Uczestnik ćwiczenia staje w środku okrągłego budynku, jakby zaraz miał oglądać “Panoramę Racławicką”. Zamiast niej, ma jednak dookoła siebie wysoki na sześć metrów ekran. Zamiast piłki do nogi, dostaje pada do ręki. Ale gdy jego mózg skupi się na zadaniu, okaże się, że ćwiczenia są bardziej zbliżone do sytuacji meczowych niż wiele zajęć przeprowadzanych na boisku. W niemieckiej wiosce pracują nad futbolem przyszłości. Jeszcze szybszym niż obecny.
Kiedy w pierwszych miesiącach 2020 roku piłkarski świat zatrzymała pandemia, kluby szukały sposobów, by utrzymać zawodników w jak najlepszej formie. Zaopatrywały ich w rowerki stacjonarne, przyrządy do ćwiczeń, niektórzy urządzali na własną rękę prywatne boiska w klatkach umieszczonych na dachach apartamentów. Hoffenheim do tego standardowego pakietu dorzuciło zawodnikom jeszcze kilka gierek na tablety. Piłkarze mieli na nich ćwiczyć kilka razy w tygodniu po pół godziny, by nie zatracić szybkości reakcji i przytomności umysłu.
Takie podejście to tylko wycinek tego, na czym w badeńskiej wiosce mają hopla już od kilkunastu lat. Doktorowi Janowi Mayerowi początkowo nawet rodzina odradzała specjalizację psychologia sportowa, bo na początku XXI wieku nie wierzyła, że na takie usługi znajdzie się na piłkarskim rynku jakikolwiek pobyt. W Hoffenheim spotkały się jednak światy, które w futbolu rzadko się spotykają. Naukowcy z pobliskiego Heidelbergu, jednego z najsłynniejszych ośrodków uniwersyteckich w Niemczech, programiści z firmy SAP Dietmara Hoppa, właściciela klubu, oraz światłe piłkarskie umysły, w osobach Hansiego Flicka, Ralfa Rangnicka czy Juliana Nagelsmanna, które były chętne na poszukiwanie wsparcia w innych dziedzinach. To stworzyło koktajl, który już kilka lat temu sprawił, że klub został ochrzczony centrum innowacji niemieckiego futbolu. Przedstawiciele Niemieckiego Związku Piłki Nożnej odwiedzali Hoffenheim jeszcze w czasach III-ligowych, by dowiedzieć się, jak będzie wyglądał futbol przyszłości. Od tego czasu Flick z ramienia DFB czy Oliver Bierhoff, jako menedżer reprezentacji, wielokrotnie wizytowali programistów z SAP, by stworzyli dla niemieckiego futbolu nowe technologiczne narzędzia.
W pierwszej kolejności korzysta z nich jednak miejscowy zespół. Mayer z psychologa sportowego awansował przez lata na dyrektora tamtejszego research labu. Aktualnie jego ludzi zajmuje ujednolicenie sposobu magazynowania danych przez klub. O ile dane z systemów trackingowych, śledzących ruchy wszystkich zawodników na boisku przez cały czas trwania meczu, a nie tylko wtedy, gdy znajdują się w pobliżu piłki, weszły już do użytku wśród najbardziej zaawansowanych technologicznie klubów świata, o tyle Hoffenheim dalej ma poczucie, że to za mało. Technologia umożliwia dokładne śledzenie i automatyczne opisywanie meczów pierwszej drużyny w Bundeslidze, ale w klubie chcieli w podobny sposób monitorować także treningi i sparingi oraz zajęcia i spotkania grup młodzieżowych. By to umożliwić weszli we współpracę z izraelskim startupem, który stworzył im specjalne narzędzie na zamówienie. Z mniejszą liczbą kamer niż na meczach Bundesligi, za to z dokładnością śledzenia i opisywania zdarzeń na podobnym poziomie. System jest w tej chwili wdrażany w akademii. Zbierane dane mają być umieszczane w dostępnej dla wszystkich działów klubu chmurze. Tak, by każdy mógł z nich korzystać, porównywać, wyciągać wnioski. By nie były, jak często się dzieje, zamknięte w laptopach wąskiej grupy wybrańców.
