Morze, miłość, młodość. Netfliksowi „Absolutni debiutanci” to mądry i całkiem udany serial

Zobacz również:"Elegia dla bidoków", czyli jak Hollywood wyobraża sobie wyborców Trumpa (RECENZJA)
absolutni debiutanci cover.jpg
fot. Netflix

Dla Leny, Niko i Igora, bohaterów nowej produkcji Netfliksa, lato nad Bałtykiem okaże się z wielu powodów przełomowe. Sama ich historia też niesie wiatr zmian, przynajmniej jeśli chodzi o portretowanie osób w spektrum autyzmu.

Czy z wyeksploatowanej do cna kategorii coming-of-age da się jeszcze wycisnąć cośprzełomowego? Obecny w niej katalog motywów jest raczej skończony. Pierwszą miłość, bunt wobec rodziców, odkrywanie świata, podejmowanie wiążących decyzji czy młodzieńcze porażki – wszystko to widzowie znają już na wylot. Zasadności tworzenia kolejnych produkcji o dorastaniu można upatrywać w czymś innym – w posługiwaniu się nowym językiem wizualnym, żonglowaniu konwencjami, próbach wysuwania na pierwszy plan takich postaci i tematów, które dotychczas chowały się gdzieś w cieniu. Cenna okazuje się też rzetelna obserwacja zmieniającej się rzeczywistości. W końcu współczesne zetki mało przypominają bohaterów oświeceniowej bildungsroman.

Absolutni debiutanci, premierowy serial Kamili Tarabury i Katarzyny Warzechy, nie jest więc rzecz jasna żadną rewolucją, to kolejna nowa polska produkcja z nastolatkami w roli głównej. Chwilę wcześniej Netflix zaprezentował Infamię, zabierając widza w samo serce romskiej społeczności żyjącej według sztywno ustalonych reguł. Na początku roku katalog platformy wzbogacił się jeszcze o futurystyczną Dziewczynę i kosmonautę, a przecież i HBO Max wytoczyło działa kryminalnym #BringBackAlice. Ale nowy serial Netfliksa ma do zaoferowania coś ożywczego i ciekawego, choć czasem próbuje złapać zbyt dużo srok za ogon.

Nic o nich bez nich

Wypada odnotować, że serial o młodych ludziach stworzyła młoda ekipa. Niby to oczywistość, że dane pokolenie najwierniej ukazują jego przedstawiciele, ale różne nieudane przykłady (ostatnio np. kuriozalne dialogi dwudziestokilkulatków w Liczbie doskonałej Krzysztofa Zanussiego) nieustannie każą o tym przypominać. Same Tarabura i Warzecha nie są zupełnymi debiutantkami. Ich krótkometrażowe filmy Chodźmy w noc i We Have One Heart nazbierały masę nagród na festiwalach. Ostatnio pracowały razem nad Zieloną granicą jako wsparcie reżyserskie Agnieszki Holland. Absolutni debiutanci pozostają jednak jak dotąd największą autorską wypowiedzią obu twórczyń. Podobnie jest w przypadku Niny Lewandowskiej i Jędrzeja Napiecka – scenarzystów, którzy stworzyli historię wraz z Taraburą.

absolutni 1.jpeg
fot. Netflix

Świeżość bije też z samej obsady. Na drugim planie pojawiają się starsi i bardziej doświadczeni aktorzy, w tym Katarzyna Warnke, Piotr Witkowski czy Andrzej Konopka. Protagoniści mają za to raczej nieograne twarze. Odtwórcy ich ról z pewnością zdążą jeszcze wiele namieszać, zwłaszcza że w tych kreacjach widać dużo zaangażowania. Martyna Byczkowska epatuje wyrazistą ekspresywnością, Bartłomiej Deklewa – marzycielskością, a Jan Sałasiński – tajemnicą. Dużą wagę przywiązano również do zbudowania wiodącego zbiorowego bohatera – koszykarskiej drużyny Dzików z Rybnika, chłopaków wylewających siódme poty na boisku.

