Od Liroya do Fabijańskiego: obszerna historia związków polskiego rapu z kinem

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
jesteś.jpeg
fot. Kino Świat

Ćwierć wieku minęło odkąd na planie Spony, filmowej adaptacji powieści Sposób na Alcybiadesa, ekipa Wzgórza Ya-Pa 3 wykonała numer, który nazywał się tak, jak cały film.

Mam pewny sposób, znalazłem, eureka, kości rzucone, ja odkrywam dziś Sponę – nawija do kamery Borixon (który dziwnym trafem zawsze pojawia się tam, gdzie dzieje się coś przełomowego w rapie), rozpoczynając tym samym niekończący się do dziś romans hip-hopu z krajową kinematografią. Burzliwy? No właśnie niekoniecznie. Status związku jest bliższy do to skomplikowane; wydaje się, że Polska dalej czeka na swoją 8. Milę, pierwszy naprawdę jakościowy film o rapie.

Bo do tej pory rymy i beaty były zwykle pretekstem, by opowiedzieć o czym innym. W latach 90. i 00. raperów brano do kina, bo społeczeństwo kojarzyło ich z marginesem; kto zatem lepiej podkreśli prawdziwość historii zahaczającej o niziny społeczne niż łysy chłop w za dużych ciuchach? Urażonych tak oczywistym spłycaniem uspokajamy – wtedy naprawdę tak traktowano hip-hop. A kiedy na początku lat zerowych rap zaczął przecinać się z mainstreamem, jego przedstawiciele byli wykorzystywani przez kino i telewizję jako drugoplanowe atrakcje, w sam raz jako promocyjna ciekawostka na plakacie.

Długa była droga od tamtych czasów do dnia, w którym na ekrany kin trafia pierwszy polski rapowy musical, Inni ludzie na podstawie książki Doroty Masłowskiej. To dobry pretekst, żeby ją przypomnieć. Arcydzieł w tej historii nie zanotowano, ale kilka interesujących pozycji – owszem.

Raperzy w filmach

Przypadek najgłośniejszy, najciekawszy i... chyba jedyny, jeśli chodzi o naprawdę poważne pierwszoplanowe role. Pochodzący z Krakowa Bolec na scenie muzycznej zadebiutował w 1997 roku, wydając nieźle przyjęty krążek Żeby było miło. Doceniła go zwłaszcza zachowująca wówczas dystans do polskiego rapu prasa muzyczna – kto wie, czy nie zaprocentowała tu rockowa przeszłość rapera, grającego przedtem na perkusji w zespole Homo Twist Macieja Maleńczuka. Takie to były czasy, rap był postrzegany średnio poważnie, ale wróćmy do Bolca, który w 1999 roku pojawił się na pierwszym planie w filmie Witolda Adamka Poniedziałek. Obok, uwaga, Pawła Kukiza.

Obaj wcielili się w role facetów z marginesu, którzy dostają zlecenie od szefa bankrutującej hurtowni, by ściągnęli pieniądze od jego dłużników. Mają pistolet i łom, za to nie mają niczego do stracenia – mieszkają w niewielkim miasteczku, gdzie szaleje bezrobocie, a sami ledwie wiążą koniec z końcem. Warto po latach wrócić do Poniedziałku, który celnie portretuje upadek polskiej prowincji ery transformacji ustrojowej. Ekran zaludniają ludzie bez perspektyw i jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego, przegrani na starcie, bo najlepsze, co ich czeka, to praca w pobliskiej fabryce azbestu. A Bolec jest świetny – jego kreacja Mańka równoważy w sobie rysy psychopaty, chuligana i jowialnego dresiarza, który na błagalną prośbę porwanej przez niego kobiety o to, że musi iść do toalety, odpowiada: a ja do dentysty, odsłaniając przy tym w uśmiechu swoją pozbawioną przedniego zęba klawiaturę. Reżyser opowiadał w wywiadach, że wybrał go ze względu na ogromną charyzmę, a Bolec dodawał, że przy okazji nie nadwyrężył budżetu Poniedziałku, bo grał we własnych ciuchach. Raper pojawił się zresztą także i w kontynuacji, nazwanej Wtorek, która jednak była dużo słabsza od oryginału. Później polskie kino wykorzystywało go przede wszystkim na drugim planie; grał choćby w oryginalnym Pitbullu Patryka Vegi czy Chaosie Xawerego Żuławskiego. Niestety o Bolcu możemy mówić już tylko w czasie przeszłym; zmarł w tajemniczych okolicznościach w 2009 roku.