JEDYNI NA ŚWIECIE
Konikiem Mayera, jeszcze z dawnych lat, jest jednak nie to, jak zawodnicy poruszają się po boisku, ale dlaczego to robią. Co kieruje nimi, by przemieścić się akurat o dwa kroki w prawo, a nie stać w miejscu? Ćwiczenie i analizowanie procesu decyzyjnego to sedno działań research labu Hoffenheim. Ich efektem było otwarte w 2020 roku drugie wcielenie Heliksa, czyli bez wątpienia najefektowniejszej zabawki technologicznej Hoffenheim. Footboonaut, w którym zawodnik musi umieszczać wyskakujące do niego losowo piłki na odpowiednich, podświetlonych wcześniej półkach, robi wrażenie, ale po pierwsze Borussia Dortmund miała go już kilka lat wcześniej, a po drugie to ćwiczenie doskonalące raczej technikę niż podejmowanie decyzji: zawodnik nie wybiera miejsca, w które ma skierować piłkę, działa automatycznie. Helix szlifuje kreatywność. No i nie ma go ani Dortmund, ani nikt inny na świecie.

POMYSŁ PRAKTYKA
O dziwo pomysł na jego powstanie nie zrodził się w umyśle żadnego szalonego naukowca, lecz praktyka. - To było pytanie z boiska. Jeden z naszych trenerów podzielił się ze mną rozterkami. Powiedział, że widział w raporcie FIFA, że futbol staje się coraz szybszy. Spytał mnie, czy da się też sprawić, że piłkarze staną się szybsi w głowach. Powiedziałem, że nie mam pojęcia. Ale to nauka. Jeśli czegoś nie wiesz, starasz się to zbadać — tłumaczył Mayer w rozmowie ze Sky Sports. Zaczął od sprawdzenia, czy to prawda, że gra staje się szybsza. Ale co do tego nie było większych wątpliwości. Drugim krokiem było sprawdzenie, czy da się znaleźć jakiś ślad informacji na temat szybkości procesów decyzyjnych. - Jeśli zrobisz 300-400 testów, jesteś już w stanie zobaczyć, że niektórzy zawodnicy są naprawdę szybcy. Ich czas reakcji wynosi tylko pół sekundy. Innym wybranie rozwiązania zajmuje 0,8 sekundy albo więcej. Są piłkarze szybcy i wolni w głowie. A skoro jest różnica, trzeba się było zastanowić, jak ją wytrenować — dodał.
DĄŻENIE DO REALIZMU
Mayer i jego zespół zaczęli się przyglądać pracy centrów rehabilitacyjnych, pracujących z ludźmi, którzy przeszli udary i próbujących przywrócić ich umysły do częściowej sprawności. - Oni już wcześniej używali różnych gier do usprawnienia mózgów pacjentów — mówił. Pierwsza wersja Heliksa, stworzona w połowie ubiegłej dekady, też została wymyślona w formie grywalizacji. Zawodnicy stawali przed wysokim ekranem i mieli śledzić poruszających się w różnych kierunkach, z regulowaną szybkością, piłkarzy. - To było fajne, ale po pięciu minutach zaczynało się nudzić — mówi jeden ze współtwórców narzędzia. Co więcej, z czasem dostrzeżono ograniczenia systemu. Uczestnicy ćwiczenia wprawdzie musieli się skupiać na śledzeniu kilku obiektów, co przydaje się na boisku, choćby w sytuacji, gdy odwracają się w kierunku bramkarza, by przyjąć podanie, ale muszą jak najdokładniej zapamiętać położenie kolegów z drużyny oraz rywali, których mają za plecami. No, właśnie: za plecami. Helix 1.0 był narzędziem, które oferowało świat tylko w 180 stopniach. Ćwiczący mogli nie przejmować się tym, co dzieje się obok nich i za nimi. Problem można było rozwiązać okularami VR, ale po pierwsze w nich wcale nie poprawia się widzenia peryferyjnego, potocznie zwanego “kątem oka”, a po drugie: o ile nie jest się Edgarem Davidsem, w futbol nie gra się w okularach. Poza tym, zawężenie narzędzia do śledzenia postaci piłkarzy, ograniczało jego użytek. Z Helixa 2.0 korzystają już także pacjenci niemający nic wspólnego z futbolem, menedżerowie wysokich szczebli czy policjanci.