Aspirujący reżyserzy i sportowiec

Zaglądanie do metryki i portfolio członków ekipy wydaje się o tyle zasadne, że Absolutni debiutanci mogą trochę opowiadać o nich samych lub przynajmniej odwoływać się do ich początków. Główni bohaterowie serialu – Lena i Niko – właśnie zdali maturę. Jak co roku przyjeżdżają z rodzicami na wakacje do urokliwej nadmorskiej miejscowości, jednak tym razem nie mogą tylko beztrosko plażować. Obydwoje chcą wejść w szeregi studentów filmówki i muszą przygotować coś, co wyróżni ich z grona innych kandydatów. Przebrani w staromodne kostiumy, z amatorską kamerą i ręcznie rysowanymi storyboardami u boku mają raczej więcej zapału niż ogłady. Wszystko – nawet półlegalne nagrywanie ujęć z odjeżdżającym pociągiem i pod presją czasu – początkowo idzie dość dobrze. Prawdziwe wyzwanie, czyli scena erotyczna, dopiero przed nimi. Jak sprawić, żeby wyglądała naturalnie? Czy zbyt szybkie zbliżenie nie pogorszy ich relacji? Gdzie leży granica, po której przekroczeniu wypada skończyć nagrywanie? Nieopierzeni, a przy tym dość manieryczni nastolatkowie samodzielnie eksplorują rejony cielesności – w końcu sami nie mają do dyspozycji koordynatora intymności, stałego gościa planów filmowych Netfliksa. To przestrzeń na próby i błędy.

absolutni 2.jpg
fot. Netflix

Na drodze Leny i Niko, freaków myślących o niebieskich migdałach, szybko w dość zaskakujących okolicznościach stanie Igor, który jest dla nich niczym przybysz z innej planety. Krótko ostrzyżony chłopak przyjechał na obóz koszykarski wraz ze wspomnianymi Dzikami z Rybnika. Twardo stąpa po ziemi – mimo młodego wieku los zdążył już go poturbować. Bije się z myślami, czy powinien bez reszty oddać się sportowi, czy zboczyć z utartego szlaku. Mimo początkowych oporów udaje mu się znaleźć wspólny język z nowymi znajomymi, ba, nawet przekonuje się do wystąpienia przed kamerą. Recenzenci zdążyli już przyrównać relację całej trójki do tej ukazanej w Marzycielach Bernardo Bertolucciego. Coś w tym jest, choć tłem do kwestionowania prawideł rządzących relacjami przyjacielskimi i romantycznymi nie jest tym razem bunt polityczno-społeczny, tylko refleksja nad neuroróżnorodnością.

Autyzm nie taki jednoznaczny

Flirt czy pierwsze nastoletnie schadzki z założenia są nieco niezręczne. Nieważne, ile czasu poświęcisz na przygotowania, zawsze coś pójdzie nie tak. Lenie sytuację dodatkowo utrudnia jej spektrum autyzmu. To, co inni ludzie łapią instynktownie, ona musi usłyszeć wprost. Nie umie bawić się w towarzyskie gierki pełne aluzji i podtekstów. Trudno przyjmuje odrzucenie albo odmowę, w szczególności wtedy, gdy mocno jej na czymś zależy. W bardziej stresujących sytuacjach zaczyna się płoszyć. Wrażliwość sensoryczną poskramia zakryciem uszu, machaniem rękami albo momentalną ucieczką.

Powołując do życia postać graną przez Martynę Byczkowską, twórcy Absolutnych debiutantów wykonali kawał dobrej roboty. Nieocenione było pewnie wsparcie trójki konsultantek, które otwarcie mówią o swoim doświadczeniu życia z autyzmem: działaczki społecznej Ewy Furgał, makijażystki Coco Mayaki czy pisarki Natalii Fiedorczuk. Dzięki nim Lena nie została sportretowania jednowymiarowo. Widzowie zetkną się nie tylko z jej trudnościami w komunikacji interpersonalnej, ale też z nieprzeciętną wrażliwością i kreatywnością. Cieszy także, że dostrzeżono rolę wspierającego środowiska (Niko to modelowy sojusznik neuroróżnorodnych!) oraz naturalne granice w ukazaniu tego, jak dziewczyna postrzega świat. Fragment gotowego już filmu, który kolażową formą i improwizowaną narracją ma odwzorować jej niestandardowe myślenie, wypada ciekawiej niż rzędy cyfr, wzorów i schematów pojawiających się nad głową innego serialowego bohatera w spektrum – Shauna Murphy’ego z The Good Doctor. Serial spełnia pod tym względem ważną edukacyjną rolę, ucząc, że osoby neuroróżnorodne nie są maskotkami, które należy przepytywać z rozkładu jazdy pociągów albo mnożenia skomplikowanych liczb w pamięci. W końcu autyzm nie jest jedyną determinującą ich rzeczą.