Jeśli spojrzeć na filmografię, to – obok Bolca – najmocniejszą ma chyba Vienio. Tyle że współtwórca sukcesu Molesty pojawiał w kinie się wyłącznie na drugim planie, za to regularnie, więc być może jest to rozbiegówka pod kreację pierwszoplanową. Tylko w tym roku zobaczyliśmy go w Krime Story. Love Story oraz Gierku, a obok tych tytułów w kinowym CV Vienio ma jeszcze Wojnę polsko-ruską, 25 lat niewinności, Narzeczonego na niby oraz Proceder. W tym ostatnim zagrał zresztą obok Kalego, Bajorsona i Zbuka, ale do filmowej biografii Tomasza Chady jeszcze w tym tekście wrócimy. Na razie jeszcze parę słów o raperskich epizodach w kinie. Zaliczyli je m.in. O.S.T.R. (Z odzysku), Tede, Kołcz i Kiełbasa (Francuski numer), Wilku i Bilon (Sierpniowe niebo. 63 dni chwały, ten ostatni wraz z Sokołem użyczył też głosu bohaterom Jeża Jerzego) czy Liroy, obok Bolca prekursor żenienia rapu z filmem. Piotr Marzec grywał wyłącznie epizody, jak w telewizyjnej Miss mokrego podkoszulka oraz zupełnie zapomnianym już Bajlandzie, opowiadającym o ekscentrycznym kandydacie na prezydenta. Co ciekawe, w tym ostatnim zagrał obok Lecha Wałęsy, który w momencie premiery... faktycznie brał udział w wyborach prezydenckich.

Grupowo przez ekrany kin dosłownie mignęli członkowie ZIP Składu (Chaos), Pokahontaz (Jesteś bogiem) oraz Kalibra 44 i Nagłego Ataku Spawacza (Poniedziałek). W ostatnich latach głośno było o aktorskich próbach Popka i Soboty; razem spotkali się na planie kryminalnego Totemu, poza tym ten pierwszy wystąpił w Asymetrii, a Sobota stał się jednym z ulubionych epizodystów Patryka Vegi, grając w obu częściach Kobiet mafii (słynny cytat: z tak brzydkim jeszcze się nie r***ałam!). Ale generalnie na kreacje pokroju Queen Latifah w Chicago czy Puffa Daddy'ego w Monster's Ball musimy jeszcze poczekać.

Filmy o rapie i raperach

Dopiero po latach widać, jak ciekawym przypadkiem okazał się dramat Leszka Dawida Jesteś bogiem. I to z dwóch powodów.

Po pierwsze – film trafił do kin jesienią 2012 roku. To już nie był okres, w którym popularność krajowego rapu zniżkowała, ale jeszcze nie trafił na czas jego hossy. Jeśli spojrzeć na zestawienie najchętniej kupowanych polskich płyt roku, w dziesiątce znajdziemy tylko – aż trudno w to uwierzyć – jeden rapowy krążek, Równonoc Donatana. A mimo tego obraz okazał się jednym z największych hitów sezonu, przyciągając do kin półtora miliona widzów. Wydaje się, że zadziałał tu element nostalgii. Ci, którzy zasłuchiwali się w Paktofonice za młodu, byli już dorosłymi ludźmi, a popkultura dopiero zaczynała mielić powroty do lat 90. Jesteś bogiem była jedną z pierwszych mainstreamowych premier osadzonych na tęsknocie do pierwszej dekady transformacji. Poza tym Kinematografia to nad Wisłą obiekt kultu.

Po drugie – sytuacja na rynku aż prosiła się o inne rapowe biografie, tymczasem na kolejną trzeba było czekać dopiero do Procederu Michała Węgrzyna. Tu mogła jednak zagrać niechęć raperów do udostępniania swoich biografii na potrzeby kina. Jakoś nie widzimy, żeby Sokół, Peja czy Tede ochoczo godzili się na ekranizowanie własnego życia; wydaje się, że praktycznie jedyna osoba, która mogłaby powiedzieć tak – i której historia jest jakkolwiek ciekawa – to Liroy, ale tu wciąż pozostajemy w sferze domysłów. A jak z perspektywy lat odbierać Jesteś bogiem? Na pewno nie była to biografia idealna, miała sporo uproszczeń, niektóre postacie były przedstawione dość dyskusyjnie (bystry i inteligentny Rahim wypadł w interpretacji Dawida Ogrodnika jak nieszkodliwy głupol), ale jeśli przyjąć, że na potrzeby mas to musiało zostać tu i ówdzie wygładzone czy przycięte... No, mogło być znacznie gorzej. A poza tym ten film stał się trampoliną do sławy dla odtwórców głównych ról, Tomasza Schuchardta, Marcina Kowalczyka czy – zwłaszcza – wspomnianego Dawida Ogrodnika.