Pierwotna wersja Heliksa:
SZYJA SOWY
Nowa, ulepszona wersja Heliksa, zawiera wysoki na sześć metrów ekran, rozciągnięty dookoła stojącej w środku postaci. Przypomina olbrzymie kino. Albo “Panoramę Racławicką”. Zamiast jednej gry, jest sześć. Pozostała też ta bazowa, z pierwszej wersji. Nie śledzi się już postaci piłkarzy, lecz ruchome obiekty. No i trzeba za nimi podążać wzrokiem także za plecami, odwracając głowę, co utrudnia zadanie, ale znacznie bardziej oddaje realne sytuacje boiskowe. W szkoleniu coraz częściej zwraca się przecież uwagę na konieczność wykonywania częstych ruchów przez ramię. Piłkarze, których głowy kręcą się jak u sowy, są dziś najbardziej w cenie, bo to ich chwali się za przegląd pola i doskonałe rozeznanie w sytuacji na boisku. By tak robić, trzeba się tego jednak nauczyć. Nie tylko oderwać wzrok od prowadzonej piłki, nie tylko podnieść głowę, by spojrzeć przed siebie, ale też obracać ją tak często, że po końcowym gwizdku mięśnie szyi też czują, że pracowały.
MECZOWE PROBLEMY
Zawodnicy chwalą narzędzie, że jest znacznie bardziej realistyczne niż poprzednie. I bardziej wciągające. - Teraz po 20-minutowej sesji ćwiczący są rozczarowani, że to już koniec — mówi Mayer. Najtrudniejsze z zadań to przygotowywany razem z firmą z Grazu system do podawania wirtualnego dysku do partnerów z zespołu. “Koledzy z drużyny” na ekranie są jednak ciągle w ruchu, a wśród nich biega wielu rywali, odcinających możliwości podania. Dyskiem można do nich rzucić tylko w bardzo krótkich okienkach czasowych. By to zrobić, trzeba jednak błyskawicznie podjąć decyzję. Ćwiczący nie używają do tych zajęć piłki, lecz pada, którym sterują, ale taki trening oddaje meczowe problemy znacznie dokładniej niż wiele ćwiczeń wykonywanych na boiskach. - Helix sprawia, że piłkarz w stresowej sytuacji, wymagającej bardzo dużej koncentracji, jest w stanie podejmować lepsze decyzje. Pomaga naszym sportowcom szybciej analizować sytuacje boiskowe i przechodzić od myśli do czynu — mówi Mayer.
HAMULCE Z FORMUŁY 1
Na razie to, co się dzieje w Zuzenhausen, gdzie mieści się ośrodek treningowy Hoffenheim, jest jeszcze cokolwiek futurystyczną wizją treningów piłkarskich, ale pracownicy niemieckiego research labu nie mają wątpliwości, że to kwestia czasu, gdy ich rozwiązania trafią pod strzechy. - Użyję porównania z Formuły 1. Tam też trwa technologiczny wyścig, na który wydaje się duże pieniądze i który wydaje się niedostępny dla szarego śmiertelnika. Gdy jednak ktoś wymyśli tam nowy rodzaj hamulców, po kilku latach te same rozwiązania są przenoszone do zwykłych samochodów osobowych. Tak będzie i w tym przypadku – twierdzi Mayer. Piłkarze, zwłaszcza ci z akademii, powoli mogą już więc szykować się do treningów, które zamiast na rowerkach, drążkach czy boiskach, będą odbywać na kanapach, z tabletami w dłoniach. Fizycznie ich organizmy zostały już w ostatnich latach wyżyłowane do granic możliwości, o czym najlepiej świadczy rzut oka na Roberta Lewandowskiego czy Cristiano Ronaldo. Rezerwy są jeszcze tylko w mózgach. Bardzo więc możliwe, że, patrząc na dzisiejszą piłkę za 30-40 lat, będziemy dziwili się, jak to możliwe, że kiedyś grało się tak wolno. Tak, jak dziś dziwimy się, patrząc na akcje rozgrywane przez Włodzimierza Smolarka ze Zbigniewem Bońkiem. Granica jeszcze nie została osiągnięta. Futbol jeszcze przyspieszy.

Komentarze 0