Napastnik przyszłości, czyli Christopher Nkunku. Czy Pini Zahavi wyciągnie go z Lipska?

Zobacz również:Piłkarz z własną podobizną na plecach. Leroy Sane — nowa ekstrawagancja Bayernu
Christopher Nkunku - RB Leipzig, RB Lipsk
Fot. Emilio Andreoli/Getty Images

Pini Zahavi szykuje się na lato pełne roboty. Wyciągnięcie Roberta Lewandowskiego z Bayernu to jedno, ale obok narasta też sprawa Christophera Nkunku. Francuz po kapitalnym sezonie w Lipsku też chciałby zmienić akwarium na większe. Liczby wykręcił takie, że jeśli ruszy domino z napastnikami, to najwięksi pójdą na noże, by mieć go u siebie.

To jest napastnik przyszłości: ma gaz, technikę, wizję, a kiedy przychodzi chwila próby to nie panikuje, tylko z zimną krwią kończy akcje. Nie da się go wsadzić w jedną pozycję i przyspawać schematami. W Lipsku mówią na niego „Christo” – jak ten artysta z Bułgarii, co ponad dwie dekady temu zapakował w folię budynek Reichstagu w Berlinie.

Francuzowi tez nie brakuje abstrakcji. Lubi nieprzewidywalność, a do tego dokłada liczby. 34 gole i 20 asyst ustawiają go na tej samej półce, co Kylian Mbappe, Karim Benzema, Robert Lewandowski i Erling Haaland. Akurat w tym gronie pod względem rozpoznawalności na razie wygląda najskromniej, ale to też powoli będzie się zmieniać. Lipsk już teraz zapowiada, że chce wokół 24-latka budować nowy projekt. Kontrakt ma do 2024 roku, chociaż trudno uwierzyć, że giganci tak łatwo ten fakt zaakceptują.

Rynek szybko lokalizuje takie okazje. Nkunku jest tylko rok starszy od Mbappe, więc ma doskonały potencjał marketingowy. Można śmiało zrobić z niego z bajkę dla mas, poza tym on się po prostu broni na boisku. Thomas Tuchel trzy lata temu mówił: – Nie lubię oddawać takich piłkarzy, ale sam mu ten ruch doradziłem. Lipsk pomoże mu się wybić.

To już na zawsze będzie wyrzut sumienia PSG, które oddało go za 14 mln euro. Nkunku rósł z każdym kolejnym sezonem, a teraz wręcz rozbił szklany sufit. Julian Nagelsmann mówił kiedyś o nim per scyzoryk szwajcarski. Francuz sprawdza się na każdej pozycji w ofensywie, umie myśleć o kolegach, no i ma umiejętność robienia przewagi na boisku. – Znakomicie czyta intencje rywali, wykorzystuje każdą informację, każdy ruch ciała. Jest świetny w znajdowaniu wolnych stref – opowiadał obecny trener Bayernu, który dziś z pewnością chciałby go mieć u siebie.

O Nkunku mówi się jako następcy Serge’a Gnabry’ego. Ale też nie można wykluczyć scenariusza, że byłby to ktoś, kim Bayern mógłby wypełnić lukę po Lewandowskim. Obaj są różnymi graczami – Nkunku to bardziej ktoś w stylu "Raumdeutera”, króla półprzestrzeni jak Thomas Mueller – ale trzeba też zauważyć, że on cały czas ewoluuje. Błyskawicznie dopasowuje się do ról, jakie powierza mu trener. Świetnie czuje się przede wszystkim w zespołach z wertykalnym stylem gry – to tam w pełni możne wykorzystać swoje atuty.

Gdy przychodził do Lipska, pierwszy sezon zakończył z pięcioma golami. W drugim miał siedem, a teraz błyszczy statystyką 34 trafień. Co ciekawe, średnio mniej ma kontaktów piłką (63 rok temu, dziś 53), ale poszedł w górę w kluczowych podaniach i dryblingach. Innymi słowy: stał się graczem, którego każda akcja niesie wartość. Do tego dochodzą też walory artystyczne jak wtedy, gdy na początku listopada w meczu z Borussią Dortmund podwójną ruletą minął Thomasa Meuniera, a potem Matsa Hummelsa.

Nkunku niedawno w rozmowie z „L’Equipe” opowiadał o tym, jak dużą różnicą w tym sezonie zrobiło to, że zaczął pracować nad przyrostem masy mięśniowej. Od jakiegoś czasu wygrywa więcej pojedynków, potrafi lepiej utrzymać się na nogach, nie pęka wtedy, gdy rywal zaczyna od mocnego stępla. Już za dzieciaka wiedział jak zaciskać pięści, bo od początku cierpiał na deficyt wzrostu.

– Gdy masz 148 cm, a inni 170 cm i słyszysz, że nie nadajesz się do piłki, musisz wykrzesać z siebie coś więcej – opowiada Francuz.

W Lipsku cały czas zwracają uwagę na jego niepohamowaną ambicję. Oliver Mintzlaff, prezes klubu, mówi: „Nkunku na pewno będzie naszym piłkarzem w przyszłym sezonie”. Pini Zahavi ma za zadanie wydostać go spod skrzydeł Red Bulla, choć ten dodał też, że nawet oferta w wysokości 100 mln euro nie przekona nikogo w Lipsku do zmiany decyzji.

W tej chwili w grze mogłaby być Chelsea albo Milan, jeśli w końcu zostanie przejęty przez ludzi z Bahrajnu. Manchester United też mógłby włączyć się do wyścigu, chociaż Ralf Rangnick jesienią był zaskoczony, że na żadnej liście skautingowej nie było byłego gracza PSG.

W Paryżu długi czas mówiono, że klub nie przyzna się do błędu i nie ściągnie ponownie Nkunku. Dyrektor Leonardo twierdził, że to nie jest ich polityka, bo PSG musi „sprzedawać” sukces, a nie babrać się w porażkach.

Ostatnie przetasowania mogą jednak sporo pozmieniać. Następca Leonardo, Luis Campos, rzadziej fruwa w chmurach, znakomicie umie ocenić wartość gracza i wyczuć moment, a to mogłoby otworzyć drzwi w sprawie transferu Nkunku. Kto jak kto, ale Zahavi w Paryżu akurat umie ustawiać klocki.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.
Komentarze 0