W kibicowskiej świadomości bardzo łatwo utrzeć pewne stwierdzenia i skojarzenia. Takie jak to, że Arkadiusz Milik jest doskonałym rozgrywającym i ma naturalny dryg do kreowania gry. Niewątpliwie napastnik Marsylii ma wiele atutów przed polem karnym, a uderzenie z lewej nogi to europejska czołówka, ale nie należy do nich rozgrywanie na ograniczonej przestrzeni. Poniekąd wzięło się to z Euro 2016, kiedy grał w duecie z Robertem Lewandowskim oraz samej drogi na mistrzostwa Europy. Mylne wyobrażenia o umiejętnościach 27-latka sprawiają zarazem, że wymagamy od niego więcej, niż powinniśmy.
Znacznie lepiej Milik radzi sobie, kiedy może występować w ataku w duecie i ma jeszcze odciążającą, wspierającą go postać, ale to że zwykle bywał w tym systemie bardziej cofniętym napastnikiem, absolutnie nie czyni jeszcze z niego wybitnego rozgrywającego. Często w wyobrażeniach robimy z niego zawodnika na pozycję „9,5” tzw. kolejne wcielenie Karima Benzemy, ale prawda jest taka, że napastnik Marsylii nie ma tej wizji ani elegancji w rozgrywaniu. Przyklejono do niego pewne cechy, z których niekoniecznie powinien być rozliczany. Bo jego prawdziwe atuty odnajdujemy zupełnie gdzie indziej. Jeśli Milik ma przynieść korzyści przed polem karnym, to najpewniej jednym z najlepszych uderzeń z dystansu lewą nogą albo rozciągnięciem gry do skrzydła i wejściem w szesnastkę z drugiej linii. 27-letni napastnik to ciągle zdolny killer, cokolwiek nie mówilibyśmy o jego skuteczności, a nie napastnik z duszą playmakera.
W pewien sposób potwierdziły to spotkania z Węgrami czy Andorą, kiedy w rozegraniu piłki znacznie więcej dawał Robert Lewandowski. W pierwszym meczu w Budapeszcie Milik nie mógł znaleźć miejsca między liniami w ostatniej tercji, co z trudem przychodziło również Piotrowi Zielińskiemu. Niektórzy mogli pozostać z wyobrażeniem, że to napastnik Marsylii będzie tym przyspieszającym grę, a jego mityczne podania do Lewandowskiego przyniosą nam bramki. On jednak w tym duecie pracuje w zupełnie innej roli, nie ma cech ofensywnego pomocnika, z jakimi czasem jest kojarzony.
„Wymagam o wiele więcej od niego, jak i innych. Przez bardzo długi okres nie grał w ogóle, teraz gra ciągle. Z jednej strony to dobrze, bo może wróci szybko do formy, bo trening to jedno, a gra na serio to coś zupełnie innego. Kiedy wychodzi z jednego trybu na wyższą wydajność, to będzie w każdym meczu lepszy. Musi być bardziej agresywny pod bramką przeciwnika, musi podnieść standard gry, bo to bardzo dobry zawodnik. Według mnie dotyczy to też jego roli na boisku, bo to dla niego nowa sytuacja. Wszyscy przyzwyczajeni są do tego, że widzimy go w centrum pola gry, również tak jest w jego klubie, wspiera pomocników i nie jest może przyzwyczajony, by odnajdywać się na innych pozycjach. Zawsze kiedy ma piłkę, to rozgrywa ją szeroko, a my chcemy szukać sytuacji do środka. Jest skromny, bo ciężko pracuje, w meczu przeciwko Węgrom grał linię niżej, by pomagać rozegrać akcje. To proces, treningu i doskonalenia się. W ramach niego odnajdzie się w każdym miejscu na boisku i będzie grał fantastycznie” – komentował po dwóch pierwszych meczach Paulo Sousa.
Wychowanek Rozwoju Katowice jest typem zawodnika potrzebującym przestrzeni przed szesnastką. Zwykle aby skutecznie rozciągnąć grę do skrzydłowych, co wychodzi mu bardzo dobrze, albo poszukać potężnego strzału z dystansu. W tym Milik czuje się wygodnie, niekoniecznie w grze kombinacyjnej czy operowaniu w gąszczu nóg. Wtedy zwykle wkrada się chaos: piłka mu odskakuje, zostanie sfaulowany lub spróbuje ją odegrać. I jeśli mielibyśmy klasyfikować Milika w tej roli cofniętego napastnika, to bardziej jako odgrywającego, niż rozgrywającego. Z kolei zupełnie innym napastnikiem jest w polu karnym: skutecznym w powietrzu, wyczuwającym moment ataku na piłkę, spodziewającym się, gdzie może spaść piłka jak przy debiutanckim trafieniu w Marsylii.
Nadal mówimy o piłkarzu wyjątkowym i ciekawym w skali całego Starego Kontynentu, dlatego Sousa od początku zwrócił na niego uwagę, a w kółko pojawiają się wokół niego nazwy klubów Premier League czy Juventusu. Po prostu mylnym stało się wyobrażenie, że Milik w jakikolwiek sposób może wpisywać się w styl gry rozgrywającego, z jakim kojarzymy Roberto Firmino, Antoine'a Griezmanna, Gerarda Moreno czy Iago Aspasa. W głowie należy jednak mieć również dwie poważne kontuzje kolana, które spowolniły jego rozwój. W Ajaksie Amsterdam trenerzy z pełnym przekonaniem opowiadali, że gdyby mogli go kształtować od najmłodszych lat, wspiąłby się na poziom Lewandowskiego.
