Pierre-Emerick Aubaymeyang poprosił przełożonych o możliwość wyjazdu za granicę z powodów osobistych. Wrócił na The Emirates spóźniony, to akurat nic nowego także w boiskowym życiu Gabończyka, który a to nie zdąży do piłki zagranej przez kolegę, a to przeszkodzi drużynie w ważnej akcji. Kanonierzy bez swojego napastnika zniszczyli Southampton 3:0 i pora zadać sobie pytanie: czy ta drużyna potrzebuje w ogóle Aubameyanga?
A już z całą pewnością, czy potrzebuje takiego kapitana?
U Mikela Artety na pewno może podobać się to, że jako menedżer chce wszystkich traktować tak samo. Bez względu na pozycję w hierarchii i związaną z tym tygodniówkę, musisz przestrzegać zasad. 32-letni reprezentant Gabonu pokazuje, że kiedy zespół walczy o marzenia, a te sięgają Top 4 na koniec sezonu, on niekoniecznie chce być częścią planów.
Kiedy młodzi zawodnicy, tacy jaki Emile Smith Rowe czy Bukayo Saka wypruwają sobie żyły, by zadowolić fanów z północnego Londynu, Aubameyang zwyczajnie się kompromituje. Gdybyśmy zastanowili się dziś nad tym, kto byłby lepszym kapitanem niż on, wyszłoby na to, że... praktycznie każdy.
KRÓL DORTMUNDU
Kibice Borussii Dortmund mogą tylko westchnąć i zapytać: „A nie mówiliśmy?”. Bo choć napastnik w czasie przygody w Westfalii wykręcał kosmiczne liczby, to jednak sprawiał też problemy natury dyscyplinarnej. Ostatecznie odszedł z klubu Bundesligi właśnie do Arsenalu, ale w końcowej fazie pobytu w Niemczech całym sobą dawał światu do zrozumienia, że Borussia nie jest już jego priorytetem.
W sezonie 2016-17 prowadzący BVB Thomas Tuchel musiał go zawiesić na jeden mecz, ponieważ piłkarz poleciał sobie do Mediolanu w czasie, gdy miał zostać w Dortmundzie. Ale to był czas, w którym Gabończyk wzbił się na niebotyczny poziom. Po wspomnianej karze wrócił do składu i w spotkaniu przeciwko HSV strzelił cztery gole. W Arsenalu takich fajerwerków już nie ma, co gorsza, chyba nikt się ich nie spodziewa.
Niesamowite jest to, że mówimy o zdarzeniach sprzed zaledwie czterech lat i aż trudno uwierzyć, że zawodnik, którego oglądamy w barwach The Gunners to ten sam człowiek. Najlepszy piłkarz sezonu w Bundeslidze, a potem król strzelców, ostatni śmiałek rzucający wyzwanie Robertowi Lewandowskiemu. Później nastąpiła już absolutna dominacja Polaka, który cztery raz z rzędu zakładał koronę króla strzelców.
KŁAMSTEWKA TUCHELA
Kiedy na ostatniej gali Złotej Piłki Leo Messi mówił o tym, że Lewy zasługuje na to trofeum za 2020, rok młodszy od naszego reprezentanta Auba mógł to oglądać w telewizji i pytać samego siebie: gdzie wszystko się spieprzyło?
Po trzydziestce wciąż można dawać drużynie bardzo dużo, wystarczy wspomnieć nazwisko Jamiego Vardy’ego, który od momentu 30. urodzin strzelił w Premier League 93 gole i za chwilę pobije rekord Iana Wrighta w tej kategorii. Cristiano Ronaldo jest sporo starszy od Gabończyka, a wrócił na Old Trafford i jego gole dla Czerwonych Diabłów wciąż dużo ważą – choćby w ten weekend, przeciwko Norwich City.
Idolem Aubameyanga zawsze był inny Ronaldo, ten z Brazylii. To jego kocie ruchy i przyspieszenie, sposób kończenia akcji, podglądał jako młody chłopak. Chciał grać jak on, być gwiazdą piłki i zarabiać fortunę. Sen się spełnił, ale nigdy nie osiągnął tego poziomu.
Różnica pomiędzy byciem bardzo dobrym a wybitnym jest jednak dość duża, a Aubameyang od dawna nie przywiązywał szczególnej wagi do zasad. Ciekawie opowiadał o tym Thomas Tuchel, który przypomniał w wywiadzie dla ESPN, że jeśli chciałeś, by piłkarz ten stawił się punktualnie na spotkanie o 11:00, musiałeś go okłamać, podając inny czas, np. 10:45.
