni. Powołał go, kiedy jeszcze nie miał rozegranego pełnego spotkania w Barcelonie, a dzisiaj nad chłopakiem z rocznika 2004 nie ma żadnej dyskusji. Prawo młodości polega na tym, że zdarzają się nieregularne mecze, ale w kadrze nastolatek jakby tracił wszelkie wątpliwości. „Trudno nie zakochać się w jego grze” – mówi selekcjoner.
Kiedy Luis Enrique wysyłał mu pierwsze powołanie, Hiszpania znów się podzieliła. Jego mecze na pierwszym poziomie rozgrywkowym można było policzyć na palcach jednej ręki, a pełnych zawodów w barwach dorosłej Barcelony jeszcze nie rozegrał. Znów pojawiła się narracja o promowaniu graczy Dumy Katalonii, podbijaniu ich wartości w trudnym momencie klubu oraz stawianiu na zawodników ze stajni znajomych agentów. Ale kilka dni później Gavi usłyszał: skoro podziwiasz Marco Verrattiego, to będzie za nim biegał całe spotkanie. I nastolatek dał radę na tle idola. Dzisiaj nie ma już dyskusji nad 17-latkiem, bo mało kto w czerwcu pozostawił tak pozytywne wrażenia w kadrze La Roja.
Ze Szwajcarią przerzucał piłkę nad Shaqirim we własnej szesnstce, jakby bawił się na orliku. Z Czechami wszedł i każde jego zagranie znów miało jakość. Pieczętował najważniejsze akcje Hiszpanów i przyspieszał grę kapitalnymi zwrotami. To przede wszystkim bestia do pressingu, nawet jeśli mówimy o chłopaku o dziecięcej twarze, wyciągniętym języku podczas biegu i rozwiązanych butach. Widząc jego granie w drużynie narodowej Barcelona musi jak najszybciej dopiąć przedłużenie kontraktu i umieścić tam klauzulę miliard euro, identycznie jak w przypadku Pedriego czy Ansu Fatiego. Takiej perełki z rocznika 2004 jeszcze w poważnej piłce nie oglądaliśmy.
„Gavi jest jak wulkan podczas erupcji i naprawdę trudno nie zakochać się w jego grze” – uważa Luis Enrique. Wiadomo, że Półwysep Iberyjski zawsze będzie się dzielił na stronę madrycką i katalońską, lecz Gavi pokazał, że nie gra za znajomości. Kiedy Lucho wyciągął go z szafy, opowiadał, że zna go od dawna, bo obserwował jego występy jako 12-letniego chłopca. Już w akademii zrobił na nim wrażenie, pasował mu do profilu, więc nie zamierzał czekać z powołaniem. Tym bardziej, że ciągle promuje teorię, jakoby doświadczenie w piłce było przereklamowane. „Zobaczcie na kadrę Argentyny, jakie wyniki osiąga za Lionela Scaloniego. Czy było mu potrzebne jakieś doświadczenie, żeby ułożyć taką drużynę” – pyta selekcjoner Hiszpanów.
Gdy Hiszpanie zdobyli bramkę z Czechami po sekwencji 20 podań, znów tym przyspieszającym grę okazał się Gavi. On i Pablo Sarabia byli jak powiew świeżości w tej Lidze Narodów. Rok temu podczas Euro cmokaliśmy nad Pedrim, który został wybrany najlepszym młodym graczem Europy, a teraz jeszcze młodszy produkt tej samej szkółki zamyka usta krytykom. Trzeba jednak uważać z zarządzaniem jego talentem, bo przecież Pedri został wyciśnięty do cna, co teraz okupuje urazami. Zamiast dostać normalne wakacje, jeździł po wszystkich możliwych turniejach na czele z igrzyskami olimpijskimi, grając każdą dogrywkę od deski do deski. Gavi wygląda w grze jak weteran, ale nie można zapomnieć, że ma dopiero 17 lat.
Cieszy jego dziecięca bezkompromisowość i bezczelność. Widać, że nikt nie tłamsił w nim pewności siebie. Nigdy nie usłyszał „młody, nie kiwaj, bo stracisz”. Przekłada futbolówkę i unosi nad nią nogi w każdym sektorze boiska, nawet tych najbardziej niebezpiecznych, gdyby stracił tam piłkę. Rzeczywiście jest jak bulterier spuszczony ze smyczy i przytrafiają mu się niepotrzebne żółte kartki, ale po prostu jest przepełniony energią. Luis Enrique nie chce tego tłamsić, tylko wypuszcza go i korzysta z tej nadpobudliwości przy pressingu. Kiedy jest gorąco, Gavi jest pierwszy do bitki. Nie ma w sobie pokory, tylko startuje do przeciwników i sędziów, aby walczyć o swoje. Zupełnie inny charakter niż wyciszony Pedri, ale nie zdziwiłoby nas, gdyby w Katarze Hiszpanie atakowali mundial z 19-latkiem i 18-latkiem na rozegraniu.
„Gavi cały czas ma mnóstwo do poprawy na boisku, jak i poza nim, ale wszyscy widzimy, na co go stać” – podkreśla selekcjoner Hiszpanów. Ale kiedy wszyscy wyglądają, jakby potrzebowali wakacji i wyczyszczenia głowy, on wyróżnia się tą młodzieńczą pasją i zaangażowaniem. Jakby jeszcze nie został skażony ciemnymi stronami profesjonalizmu, tylko dalej kopał na podwórku. Rusza do każdej piłki, kiwa pod presją, ma dobry strzał i podanie, czyli elementy, za które zwykle doceniamy piłkarzy. Czerwcowe zgrupowanie Hiszpanów zdecydowanie ubarwił swoim wpływem na grę, dlatego lato spędzą jako liderzy swojej grupy Ligi Narodów.
Po zakończeniu jego debiutanckiego sezonu widzimy, że kolejny wychowanek Barcy nie był tylko kaprysem Luisa Enrique. Obronił się merytorycznie i jest to nie do podważenia. Hiszpanie śmieją się, że gra Gavimetal, bo u niego wszystko wygląda jak na przyspieszeniu, a styl nastolatka jest agresywny i wyrazisty. Kiedy jesteś wystarczająco dobry, to nie musisz przechodzić okresu przejściowego w rezerwach. Przeskok Gaviego był bezpośredni z juniorów do pierwszej drużyny, a dzisiaj jest najmłodszym strzelcem w dziejach hiszpańskiej reprezentacji. Wcześniak, który Ansu Fatiego wyprzedził o 8 dni.
Równo rok temu Gavi wygrywał mistrzostwo z ekipą juvenil i cieszył się życiem 16-latka. Od tamtej pory zagrał 46 meczów w pierwszej Barcelonie i kolejne 9 w reprezentacji. Wskoczył na karuzelę i od razu nabrał najwyższej prędkości. Przyszłość zarówno kadry, jak i Blaugrany jest w rękach jego i Pedriego. Tylko Hiszpanie mają już przestrogę, jak delikatniej obchodzić się z takimi talentami. Dzieciak z głową pełen marzeń nigdy nie powie, że potrzebuje odpoczynku i mógłby grać bez końca. Pedri po 120 minutach i karnych jeszcze wyszedłby pokopać na orlika, a dzisiaj musi rozsądniej podejść do swojego młodego organizmu. Z Gavim będzie identycznie. Teraz nad nim cmokamy, ale lepiej nie przedobrzyć, skoro chłopak jeszcze sam nie może prowadzić samochodu.