Gdyby ponad dekadę temu ktoś powiedział Mattowi Furie'emu, twórcy żaby Pepe, że jego postać będzie miała wpływ na prezydenturę Trumpa i stanie się symbolem inceli, to prawdopodobnie wybuchnąłby nerwowym śmiechem i popukał się w czoło.
Jak się pewnie domyślacie, historia potoczyła się jednak zupełnie nie po myśli autora komiksów dla dzieci i dorosłych. Sympatyczny Amerykanin o aparycji surfera-potheada, który najchętniej nie robiłby w życiu nic poza tymi dwiema czynnościami, stał się swoistym (anty) bohaterem naszych czasów, a jego losy znakomicie sportretował dokument Feels Good Man, który obejrzeliśmy podczas Splat! Film Fest.
Jest to naprawdę rzetelnie zrealizowany film, z przyjemnymi animacjami, dobrze dobraną muzyką i dialogami, które nie przyprawiają o mdłości. Do tego historia w nim opowiedziana zaskakuje na wielu frontach i nawet jeśli - tak jak my - kojarzyliście żabę Pepe z różnych memów, to wciąż szykujcie się na dawkę szokujących informacji. Cieszy fakt, że Arthur Jones i Giorgio Angelini, twórcy nagrodzonego na festiwalu w Sundance dokumentu, nie starają się na siłę moralizować i dzięki temu nie powielają błędu The Social Dilemma. Obeszło się bez patetycznej grozy i niezręcznej narracji.
Zacznijmy od tego, że to nie Furie odgrywa w Feels Good Man kluczową rolę. Na froncie znalazła się bowiem postać z dostępnego na platformie MySpace (takie proto social media) komiksu Boy’s Club - wycofana, sympatyczna i pozornie niegroźna żaba o imieniu Pepe. Pozornie, bo chociaż introwertyczne i lekko zdziwaczałe humanoidalne zwierzę nikomu nic nie zrobiło, to osoby odpowiedzialne za szereg złych inicjatyw wykorzystały jej wizerunek do niecnych celów.
Geneza i niespodziewany wzrost popularności
O tym, że internet jest miejscem, nad którym ciężko sprawować jakąkolwiek kontrolę, mogliśmy się już przekonać niejednokrotnie. Cofnijmy się jednak do 2008 roku, kiedy sieć diametralnie różniła się od tej znanej nam współcześnie. Nie było Instagrama, Spotify, TikToka, a Facebook i Reddit dopiero raczkowały, zataczając coraz szersze kręgi. W peaku popularności znajdował się natomiast 4chan, portal założony przez Christophera Poole’a (przez długi czas znanego tylko pod pseudonimem moot), który w momencie odpalenia swojego autorskiego imageboarda miał 15 lat. Z początku popularny wśród fanów anime miał być pewnego rodzaju forum przeznaczonym do wymiany opinii, wrażeń i spostrzeżeń, ale w mgnieniu oka przerodził się w miejsce służące do shitpostingu, niepoprawnych politycznie kłótni, wylewania gniewu i obrażania innych.
Piekło 4chana
I właśnie w tym miejscu, 12 lat temu, po raz pierwszy ujawnił się mem ze smutną żabą. Obrazek wykorzystywany był nie tylko do wyrażania melancholijnych emocji i szybko doczekał się wielu reinterpretacji. Doskonale wiemy, jak krzywdząca potrafi być generalizacja, ale większość userów 4chana potwierdzała krążące wokół nich stereotypy. Dorośli, introwertyczni mężczyźni mieszkający nadal ze swoimi rodzicami, incele nienawidzący kobiet, zakompleksione nerdy i ludzie, którym czystą radość sprawiało hejtowanie i poniżanie innych. Wszystko w imię płynącej z tego satysfakcji i poczucia wyższości.
Feels Good Man sportretował ich w możliwie obiektywny sposób, w czym twórcom pomogli świetnie dobrani eksperci. Mamy tu specjalistów od internetu, okultyzmu, socjologii i... kryptowalut, a poza nimi - aktywistów. Poznajemy też jednego z byłych członków społeczności NEET (not in employment, education or training - przyp.red.), którego doświadczenia potwierdzają tezę, że 4chan był wylęgarnią trolli. Zgodnie z maksymą well, that escalated quickly, na przestrzeni kilku lat forum zostało zalane przez tysiące różnych wersji niewinnego Pepe, który z wyluzowanego kanapowca stał się twarzą zamachów z 11 września, symbolem neonazizmu oraz… personifikacją Donalda Trumpa.
