Na przekór systemom. Graham Potter – menedżer, który nie lubi piłkarzy zamkniętych w strefie komfortu

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
graham potter
fot. Andrew Powell/Liverpool FC via Getty Images

Już parę lat temu jego talent docenił Marcelo Bielsa. Słynie z niekonwencjonalnych metod, potrafił na przykład namówić piłkarzy Östersund do... grania w sztuce teatralnej. Henrik Larsson, przed laty znakomity napastnik Celticu i Barcelony, twierdzi, że drużyny Pottera zaczynają mecz w jednym ustawieniu, potem przechodzą na drugie, kończą w jeszcze innym. Dla 46-letniego Anglika najważniejsze są pomysły i umiejętność pięknego ich realizowania. Warto znać to nazwisko i dobrze je zakodować, bo trener Brighton and Hove Albion to nie tylko człowiek, który „lepi” piłkarsko Jakuba Modera, ale w przyszłości prawdopodobnie menedżer wielkich drużyn.

Zespół Pottera nie ma prawa wybijać piłki na oślep. Ci, którzy chcą tak grać, mogą sobie odejść do Burnley czy innego „long ball team”. Jeśli chcesz u niego grać, musisz spełniać dwa podstawowe warunki – nie bać się piłki i dużo biegać. Inaczej bowiem nie da się być w ciągłym ruchu, a tego wymagają ofensywne strategie. Niekiedy zawodnik zanotuje dobry występ, a mimo to w kolejnym spotkaniu siada na ławce rezerwowych. Ale to nic złego nie oznacza. Po prostu Potter przygotowuje drużynę pod konkretnego przeciwnika. Nie może sobie w takich okolicznościach pozwalać na sentymenty.

KOMPLEMENTY OD KLOPPA

Prowadzi zespoły na przekór systemom. W Swansea potrafił użyć dziesięciu różnych taktyk. Te ostatnie są dla niego bardzo ważne, ale bez względu na to, ilu zawodników ustawi na papierze w defensywie, pomocy i ataku, wymaga jednego – podań. To one są kluczem do zdobywania terenu.

Jako młody trener podglądał oczywiście Pepa Guardiolę. Zmierzył się zresztą niedawno z jego Manchesterem City i tamtym występem, choć wysoko przegranym, zrobił takie wrażenie na kolejnym rywalu, Juergenie Kloppie, że Niemiec komplementował Mewy i straszył nimi fanów Liverpoolu. Słusznie, bo The Reds zremisowali z Brighton 2:2.

Szczególnie druga połowa meczu przeciwko Man City była wizytówką pracy Pottera. Zespół, w którym występuje Jakub Moder, dostał mocne strzały w pierwszych trzech kwadransach, ale nie porzucił założeń na kolejne minuty spotkania. Efektem był naprawdę widowiskowy występ.

Potter nie chce być jednak menedżerem, który ponosi piękne porażki. I obecny sezon jest chyba żywym dowodem, że aktualizacja systemu w czasie letniej przerwy między rozgrywkami zakończyła się powodzeniem.

W przeszłości wielokrotnie brał pod lupę metody treningowe Roberto Martineza. Tak jak Hiszpan starał się traktować zawodników nie z pozycji profesora i nauczyciela, ale partnera, dotrzeć do nich na wielu poziomach. Uważał bowiem, że zbudowanie dobrych relacji i wzajemnego zaufania przełoży się na lepsze zrozumienie decyzji – nie tylko tych dotyczących taktyki na konkretny mecz, ale na przykład związanych z akceptacją odstawienia danego piłkarza i wybrania w jego miejsce kogoś innego.

KREDYT ZAUFANIA

Kiedy w maju 2019 roku Tony Bloom i jego ludzie zatrudniali Pottera w Brighton and Hove Albion, kibice mogli mieć mieszane uczucia. Zastępujący Chrisa Hughtona menedżer nie mógł pochwalić się na Wyspach Brytyjskich dużymi osiągnięciami. Był trenerem na dorobku. Owszem, mogli sobie szybko wygooglować, że w Szwecji odniósł dwa lata wcześniej sukces, doprowadzając Ostersund z czwartej ligi do ekstraklasy i zdobywając z tym zespołem krajowy puchar, ale problem polegał na tym, że na angielskich fanach skandynawskie trofea raczej nie robią wrażenia.

Warto było jednak dać kredyt zaufania menedżerowi, który ze Swansea zajął zaledwie 10. miejsce w Championship, ale potrafił z Ostersund wyeliminować w kwalifikacjach do Ligi Europy Galatasaray, czy skończyć grupę na drugim miejscu, za plecami Athletiku Bilbao.