Żyć na nowo

W tle perypetii trójki nastolatków poznajemy jeszcze inne historie. Tarabura i Warzecha przypominają, że pierwsze razy nie muszą wiązać się wyłącznie z młodym wiekiem. Rodzice Leny i Niko, dwie pary przyjaciół posiadających wspólny domek nad morzem, stoją przed wiążącymi decyzjami. Ci pierwsi poważnie rozważają przeprowadzkę do Włoch, drugim właśnie rozsypuje się małżeństwo. Zestawienie młodzieńczych i dorosłych dylematów nie służy jedynie zdynamizowaniu fabuły. Ostatecznie obu grupom chodzi bowiem o podobne wartości: szczęście, spełnianie marzeń i życie po swojemu, wbrew konwenansom i utartym rolom społecznym. Nie obywa się bez łez, ale próbowanie czegoś nowego, zwłaszcza gdy przywykłeś do dotychczasowego życia, swoje kosztuje.

Urwane wątki

Nieco mniej przekonujące okazują się za to losy innych pobocznych postaci, co można tłumaczyć długością całego formatu. Absolutni debiutanci składają się jedynie z sześciu odcinków, a zakończenie nie raczej wskazuje na to, żebyśmy doczekali się rozwinięcia historii. Szkoda porzucenia złożoności trenera Marcina, który egzystencjalne smutki zapija alkoholem do tego stopnia, że może zrobić sobie krzywdę. Jego słabość do procentów znika w try miga, tak jakby była tylko scenariuszowym wytrychem służącym zbudowaniu dramatycznego konfliktu.

absolutni 3.jpg
fot. Netflix

Duży potencjał ku rozwinięciu miałaby też historia Malwiny. Podczas gdy Niko i Lena przyjeżdżają nad morze latem, nastolatka żyje tam przez cały rok, pracując w restauracji należącej do ojca. Dziewczyna też pragnie przeżyć pierwszą miłość, jednak przyjezdni rówieśnicy szybko o niej zapominają wraz z końcem wakacji. W porównaniu z Niko, Leną czy ich rodzicami wypada dość przeciętnie. Tymczasem gdyby oddać jej więcej czasu ekranowego, być może poznalibyśmy inne, równie istotne problemy dorastania. Takie, gdzie w obliczu nieuprzywilejowania ekonomicznego nie ma zbytnio miejsca na romantyzowanie życia i bieganie po plaży w strojach z epoki.

Nieco zachwiane proporcje ostatecznie nie przeszkadzają jednak w przyjemnym zbinge’owaniu całej produkcji. Serial, owiany morską bryzą, upstrzony popkulturowymi nawiązaniami i zilustrowany akuratną muzyką (autorskiej ścieżce dźwiękowej Jerzego Rogiewicza towarzyszą m.in. utwory Cool Kids of Death czy Heart), pozostaje żywym i wyrazistym portretem młodości. Rówieśnicy Leny i Niko dostrzegą w nim odbicie własnych przygód, nieco starsi – echa beztroskich nastoletnich wakacji. Absolutnie tak można debiutować.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisał lub pisze na łamach „Papaya.Rocks”, „Krytyki Politycznej”, „Kontaktu”, „Gazety Magnetofonowej” i „NOIZZ”. Lubi reportaże, muzykę elektroniczną i kino. Występował w „Kole Fortuny”, gdzie Rafał Brzozowski zagiął go hasłem „tatuaż tymczasowy”.