Na „Rojst Millenium” można uczyć się prowadzenia fabuły (RECENZJA)

Zobacz również:Adam Sandler, Kevin Garnett, The Weeknd i... świetne recenzje. Na ten netflixowy film czekamy jak źli
Rojst cover.jpg
fot. Netflix

Źle się dzieje na Grontach. Kolejny Rojst, kolejne zwłoki, tym razem znajdujące się w lesie od dość dawna. Zarzycki pragnie od życia spokoju, ale niestety, nie w tym sezonie. Za to Mika aż pali się do pracy. A ma nad czym siedzieć, bo znika młoda dziewczyna – córka Zarzyckiego.

Przy swoich niedoskonałościach seria Rojst ma ważną cechę – każdy sezon dobrze funkcjonuje zarówno w oderwaniu od reszty, jak i jako integralny element trylogii. Tandem Jan Holoubek (reżyser, scenarzysta) i Kasper Bajon (scenarzysta) umie w historie. Wszystkie sezony Rojsta sprawdzają się i jako mozaikowa fabuła, i szereg działających niezależnie od siebie prywatnych opowieści. Rodzinna układanka Zarzeckiego. Mika walczący ze smugą cienia. Wanycz i jego borykanie się ze wspomnieniami o Elzie Koepke. Wszystkie sezony, więc i Millenium też. Najbardziej wielowątkowy, wymagający uwagi. A zaczyna się od kierownika Kociołka, którego nazwisko dość makabrycznie koresponduje z tym, w jaki sposób sędziwy szef hotelu dokonał żywota.

Oj – nie jest to serial, który można oglądać jednym okiem. Jak już jesteśmy przy Kociołku, to chociażby w przypadku tej postaci Bajon z Holoubkiem skaczą między płaszczyznami czasowymi; w Millenium, trochę na wzór Ojca chrzestnego 2, poznajemy, kim Kociołek był w młodych latach i co sprawiło, że znalazł się dokładnie w tym miejscu, w którym poznajemy go na początku sezonu. Jego historia przecina się z losami nowego w miasteczku – brutalnego gangstera Mariana Hanysa, dość otwarcie celującego w przejęcie lokalnego półświatka. Ten z kolei przecina się z ex-redaktorem Zarzyckim, który odstawił córkę do pociągu na zimowisko i tyle ją widział – nastoletnia Wanda zaginęła po drodze. Jest nowa partnerka Zarzyckiego, Joanna Drewicz, siostra samobójczyni z pierwszego sezonu i córka dziennikarza, badającego sprawę mordu na Niemcach w lesie na Grontach. Wanda nie może się z nią dogadać, bo dalej opłakuje zmarłą w wypadku matkę – wypadku, w którym za kierownicą siedziała policjantka Anna Jass. Ta z kolei już w pierwszych scenach Millenium zostaje ranna w strzelaninie, ale zanim przejdzie pełną rekonwalescencję, odwiedza ją starszy sierżant Mika i proponuje udział w ostatniej akcji. Mało? W większości przypadków mówimy tu o wydarzeniach wyłącznie z pierwszego odcinka. Scenopisarski duet nie bierze jeńców.

I doprowadza wątki ze wszystkich sezonów do finału. Satysfakcjonującego, bo splatając klamrą obecne w Millenium wydarzenia z lat 60., szaro-burą Polskę z pierwszego, osadzonego w późnej komunie sezonu Rojsta i dziki kapitalizm z sezonów numer dwa i trzy, Holoubek i Bajon pokazują tak naprawdę drogę, jaką przeszliśmy jako kraj przez wszystkie te lata. Najpierw będąc pod czyimś butem, potem – oddychając wolnością, ale kontrolowaną przez przeróżnej maści cwaniaków, zamieniających dres na garnitur. I żyjąc w państwie, gdzie nierówności społeczne miały już tylko się pogłębiać. Jeśli najlepsze historie to takie, które pokazują ewolucję zbiorowości przez pryzmat pojedynczych, prywatnych opowieści, to twórcy Rojsta zamachnęli się właśnie na ten rodzaj narracji.

Oczywiście – wątków jest w Millenium chyba zbyt wiele, grunt, że Holoubek i Bajon panują nad całością. I warto docenić, jak na przestrzeni trzech sezonów potrafią umiejętnie dozować obecność bohaterów w zależności od wymagań fabuły. Podobała się widzom relacja Zarzyckiego i Wanycza? To teraz będzie mocno okrojona, bo na pierwszy plan wysuwa się bowiem chyba najciekawsza ze wszystkich postaci Anna Jass, złamana życiem, ale mimo tego nie okazująca na twarzy żadnych emocji; wcielająca się w nią Magdalena Różczka jest w tej powściągliwości jeszcze lepsza niż sezon wcześniej. Wszędobylskiemu Mice (Łukasz Simlat) niespieszno na emeryturę, z kolei i Zarzycki (Dawid Ogrodnik), i Wanycz (Andrzej Seweryn) chcą już tylko poukładać prywatne sprawy, choć ten drugi odpowiedzi na pytania szuka w przeszłości, a pierwszy walczy o lepszą przyszłość. Zresztą nie ma tu jednowymiarowych kreacji, bo przecież świetna jest także Agnieszka Żulewska jako fryzjerka Nadia, Vanessa Alexander w roli Joanny jest tą postacią, od której człowiek ładuje się empatią, a Filip Pławiak w roli młodego Kociołka kradnie show swoim zawadiackim urokiem. Dziwi jedynie Piotr Fronczewski (Kociołek starszy), który, nie wiedzieć czemu, z uporem maniaka upaja się brzmieniem własnego głosu. Z drugiej strony – jeśli robisz serial, w którym najsłabiej wypada taki mistrz jak Fronczewski, to robisz go dobrze.

ROJST MILLENIUM
fot. Netflix

Rojst Millenium nie jest efektowny. Ale to popis rzemiosła, umiejętnej kontroli narracji, obejmującej płaszczyzny czasowe, które dzieli kilka dekad. Niewiele jest w Polsce seriali trzymanych tak żelazną ręką, podkreślających znaczenie fabularnego budulca – bo bez niego nawet najlepsze pomysły zaczną się rozłazić. A dopiero gdzieś tam w tle majaczy opowieść o ludziach uwięzionych w miejscach i wydarzeniach, które, nawet niechciane, kiedyś do nich wrócą. Bo zawsze wracają.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0