Nie zmusisz Messiego do biegania. Specyfika prowadzenia Argentyńczyka

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
LeoMessi-1253551553.jpg
Fot. David Ramos/Getty Images

Viralem stał się obrazek ze środkowego meczu Barcelony z Dynamem Kijów, gdy rywal przebiega obok niewzruszonego Leo Messiego, a ten nawet nieszczególnie jest zainteresowany zaatakowaniem go. Jak to w sieci – zabrakło szerszego kontekstu. Ronald Koeman słusznie uciął temat słowami „ani tego nie widziałem, ani mnie to nie interesuje”. Natomiast warto zaznaczyć, że opowieści o utracie motywacji są zwyczajnie naciągane, kapitan Blaugrany na takich zasadach funkcjonuje niezmiennie od wielu sezonów.

To łatwa pożywka dla krytyków. Nie jest trudno podpiąć stojącego Messiego pod brak motywacji czy chęć odejścia ze stolicy Katalonii, mając w pamięci letnią sagę z jego możliwym pożegnaniem. Kiedy jeszcze doliczymy do tego, że wszystkie pięć goli w tym sezonie zdobył z rzutów karnych (zazwyczaj samemu je wywalczając), to pasuje do obrazu człowieka zrezygnowanego. W rzeczywistości 33-latek z Rosario jest ofiarą swoich osiągnięć i tego jak wysoko zawiesił poprzeczkę w poprzednich sezonach.

Messi nie biega mniej ani nie drybluje znacząco mniej, po prostu znalazł się w centrum momentu przejściowego drużyny dopiero budowanej przez Koemana. Mającej wiele braków kadrowych oraz wyraźnych potrzeb, które trudno będzie zrealizować przez kryzys finansowy i oczekiwanie na wybory prezydenckie w Barcelonie. Czepianie się jednak pojedynczej sytuacji jest mocno w hiszpańskim stylu – to przykład jak rozdmuchać aferę z niczego.

Ten wycinek jest dość absurdalny i krzywdzący, bo dosłownie pięć sekund później, gdy piłka wróciła do tyłu, Messi zaatakował przeciwników pressingiem. Był pierwszym wyskakującym do rywala. Równie dobrze można wrócić do sytuacji z 58. minuty, gdy jako jeden z pierwszych wrócił do obrony sprintem pod własne pole karne, kiedy Dynamo Kijów wiązało groźny kontratak po rzucie rożnym. Argentyńczyk czuje grę – sam wybiera momenty zaangażowania, a nic w specyfice jego gry się nie zmieniło. Potrafił przeczłapać naprawdę wielkie mecze: z Arsenalem, Manchesterem United albo Realem Madryt. Uruchamiał się łącznie może na pięć minut, by kończyć takie zawody z kilkoma bramkami.

On zawsze działał na specjalnych zasadach, bo sobie na to zapracował. W mistrzowskich sezonach jego podejście wyglądało identycznie – wtedy jednak głupio było mu cokolwiek zarzucać, gdy uciekał reszcie stawki, zostawał królem strzelców, asyst i w zasadzie nie miał sobie równych. Teraz nieznacznie obniżył efektywność, ale nadal jest najważniejszą i najlepszą postacią w ataku Barcelony. Weźmy pod uwagę, że składa go z dzieciakami – 18-letnim Ansu Fatim, 17-letnim Pedrim oraz Antoinem Griezmannem, który nie może się odnaleźć w ataku na nieswojej pozycji. To trochę inne warunki niż lata komunikacji z przyjacielem Luisem Suarezem, który rozumiał go bez słów.

Nie możesz zmusić do biegania Leo Messiego, który wykonuje 15 dryblingów na mecz i staje się całym, jednoosobowym systemem ofensywnym. Skoro w niektórych statystykach wykręca podwójne liczby normalnych zawodników, musi działać po swojemu. Wybrać moment, kiedy zwiększyć zaangażowanie, a wtedy zaskoczyć przeciwnika. On przyspiesza, kiedy chce. A efekty pokazują wszystkie poprzednie sezony.

„Ani tego nie widziałem, ani mnie to nie interesuje” – krótko i zwięźle skwitował to Ronald Koeman. On i tak pozwala sobie na wiele, bo co jakiś czas podszczypuje ambicję Argentyńczyka, sugerując, że może dawać więcej. Że widzi rezerwy. Owszem, wszystkie poprzednie sezony zaczynał lepiej, ale wplątywanie w to teorii spiskowych jest właśnie dla sympatyków takich tez. Gdyby podliczyć wszystko co w niesamowity sposób wyłapali Messiemu bramkarze albo zmarnowali koledzy, nadal jego liczby byłyby oszałamiające. Na razie to „tylko” cztery gole i cztery asysty. Wynik, który już nakazuje się martwić. W przypadku wszystkich innych byłby powodem do pochwał, w przypadku Messiego powoduje alarm. Zawsze jednak działał na wyjątkowych zasadach.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.