– Z odległości kilometra było słychać silnik jego samochodu, więc mogliśmy powoli szykować się do uruchomienia analizy wideo. Nie mam pojęcia jak przy takich autach, z takimi silnikami, z przyjeżdżaniem na ostatnią chwilę, udało mu się zachować w Dortmundzie prawo jazdy. Trudno było się na niego złościć, bo wchodził z szerokim uśmiechem, z sercem na dłoni i tymi swoimi wymówkami – wspominał Tuchel, dziś menedżer Chelsea. Po latach brzmi to jak fajna anegdota, ale ciekawe, jak Niemiec zachowałby się dzisiaj, gdyby był na miejscu Artety.
NAJDŁUŻSZA POSUCHA
Hiszpan wierzy w zasady. W protokoły. Szczególnie w czasach pandemii, gdy co rusz słychać złe wieści z któregoś z innych klubów. Tottenham jest ostatnio najlepszym przykładem. Liga nastawia uszu w oczekiwaniu na najgorsze.
– Jest urodzonym zwycięzcą – powiedział Tuchel, ale ostatnio trudno uwierzyć w prawdziwość tego stwierdzenia. Bo choć Auba wciąż jest najlepszym strzelcem Arsenalu w obecnym sezonie, to jednak trzy gole w pucharach i cztery w lidze trudno uznać w grudniu za dobry wynik, zważywszy na to, że od sześciu kolejek bramki w Premier League nie zdobył, a tak fatalnej serii w tych rozgrywkach jeszcze nie miał.
Zresztą ostatnie trafienie ligowe, w końcówce października, najlepiej obrazuje problemy Aubameyanga – jego karnego obronił Emiliano Martinez z Aston Villi, ale Gabończyk dobił własny strzał.
Jedna asysta w całym sezonie, do tego dużo indywidualnych prób, najwięcej po Mohamedzie Salahu, jednak o ile u Egipcjanina przekładają się one na bramki, to u napastnika Arsenalu na niewiele.
Sześć lat temu Pierre-Emerick Aubameyang był najlepszym piłkarzem Afryki. Dziś nikt nie wziąłby jego kandydatury na poważnie w takiej rywalizacji. Pomiędzy nim a Salahem jest przepaść.
Gigantyczna tygodniówka w okolicach ćwierć miliona funtów uwiera wszystkich – kolegów z szatni i kibiców. Jest też problemem Artety, bo Hiszpan zdaje sobie sprawę, że najlepiej opłacany pracownik nie jest tym najlepszym.
SKURCZONA PELERYNA SUPERBOHATERA
Na konferencji po meczu ze Świętymi padło siedem pytań o absencję Aubameyanga, co wyprowadziło Artetę z równowagi. Menedżer zapowiedział, że po załamaniu „nienegocjowalnych” zasad piłkarz został odsunięty od zespołu od teraz, ale sam nie wiedział jeszcze chyba do kiedy. Wątpliwe, żebyśmy zobaczyli go w grze jeszcze w tym roku.
W lutym TalkSport informował o rozmowie dyscyplinującej piłkarza z przełożonymi na The Emirates. Chodziło o złamanie regulaminu związanego z protokołem covidowym. Alejandro Nicolas Berna wrzucił do swoich mediów społecznościowych zdjęcie z Aubą po tym, jak zrobił zawodników tatuaż. Teraz historia zatoczyła koło i ten sam tatuażysta ponownie pojawił się w angielskich mediach, teksty sugerują, że tworzył kolejne dzieło sztuki na ręce kapitana Arsenalu.
Gdyby Aubameyang strzelał gola za golem i ciągnął Arsenal do Ligi Mistrzów, nikt nie zajmowałby się jego tatuażami. Tygodniówki, dziewczyny i samochody interesują media najczęściej, gdy piłkarze są bez formy, ale wtedy głównie w negatywnym kontekście. Tuchel wybaczał Gabończykowi jego słabostki, bo wiedział, że za moment napastnik wyjdzie na Bayern i strzeli gola na wagę zwycięstwa. Arteta nie może przymykać oczu na wybryki swojej gwiazdy, bo widzi, że peleryna superbohatera mocno skurczyła się w praniu i został już tylko przeciętny ligowiec.