Przywoływany Proceder to z kolei produkcja bardzo zła, podchodząca do losów nieżyjącego już Chady z subtelnością drwala i rozeznaniem telewizyjnych prezenterów, pytających raperów o to, jak się witają. Brr, nigdy więcej takiego kina. To już lepiej obejrzeć rapowe dokumenty. Najlepszym jest oczywiście Skandal. Ewenement Molesty Bartosza Paducha, który choć skupia się jedynie na wycinku z biografii warszawskiego składu, to jest zwyczajnie dobrze opowiedziany; czuć, że za kamerą stał czujący dokumentalną narrację reżyser. Odwrotnie niż w przypadku Blokersów, gdzie Sylwester Latkowski uczepił się po prostu chwytliwego wówczas tematu, sięgając po antynomie dobry-zły. W tym przypadku intelektualista z dobrego domu (Eldo) kontra ulicznik (Peja); nietrudno domyślić się, że te metki przyczepiły się do nich na dość długo. Inne z rapowych dokumentów, Quebonafide. Romantic Psycho I Popek za życia to tylko nakręcone na szybko ciekawostki, warto natomiast zwrócić uwagę na trzy fabuły, wykorzystujące figurę rapera jako jednego z głównych bohaterów. W Odzie do radości Jan Komasa wpisuje prywatną historię młodego MC jako tło do szerszego spojrzenia na falę emigracji zarobkowej, która przybrała na sile w połowie lat zerowych. Krew z nosa Dominika Matwiejczyka to już zapis z życia w getcie wielkiego blokowiska; może trochę zbyt mocno wpatrzony w Nienawiść Kassovitza, ale nie oczekujmy od twórców offowych, żeby od razu robili arcydzieła. I pokazywani aktualnie w kinach Inni ludzie Aleksandry Terpińskiej, gdzie Sebastian Fabijański gra rapującego Chrystusa. Ale o tym filmie więcej pisaliśmy wam w niedawnej recenzji.

Rapowe ścieżki dźwiękowe

Temat – rzeka, ale warto tu wymienić przynajmniej dwa dobre numery, napisane na potrzeby konkretnych filmów. Naprawdę mocne, przepełnione konkretnymi linijkami Niesiemy dla was bombę jest jednym z lepszych singli donGURALesko. W dodatku ten rebeliancki klimat bardzo dobrze koresponduje z wymową kinowego debiutu Krzysztofa Skoniecznego, obrazu Hardkor Disko. Czego z kolei nie można powiedzieć o Kamperze Łukasza Grzegorzka, pilotowanego przez Co jest ze mną nie tak Pezeta i Czarnego HiFi. Dlaczego? Nie chodzi o jakość, film jest niezły, a numer jeszcze lepszy. Tyle że mrok utworu nie przystaje do Kampera, bardziej przypominającego wariację na temat amerykańskiego indie movie o trudach związku, rodem z festiwalu Sundance.

Rapowe single były słyszalne w całym szeregu polskich fabuł i dokumentów. Wspomniany donGURALesko pojawił się nie tylko u Skoniecznego, ale i na soundtracku do... dokumentu o Janie Pawle II Apartament. Nieznających temat uspokajamy; Gural nie poszedł w kato rap, ale mocno osobiste linijki o odkrywaniu siebie w górach, które przecież były wielką pasją i inspiracją Karola Wojtyły. W oscarowym Bożym ciele główny bohater rapuje numer Słup Białasa, a słynne Bez strachu Palucha doczekało się nowego teledysku, nakręconego na potrzeby promocji filmu Mój dług, gdzie zresztą pojawia się ta piosenka. O.S.T.R. przecinał się z kinem wielokrotnie – razem z duetem Skinny Patrini wyprodukował soundtrack do Galerianek, a fragmenty dialogów z tego obrazu można znaleźć na jego autorskim O.C.B. Wspominaliśmy już o jego epizodzie w Z odzysku, a nie tak dawno temu nagrał single promujące filmy Piłsudski (To nie miało prawa się stać z Organkiem) i Psy 3: W imię zasad (tu z kolei collab z Sebastianem Fabijańskim). W thrillerze Sęp słyszymy Chciałeś tego Sulina, a w oryginalnym, futurystycznym EasternMonzę PRO8L3M-u. Do złotej ery hip-hopolo odsyła z kolei cała ścieżka dźwiękowa Czasu surferów, skomponowana przez Donia. A na niej Mezo, Owal, Ascetoholix, Liber czy Duże Pe. Wspomnień czar!

Na koniec warto wrócić do Sylwestra Latkowskiego. To nie jest przypadek, że masa ludzi zarzuca mu żerowanie na chwytliwych tematach przy średnim wczuciu; ten człowiek rok po roku zrobił dokumenty o rapie i o Michale Wiśniewskim, a na początku lat zerowych były to wykluczające się światy. Ale trzeba oddać, że soundtracki do Blokersów i To my, rugbyści znalazły sporo odbiorców i w jakimś stopniu przyczyniły się do budowy fundamentów krajowego rapu. Kiedy 20 lat temu filmowe środowisko albo stawiało na modną wówczas elektronikę, albo wciąż katowało złogi po rockowych dinozaurach (przykład numer jeden to Egoiści Mariusza Trelińskiego, przykład numer dwa – Reich Władysława Pasikowskiego), Latkowski nie bał się oprzeć swoich filmów na rapie. Co nie zmienia faktu, że na drugą, zapowiadaną parę lat temu przez reżysera, część Blokersów raczej nie czekamy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0