Ruchy alt-right i wygrana Trumpa
4chanowe szambo wystrzeliło i rozlało się po całym internecie. Co gorsza, smród dotarł też do świata rzeczywistego. Triggerem, który sprowokował NEET-owców do przerabiania mema z żabą w możliwie obrzydliwy i skrajnie niepoprawny politycznie sposób była jej… rosnąca popularność poza kanałem-matką. Użytkownicy forum nie mogli pogodzić się z kwestią, że ICH mem, ICH bohater trafił do mainstreamu i posługują się nim nie tylko celebryci i blogerki, ale też normalsi, których ta część społeczności 4chana zwyczajnie nienawidziła. Ludzi, którym wydawało się, że Pepe jest nieodłączną częścią ich plemienia rozsierdziły wrzutki Katy Perry i Nicki Minaj z 2014 roku, w wyniku których żaba zaliczyła ogólnoświatową rozpoznawalność. Postanowili zatem pójść na wojnę zarówno ze sławnymi, jak i z normikami.
I wtem, 12 miesięcy później, pojawił się Donald Trump - uosobienie wszystkich cech, które cenili sobie wyznawcy Pepego. Nastąpiła sprawna mobilizacja i gremialny głos z 4chana zakrzyknął: zabraliście nasz skarb, a my sprawimy, że ten koleś zostanie kolejnym prezydentem USA! Jak postanowili, tak zrobili - przerobione memy z Trumpem o aparycji żaby zalały internet, a nienawiść w kierunku Hillary Clinton sięgnęła niebotycznych rozmiarów. To fakt: hejtujące trolle przyczyniły się do wprowadzenia orange mana do Białego Domu. W konsekwencji założyli również swoje własne fikcyjne państwo - Kekistan, czyli terytorium pełne treści nawiązujących bezpośrednio do alt-right i faszyzmu. W tym momencie dokument zalicza swój najbardziej dołujący epizod, po którym jedyne, na co ma się ochotę, to wyłączyć social media i internet do odwołania.
#SavePepe i rewolucyjny Hongkong
Druga połowa Feels Good Man przedstawia godną pochwały krucjatę Furiego przeciwko skategoryzowaniu jego dzieła jako symbolu nienawiści zawłaszczonego przez neonazistów, rasistów, szowinistów i wszelakiej maści internetowych złoczyńców. W 2017 roku artysta postanowił wręcz, że... zakończy żywot swojego bohatera. Nie spodziewał się jednak, że umieszczenie go w trumnie nie zatrzyma 4chanowych wojowników przed szerzeniem hejtu, a przyniesie wręcz odwrotny efekt.
Słuchając wypowiedzi rysownika, patrząc na jego usposobienie będące połączeniem słodkiego leniwca z misiem koala. I widząc egzystencjalny ból, jakiego przysporzyło mu potraktowanie jego dzieła w sposób, którego nigdy sobie nie wyobrażał, widz stuprocentowo się z nim solidaryzuje. I nawet jeśli momentami Furie uderza w lekko naiwne tony i sypie truizmami, to nie psuje to odbioru całego filmu. Twórcy nie próbują zrobić z niego ofiary, a on sam również tego unika. To się chwali.
Po spektakularnym wyrzygu okropnej symboliki, w jaką została wplątana niewinna żaba, końcówka Feels Good Man przynosi lekkie ukojenie. Większość z organizacji (w tym m.in. strona InfoWars należąca do ultra prawicowego publicysty Alexa Jonesa), które nielegalnie wykorzystywały jej wizerunek, ponosi prawne konsekwencje. Sam Pepe zostaje wreszcie twarzą pozytywnego ruchu - protestów w Hongkongu z 2019 roku. Dzięki tamtejszym obywatelom znowu mógł kojarzyć się z czymś budującym i sprawiającym, że ludzkość zmierza w lepszą stronę, a nie taplać się w neofaszystowskim bagnie z łatką white-supremacy.
Film Arthura Jonesa to nie tylko doskonała rozrywka i próba uchwycenia pewnego zeitgeistu, ale w głównej mierze obraz pełny edukacyjnych walorów. Przestroga przed negatywnymi siłami, które tylko pozornie nie wychylają się ze swoich zatęchłych od potu, pizzy i złej energii piwnic, w rzeczywistości manipulując ludźmi i prowadząc ich do skrajnej radykalizacji. Jeden z ważniejszych i jednocześnie przystępniejszych dokumentów 2020 roku? Nie mamy wątpliwości.