Ten artykuł powstał przy okazji premiery złotej edycji najlepszego wydawnictwa w dorobku Kazka. Była to świetna okazja żeby przypomnieć, dlaczego Narkopop to instant klasyk. Teraz mamy kolejną: szóste urodziny albumu.
Narkopop ujrzał światło dzienne w 2017 roku. I choć czas mija – pozostaje najbardziej kultowym i najrówniejszym materiałem Kaza Bałagane; wejściem z buta w większą rozpoznawalność i przebojowość, które nie wykluczyło wówczas wcale atutów znanych z Hugo Bucca czy Radia Gruz.
Fun fact: tamten rok był momentem premiery dwóch znakomitych krążków o tym samym tytule. Poza opus magnum Bedogie, spektakularny powrót zaliczył niemiecki pionier ambient techno: Wolfgang Voigt. Narkopop był dla niego pierwszym od siedemnastu lat materiałem wydanym pod aliasem GAS. O ile Niemiec opierał swoje brzmienie na doświadczeniach spowodowanych konsumpcją LSD, o tyle podmiot liryczny u Bałagane upodobał sobie euforyczne i pobudzające substancje psychoaktywne.
To już nie polski rap tylko światowy; chociaż w sumie to już Narkopop...
Stosując kalkę z języka angielskiego, ważne rzeczy narpiew. Obok beatowej różnorodności – Narkopop stał się evergreenem za sprawą liryki. Bedogie wszedł, ostatni król, ostatni szef/Robię, co muszę i smażę te hity jak chleb. Już poprzednie mixtape'y Bałagane, raz po raz, udowadniały dryg rapera do nieoczywistych zabiegów językowych. Pan Jacek zbudował na tym fundamenty sukcesu. Zagęszczenie znakomitych porównań, follow-upów i lirycznych wygibasów osiągnęło tu szczytowy poziom. Wszystko fituje mi jak parma do rukoli weszło na stałe do mowy potocznej. O tym zwrocie słyszeli zapewne nie tylko hip-hopowi fanatycy, ale i ludzie, którzy średnio kojarzą twórczość Kazka. Możesz nie lubić i tak będziesz śpiewał teksty. Wiadomo. Mówi docent Żbik/Ona robi dickflip oraz Cała szafa jebie chrzanem to kolejne wersy, które recytuje się z automatu po wyrwaniu ze snu o czwartej nad ranem. Na jednym wdechu obok Doktora Nauk.
Niepozorny i wyciszony Stolik; klubowo zorientowane Spodenki do Ćpania; smutno-taneczny Narcyz. Wszystkie te numery łączy wspólny mianownik – brzmieniowa przystępność. Bałagane sypie wysublimowanymi wulgaryzmami, rzuca cipami i kurwami na prawo i lewo, ale robi to w anturażu niemal radiowym. Dalej? Crazy Frog z uzależniającym leitmotivem syntezatorowym. Zalatujące reggaetonową wrażliwością Ściany Budynków i Byku z hymnowym refrenem Palucha. Trapowych wyżyn sięga z kolei W Całości. Dorzućmy pastiszowe Kanikuły i pędzący – niczym w kokainowym szale – tytułowy numer. Narkopop to nie tylko rap najwyższej marki, ale też zachwycająco melodyjny, przebojowy i wypełniony earwormami materiał. Nie robię rapu już, bo rozjebałem już cały. I wszystko jasne.
Na Narkopopie wciąż sporo penerskiej osiedlówy, filmowej narracji i falliczno-gastronomicznych nawiązań. Bałagane nie dość, że znakomicie operuje językiem i bawi się jego formą, to utrzymuje konceptualną spójność. Jego opus magnum to notatnik chłopaka biegającego, ale też romansidło, hedonistyczna utopia oraz samoświadoma krytyka sceny. Mikołaj Koper jest naczelnym słowotwórcą naszego rapu, ale też znakomitym obserwatorem rzeczywistości. Takim, który wyraźnie się od niej dystansuje. Daje przy tym prztyczki w nos trueschoolowcom i zachowuje luz względem spiętej, hip-hopowej gawiedzi. Poza tym klasyka: seksualne fiksacje, historie z półświatka i tony dragów. Z rapu słucham siebie tylko i kolegów czasem/Mógłbym skromny być, ale mam na imię Jacek. I słusznie. Tak dla zdrowotności.
Biały jak Vinz z „Nienawiść”. Ja jestem Method, a ty U-God. Nierozumiany jak Pietrek Kogucik. Nie gram z koleżką w CS:GO/Gramy w PES-a. Robię sobie crazy hits jak Axel F. Śmiechowa żaba, nie Gaba Kulka. Jak świętej pamięci Joker. Jak żyć ci nie powie DJ Khaled, ani Kendall Jenner. Ja robię to inaczej tak jak Dushane.
Uff. To chyba najciekawsze linijki nasycone popkulturą. Bałagane regularnie odwołuje się do bogactwa tego świata. Internetowy historyk; gamingowy pasjonat, co udowodnił zresztą w GeForce; zawzięty kinoman i muzyczny erudyta. Narkopop jest wypełniony odwołaniami do wielu dziedzin kultury masowej. Pojawia się memiczna postać Pietrka Kogucika, jest Axel F z Szalonej Żaby i Gliniarza z Beverly Hills. Nie zabrakło brytyjskiego serialu Top Boy, follow-upu do Wu-Tang Clanu czy Nienawiści Mathieu Kassovitza... Kazek ma łeb, a narkopopowy urodzaj tylko to potwierdza.
Komentarze 0