Jeśli przyjrzymy się Milikowi na tle innych napastników w ostatnich miesiącach, na przykład jest w zdecydowanej czołówce odbiorów na mecz (średnio 1,21 na 90 minut) – wyróżnia się w tym aspekcie w ostatniej tercji, ale też na środku boiska. Jest zaangażowany w grę po stracie, potrafi podchodzić do pressingu, co w oczach selekcjonera będzie niewątpliwym atutem. Sousa prosi tylko o jeszcze więcej agresji. 27-latek oddaje wiele strzałów, ale absolutnie nie wyróżnia się asystami, dryblingami, kluczowymi podaniami czy wypracowanymi sytuacjami. To nie ten typ zawodnika. Jego średnie xA, czyli oczekiwane asysty na mecz to na razie 0,6 w Marsylii.
Napastnik klubu z południa Francji na pewno jest wielką wartością dodaną przy stałych fragmentach gry – rzutach wolnych oraz rzutach karnych, bo akurat nogę ma świetnie ułożoną i dopracował te elementy. Ma też dość wysoką skuteczność podań między 15 a 30 metrem od bramki przeciwnika, ale to nie oznacza, że jego zagrania prowadzą do wielu sytuacji bramkowych. Na przykład dość często zablokowane uderzenia Milika były zamieniane na bramki przez kolegów – już sama jego obecność pod bramką sprawiała sporo zagrożenia. Nic dziwnego, że do Ligue 1 przychodził ze statusem gwiazdy, a Pablo Longoria nazwał go jednym z najciekawszych napastników w Europie. Młody prezes klubu wiedział, że gra będzie skupiona wokół Polaka, a dodatkowo niezbędne musi być wsparcie Floriana Thuavina i Dimitriego Payeta, aby wykorzystać jego potencjał. 4 gole w 8 meczach to wejście, na jakie marsylczycy liczyli.
Kiedy weźmiemy pod uwagę asysty polskiego napastnika, rekordem jest 7 podań prowadzących do bramki w Ajaksie Amsterdam, w najlepszym liczbowo sezonie, kiedy odchodził z Holandii. Później w Napoli, mając w pamięci jego problemy zdrowotne, dobił do maksymalnie trzech asyst na sezon w kampanii 2018/19. Mit Milka rozgrywającego wziął się w oczach polskiego kibica ze współpracy z Lewandowskim podczas drogi na Euro 2016. Wielokrotnie wtedy oglądaliśmy nagłówki, że to najskuteczniejszy i najlepiej współpracujący duet reprezentacyjny. Po prostu sumując ich liczby z klasyfikacji kanadyjskiej, śrubowane chociażby na Gibraltarze, wyglądali najbardziej okazale. To jednak nie był wynik serii prostopadłych podań posyłanych do gracza Bayernu, a bardziej sumy ich skuteczności.
W rzeczywistości przez całą grę w reprezentacji wzajemnie wypracowali sobie siedem bramek – Lewandowski zdobył pięć z podań Milika, na odwrót padły dwie. Grający nieco głębiej Milik potrafił m.in. zagrać do niego prostopadle ze Szkocją, rozszerzyć grę z Gruzją czy podać wzdłuż bramki z Gibraltarem i to rzeczywiście była owocna współpraca dwóch napastników, ale wytworzyła obraz, jakby Milik był królem kreowania gry przez występy za plecami Lewandowskiego. Podczas samego Euro 2016 asystował Błaszczykowskiemu z Ukrainą i wykończył akcję z Irlandią Północną, ale nadal jest graczem o pewnych ograniczeniach, kiedy zaczyna brakować przestrzeni z lepiej zorganizowanymi przeciwnikami.
„Jakie są nasze najmocniejsze pozycje w porównaniu z innymi reprezentacjami? To nasi napastnicy. I dlatego w pierwszej kolejności skupiłem się na analizie bramek, jakie zazwyczaj zdobywają. A teraz naszym zadaniem będzie wdrożenie takiego sposobu gry, żeby maksymalnie wykorzystać naszych napastników, tę naszą najsilniejszą broń” – zaznaczał Sousa na początku kadencji. I akurat on dostrzegał w Miliku potencjał do gry kombinacyjnej. „Potrafi współpracować z drugą linią, ze skrzydłowymi, z bocznymi obrońcami, stwarzać przestrzeń także dla innych” – dodawał. I miał rację, ale to uwypukla się bardziej dopiero, kiedy czasu i miejsca jest znacznie więcej.
On zwykle występował w atakujących, dominujących drużynach jak Ajax, Marsylia czy Napoli, więc to nie tak, że nie potrafi się w ogóle zachować z piłką. Po prostu potrzebuje do tego konkretnych warunków, większej przestrzeni. Zaskoczyć może prędzej strzałem czy szybkim zgraniem, chociaż też czasem próbuje bezpośrednich, prostopadłych zagrań. Tak jak Milik dobrze czuł się w duecie z Driesem Mertensem, tak samo dobrze potrafi uzupełniać się z Robertem Lewandowskim jako drugi napastnik. Ma charakter i niezłomność, za jaką jest doceniany wśród najlepszych trenerów. Samo wyobrażenie, że dostanie piłkę i coś z nią wyczaruje jako wybitny rozgrywający, może jednak dalej rozczarowywać kibiców reprezentacji. Póki co zbyt często brakowało mu płynności w tym elemencie. Lepiej zapomnieć o micie narodzonym w czasach Adama Nawałki i spojrzeć na świetnego napastnika nieco inaczej, bliżej prawdziwego obrazu i jego właściwych atutów, chociaż Sousa będzie chciał jeszcze rozszerzyć wachlarz zagrań Milika.