Kto jak kto, ale Bloom potrafi szacować ryzyko. W taki sposób dorobił się przecież fortuny. Wie też, że w piłce, tak jak w pokerze, liczy się często cierpliwość. I dopiero ten sezon pokazuje, że strategia właściciela klubu z The Amex była słuszna. Po dwóch trudnych kampaniach, zakończonych na piętnastym i szesnastym miejscu, drużyna zaczęła rozkwitać. Nie jest to oczywiście potencjał na Ligę Mistrzów czy Ligę Europy, ale na pewno krok do przodu został wykonany i dzisiaj w Brighton nikt nie myśli o degradacji.

Potter to bardzo inteligentny człowiek i zdaje sobie sprawę z tego, że na razie jest dopiero na początku, jakby po latach poszukiwania głównej drogi udało mu się na nią dostać i może wreszcie przyspieszyć. Zresztą, jego bilans w Brighton jest niekorzystny – drużyna pod jego wodzą więcej meczów przegrała niż zwyciężyła.

Stara się budować swoją pozycję na małych sukcesach, takich jak remis z Liverpoolem, czy wrześniowa nominacja dla menedżera miesiąca w Premier League, choć ostatecznie statuetkę zgarnął Mikel Arteta. Przebył spory dystans – od obrońcy, który nie zrobił wielkiej kariery (zaledwie 8 spotkań na poziomie elity w Anglii), przez funkcję dyrektora technicznego kobiecej reprezentacji Ghany, po człowieka, który dwukrotnie był wybierany szkoleniowcem roku w Szwecji.

KRÓL REMISÓW

Kiedy patrzy się na karierę Pottera, widać człowieka odważnego, wchodzącego w różne role, poszukującego siebie, z pewnością wykształconego. Zainteresowanego mocno tematem nauk społecznych, inteligencji emocjonalnej. Futbol na takim poziomie to nie jest dobre miejsce dla wrażliwych ludzi i trudno odgadnąć, jak obecny menedżer B&H Albion odnalazłby się w większym klubie, ale jego byli piłkarze, np. ze Swansea, opowiadali w licznych wywiadach, że wcale nie zdziwiłoby ich, gdyby któregoś dnia poprowadził reprezentację.

Z Pottera eksperci niekiedy żartują, nazywając go królem remisów. Dwanaście bezbramkowych konfrontacji za jego kadencji na The Amex jest na to najlepszym dowodem. Jako były piłkarz formacji defensywnej z jednej strony ma świadomość, jak bardzo ważna jest gra w tyłach, jednak zupełnie nie interesuje go bronienie całym zespołem we własnym polu karnym. Zdecydowanie odpowiadają mu szybkie wyjścia na połowę przeciwnika, polot połączony z odpowiedzialnością za piłkę, kreatywność. Szuka zawodników uniwersalnych, mogących wypełniać – jak Kuba Moder – różne role na boisku.

GRA WAŻNIEJSZA NIŻ WYNIK

Potter bez wątpienia należy do nowej fali trenerów, próbujących tworzyć własny styl, niechętnie dostosowujących się do przeciwnika. Rozmawia z zawodnikami i chce, by oni potrafili się porozumiewać między sobą. Dba o ich potrzeby, tłumaczy zjawiska. Z wieloma z nich utrzymuje kontakty nawet po zmianie pracodawcy. Sa mu wdzięczni, bo troszczył się nie tylko o wyniki, ale również o ich zdrowie psychiczne. Wie bowiem, że dziś na piłkarzach ciąży ogromna presja. Na dodatek sam wymaga od nich często podejmowania ryzyka, a nie nauczą się tego bez pewności siebie na wysokim poziomie.

Oli McBurnie, który miał okazję pracować z Potterem w Swansea City, opowiadał BBC o tym, jakie wrażenie zrobił na nim szkoleniowiec, dzięki temu, że od początku stawiał nie na dyktaturę a dialog. – Jeśli ja pomogę wam, wy pomożecie mnie – tłumaczył swoją dewizę pracy.

Od momentu pracy w Swansea ma to szczęście, że może realizować swój pomysł na drużyny, a brzmi on: dobry występ jest zawsze ważniejszy od wyniku. To nieco naiwne podejście, żywcem wyjęte z dziecięcego futbolu, ale w tej chwili wystarcza na siódme miejsce w Premier League. Całkiem nieźle jak na idealistę w świecie piłki za miliardy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.